poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Cocoon: Prolog


Oto prolog pierwszego opowiadania, dedykowany mojej becie. Dziękuję Ruki! Mam nadzieję, że się Wam spodoba.


Pairing: Zero x Karyu
Gatunek: komedia, obyczajowy
Ostrzeżenia: mój humor, przekleństwa
Beta: Ruki



Karyu wracał ze szkoły do domu złorzecząc na swoje czarne włosy wpadające mu w oczy. Obiecał sobie, że pójdzie w najbliższych dniach do fryzjera, bo przecież trzeba było w końcu coś z tym problemem zrobić. Nagle zauważył plakat wiszący na ścianie klubu. Cóż… Nie dało się raczej przejść obok niego obojętnie. Kolory, jakie tam były mogły spowodować oślepnięcie nawet największego miłośnika jaskrawych barw. Zainteresowany chłopak podszedł do niego i przeczytał. Z treści plakatu wywnioskował, że zespół o nazwie Le’veil poszukuje gitarzysty. Hmm, ciekawe. Oferta była kusząca nawet dla Yoshitaki, który stronił od występów na scenie. Miał związane z tym niemiłe wspomnienia. Otrząsnął się na samą myśl o tym.
 Patrzcie, nasza Wampirza Księżniczka chce dołączyć do zespołu.
Karyu zacisnął zęby. Czemu? Czemu nawet po lekcjach musiał natrafić na szkolny gang osiłków i debili? No i co z tym przezwiskiem? Żeby tak od razu z ciężkiego kalibru? Przecież nie wyglądał jak wampir. To, że chodził ubrany w ciemne kolory, nosił od czasu do czasu czerwone soczewki i jego włosy były dosyć długie jak na chłopaka nic jeszcze nie sugerowało! Był wystarczająco męski. Prawda? Yoshi westchnął, przywołał na twarz uśmiech i odwrócił się.
 Nie, niekoniecznie chcę być w tym zespole. I nie nazywaj mnie tak.
Hisagi, przywódca gangu, roześmiał się obleśnie. Nie był on najmądrzejszym człowiekiem na świecie, dlatego tajemnicą było w jaki sposób zdał do następnej klasy. Poza tym całe jego jestestwo obracało się wokół maltretowania słabszych i prezentowania swojej wyższości nad innymi. Z tymi małymi oczkami i zadartym nosem przypominał Karyu…
– …świnię.
 Co?
Dopiero po chwili do nastolatka dotarło, że powiedział to na głos. O cholera. Nie zdziwiło go wiec, gdy został znokautowany prawym sierpowym poprawionym lewym prostym. Chłopak zwinął się w kłębek na ziemi i czekał, aż przestaną go bić. Gdy Hisagi się znudził, kazał zostawić członkom bandy biednego obolałego Karyu samego. Yoshitaka nie chciał wstawać, ale stanowił nie lada przeszkodę dla przechodniów, więc zebrał się w sobie i spróbował podnieść się z ziemi kończąc próbę malowniczym przywitaniem się z chodnikiem. Znowu.
 Czekaj, pomogę ci – usłyszał obcy głos.
 Źle ze mną – mruknął Karyu. – Słyszę głosy w głowie.
 Jakie głosy?
Podniósł głowę i zobaczył niskiego chłopaka, którego brązowe włosy sterczały malowniczo na głowie tworząc artystyczny nieład. Nie dałby mu więcej niż 18 lat. Gdyby się uprzeć, można było się dopatrzyć bliższego pokrewieństwa z chomikiem. Może kuzynostwo?
 Kim jesteś? – spytał bardzo inteligentnie.
 Jestem Hizumi – odparł tamten, uśmiechając się radośnie, co trochę wkurzyło Karyu ze względu na sytuację, w jakiej się znajdował.
Z pomocą Hizumiego wywindował się do góry. Trochę chwiał się na nogach, ale przynajmniej nie kręciło mu się już w głowie.
 Gdzie mieszkasz? – zapytał brązowowłosy.
Karyu zastanawiał się przez chwilę. Ciężko mu było skupić myśli kumulujące się w jego głowie. Podał adres Hizu i ruszyli do jego domu. Było to trochę trudne zwarzywszy na wzrost Yoshitaki, który był stanowczo wyższy od drugiego chłopaka.
– Gdybym ci nie pomógł mógłbyś skończyć źle i… – Hizumi  nawijał jak najęty i nawet nie zauważył, że Karyu go nie słucha. Chyba byłoby to mu nawet obojętne.
Nagle zadał Yoshitace pytanie:
 Ile tak właściwie masz lat?
 Hę? Osiemnaście. A ty?
 Dwadzieścia.
Chłopak zdębiał. Spojrzał na Hizumiego sceptycznie i zlustrował go od góry do dołu.
 Nie wyglądasz – powiedział szczerze.
Hizu roześmiał się.
 Słyszałem już to parę razy. O, patrz. Już jesteśmy na miejscu. Poradzisz sobie sam?
 Tak, dziękuję – odrzekł Karyu i ukłonił się tak, jak na to pozwalały mu bolące plecy.
 Nie ma za co. Może kiedyś się spotkamy.
Gdy Hizumi poszedł, chłopak wyciągnął klucze z kieszeni, otworzył drzwi i wszedł do mieszkania. Na progu powitał go kot ocierając się o niego z wysoko uniesionym ogonem.
 – Chodź tu grubasie – Karyu pochylił się z jękiem i wziął Yoru na ręce. – Pójdziemy po coś do jedzenia.
Chłopak mieszkał sam nie licząc jego ukochanego zwierzaka. Jego matka nie chciała mieć z nim nic wspólnego, co dobitnie mu wytłumaczyła wykopując go z domu. Ojca nie znał. Karyu będąc zaradny, znalazł pracę jako kelner i z pomocą babci wynajął sobie małe mieszkanie dosyć blisko szkoły. Kiedyś spotkał w sklepie panią Amano, sąsiadkę mamy, która łaskawie poinformowała go, że dom sprzedano, a pani Matsumura gdzieś wyjechała. Było to jakiś rok temu.
Yoshitaka podreptał do kuchni prawie potykając się o własne nogi. Postawił kota na podłodze i wrzucił mu karmę do miski. Patrzył z dziwną fascynacja jak zwierzak z głośnym mruczeniem pochłania jedzenie.
– Tobie wiele do szczęścia nie trzeba – westchnął zrezygnowany.
Zostawił kota w kuchni, a sam poszedł do pokoju. Wyciągnął soczewki z oczu i położył się spać zmęczony dzisiejszym dniem.

Karyu obudziło coś mokrego i ciepłego na nosie. Otworzył oczy i zobaczył Yoru liżącego go po twarzy. Przygarnął kota do siebie i wtulił się w mięciutkie futerko. Zerknął na zegarek stojący na szafce koło łóżka. Była dopiero osiemnasta, więc spał zaledwie dwie godziny. Chłopak leżał tak nie myśląc kompletnie o niczym. Po chwili wstał, usiadł na krześle przy biurku i zaczął robić lekcje. Gdyby znowu ich nie zrobił pewnie nauczycielka uprzykrzyłaby mu życie. Chociaż…?
Minęła godzina, a Yoshitaka nie był nawet w połowie. Jego frustracja sięgnęła zenitu. Już miał wyrzucić zeszyt przez okno, gdy plany chłopaka zostały pokrzyżowane przez dzwonek do drzwi. Obrzucił matematykę wrogim spojrzeniem i poszedł otworzyć.
– Yoshi!!
Widok przesłoniła mu burza czarnych włosów z blond pasemkami.
– Kaori – wykrztusił zduszonym głosem. – Dusisz mnie.
– Przepraszam – dziewczyna puściła chłopaka. – Po prostu strasznie się cieszę, że cię widzę i… co ci się stało?
– Nic takiego – Karyu uśmiechnął się i zamknął drzwi za Kaori. – Zwykła bójka.
 Nie widział jej ponad rok i był szczęśliwy, że przyjechała. Tylko jedna rzecz nie dawała mu spokoju.
– Jak mnie znalazłaś?
– Babcia mi powiedziała.
– A czemu przyjechałaś do Tokio?
Nie żeby miał coś przeciwko temu, ale dziewczyna była raczej leniwa i nie ruszała się poza Kioto. Podejrzane. Kaori uśmiechnęła się. Podniosła rękę i ,,klepnęła” przyjacielsko Yoshitakę w plecy.
– Aua! Wredna kobieto.
– Otóż twoja kuzynka przyjechała do swojego chłopaka – dziewczyna zignorowała bolesny okrzyk kuzyna. – A że mieszkasz blisko to postanowiła cię odwiedzić.
– Masz chłopaka? – spytał Karyu rozcierając bark. – Kto to?
– Yoshida Hiroshi.
– Biedny chłopak – Yoshitaka uśmiechnął się krzywo. – Nie wie w co się pakuje.
– Chcesz go poznać?
Yoshi rozważał przez chwilę wszystkie za i przeciw oraz szanse czy wyjdzie z tego cało. Nie lubił zawierać nowych znajomości. Bardzo chciał odmówić, ale jego ludzka strona nie mogła się zdobyć na to, żeby zrobić przykrość kuzynce. Pokiwał zrezygnowany głową na znak zgody.
– Znasz klub Blue? – zapytała Kaori. – Ma tam jutro z zespołem występ o osiemnastej.
Trybiki w głowie Karyu zaczęły pracować ze zdwojoną szybkością. Blue, Blue…Dopiero po chwili skojarzył, że to przed tym klubem został dzisiaj pobity. Na samo wspomnienie incydentu skrzywił się.
– Dostaniesz nową gitarę – powiedziała szybko dziewczyna, widząc niezadowolenie na twarzy kuzyna.
Oczy Yoshitaki rozbłysły. Jego stary elektryk nadawał się na złom, a tu nadarzała się taka okazja!
– Elektryczna?
– Elektryczna. Ibanez.
– Nowa?
– Używana, ale rzadko na niej grano.
– A jaki kolor? – Karyu zadał pytanie, które najbardziej go męczyło.
– Różowa.
Oł fuck. Nie będzie grał na różowej gitarze! Ten kolor był taki niemęski… Jak można było tak skrzywdzić biedny instrument?
– Żartowałam – dziewczyna zaśmiała się. – Czarnobrązowa.
– Ech – Yoshitaka pokręcił głową. – Jasne, przyjdę. Chcesz coś do picia?
– Nie, dziękuję – Kaori uśmiechnęła się. – Muszę już iść. Będę na ciebie czekać przed klubem o osiemnastej. Nie zapomnij. Tylko proszę, ubierz się jakoś normalnie.
Uściskała (czyt. próbowała udusić) kuzyna i wyszła z mieszkania zamykając za sobą drzwi. Chłopak patrzył przez chwilę za nią. Yoru ocierał się o nogi swojego pana jak szalony domagając się uwagi.
– Nigdy nie daj się zdominować kobiecie, bo skończysz marnie – Karyu powiedział do kota, który miauknął w odpowiedzi i ziewnął.
Yoshi wrócił do pokoju i obrzucił nienawistnym wzrokiem zeszyt z matematyki. Walić to. Nie miał ochoty na jedzenie, więc wziął prysznic i poszedł spać.

8 komentarzy:

  1. Ciekawie się zaczyna. Jak to czasem dobrze jest o nich poczytać. Się porobiło Kaori jest dziewczyną Hizumi'ego, który wcześniej pomógł Karyu. Zobaczymy jego reakcję.

    OdpowiedzUsuń
  2. WYBACZ MI AOI! WYBACZ MIIIII! Czytałam to, ale stwierdziłam "ah! skomentuje zaraz" I mi wypadło z głowy! Wybacz! Pewnie, że mi się podobało! Było wspaniałe ;3 Czemu jeszcze nie mam następnej części do betowaniaaa?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzadko zdarzało mi się czytać historie poświęcone D'espairsRay - jednakże to raczej kwestia tego, że jeszcze chyba ani razu nie trafiłam na takie, które by mi się podobało (cóż, chłopaki mają pecha - za bardzo ich lubię, żeby zmuszać się do czytania opowiadań, które są w t a k i m stanie), więc do Twojej historii podeszłam z, nijako, "czystą kartą" - nie mam ukształtowanej opinii na sposób kreowania postaci, więc nic nie mogło mnie zdenerwować.
    W pierwszej kolejności sobie pomarudzę (najpierw będę zrzędzić, potem chwalić. Mam nadzieję, że się nie obrazisz - ot, taki nawyk). Pierwsza rzecz: prosiłabym bardzo o wyraźniejsze akapity, to uprzyjemnia czytanie, naprawdę! Druga - tu i tam wszamałaś przecinki. Tak czy siak - są to niedociągnięcia czysto "kosmetyczne", jednakże uznałam, że nie zawadzi, jak o tym wspomnę. Sama bardzo lubię, gdy czytelnicy pomagają mi eliminować błędy. Ostatecznie... takie nasze internetowo-fanfickowe-ściubienie to też jakaś forma poprawy własnego warsztatu. *uśmiech* O, czym to ja... Ach, tak. Miałam chwalić.
    Więc chwalę.
    Napisałaś, że z założenia ma być to komedia, więc siłą rzeczy nie mogę podejść do teksu zbyt poważnie. Tylko co to za ostrzeżenia o "wątpliwym humorze"! Wystraszyłaś mnie tym, przez chwilę spodziewałam się jakiejś zwariowanej, alogicznej parodii, których w internecie jest na pęczki, a jednak jest gorsza od drugiej pod względem jakości humoru. Okazało się jednak, że lękałam się niepotrzebnie - niemniej, sio z takimi tekstami, a kysz! Czytelnicy mają CZYTAĆ, a nie uciekać z krzykiem! *śmiech*.
    Kami-sama, znowu odbiegłam od tematu...
    W każdym razie!
    Na tą chwilę - z racji tego, że jest to prolog - o opowiadaniu za wiele powiedzieć nie mogę. Zainteresował mnie, z chęcią przeczytam pierwszy rozdział (mam nadzieję, że pojawi się na dniach...? *nieumiejętna sugestia*) i... Och, tak. Z niecierpliwością czekam, w jakichże to okolicznościach pojawi się mój Despowy-Ulubieniec, Tsukasa. *zaciera rączki* Powiedź mi tylko jedną rzecz - czy ja się słusznie spodziewam yaoi...? (co zrobić, ta skaza preferencji i ciągot jest już chyba nieuleczalna)
    Wybacz, że tak bez ładu i składu, ale jestem w wyjątkowo burzliwym nastroju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za grafikę, bo nie ogarniam blogspota jeszcze. Cieszę się gdy ktoś mi błędy wskazuje! To ułatwia życie.
      Co do pierwszego rozdziału to jest od dawna napisany i czeka na zbetowanie już od jakiegoś miesiąca... Mało mi było opowiadań o Despach to sama napisałam. Na razie cierpliwie czekam. Może wstawię oneshota albo rozdział innego opowiadania.
      Na pewno będzie to shounen ai, bo nie lubię sama pisać scen erotycznych. Jak ktoś za mnie napisze to będą :D Uprzedzam lojalnie, że Karyu ma naprawdę dziwny charakter, co będzie można bardziej odczuć w pierwszym rozdziale.
      Co do Tsukasy...Zobaczysz :D Na razie zastanawiam się nad jego orientacją...

      Usuń
    2. Grafika mi nie przeszkadza, chodzi mi tylko o akapity w postach. Och, ja niezwykle lubię postaci o dziwnych, skomplikowanych charakterach - niezbyt mnie to przestraszyło, wręcz przeciwnie - teraz jeszcze chętniej przeczytam pierwszy rozdział. A co do Tsukasy... Jakże rozkosznie obiecująco zabrzmiało to "zobaczysz"! Przyciśnij drogą Betę, bardzo proszę, chciałabym "zobaczyć" jak najszybciej. *śmiech* Co do niechęci do opisywania scen erotycznych - rozumiem aż nazbyt dobrze, sama mam z tym problem. Gdyby nie namowy czytelników pewnie bym się ich wystrzegała ("literacka pruderyjność" ^^).

      Usuń
    3. Przycisnę przycisnę. Jak będzie trzeba to bez betowania wstawię. Takie pytanko: kiedy można się spodziewać kolejnej części Muryoku? Przypadło mi do gustu i czekam na dalszą część! :D

      Usuń
    4. W takim razie czekam, oby niezbyt długo. *uśmiech*
      Nie wiem, szczerze mówiąc, na razie wstawiłam coś innego. Ostatnio głowę za bardzo zaprząta mi SHIBUYA KID i nowe opowiadanie. ^^

      Usuń
  4. właśnie sobie przypomniałam że miałam to przeczytać xD póki co leje ze śmiechu xD

    OdpowiedzUsuń