Nie jestem zadowolona z tej części. Zmusiłam się żeby ją napisać, więc wyszło jak wyszło. Przykro mi ogłosić, że ta seria dobiega końca. Jeszcze tylko jeden lub dwa rozdziały...
Widzieliście to: http://www.youtube.com/watch?v=G-OF_01VxVw ? Tsukasa całkiem fajnie śpiewa, ale wolę wykonanie Hizumiego xD Bez obrazy
_______________________________________________________________________________
– Wstawaj! – Zero bez ceregieli oblał śpiącego chłopaka zimną wodą. – Spóźnisz się do szkoły.
Karyu wrzasnął dziko i naciągnął na głowę kołdrę chcąc obronić się przed atakiem. Z jednej strony był wściekły na basistę za formę pobudki, lecz z drugiej musiał przyznać, że sam by nie wstał; wczoraj zapomniał nastawić budzik.
– Dziękuję za takie budzenie – mruknął pod nosem i wstał z kanapy przecierając twarz.
– Śniadanie masz w kuchni – poinformował go Zero. – To pierwszy i ostatni raz kiedy ci je zrobiłem. Zanim wyjdziesz, zamknij tu kota. Nie chcę aby narobił więcej zniszczeń.
– Nie będziesz go pilnować? – zdziwił się Karyu.
– Nie mój zwierzak – prychnął Zero. – Poza tym idę się spotkać z Hizumim. O której kończysz zajęcia?
– Piętnasta trzydzieści…
– Przyjadę po ciebie i pojedziemy coś zjeść.
Yoshi spojrzał się na chłopaka jak na kosmitę i pokręcił z niedowierzaniem głową.
– Coś nie pasuje? – warknął basista widząc reakcję Karyu.
– Jesteś miły. To do ciebie niepodobne.
– Po prostu nienawidzę gotować więc nie masz co liczyć na obiad, chyba że sam się coś przygotujesz – wytłumaczenie Zero brzmiało dość prawdopodobnie, więc gitarzysta przestał się dziwić nagłym Dniem Dobroci.
Karyu wyciągnął z szafy mundurek oraz bieliznę i podreptał z tymi rzeczami do łazienki gdzie szybko się umył i ubrał. Tak odświeżony poszedł do kuchni zjeść śniadanie na które składała się jajecznica i herbata. O dziwno obie rzeczy nie były trujące.
– Co ci tak długo zajęło? – zapytał w klasie Yuu, gdy Karyu w końcu przyszedł.
– Trochę się pogubiłem po drodze – przyznał chłopak siadając na swoje miejsce.
– Ty i twoja orientacja w terenie – zachichotał cicho czarnowłosy.
–
Więc opowiadaj.
– Co takiego?
– Jak się mieszka z Zero? Jakie ma mieszkanie?
Karyu bez trudu mógł przewidzieć, że ciekawość Yuu nie pozwoli mu długo zwlekać z tymi pytaniami. Znał go na tyle długo by wiedzieć jaki ma charakter, co lubi a czego nie i na ile może sobie z nim pozwolić. Aoi był dla niego jak brat i miał nadzieję, że tak pozostanie do końca.
– Na razie ciężko – powiedział Yoshi i skupił swój wzrok na widoku za oknem. – Trochę się boję, że jak przekroczę pewną granicę to wyrzuci mnie za drzwi.
– Zawsze możesz zostać u mnie – zaofiarował Yuu. – Myślę, że rodzice nie będą mieli nic przeciwko.
– Jeszcze nie ma takiej potrzeby – Karyu nie chciał być ciężarem dla przyjaciela a tym bardziej go wykorzystywać.
– Lepiej uważaj na Zero – szepnął Yuu, gdy nauczyciel wszedł do klasy po dzwonku. – Mam złe przeczucia co do niego.
Lekcje dobiegły końca a Yoshi jakby odżył. Schował do torby wszystkie swoje książki, pożegnał się z przyjacielem i wyszedł z klasy. Chciał jak najszybciej opuścić teren szkoły; Zero nie lubił na nikogo czekać.
– Patrzcie kogo tu mamy – Hisagi stał przy wyjściu ze swoją bandą i patrzył się z wyższością na Karyu. – Gdzie ci tak śpieszno?
Chłopak rozejrzał się naokoło szukając możliwości odwrotu, ale został już otoczony. Na jego nieszczęście nikogo nie było w pobliżu, bo większość miała jeszcze dodatkowe lekcje, a na cud nie mógł raczej liczyć.
Pierwszy cios padł w okolicach podbrzusza a drugi w twarz. Było za dużo napastników by Karyu mógł się obronić sam a zasłanianie rękoma głowy niewiele dawało.
Gdy w końcu zostawili chłopaka w spokoju i odeszli, Yoshi jeszcze przez długi czas leżał na ziemi. To nie tak, że nie chciał wstać, po prostu nie miał na to siły.
– Nieźle cię urządzili – Karyu otworzył oczy i zobaczył nad sobą Zero, który przyglądał się mu z dziwną miną.
– Naprawdę? – gitarzysta prychnął zirytowany i obrócił głowę, by nie widzieć twarzy drugiego mężczyzny.
Michi przykucnął obok niego i ujął twarz Karyu w dłonie by ocenić szkody. Nie wyglądała najgorzej jeśli nie liczyć rany w wardze, z której sączyła się krew.
– Chodź, zabiorę cię do samochodu.
– Nie mogę wstać – jęknął Yoshi po paru nieudanych próbach. Miał lekkie deja vu; w podobnej sytuacji poznał Hizumiego.
Zanim zorientował co się dzieje, basista wziął chłopaka na ręce i dźwignął się z ziemi.
– Postaw mnie – zaprotestował słabo Karyu.
Zero nic nie odpowiedział, tylko zaniósł go do samochodu i pomógł wsiąść do środka. W momencie, gdy auto ruszyło z miejsca Yoshiemu zrobiło się czarno przed oczami i stracił świadomość.
Pierwszą rzeczą jaką zarejestrował po przebudzeniu był biały sufit. Rozejrzał się wokół i ze zdziwieniem stwierdził, że jest w szpitalu.
– Przywiozłem cię tu zaraz po tym jak zemdlałeś – Karyu obrócił głowę i zobaczył Zero siedzącego obok łóżka. – Anemia, lekka niedowaga, siniaki na żebrach – wyliczał po kolei basista. – Czy ty w ogóle coś jesz?
– Oczywiście że tak – odparł Yoshitaka. – Tylko ostatnio nie miałem zbytnio czasu.
– Jesteś głupi – Michi pokręcił z niedowierzaniem głową.
Drzwi otworzyły się cicho i do pokoju wszedł lekarz; niski mężczyzna po czterdziestce, trzymający w rękach papiery dotyczące pacjenta.
– Panie Matsumura – zaczął oficjalnym tonem. – Ma pan…
– Wiem co mi dolega – przerwał zirytowany chłopak. – Bardziej mnie interesuje kiedy będę mógł stąd wyjść.
Lekarz zamrugał parę razy najwyraźniej zbity z tropu. Poprawił zsuwające się z nosa okulary i odparł:
– Najwcześniej za dwa dni.
– Ach tak…
– Utknąłeś stary – Zero uśmiechnął się dziwnie, a jego oczy błysnęły niebezpiecznie, jakby w złości.
– Spokojnie, będę na festiwalu – Karyu odgadnął bezbłędnie myśli chłopaka.
Podniósł się lekko na łokciach, lecz zaraz znowu opadł na łóżko z bolesnym jękiem. Klatka piersiowa bolała jak cholera.
– Oby tak lepiej było.
Za basistą zamknęły się drzwi. Nie minęła chwila, a znowu się otworzyły i do środka wpadł Hizumi z Tsukasą.
– Jak się czujesz? Nic ci nie jest? – zapytał wokalista ze zmartwionym wyrazem twarzy.
– Wszystko dobrze – Yoshi wysilił się na uśmiech. – Niedługo mnie stąd wypuszczą.
Lider usiadł na krześle obok łóżka. Wyglądał na zmęczonego i czymś zmartwionego w przeciwieństwie do Hizumiego, który obszedł cały pokój przyglądając się wszystkiemu z ciekawością.
– A właśnie – Karyu przypomniał sobie, o co chciał już wcześniej zapytać. – Zero gdzieś pracuje?
– Nie – odparł Tsukasa. – Wprawdzie miał wcześniej dorywczą pracę, ale później z niej zrezygnował.
– Więc dlaczego stać go na takie drogie mieszkanie?
Wokalista i perkusista spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
– Nie jest to żaden sekret, więc chyba możemy ci powiedzieć – Hizu oparł się o ścianę ze skrzyżowanymi rękoma. – Jego ojcem jest sławny gitarzysta. Kilka lat temu związał się z inną kobietą przez co matka Zero popełniła samobójstwo – Hiroshi przerwał, by zaczerpnąć powietrza i kontynuował dalej. – Od tamtego czasu ojciec przesyła Michiemu pewną sumę pieniędzy. To coś w rodzaju zadośćuczynienia – prychnął pogardliwie.
– Och.
Karyu nie spodziewał się, że usłyszy coś takiego. Nagle poczuł wyrzuty sumienia, że tak traktował basistę (choć nadal na to zasługiwał).
– Skąd mogłeś wiedzieć – Tsu uśmiechnął się smutno. – Każdy z nas ma jakąś przeszłość i jak widzisz, niekoniecznie szczęśliwą.
Jeszcze długo po wyjściu chłopaków, Yoshi rozmyślał nad tym co usłyszał.
Dwa dni później Karyu szedł wolno ulicami Tokio i przyglądał się mijanym ludziom. Jak wiele z nich było szczęśliwych? Co ukrywali za maskami codziennie przywdziewanymi? Chłopak westchnął cicho. Nie powinien wydawać osądu o Zero już na samym początku. Przecież w gruncie rzeczy to właśnie była maska.
Zanim spostrzegł, stał naprzeciw drzwi do mieszkania. Gdy wszedł do środka, powitał go w progu Yoru miałcząc żałośnie. Karyu wziął kota na ręce i poszedł szukać basisty. Nigdzie go nie znalazł, mieszkanie było puste. Poszedł do salonu, przebrał się w inne ciuchy i usiadł na kanapie. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że przydałoby się trochę poćwiczyć, dlatego sięgnął gitarę i zaczął na niej grać. Tak się zatracił w muzyce, że nie usłyszał cichego skrzypnięcia drzwi.
– Przyjechałbym po ciebie.
Karyu nie podniósł nawet głowy. Nie potrafił jakoś spojrzeć basiście w oczy, mimo że nic nie zrobił.
– Chciałem się przejść.
Czuł na sobie przeszywające spojrzenie Zero, ale dalej uparcie wpatrywał się w gitarę. Czemu wszystko musiało się komplikować? Ale…
– Teraz rozumiem cię trochę bardziej – powiedział cicho.
Basista popatrzył na niego z dziwną miną, jednak tego nie skomentował. Wycofał się z salonu i poszedł do swojej sypialni zostawiając Karyu sam na sam z instrumentem. Yoru wyczuwając zmianę nastroju swojego pana, trącił łepkiem jego rękę i miauknął, jakby dając do zrozumienia, że jest obok.
– Wiesz co? Może jednak Zero nie jest taki zły…
Następnego dnia była sobota. Tsukasa zarządził próbę z samego rana, więc Karyu chcąc nie chcąc musiał wstać wcześniej. W końcu już w poniedziałek był festiwal. Musieli zaprezentować się z jak najlepszej strony.
– To będą tylko trzy piosenki – powiedział Hizumi, przeglądając własne teksty. – Damy z siebie wszystko!
– Nie ekscytuj się tak – Tsukasa uśmiechnął się lekko i poczochrał włosy mniejszemu mężczyźnie.
Karyu przez chwilę się wydawało, że ten gest wyglądał trochę inaczej niż na przyjacielski. Chyba wariuję…
– Co wy na to, żebyśmy po próbie skoczyli się gdzieś zabawić? – luźna propozycja rzucona przez Hizumiego zabrzmiała całkiem interesująco.
– Ja jestem za.
– Kaori! – Karyu odskoczył w bok, gdy dziewczyna pojawiła się nagle obok niego. – Co tu robisz?
– Akurat przechodziłam obok.
– Taa.. Bo uwierzę – sarknął chłopak.
Kaori tylko prychnęła i poszła przywitać się ze swoim chłopakiem zaś reszta poszła rozkładać sprzęt.
Próba trwała długo i była tak intensywna, że Karyu z lekkim przerażeniem oglądał pęcherze na swoich palcach. Pewnie Tsukasa kazałby im grać dalej, gdyby Hizumi nie oznajmił schrypniętym głosem, że jeśli nie skończą, to jego struny głosowe wysiądą.
– Załatwiłam wam fryzjera na poniedziałek – powiedziała Kaori. – A makijażem zajmę się sama.
– Miną długie stulecia zanim dotkniesz kosmetykami mojej twarzy – oznajmił Yoshitaka, mając na uwadze doświadczenie z kuzynką z poprzednich lat. – Makijaż zrobię sobie sam.
Pozostali trzej chłopacy spojrzeli szeroko otwartymi oczami na gitarzystę.
– No co?
– Nic nic…
Karyu wzruszył ramionami i poszedł ubrać kurtkę. Reszta poszła za chłopakiem i już po chwili byli na dworze.
– To gdzie idziemy? – spytał Zero. – Tam gdzie zwykle?
– Czemu nie. Zresztą i tak jesteśmy niedaleko – odparł Tsukasa.
Ruszyli wąską uliczką przeciskając się między kolejnymi blokami. Z każdym następnym krokiem Karyu miał wrażenie, że znalazł się w innym świecie. Dookoła robiło się coraz bardziej mrocznie i obskurnie, a noc tylko pobudzała wyobraźnię.
– To tutaj – powiedział Hizumi do chłopaka, zatrzymując się przed jakimiś drzwiami.
– Heaven – Karyu przeczytał neonowy napis na ścianie.
– Niech cię nie zwiedzie wygląd. W środku jest inaczej.
I rzeczywiście. W przeciwieństwie do tego, co Yoshi widział na zewnątrz, wnętrze klubu prezentowało się o wiele lepiej. Głośna muzyka i różnokolorowe światła wcale nie wydawały się takie odstraszające.
– Pójdę coś zamówić a wy znajdźcie miejsce – rzekł Hizumi i zaczął się przeciskać między tańczącymi ludźmi.
– Patrzcie, tam jest wolne – Kaori wskazała stolik w rogu.
Podeszli do niego i usiedli na kanapie a po chwili dołączył do nich Hizu niosąc pięć szklanek z alkoholem. Czas leciał szybko w miłej atmosferze i po kilku piwach wokalista wyciągnął dziewczynę na parkiet. Tsukasa zaczął się kłócić zawzięcie z Zero a Karyu tylko się temu przysłuchiwał.
– Tsu, chodź zatańczymy – po jakimś czasie przy ich stoliku zjawił się Hizumi a zaraz później Kaori, która zmęczona usiadła obok kuzyna.
– Ja nie tańczę – zaśmiał się lider.
– Nie bądź taki – wokalista naburmuszył się, a Tsu widząc jego minę, westchnął ciężko i wstał z miejsca.
– Jak myślisz, dobrze nam pójdzie na festiwalu? – spytał dziewczynę Karyu.
– Oczywiście, że tak. Mam tylko nadzieję, że nie stchórzysz jak zwykle – Kaori uśmiechnęła się wrednie.
Yoshi rzucił kuzynce mordercze spojrzenie i już się do niej nie odezwał. Po drugiej stronie stołu Zero nie mając nic do roboty, mieszał słomką w swojej szklance zerkając od czasu do czasu na parkiet. Po jakimś czasie znudził się tym bezsensownym zajęciem i postanowił jednym łykiem opróżnić zawartość.
– ZERO! – ryknął Karyu, gdy basista wypluł wszystko wprost na niego, lecz ten nie zwrócił na niego nawet najmniejszej uwagi patrząc zszokowany na coś na parkiecie.
Chłopak podążył za jego spojrzeniem i aż go zamurowało. Hizumi całował Tsukasę najwyraźniej mając wszystko gdzieś i nikt nie mógł wmówić Yoshiemu, że to jest konieczny element tańca. Z szoku wyrwał go cichy okrzyk kuzynki, która wyglądała, jakby miała za chwilę zemdleć. To nie mogło się dobrze skończyć…
Yupi! W końcu Hizumi się "nawrócił"! <3 Świetnie!
OdpowiedzUsuńTylko smutno mi, że znów pobili mi Krówkę... chociaż z despów lubię go najmniej, ale i tak jest mi go szkoda - a może to właściwie jest mi bardziej szkoda Zero, bo chłopak musiał pewnie szok przeżyć, kiedy zobaczył pobitego gitarzystę. Michi kocha się w Yoshim i to widać z odległości kilometrów! Tylko nie chce tego ujawnić! Ja to wiem! xD Znam takich typów ;p
Ale najbardziej cieszy mnie Tsu x Hizu! W końcu! No, wywiązałaś się z obietnicy, więc nie mam żadnych uwag - mam tylko cichą nadzieję, że dowiem się o ich "związku", czy romansie czegoś więcej :) Ach, jestem niewyżyta! xp
Czekam na next!
Weny!
Weny!
I pisz szybciutko, kochana! <3
O jestem pierwsza!
UsuńFuck yeach! @.@
Hahaha, gratulacje pierwszego miejsca xD Dowiesz się oj dowiesz, tylko do następnego rozdziału poczekaj :)
UsuńOch nareszcie :) Już myślałam, że się nie doczekam :D A tu proszę wchodzę na bloggera i jest notka :D Niezmiernie mnie to ucieszyło :)
OdpowiedzUsuńNotka super :) Nie wiem czemu jesteś niezadowolona :D Czekam tylko na to kiedy to Zero pocałuje tak Karyu :D
Postaram się następną część wstawić szybciej :)
UsuńEmm.. taaak.. kiedyś na pewno to zrobi xD
Zero mógł przyjechać wcześniej i pomóc Karyu, chociaż nie zdziwiłabym się jakby obserwował, jak go biją. W następnej części będzie niezła już widzę, jak dziewczyna Hizumiego go opieprza
OdpowiedzUsuńNie miej takiego złego zdania o Zero. On tego nie widział ;p
UsuńTo może zabrzmieć arcygłupio ale zaspokoiłaś moje fetysze. I bynajmniej nie mam na myśli Hizumiego całującego Tsutsu, tylko mdlejącego Karyu. Mdlenie, pobicia, szpitale... Nic mnie tak cholernie w fanficach nie jara jak to, chyba jestem nienormalna XD" jednak pomijając moje chore fascynacje wszystkie części czytałam z ciekawością i mam nadzieję, że następna częśc nie będzie ostatnią ;3
OdpowiedzUsuńMiło mi jest zyskać kolejną czytelniczkę :) Lubię takie klimaty więc Cię rozumiem.
UsuńNawet jeśli następna część będzie ostatnia, to myślę nad kontynuacją. A na chwilę obecną im szybciej skończę serię tym szybciej zajmę się resztą projektów :)