sobota, 10 maja 2014

Dlaczego ty? 2


 
Weszłam ostatnio na statystyki bloga i przeraziła mnie liczba wyświetleń opowiadania o ADAMS. Wy chyba naprawdę lubicie o nich czytać O_o 419 wyświetleń.. żadne inne opowiadanie tylu nie ma.
„Dlaczego ja” idzie mi jak krew z nosa i w sumie jestem ciekawa, ile rozdziałów tego powstanie, bo przecież akcja będzie się rozgrywać na przestrzeni prawie 2 lat, co widać po prologu.


Małe kropelki wody odbijały się z szumem od parapetu i rozpryskiwały na parę mniejszych. Już od dawna nie padało, dlatego powitałem deszcz z ulgą. Hizumi krzątał się w kuchni i przygotowywał dla nas obiad, a ja skończyłem wycierać parapet i wyglądałem przez otwarte okno na zewnątrz. Było ciepło i wilgotno, tak jak lubiłem najbardziej.
- Zamknij okno, bo się przeziębisz – zagderał Yoshida, gdy tylko przyszedł do pokoju sprawdzić, czy posprzątałem.
- Mówisz jak moja matka – zaśmiałem się, ale nie zrobiłem tego, o co poprosił.
Hizumi westchnął ciężko i trzepnął mnie ścierką po tyłku. Naprawdę, zachowywał się w tej chwili jak typowa baba w kuchni. Brakowało mu jeszcze fartuszka i dłuższych włosów.
- Trudno – fuknął. – Jeśli ludzie tak mówią, to pewnie jest w tym racja. Zresztą nieważne, obiad zaraz będzie gotowy a Karyu nadal nie ma. Zadzwoń do niego – rozkazał i wrócił do kuchni.
Wziąłem z westchnieniem telefon do ręki i wybrałem spis połączeń. Gdy Hizumi miał swoje „trudne dni”, stawał się naprawdę nieznośny. I wcale nie mam na myśli męskiego odpowiednika PMS tylko kolejne oblane kolokwium. Yoshida był typowym przykładem studenta, który stawiał wszystko na drugie i trzecie terminy i szczerze liczyłem na to, że zda. Byłem takim typem osoby, która woli mieć przyjaciół blisko siebie, w szczególności, gdy tych prawdziwych ma niewielu. Karyu z drugiej strony nieźle sobie radził. Miał może małe problemy z matematyką, lecz nie na tyle, by samemu sobie z tym nie poradzić.
O wilku mowa. Zanim zdążyłem się z nim połączyć, zabrzmiało stanowcze pukanie do drzwi. Zawsze mnie to dziwiło, czemu Yoshitaka nigdy nie używał dzwonków do drzwi, ale tolerowałem jego dziwactwa. Z drugiej strony… jak się dostawał do klatki, gdy była zamknięta?
- Patrz kogo przyprowadziłem – uśmiechnął się do mnie Karyu, gdy tylko otworzyłem drzwi.
Ponad jego ramieniem dostrzegłem czubek ciemnobrązowych włosów i już wiedziałem kto to może być. Zero.
- Wchodźcie – przepuściłem ich w drzwiach.
Minęły dwa tygodnie, od kiedy poznaliśmy Michiego. Tak jak myślałem, Karyu bardzo go polubił. Gdybym go nie znał, stwierdziłbym, że ma jakieś zapędy homoseksualne, ale po tak długim czasie przyjaźnienia się z nim wiedziałem, że kieruje nim podziw dla Zero i chęć zaprzyjaźnienia. I jak na razie wszystko było na dobrej drodze. Bo Michiego nie dało się nie lubić. Ja, Karyu i Hizumi zaczęliśmy się przyzwyczajać do jego obecności, chociaż wciąż był dla nas obcym człowiekiem. Ba, nawet w myślach zacząłem go nazywać Małym Nietoperzem. Co poradzę, takie skojarzenia.
- Dobrze, że jesteście. Hizumi już zaczął wariować – zaśmiałem się i zamknąłem za nimi drzwi.
- Słyszałem! – krzyknął Yoshida z kuchni. – Jak mnie wkurzysz to nie będę ci gotował. Właśnie… czemu Mei ci nie gotuje tylko ja musze to robić? – zbulwersował się Hizumi.
- Bo nie umie? – przypomniałem mu. – Pamiętasz jak wywołała pożar?
- Jesteście siebie warci – Karyu klepnął mnie po plecach. – Jak już razem zamieszkacie, to umrzecie z głodu.
Zero skrzywił się lekko, ale stwierdziłem, że to nic takiego. Przecież całe mnóstwo ludzi nie lubi lub nienawidzi piec, smażyć i Bóg wie co jeszcze.
Karyu nie był u nas pierwszy raz, więc od razu się rozgościł w pokoju przed telewizorem na kanapie i wytrzasnął skądś puszkę piwa. Z kolei Zero stał jak kołek w przedpokoju nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić, więc popchnąłem go delikatnie w stronę Yoshitaki, a sam poszedłem do Hizumiego, by mu pomóc. W końcu nie mogę się zachowywać jak szarańcza, której zależy wyłącznie na jedzeniu.
- Masz – Hizumi wcisnął mi dwa talerze z czymś, co prawdopodobnie było gulaszem z ryżem, ale co ja tam wiem, a sam wziął pozostałe.
Poszliśmy razem do pokoju robiącym u nas za salon, w którym byli Karyu oraz Zero i postawiliśmy to wszystko na stole. Matsumura zwlókł swoje cielsko z kanapy i dosiadł się do nas, stawiając piwo koło talerza.
- Możesz mi wyjaśnić, czemu wypijasz mój wieczorny relaks? – warknął Hizumi. – Nie wystarczy, że robię ci praktycznie codziennie obiady?
- Hizu, daj spokój, oddam ci swoje – mruknąłem, nie będąc wielkim fanem alkoholu.
Zero zaśmiał się cicho, a ja z zaskoczeniem odkryłem, że bardzo podoba mi się jego śmiech. Co się ze mną zaczęło dziać? Nie, to tylko zafascynowanie osobą Zero głównie dlatego, że dopiero co go poznałem. Przechodziłem już przez to parę razy… w stosunku do kobiet.
- Świetnie gotujesz – skomplementował Hizumiego Michi, zapewne po to, żeby Yoshida przestał się bulwersować i dał Karyu spokój.
- Dzięki – burknął zadowolony mimo wszystko z komplementu Hiroshi. – Wiesz, jak chcesz, to możesz częściej do nas wpadać.
Ekstra. I jego wzięło. Rzeczywiście, charakter Michiego sprawiał, że coś chwytało cię za serce. Nie w taki typowo kobiecy sposób („O mój Boże, jaki switaśny, przytulaśny i sweet! Aż chce się tęczą rzygać.” Przepraszam, po prostu nie znoszę takich kobiet, a na takie dotychczas trafiałem...prócz Mei. Ona jest inna.) a bardziej męski, gdzie po prostu aż chce się facetowi ufać i zapraszać go na piwo czy sake.
- Pewnie z tego skorzystam – odparł Zero. – Mieszkam sam i niekoniecznie mam ochotę na przygotowywanie sobie posiłków. Wiecie.. samotność potrafi dać w kość.
Karyu pokiwał ze zrozumieniem głową. Kilka lat temu miał ciężki okres i siedział praktycznie sam w domu. Nie chcę wyjść na osobę bez serca, lecz stało się tak na jego własne życzenie.
- Kenji, kim właściwie jest Mei? – Shimizu zwrócił się do mnie. – Jestem ciekaw, bo często o niej mówicie.
Podrapałem się po głowie, nie bardzo wiedząc od czego zacząć. Miałem chęć, by powiedzieć, że to nie jego sprawa, lecz nie chciałem być niemiły. W gruncie rzeczy przecież nie spytał o nic złego. Rzeczą ludzką jest chęć, by wiedzieć.
- Mei to jego dziewczyna – uprzedził mnie Yoshida. – Są już ze sobą.. Będą już dwa lata, nie Tsu?
- To długo – skomentował krótko Zero, wbijając widelec w kawałek mięsa.
- Żebyś widział, jak Mei unikała Kenjiego na samym początku – Karyu prawie zakrztusił się ze śmiechu, a ja rzuciłem mu krzywe spojrzenie. – No co, taka prawda. Uważała cię za bawidamka – tak cię wtedy określiła.
- Nie jestem taki – fuknąłem.
- Tak, tak, oczywiście, że nie jesteś – uspokoił mnie Hizumi patrząc gniewnie na Karyu, który podsunął mu talerz z prośbą dokładki. – Matsumura, ja nie kelnerka, sam sobie idź nałożyć. Przecież wiesz gdzie co jest.
 Zero nadal zajmował się swoim gulaszem od czasu do czasu uśmiechając się na znak tego, że słyszy co do niego mówią. Wydawało mi się to dziwne, lecz przecież go nie znałem. Może był czymś zmartwiony?
- A ty kogoś masz? – zapytał Michiego Hizumi. – Czy może wyznajesz ideologię Yoshitaki, że lepiej być samemu?
- Niee – zaśmiał się Zero, potrząsając energicznie swoimi włosami. – Nie ma po prostu nikogo, kto by mi się podobał.
- Wow – Hizumiego zatkało.
Zacząłem bić głośno brawo dla Michiego, który zmarszczył brwi w geście niezrozumienia.
- Hizu nie jest w stanie zrozumieć czegoś takiego, bo średnio trzy razy na tydzień podrywa dziewczyny w barze i idzie potem z nimi do nich lub do hotelu – wyjaśniłem kąśliwie, za co zostałem brutalnie kopnięty w piszczel. – AUA! Mam ci oddać, wredna mendo?
- Tylko spróbuj, przychlaście. Zobaczymy czy dasz radę.
- Nie zwracaj na nich uwagi, oni tak często. Proszę, nie oceniaj ich przez pryzmat odzywek Karyu położył rękę na ramieniu Zero, a potem zaczął zbierać brudne talerze ze stołu.
- Czemu miałbym to robić? – Zero zwrócił na mnie swój wzrok. – Są jednymi z najciekawszych ludzi, jakich do tej pory spotkałem.

3 komentarze:

  1. Kawaii nic dodać, nic ująć.
    //Yūko-san

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielbię charaktery chłopaków w tym opku xD I intryguje mnie Zero :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tsu rzuć tą laskę i startuj do Zero, ale już!!!

    OdpowiedzUsuń