Tekst popełniony przez piosenkę Nocturnal Bloodlust - Desperate..
xMidziak: odpowiedziałam Ci wcześniej na komentarz
Kita: boo.. bo te kredki rysują jak ołówek HB i mają przytłumione kolory T_T
Pairing: Hiro x Daichi
Typ: miniaturka
Gatunek: angst
Beta: Angel Rebels
Hiro stał nad przepaścią swojego
życia. Przepaścią głęboką i nieprzekraczalną, z którą nie można było walczyć.
Przepaścią o imieniu Daichi, zmieniającą swój nastrój w tempie szybszym, niż
Concorde przekraczał barierę dźwięku. Wokalista nie wiedział, jak ma postępować
z młodym gitarzystą, bez którego nie widział swojego dość małego świata.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mógł o tym nikomu powiedzieć – był
sam. Tylko on i przepaść.
Daichi – niczym słońce –
oświetlał wszystko naokoło, jednak gdy się zbliżyło do niego za bardzo,
potrafił spalić na popiół. Hiro o tym dobrze wiedział, a jednak ciągle lgnął do
gitarzysty, nie mogąc pokonać silnego przyciągania. Spalał się powoli, jednak
nie wyobrażał sobie życia bez Daichiego i to do tego stopnia, że spełniał każdą
zachciankę gitarzysty. Gdy Daichi mówił ćwicz, Hiro ćwiczył tak długo, aż w
końcu dorobił się ładnie rozbudowanych mięśni brzucha. Gdy mówił skacz, Hiro
pytał jak wysoko. Wokalista wiedział, że nie jest to zdrowe, że powinien myśleć
o sobie, a nie o egoistycznym przyjacielu, lecz co innego miał robić? Nic. Nic
się nie dało zrobić.
- Podwieziesz mnie do domu?
Wcale nie trzeba było oglądać się
przez ramię, żeby Hiro wiedział, do kogo mówi Daichi. Tylko on dawał się
wykorzystywać na wszelkie sposoby, więc gitarzysta brał pełnymi garściami,
samemu nie dając prawie nic.
- Jasne – odparł krótko
wokalista, narzucając skórzaną kurtkę na ramię. Nie powiedział, że miał spotkanie
z lekarzem i przez to się spóźni. Daichi by tego nie zrozumiał. Gdyby Hiro mu
odmówił, chodziłby potem obrażony przez długie dni, aż nie zostałby czymś
przekupiony. Nie, Daichi nie znał znaczenia słowa „symbioza”. Był raczej
przykładem typowej huby porastającej drzewo i pasożytującej na nim aż do
śmierci.
Jesienny wiatr wiał lekko,
rozwiewając leżące na ziemi pożółkłe liście i małe patyczki. Jeden z liści
uniósł się i utknął w długich, czarnych włosach Hiro, który natychmiast
podniósł rękę i wyciągnął niechcianą ozdobę.
- Proszę – wręczył liścia
gitarzyście. – Zrób z nim co chcesz.
Daichi patrzył przez chwilę na
prezent w rękach, krocząc za wokalistą, pomiętosił go chwilę, a potem wyrzucił
gdzieś w bok na chodnik. Zupełnie tak, jak odrzucał już od dawna serce Hiro.
Wsiedli do samochodu wokalisty.
Samochodu, który jakiś czas temu był czarny, lecz gitarzyście nie podobał się
kolor i felgi, więc Hiro natychmiast zmienił te rzeczy, wydając na to niemałe
pieniądze, byle tylko przypodobać się przyjacielowi, choć wiedział, że wszystko
co robi jest bezcelowe.
- Hiro, powiedz mi coś – Daichi
siedział pochylony w stronę drzwi, z głową opartą na dłoni. – Myślisz, że długo
będziemy prowadzić takie beztroskie życie?
- Nie wiem, nie potrafię ci na to
odpowiedzieć – odparł wokalista, chcąc dodać, że jego życie już nigdy nie
będzie na pewno ani beztroskie ani tym bardziej łatwe – z tym też wiązała się
toksyczna miłość.
- Ale ty zawsze będziesz przy
mnie, prawda? – gitarzysta odwrócił się w stronę Hiro, obdarzając go niewinnym
uśmiechem.
Nie, Daichi nie wiedział o
uczuciach Hiro. Wokalista za bardzo dbał o pozory, jednak nie miał w sobie tyle
siły, by odmówić gitarzyście czegokolwiek. Daichi był taki od samego początku,
pragnął być w centrum uwagi przez cały czas, za bardzo skupiał się na sobie. Egoistyczny
narcyz.
- Być może – odparł wymijająco
Hiro. – Nie jestem w stanie niczego przewidzieć.
Będąc niejako chłopcem na posyłki
Daichiego, Hiro nauczył kłamać się jak z nut. Nie mówił pewnych rzeczy, naginał
fakty, zmieniał rzeczywistość. Nie lubił tego, nie lubił kłamać, lecz inaczej
się nie dało.
- Wydaje mi się, że będziesz
ciągle ze mną.
Hiro spojrzał krzywo kątem oka na
przyjaciela, a raczej na osobę, która powinna nim być, ale nic nie powiedział.
Blondyn nie widział. Niczego nie rozumiał. Nie było więc sensu nawet z nim
rozmawiać na takie tematy, bo co miał mu powiedzieć? „Też chcę sobie ułożyć
życie, dlatego nie mieszaj się w moje sprawy”?
- Radziłbym ci już wysiąść –
powiedział zimno Hiro, uświadamiając sobie, że musi być bardzo zdesperowany
albo szalony, żeby kochać Daichiego. Był wściekły, lecz tylko na siebie. Nie
była to wina nikogo innego. – Jesteśmy pod twoim domem.
Daichi zmarszczył gniewnie brwi i
wysiadł z auta trzaskając drzwiami. Hiro wiedział, że go rozzłościł, ale chciał
być w tej chwili sam. Za wiele zwaliło się na jego głowę, by mógł przełknąć
wszystko tak łatwo.
Nie pojechał do lekarza, choć
miał umówioną wizytę. Nie widział już w tym sensu, dobrze wiedział co usłyszy.
„Twoje gardło jest na granicy wytrzymałości, jeszcze trochę, a będziesz w
stanie wymagającym operacji.”
Nie pojechał również do domu.
Właściwie nie miał dokąd jechać. Był sam z nieprzekraczalną przepaścią.
Nieprzekraczalną, głęboką i niebezpieczną. Chcąc od niej uciec, Hiro wdepnął
mocniej gaz. Strzałka poleciała w prawo, lecz wokalista nie miał zamiaru się
zatrzymać, chociaż również jego intencją nie była strata życia. Przestał
wiedzieć, czego chce, przestał czuć adrenalinę, której od tak dawna mu
brakowało. Uciec. To jedno słowo utkwiło w jego myśli.
I wszystko skończyło się tak
nagle.
Oślepiające jasne światło, pisk
opon i ucieczka była już zbędna. Nie było bólu, desperacji, niezrozumienia. Nie
było już niczego. A Hiro zdał sobie sprawę, że nie uciekał przed Daichim, tylko
przed ciemnością w sercu i zwątpieniem. Przed tym wszystkim, co reprezentowało
głęboką przepaść, w którą wokalista właśnie wpadł.
I nie było w niej już dna.
Wiem, że odowiedizałas ^_^
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, za brak kontaktu. Mam drobny zapierdziel związany z prawem jazdy... Jeszcze jeden egzamin i myślę wsio wróci do normy.
Ficek ładny, ale krótki i smutny ._. Strasznie smutny ._.
Hej!
OdpowiedzUsuńNiestety nie skomentuję na razie notki, ponieważ siedzę w pracy, ale chcę byś wiedziała iż bardzo się cieszę, iz znalazłam Twojego bloga :) Masz wiele ciekawych dla mnie fandomów, pairingów :) Jak nic dodaję do obserwowanych!:)
Pozdrawiam,
Rzan. :)
Złe ._. to jest złe, że to już koniec :|
OdpowiedzUsuń(Ps. to nie tak, że jedna łza ze smutku powędrowała po moim policzku, nieeee... wcale.... :| )