czwartek, 9 kwietnia 2020

Bohater niemal romantyczny


Pozdrawiam moją przyjaciółkę, która po 7 latach odkryła przypadkiem mojego bloga xD
Pomysł na opowiadanie przyszedł przypadkiem jako wyrażenie mojej niechęci do pewnej lektury szkolnej. Ktoś wie jakiej? :D

Pairing: Daisuke x Kyo
Gatunek: nie wiem, ale w końcu nie angst


– Skończyłem – oznajmił ponuro Kyo.
– Z czym? – spytałem, odkładając gazetę na klatkę piersiową. W dobie cyfryzacji nadal lubiłem sięgnąć po staromodny sposób informacji.
– Z książką. Przeczytałem ją – ton głosu pozostał bezzmiennie grobowy.
– I jak?
Kyo westchnął ciężko, kartkując smętnie kartki do samego początku. Przekręciłem się z pleców na bok, w stronę wokalisty, zapominając o leżącej na mnie gazecie, która zsunęła się z cichym plaskiem na podłogę. Namolny kosmyk włosów zaczął zsuwać mi się na twarz i mimo usilnych prób zakładania go za ucho, ciągle lądował na moim nosie.
– Książka sama w sobie nie jest zła. Styl pisania, narracja… – zaczął Kyo – ale główny bohater jest chodzącą porażką! Nie rozumiem jego decyzji – skończył sfrustrowany.
Zaśmiałem się cicho, próbując dojrzeć tytuł na okładce, ale dłonie wokalisty skutecznie mi to utrudniały.
– Co cię tak w nim sfrustrowało? – zaciekawiłem się.
– Kierował się emocjami. Nie było w jego działaniach żadnej logiki. Zero. Wiesz kto tak robi? Małe dzieci – Kyo zamknął książkę z klapnięciem i odrzucił ją na stół. – A to był dorosły facet.
– Wiesz, może widzisz w nim jakieś podobieństwo? – zasugerowałem delikatnie, mając w pamięci wszystkie dotychczasowe teksty piosenek i tomiki wierszy, jakie Kyo napisał i wydał.
– Niedorzeczne – wokalista prychnął zirytowany, patrząc na mnie złowrogo. – Wiem, co masz na myśli, ale moje zachowanie to kompletnie co innego.
– Rozpłakałeś się ze szczęścia, jak Toshiya oświadczył się swojej dziewczynie – wypomniałem czując, że stąpam po cienkim lodzie.
– Na miłość boską! Nie cieszysz się ze szczęścia przyjaciół?
– Obraziłeś się, gdy nie mogłem pójść z tobą do kina, bo pojechałem do rodziny.
– Daisuke!
Uśmiechnąłem się szeroko do rozdrażnionego Kyo. Z jakiegoś powodu irytowanie wokalisty sprawiało mi dziwną satysfakcję. Mimo tego Kyo często nalegał na wspólne spędzanie czasu, więc chyba aż tak bardzo mu to nie przeszkadzało.
– Co z tym bohaterem? – zmieniłem temat, nie chcąc już dłużej męczyć Kyo.
– Co ma z nim być – odburknął, zakładając ręce na piersiach i odwracając ode mnie głowę. – Zakochał się w kobiecie, która miała narzeczonego i się zabił. Proste.
– Streściłeś do minimum – zacząłem się śmiać, zakrywając ręką twarz. – Nie było przypadkiem czegoś więcej w tej historii?
Kyo odwrócił się do mnie z powrotem i mimowolnie odwzajemnił uśmiech. Gdy poznało się go bliżej, nagle okazywało się, że wcale nie jest taki straszny i w zasadzie jest… miły. Łagodny.
– Może i było – odparł enigmatycznie. – Wątek z narzeczonym był jednak najdebilniejszy.
– Narzeczony nie ściana, można przesunąć – skomentowałem, na co Kyo westchnął jedynie głęboko, kręcąc przy tym głową.
– Nie nadajesz się na bohatera romantycznego. Jesteś zbyt gruboskórny – powiedział kąśliwie. – Nie zauważyłbyś miłości nawet, gdyby potrąciła cię traktorem.
– Nie rozumiem – przyznałem po chwili ciszy. – Byłeś zły na bohatera książki, a teraz go bronisz?
– Nie jestem zły na jego uczucia – wyjaśnił cierpliwie Kyo. – Jestem zły na jego decyzje. Coś takiego nie jest warte odebrania sobie życia. Nawet nie znał jej długo.
Wywróciłem oczami, na co Kyo rzucił we mnie poduszką, którą miał za plecami. Zaśmiałem się, ściągając ją sobie z twarzy i odrzucając w stronę wokalisty. Czasami naprawdę sądziłem, że żyje w innej, alternatywnej rzeczywistości, gdzie nie przyjmuje do wiadomości pewnych faktów.
– Teksty piosenek – powiedziałem krótko, jakby o wyjaśniało całą sprawę.
– To co innego! – syknął rozdrażniony Kyo.
– W takim razie czym się to różni?
– Tym, że jestem w stanie ukryć swoje emocje i żyć z nimi, jeśli bardzo tego chcę! Kochać kogoś chwilę i się zabić a kochać kogoś większość swojego życia i żyć w spokoju, jest w tym chyba różnica?
Widać było, że Kyo nie chciał wcale tego powiedzieć. Był zbyt rozsierdzony i powiedział prawdę, której miał nikt nie znać. Zamknął usta, unikając mojego wzroku. Nie chciałem w tym momencie przekraczać granicy, ale nie mogłem się powstrzymać.
– Cudownie panujesz nad emocjami – mrugnąłem do niego.
– Och, zamknij się – prychnął.
– Kochać kogoś długo i nic z tym nie robić to też nie jest rozwiązanie – próbowałem go uświadomić, zastanawiając się jednocześnie, o kogo może chodzić. – Kto to? Ktoś kogo znam? – zaciekawiłem się.
W tym momencie Kyo spojrzał mi prosto w oczy z miną mówiącą „jesteś idiotą”. I nagle w głowie zapaliła mi się lampka i przypomniały się chwile, gdy Kyo układał mi włosy, zapraszał na jedzenie, wpraszał się do mojego domu, a przestawał robić te rzeczy, gdy z kimś byłem.
– Ja? – wskazałem palcem na siebie. – Chciałbyś mnie?
Kyo zwiesił głowę i wcisnął twarz w ręce ze stłumionym jękiem brzmiącym jak „Jezu, jaki tępak”. Chciałem się obrazić, ale zamiast tego wstałem, podszedłem do niego i uklęknąłem przed nim, biorąc jego rękę w swoją, starając się odkryć twarz.
– Hej, Kyo. Możesz mi powiedzieć.
– Muszę mówić oczywiste rzeczy? – spytał kąśliwie, a ja uśmiechnąłem się i pokiwałem głową.
– Chcę mieć stuprocentową pewność, że jak zaproszę cię w tym tygodniu na kolację i film, nie odmówisz.
– Tak, ok, dobra – przetarł drugą ręką twarz i wciągnął głęboko powietrze w płuca. – Chodzi o ciebie. Zawsze chodziło o ciebie – przyznał w końcu, porzucając swoją dumę. – Mam czas w piątek wieczorem.
– Idealnie. Przyjedź po czwartej. Ugotuję nam coś – ucieszyłem się.
Kyo uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową.
W oddali trzasnęły drzwi i wiedziałem już, że przyszła reszta. Wstałem z kolan, ciągnąc za sobą wokalistę. Mieliśmy wychodzić z pomieszczenia, gdy przypomniałem sobie o czymś.
– Kyo, a książka?
– Niech sczeźnie.
____________________________________________________________________________

Nie doceniam i nie szanuję "Cierpień młodego Wertera".

2 komentarze: