czwartek, 22 listopada 2012

Cocoon 2


Przepraszam za opóźnienia, ale matura próbna.. rozumiecie, prawda? :D Enjoy!


Karyu nigdy by nie przypuszczał, że sprawy przybiorą taki obrót. Tyle pytań kłębiło się w jego głowie, a na żadne nie miał odpowiedzi. Wiedział, że z czasem przybędzie ich jeszcze więcej i nie potrafił teraz sobie z tym poradzić. Dlatego zrobił jedyną dobrą w jego mniemaniu rzecz.
– Yoshi, wiesz która godzina? – powitał go w słuchawce zaspany głos przyjaciela. – Nie mógłbyś choć raz zadzwonić o ludzkiej porze?
– Daj spokój Yuu. Pierwsza w nocy jest taką samą godziną jak każda inna.
– Coś się stało? – spytał zrezygnowany chłopak po chwili ciszy.
– Właściwie to tak. Przyjęto mnie do zespołu.
– To wcale nie.. CO? Jakim cudem? Jaki zespół?
I Karyu opowiedział wszystko przyjacielowi, który mu nie przerywał i słuchał uważnie.
– To trochę dziwne – podsumował Aoi, gdy chłopak zakończył swoją opowieść. – Przecież nawet nie było porządnego przesłuchania.
– Nieprawda, wydaje ci się – ironizował Yoshitaka. – A tak na serio, co o tym myślisz?
– Na twoim miejscu bym uważał. Szczególnie na tego Zero – powiedział poważnie Yuu. – Kiedy masz pierwszą próbę?
– W najbliższy wtorek – Karyu westchnął i obrócił się na łóżku na plecy. – Nie podoba mi się to.
– Poszedł bym z tobą gdybym mógł, ale mam po lekcjach zajęcia.
– Wiem Yuu, wiem. Dziękuję, że mnie wysłuchałeś. Dobranoc.
– Nie ma za co. I Yoshi?
– Tak?
– Uważaj na siebie.

Zanim Karyu się spostrzegł weekend minął jak z bicza strzelił i już był poniedziałek. Rano, po drodze do szkoły, dostał od Hizumiego wiadomość, że próba jest na 16 (pewnie Kaori dała mu jego numer, bo nie przypominał sobie żeby się nim podzielił z zespołem). Żałował trochę, że nie ma niczego ważnego o tej porze; wtedy miałby przynajmniej wymówkę by nie przyjść. A tak czekała go przykra konfrontacja z tymi ludźmi. Nie żeby nie lubił Hizumiego, ale ciężko ocenić kogoś po zaledwie dwóch spotkaniach.
W szkole starał się być jak najbardziej niewidzialny. Spotkanie z Hisagim nie było tym, o czym w tej chwili marzył. Aoi, widząc jego nastrój, starał się go pocieszyć, lecz każda jego próba kończyła się niepowodzeniem. Obserwował tylko bezsilnie jak Karyu z godziny na godzinę coraz bardziej markotnieje. Był to u młodego gitarzysty objaw stresu.
We wtorek było tak samo, z tą tylko różnicą, że Pan-Świńskie-Oczka dorwał go po lekcjach za bramą szkoły, gdy wracał do domu.
– Gdzie się wybierasz? – Hisagi, jak widać miał ochotę uprzykrzyć mu życie, bo nie pozwalał przejść chłopakowi obok siebie.
– Do domu. Jeśli nie masz nic przeciwko, to chciałbym przejść – powiedział spokojnie Yoshitaka.
– Niestety, ale ja mam co do ciebie inne plany księżniczko.
Upadłeś na głowę jak byłeś mały. Kosmici ci wycieli część mózgu, dlatego nie myślisz. Irytacja Karyu osiągała powoli punkt  krytyczny, lecz nie dał tego po sobie poznać.
– Daj mi przejść. Spieszę się.
– Słyszałeś co powiedział? Odsuń się.
Yoshi momentalnie obrócił się, by stanąć twarzą w twarz z Hizumim.
– Yo Karyu. Znowu masz kłopoty?
Hisagi przyjrzał się intruzowi. Wokalista ubrany w glany i skórzaną kurtkę nie wyglądał na kogoś z kim można zadrzeć. Momentalnie obrócił się i poszedł w swoją stronę.
– Już nie – gitarzysta popatrzył się na Hizumiego. – Jak ty to robisz? Jesteś niski, nie wyglądasz ani trochę groźnie, a Hisagi się ciebie wystraszył.
– Trzeba umieć wzbudzać respekt – mniejszy chłopak uśmiechnął się przyjaźnie. – Przynajmniej tobie nic się nie stało.
– Tak, dziękuję za pomoc – Karyu ukłonił się.
– Nie ma za co – wokalista przeciągnął się i zerknął na zegarek. – Nie poszedłbyś ze mną na ramen? Jest dopiero piętnasta.
– Ale próba…
– To jest niedaleko klubu gdzie ćwiczymy. Ja stawiam.
I Yoshi się zgodził. Po chwili zdał sobie sprawę z tego, że dobrze się stało. Gdyby nie natknął się na Hizumiego, nie wiedziałby gdzie jest próba.
Chłopacy dotarli do niewielkiej restauracji, choć Karyu by się sprzeczał czy można było ‘to’ restauracją nazwać. Weszli do środka, a wokalista poszedł złożyć zamówienie. Yoshitaka w tym czasie znalazł wolny stolik przy oknie.
– Mam do ciebie pytanie – powiedział, gdy Hizumi usiadł naprzeciwko niego.
– Tak?
– Jacy są z charakteru pozostali członkowie zespołu?
– Niech pomyślę… Tsukasa jest raczej spokojny. Stara się nie robić niczego pochopnie i bez przyczyny jeśli nie wymaga tego sytuacja. Poza tym można na nim polegać. Z kolei Zero jest raczej perfekcjonistą. Trochę tak jak ja, tylko za dużo wymaga od siebie i innych. Sądzi, że nikt nie jest dość dobry by tworzyć z nim muzykę. Oczywiście, oprócz mnie i Tsukasy.
– A więc to dlatego mnie nie znosi – mruknął Karyu.
– Z czasem może się do ciebie przekona – Hiroshi próbował go pocieszyć. – Jest ciężko z nim wytrzymać, ale to naprawdę dobra osoba.
Yoshitaka nic nie odpowiedział tylko zajął się pochłanianiem jedzenia, które kelner przed nim postawił.
– Słuchaj… - wokalista przerwał ciszę panującą od pewnego czasu między nimi. – Muszę ci coś powiedzieć, ale nie bierz sobie tego do serca.
Karyu skinął głową na znak zgody.
– Zero jest naprawdę ciężko przyzwyczaić się do nowych ludzi – brunet spojrzał na kolegę niepewnie i kontynuował. – Każdy dotychczasowy gitarzysta zrezygnował właśnie przez niego.
– Co takiego robił? – Karyu zainteresował się, choć z drugiej strony nie uśmiechało mu się bycie celem dla basisty.
– Tak zwany okres próbny. Nieustanna złośliwość, czasem żarty. Po próbach zostajesz z nim dłużej by ćwiczyć.
Chłopak powstrzymał się ledwo, by nie uderzyć głową w stół. Powoli zaczął sobie układać plan natychmiastowej ewakuacji z próby, od Zero i najlepiej jak najdalej stąd.
– Proszę, nie rezygnuj tak szybko – poprosił Hizumi, widząc minę Karyu. – Naprawdę nie mamy nikogo na miejsce gitarzysty.
– Dobrze – Yoshi nie potrafił odmówić wokaliście. – Ale zrobię to, kiedy kogoś znajdziesz.

Dotarli na miejsce pięć minut przed czasem. Basista już był, natomiast lidera nigdzie nie było widać. Hizumi poszedł coś omawiać z drugim chłopakiem, a Karyu wykorzystał tą chwilę na przyjrzenie się pomieszczeniu. Sala była dosyć spora; w miarę duża scena, dobrze zaopatrzony bar. Nawet kolorystyka nie była taka zła. Dominowały odcienie czerwieni i niebieskiego.
Karyu zerknął w stronę chłopaków; Hizumi żywo gestykulował tłumacząc coś zawzięcie Zero, który raz na jakiś czas kiwał głową, by sprawiać wrażenie, że jednak słucha. Ten kontrast między wokalistą a basistą uderzył trochę Yoshitakę. Jeden był pełen życia, energiczny i impulsywny, a drugi spokojny i opanowany. Jak ci dwaj mogli zostać przyjaciółmi, tego chłopak nie wiedział. Zakładał, że gdzieś pomiędzy musiał być Tsukasa. Więc gdzie jestem ja?
Karyu nigdy nie odczuwał silnej potrzeby przynależności do jakiejś grupy. Miał Yuu i było mu z tym dobrze, lecz teraz poczuł nagle chęć do bycia zaakceptowanym przez innych.
– Przepraszam za spóźnienie.
Pojawienie się perkusisty spowodowało, że Hizumi przerwał swój monolog i rzucił się na biednego lidera.
– Przyniosłeś gitarę? – spytał mniejszy mężczyzna nadal uwieszony na szyi przyjaciela.
– Oczywiście – Tsukasa uśmiechnął się i odkleił wokalistę od siebie. – Inaczej próba bez nie miałaby większego sensu.
Wcisnął Karyu w ręce futerał, a sam poszedł sprawdzić czy perkusja jest w stanie nienaruszonym.
– Zapoznałeś się z nutami? – wzrok Zero był tak zimny, że mógł zmrozić każdego w promieniu kilometra.
Yoshi kiwnął głową i zajął się przygotowywaniem instrumentu do gry. Zerknął ukradkiem na basistę, który stał już na scenie gotowy do próby. Na pierwszy rzut oka wygląda przyjaźnie, lecz charakter ma nieprzyjemny - stwierdził w myślach Karyu. W tym momencie Zero spojrzał mu w oczy, a chłopak udał, że patrzył się na plakat za jego plecami.
– Dobra, wszyscy na scenę – zarządził Tsukasa. – Zaczynamy. Jeśli chcesz to możesz korzystać z nut – zwrócił się do Yoshitaki.
– Nie ma takiej potrzeby.
Usta Zero wykrzywiły się w pogardliwym uśmiechu gdy zaczęli grać (pierwszy raz był bez gitary, żeby Karyu mógł zaznajomić się z melodią). Uśmiech ten jednak znikł, jak gitarzysta dołączył się do reszty zespołu. Nawet ktoś taki jak Michi, musiał przyznać, że młody nieźle sobie radzi.
– Wszystko grałeś z pamięci! Niesamowite! – Hizumi wpatrzył się w niego wielkimi oczami. – Nie sądziłem, że tak szybko to opanujesz.
– Nie miałem z tym większego problemu. Chwyty były mało wymagające – stwierdził Karyu, wzruszając ramionami.
– Sugerujesz, że to co skomponowałem jest złe? – Zero podszedł niebezpiecznie blisko.
– Nie. Po prostu ta melodia nie jest niczym specjalnym – Yoshi wcale się nie odsunął tylko hardo patrzył mu w oczy. – Jeśli chcecie mógłbym to urozmaicić…
– Czy naprawdę sądzisz, że byłbyś w stanie temu podołać?
– Zero, wystarczy – lider wtrącił się między chłopaków. – Daj mu szansę się wykazać.
Basista popatrzył tylko na nich i zarzucił na ramię uprzednio schowany w futerał bas.
– Chcę usłyszeć te poprawki na następnej próbie – i wyszedł.
– Wybacz mu Karyu. On już taki jest – Tsukasa poklepał gitarzystę po plecach.
Spakowali się i wyszli na zewnątrz klubu. Słońce ginęło powoli za horyzontem i zaczęło robić się chłodno.
– Następna próba jest jutro o tej samej godzinie – oznajmił Hizumi, patrząc na wyświetlacz telefonu; Karyu dostrzegł kontem oka dziesięć połączeń nieodebranych od Kaori.
– JUTRO???
– A co, nie pasuje ci? – zaniepokoił się Tsukasa.
– Nie o to chodzi. Tylko poprawki do piosenek i Zero kazał.. – Yoshi zaczął nieskładnie tłumaczyć o co mu chodzi.
– Może Zero ci kazał, ale to nadal ja jestem tu liderem. Nie oczekuję od ciebie, że zrobisz to na jutro więc nie martw się. Przyniesiesz je jak będziesz gotowy.
Yoshitaka poczuł nieoczekiwaną falę wdzięczności wobec starszego chłopaka. Ukłonił się i podziękował Tsukasie, który zbył to machnięciem ręki.
Chłopacy pożegnali się ze sobą i każdy poszedł w swoją stronę. Karyu zastanawiał się przez chwilę czy nie pójść do Yuu, ale ostatecznie stwierdził, że jest zbyt zmęczony. Droga do domu minęła mu w miarę szybko. Wchodząc do mieszkania potknął się o Yoru i poleciał jak długi na ziemię. Złorzecząc na cały świat poszedł do kuchni, by nakarmić kota a następnie przebrał się w inne ciuchy.
– No to zabieram się do roboty – mruknął do siebie i zajął się analizowaniem melodii.

– Jak ci minęła próba? – spytał na następny dzień Aoi, który dogonił Karyu w drodze do szkoły.
– Było źle, ale zapewniam cię, że mogło być gorzej.
– Przynajmniej masz optymistyczne nastawienie!
– Moje ‘optymistyczne nastawienie’ zmalało, gdy trafiłem na Hisagiego, a umarło z chwilą poznania Zero. Po prostu patrzę logicznie na sytuację, nic więcej – stwierdził Yoshitaka, poprawiając torbę na ramieniu.
– Nie mów tak. Może następnym razem będzie lepiej.
– Następny raz jest dzisiaj i nie sądzę, żeby coś miało ulec zmianie. Muszę się zmierzyć z rzeczywistością, bo nic innego mi nie pozostaje – powiedział ponuro Karyu, patrząc na przyjaciela.
– Ale przynajmniej dostałeś gitarę – czasem ten cały optymizm Yuu dobijał Yoshiego, ale to właśnie dzięki niemu nie było tak źle. – A tak w ogóle, jak nazywa się ten zespół?
Aoi spojrzał na przyjaciela oczekując odpowiedzi, lecz ten nie wyrażał chęci odezwania się.
– Yoshi?
– Nie wiem – Karyu w końcu się przyznał.
I wtedy Yuu stwierdził, że facepalm to byłoby za mało.

Po lekcjach Yoshitaka wrócił szybko do domu by się przebrać i wziąć gitarę. Dał kotu suchą karmę i poszedł na próbę. Obawiał się trochę reakcji reszty zespołu na poprawki, które wprowadził, więc był lekko zestresowany.
W klubie był na razie tylko Zero. Karyu spojrzał na zegarek; było wpół do szesnastej co wyjaśniało czemu nie ma jeszcze Hizumiego i Tsukasy. Chłopak zastanawiał się nad tym czy nie ewakuować się do toalety i tam spędzić najbliższe trzydzieści minut, lecz basista już go zauważył i szedł w jego stronę. Yoshi nie wiedział czego ma się spodziewać, więc przyjął postawę typowo obronną i czekał.
– Nie przeproszę cię za wczoraj, jeśli tak myślisz – poinformował go na wstępie niższy mężczyzna.
– Nie śmiałbym przypuszczać…
– Chodź, pokażesz mi co wymyśliłeś – Zero skrzywił się ironicznie i powędrował w kierunku sceny.
Karyu podążył za nim. Niepokoił go trochę ten spokój basisty, ale przecież go nie znał i nie wiedział czego można się spodziewać.
Michi patrzył jak Yoshi podłącza kable do wzmacniacza, a następnie opadł na krzesło wskazując gitarzyście miejsce naprzeciwko siebie. Karyu usiadł, lecz tak niefortunnie, że wywrócił się razem z krzesłem.
– Patrz jak siadasz sieroto – basista westchnął i wywrócił oczami.
– Dziękuję, nic mi nie jest – sarknął Yoshi, zbierając się z ziemi.
– Jesteś niezgrabny. Może to przez twój wzrost…
Jak można być tak wrednym?
– Nienawidzę cię!
– Ja ciebie też.

8 komentarzy:

  1. Czemu ja to znalazlam dopiero dzis?! No ja sie pytam WHY?! Przeczytalam twoje wszystkie ff i powiem ci jedno: WIECEJ! Tak, kocham despow i domagam sie wiecej ff z nimi! Mam tylko do ciebie jedna posbe - uwielbiam paring Hizumi x Zero, ale widze ze to na nic podobnego sie nie zanosi, wiec zrob mi chociaz ta przyjemnosc i wyrzuc ta cala kuzynke Karyu i polacz Tsu i Hizu. Blagam! Miej litosc dla mojego Chomiczka!
    Zgaduje ze paring ostateczny to Karyu x Zero ktorego ja nie lubie ale coz... To twoje opko i przeczytam wszystko co mi dasz!
    Kocham cie ale mam jedna uwage - Zero nazywa sie Michi a nie jakis Michiyu czy Michyua...
    Czekam z niecierpliwoscia na next!:-*
    zapraszam do mnie - moze spodoba ci sie moj mega-shot Zero x Hizumi (60 stron w wordzie!) ktory uwazam za moj najwiekszy dorobek pisarski!
    Weny!
    Internetowe usciski!
    (sorry ze pisze jak potluczona bez polskich znakow ale pisze to z komorki... Boze to moj najdluzszy komentarz z tel!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem jaki będzie ostateczny pairing ;D Możesz się na razie tylko domyślać. Jednak co do Hizumiego.. cóż, w tym opowiadaniu jest hetero :D Ale jeśli ktoś będzie chciał to mogę coś napisać z Zero x Hizumi.
      Co do sprawy imienia wg tej strony http://www.jpopasia.com/group/despairsray/ basista ma na imię Michiya... Więc jak jest naprawdę? O_o
      No i kwestia ostateczna. Przeczytałam twój mega-shot, ba, nawet skomentowałam. Był świetny :D Też kocham Despy =)

      Usuń
    2. TAK, TAK, TAK!!! JA CHCĘ COŚ Z ZERO I HIZU!!! BŁAGAM NAPISZ TO JAK NAJSZYBCIEJ, KOCHANA!!! :*

      Usuń
  2. Zero jako wredny skurczybyk, ne. Pewnie tak miało być, bo naprawdę Piekielnego Pajaca nie lubię, parę razy smacznie pozgrzytałam sobie zębami. Dziwi mnie nieco ta głęboka i zupełnie nieuzasadniona (by nie powiedzieć - irracjonalna) nienawiść do Karyu. Jak na moje oko, tego faceta męczą jakieś wewnętrzne frustracje (albo - khem! - dawno nie bzykał. Okej, zostawmy tę kwestię). Ho-ho! Karyu to utalentowana bestyjka! (Tylko mógłby być trochę bardziej charakterny!). Czekam na rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że Zero ma taki charakter wyszło zupełnie przypadkowo. Jednak jak ten rozdział przeczytałam, to stwierdziłam że pasuje. Ta jego frustracja prędzej by z drugiej opcji wynikała haha xD

      Usuń
  3. Uprzejmię unformuję, że zostałaś przeze mnie otagowana w "Liebster Award" :)
    http://himitsu-no-niwa.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń