Nie chciało mi się tego sprawdzać, dlatego uwaga na wszelkie błędy. Czy mi się wydaje czy te rozdziały coraz krótsze są? Chciałam zakończyć Cocoona jak najszybciej, ale chyba nie jestem w stanie. Komentować :)
_________________________________________________________________________________– Kaori. Kaori! – Karyu pomachał ręką przed twarzą kuzynki, lecz ta nawet nie zareagowała.
Spojrzał bezsilnie w kierunku Zero, który wzruszył tylko ramionami i wrócił do obserwowania pary na parkiecie. Yoshi westchnął ciężko i dźgnął dziewczynę palcem między żebra.
– Au! – Kaori podskoczyła lekko i uderzyła chłopaka otwartą dłonią w głowę. – Nie rób tak więcej.
– Nic z tym nie zrobisz? – spytał Karyu rozcierając sobie obolałe miejsce i wskazując w stronę Hizumiego i Tsukasy.
– Nie – dziewczyna westchnęła ciężko. – Nawet dobrze, że tak się stało.
Chłopak spojrzał na nią jak na kosmitę, a jego usta utworzyły idealne ,,o’’. Mimo, że Kaori wydawała się być już spokojna, dla Yoshiego ta sytuacja była skomplikowana i zagmatwana.
– Nie rozumiem..
– Cztery dni temu poszłam odwiedzić Hizumiego. Gdy byłam na klatce, usłyszałam trzask. Drzwi do mieszkania były uchylone więc zajrzałam do środka. Wiesz co zobaczyłam?
Karyu potrząsnął głową. Skąd miał to niby wiedzieć? Nie był przecież wróżbitą.
– Ich.. Razem. Całowali się. Poszłam zanim mnie zauważyli.
– Tsukasa cię widział – powiedział Yoshitaka, gdy przypomniał sobie zmartwionego perkusistę sprzed trzech dni. – Gdy przyszli mnie odwiedzić w szpitalu wydawał się czymś przybity.
– A teraz wszystko skończone..
– I masz zamiar tak to zostawić?!
– A co mam zrobić? Nic nie poradzę na to, że nie jestem facetem! – Kaori spojrzała smutno na kuzyna. – Zresztą już od jakiegoś czasu oddalaliśmy się od siebie. Nie sądzę, by dało się to naprawić. Poza tym spotkałam ostatnio kogoś, kto może być dla mnie kimś wyjątkowym.
– Zakończysz to? Powiesz o tym Hizumiemu? – spytał Karyu i skrzywił się nieznacznie, gdy Zero kopnął go przypadkiem pod stołem.
– Nie – stwierdziła stanowczo Kaori. – Niech będzie mężczyzną i sam to zakończy. Ja go nie wyręczę.
Yoshi westchnął ciężko i pokręcił głową. Skoro kuzynka tak stawiała sytuację to czemu on miał się w to mieszać?
– Już lepiej pójdę – powiedziała dziewczyna wstając z miejsca. – Do zobaczenia w poniedziałek. Pamiętajcie tylko, że macie przyjść wcześniej.
Zero skinął jej głową a Karyu mruknął coś pod nosem zbyt zatopiony w myślach. Co decydowało o tym, że ludzie są ze sobą? O ich uczuciach i upodobaniach? Yoshi czuł się dziwnie będąc obserwatorem rozpadu (promieniotwórczego xD) związku dwóch ważnych dla niego osób. Nigdy nikogo nie kochał w sposób romantyczny, a przynajmniej nigdy się nad tym nie zastanawiał, dlatego ciężko mu było zrozumieć co czuje Kaori.
– Chodź, idziemy stąd – zarządził Zero po jakimś czasie.
– Zostawimy ich tak? – spytał Karyu wskazując na tulącą się do siebie parę.
– Nie odpowiadam za ich zachowanie po alkoholu. Jutro to ich będą dręczyły wyrzuty sumienia a nie mnie – odparł basista.
Gdy dotarli do domu, Yoshi pierwszy poszedł do łazienki. Chciał się wcześniej położyć spać, a Zero powiedział, że ma jeszcze coś do zrobienia. Rozebrał się, włączył wodę i wszedł pod prysznic. Opłukał się w miarę szybko, osuszył i ubrał w bokserki oraz za dużą koszulkę sięgającą połowy uda. Wyszedł z łazienki i poszedł do kuchni by nalać kotu mleka do miski. Natknął się tam na Michiego, który nucąc coś pod nosem robił sobie herbatę.
– Zero.. – zaczął niepewnie Karyu. – Występowaliście już kiedyś na podobnym festiwalu?
Basista obrócił się na dźwięk głosu chłopaka a jego wzrok momentalnie padł na długie i smukłe nogi Yoshiego, który nie zdając sobie sprawy z tego jak wygląda, oparł się o blat stołu i patrzył wyczekująco oczekując odpowiedzi.
– Zero?
– Co? A.. Nie, nigdy. Dotychczas dawaliśmy tylko koncerty w klubach i ewentualnie na imprezach znajomych. Dlatego nie spieprz tego, głupia pierdoło.
Karyu zgrzytnął zębami. A usiłował być tylko miły! Cóż, skoro Michi nadal wolał być wredny to kim on jest żeby z tym nie walczyć? Yoshi obrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni, żeby ukryć złośliwy uśmiech.. Postanowił zrobić najprostszą na świecie rzecz, na którą większość się nabiera. Poszedł do łazienki i zamienił szybko ze sobą oznaczenia ciepłej i zimnej wody. Udał się szybko do pokoju by Zero go nie zauważył i nie zaczął czegoś podejrzewać. Usiadł na kanapie i zaczął nasłuchiwać. Kroki, trzask drzwi i…
Raz.
Dwa.
Trzy.
Cztery..
– Ja pierdole!
Karyu uśmiechnął się pod nosem. Miło było dla odmiany zrobić coś na złość basiście, a nie być ofiarą. I wcale nie kosztowało to wiele zachodu. Taak. Trzeba pomyśleć nad innymi sposobami zemsty na wszelki wypadek.
– KARYU! – ociekający wodą Zero wparował wściekły do pokoju. – Zabiję!
Yoshi zerwał się z kanapy i zaczął uciekać przed Michim, który rzucił się za nim w pogoń. Chciał zamknąć się w kuchni, ale uderzył kolanem we framugę a następnie potknął się o kota i wyłożył się na podłodze. Wszystko stało się tak szybko, że basista nie zdążył wyhamować i przewrócił się na gitarzystę, który jęknął pod wpływem przygniatającego go ciężaru.
Karyu podniósł głowę i otworzył oczy, które zamknął podczas upadku i napotkał twarz Zero w okolicach klatki piersiowej. Z bliska Michi wyglądał jeszcze ładniej. Pełne usta, ciemnobrązowe duże oczy.. Yoshi spiął się od razu, gdy zdał sobie sprawę z tego o czym myśli a ta ręka na udzie wcale nie pomagała. Nie jestem gejem! Myśl o czymś innym… Lodówka, pralka, siekiera, homo..homo…yyy..homogenizowany! Wrócił do rzeczywistości, gdy tylko poczuł ruch. Z początku myślał, że Zero z niego schodzi, lecz ten jakby wydawał się przybliżać.
– Złaź ze mnie grubasie – spanikowany Karyu próbował jakoś rozładować sytuację.
Michi zamrugał kilka razy i momentalnie stanął na nogach, schodząc z biednego chłopaka, który poczuł wielką ulgę. Wymruczał jakieś przeprosiny i zniknął w czeluściach swojej sypialni. Zdezorientowany Yoshi siedział na ziemi jeszcze przez jakiś czas puki Yoru nie wepchał mu się na kolana i nie zaczął cicho pomiaukiwać.
– Nie wiem jak tobie, ale mi się wydaje, że coś ukrywa – stwierdził po czasie. – Inaczej by się tak nie zachowywał.
Na niedzielę Yuu zaprosił Karyu do siebie, więc chłopak od rana nie widział się z Zero i jakoś nie czuł się z tym źle. Przez wczorajsze wydarzenie stracił trochę rezon, lecz.. Hej! To przecież Michi! Jego mało kto rozumie.
– Mi się wydaje, że coś do ciebie czuje – orzekł Aoi po wysłuchaniu relacji przyjaciela.
– A mi się wydaje, że nawdychałeś się kleju – warknął w odpowiedzi Karyu. – Ja ci tu o poważnych rzeczach mówię, a ty sobie żarty ze mnie stroisz!
– Wcale nie. Pomyśl. Pozwolił ci u siebie mieszkać..
– Hizumi mu kazał.
–..chciał cię zabrać na obiad..
– Bo nie umie gotować. I mu po drodze zemdlałem.
– ..zawiózł cię do szpitala..
– Inaczej musiałby szukać innego gitarzysty.
– ..rumieni się przy tobie, dziwnie zachowuje i obmacuje..
– Ta ręka znalazła tam się przypadkiem!
– ..i jeśli jeszcze raz mi przerwiesz to wylecisz stąd przez okno.
Karyu naburmuszył się i momentalnie ucichł. Nie podobała mu się ta sytuacja, ale argumenty Yuu były całkiem logiczne (choć do podważenia).
– Wiem, że ci się to nie podoba – powiedział spokojnie Aoi. – Musisz jednak wziąć taką opcję pod uwagę.
Te słowa utkwiły Yoshitace w głowie, dlatego gdy szedł wieczorem na próbę na widok Zero spłonął dorodnym rumieńcem.
– Dobrze się czujesz? – spytał zmartwiony Hizumi.
– Tak, gorąco tu tylko – Karyu posłużył się wymyśloną naprędce wymówką. Nie mógł przecież powiedzieć, że to przez basistę!
Głupi Yuu. Gdyby nie mówił takich rzeczy to by sobie nie wyobrażał tego i owego. Oby zginął na stosie.. Albo lepiej nie. Obedrzeć ze skóry!
I nagle przypomniał sobie sytuację z klubu. Odciągnął szybko wokalistę na stronę i kazał mu się wytłumaczyć.
– Widzisz.. Nie miej o mnie złego zdania, ale tego nie żałuję – Hizu uśmiechnął się lekko, jakby miał w głowie coś miłego. – Ja chyba kocham Tsukasę.
– Jesteś głupi – Karyu pacnął się w głowę. – A co z Kaori?
– Nie martwię się o nią. Znalazła kogoś lepszego ode mnie i sądzę, że będzie z nim szczęśliwa.
Nie warto było już pytać o to skąd to wie. Skoro oboje nie mieli nic przeciwko takiemu przebiegowi sytuacji to lepiej było nie ingerować w ich życie towarzyskie.
– Jak to się stało, że ty i Tsu jesteście razem? – spytał Yoshi.
– Oficjalnie jeszcze nie jesteśmy – wyjaśnił Hizumi. – Jakieś dwa tygodnie temu Kenji przyszedł do mnie lekko podłamany i po paru piwach skończyło się jak się skończyło.
– A mianowicie?
– W łóżku.. – przyznał cicho wokalista patrząc przez ramię czy aby nikt ich nie słyszał.
– Współczuję Tsukasie, że będzie z takim degeneratem jak ty – roześmiał się Karyu, ale zaraz jęknął z bólu gdy dostał z glana w kostkę.
– Za to ja nie będę ci współczuć gdy będziesz z Zero – Hizumi uśmiechnął się niewinnie w odpowiedzi.
– HIZUMI!
Yoshi prawie się załamał. Każdy był przeciw niemu. Dlaczego? Co takiego złego w tym życiu zrobił? Nie męczył zwierząt (Yuu się zalicza?), nie kradł, nie molestował dzieci.. Za co?
Próba minęła w wesołej atmosferze, choć Karyu był wielce obrażony na wokalistę i nie odezwał się do niego ani słowem.
– Pamiętajcie, żeby jutro przyjść wcześniej – przypomniał na koniec Tsukasa i wyszedł w towarzystwie małego potwora, jak gitarzysta nazwał w myślach Hizumiego.
Zero zarzucił swój futerał na ramię i poszedł do samochodu. Yoshi po krótkiej i przegranej walce ze swoim wewnętrznym ja, zrobił dokładnie to samo. Siedząc w aucie obok milczącego basisty zastanawiał się jak się dowiedzieć prawdy. Przecież wprost nie zapyta, prawda? A może jednak…
– Coś się stało? – spytał Michi. – Jesteś dziś wyjątkowo niezbyt rozmowny, choć nie powiem żeby mi to przeszkadzało.
– To po co się pytasz? – warknął zirytowany Karyu. – Nie można w ciszy posiedzieć? W końcu milczenie jest złotem.
– A mowa srebrem – odparł niewzruszony Zero. – Przestań zachowywać się jak drama queen.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko patrzył się uparcie w okno. Gdy dojechali na parking, Karyu wyszedł z samochodu i zamiast do domu, skierował się do pobliskiego parku. Szedł wolnym krokiem ciesząc się widokiem posypanych śniegiem drzew i ziemi. Nie spodziewał się, że basista pójdzie za nim więc wystraszył się gdy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
– Aż tak mnie nienawidzisz? – spokojny głos i maska na twarzy Zero nie dawały możliwości odkrycia prawdziwych intencji mężczyzny.
– To nie to – westchnął ciężko Karyu.
– A co?
– Po prostu dwie osoby usiłują mi wmówić, że… - gitarzysta przerwał momentalnie, gdy spostrzegł, że powiedział za dużo.
– Co takiego?
– …że..mnie kochasz? – Karyu już dawno nie czuł się tak głupio. – Ale ja uważam, że to niemożliwe.
Zero w odpowiedzi zaczął się głośno śmiać co wywołało dezorientację chłopaka.
– O co ci chodzi?
– Czasem potrafisz być naprawdę tępy – z tymi słowami Michi przycisnął Yoshiego do drzewa, pociągnął za szalik w dół i pocałował delikatnie w usta.
Karyu wiedział zupełnie co się dzieje. Dlaczego Zero go całuje? Dlaczego jego serce tak szaleńczo bije?
– A teraz co uważasz? – spytał basista, gdy w końcu się odsunął. – Nadal sądzisz, że to niemożliwe?
– Ale… Jak?! Najpierw mnie nienawidzisz, jeździsz po mnie kiedy tylko się da, a teraz całujesz?
– Niechęć to nie nienawiść. Potrafisz zaakceptować fakt, że najwyraźniej cię lubię bardziej niż powinienem?
– Nie wiem – odparł szczerze Yoshitaka.
– Rozumiem.. – twarz Zero wykrzywiła się w bolesnym grymasie. – Nie będę ci więcej zawracać głowy – i z tymi słowami zaczął odchodzić.
– Zero, czekaj. Zero, do cholery jasnej, czekaj! ZERO!
Awww. Zero się zakochał :D
OdpowiedzUsuńNom xD nawet sama nie wiem kiedy to się stało
UsuńTo musiało boleć, kiedy Karyu dziobnął ją miedzy zebra, a wiem, bo mam koleżankę, co tak robi -.-.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że jakoś zareaguje uderzy Hizumiego czy coś. Reakcja mi się jej podoba, że nic nie zrobi tak to mało spotykane w opowiadaniach, a zbyt często dzieje się w życiu. Swoją drogą ukradłaś mi pomysł, bo miałam cos takiego w planach, ale nie wiedziałam, kiedy napisze, teraz już nie musze nad tym myśleć XD.
Jestem ciekawa, czy oni całowali się otwartymi oczami, że Tsukasa widział Kaori, kiedy całował się z wokalistą w jego mieszkaniu. Tak myślałam, że on z nią długo nie będzie. Tsukasa nie potrzebnie się martwił, pewnie myślał, co mu Kaori zrobi, jak go spotka. Chociaż, jak to bywa kobiety lubią się mścić i zapewne tego się spodziewał.
No Zero poleciał na nogi Karyu XD. Jak to fajnie brzmi. Swoje zapatrzenie skomentował wredną uwagą, że też Karyu nie przyszło do głowy coś takiego, ale mało kiedy myśli się o sobie którą się zna, że jest homo.
Ale Karyu wymyślił zemstę XD. Taka prosta, a chyba jeszcze nikt na nią nie wpadł. Jak dzieci jeden goni drugiego, ale ten upadek Zero na Karyu dużo zdradza, że chłopak zaczyna cos czuć, a Karyu ma dobre przeczucia. Tylko kiedy wpadnie na myśl, ze Zero się w nim zakocha. Zrób ciekawe między nimi wyznanie miłosne, chociaż miedzy nimi musi być ciekawie, mają do tego odpowiednie charaktery.
Yuu widzi więcej niż Karyu, no nie dziwie się, że trudno było mu w to uwierzyć. Uważa Zero za bezdusznego palanta. Dialog między Karyu, a Yuu był boski.
Czyli i Karyu coś do Zero czuje skoro, tak dziwnie zachowywał się na próbie. Hizumi nie musi już zachowywać się jak mężczyzna obydwoje wiedzą, że są z kimś. Hizumi to chyba musiał widzieć z kimś Kaori, bo raczej sama tego nie powiedziała skoro chciała, aby zachował się, jak mężczyzna. Albo zachował się i z nią rozmawiał na ten temat.
No i wyznanie było ciekawe. Po co słowa, jak można działać XD. No to w następnym rozdziale będzie ciekawie, jak Kary będzie miły dla Zero i mu wyjaśniał.
To się na czytasz.
Wow... To się nazywa mega komentarz xD Czyli mniemam, że się podobało haha. Ja takie zemsty na innych stosowałam, więc sprawdzona :D
Usuńw sumie chyba przez cały czas czytania miałam uśmiech na ustach, reakcje Karyu czasem powalają mnie na kolana... XD no i, jak mam być szczera, zazdroszczę Zero widoku Karyu wychodzącego spod prysznica...
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak cieszę się, że nie skończyłaś tej serii *w* ciekawe jak wyjdzie ten festiwal i czy Zero i Karyu się zejdą... ahh, czekam już na next! ;3
Chciałam zakończyć, ale po przeczytaniu część Monster Kity postanowiłam przedłużyć serię :)
Usuń