Ok. Słuchać mnie ludziska. To ostatni tekst jaki wstawiam przed maturą! Następny pojawi się po 20 maja, bo wtedy mam ostatnią maturę (z fizyki). Trzymajcie za mnie kciuki :) A teraz zostawiam was z ostatnim rozdziałem Cocoona. Tak, ta seria dobiegła końca! Planuję jeszcze napisać epilog, bo nie można tego tak zostawić.. Wredna jestem xD W tym rozdziale jest parę nawiązań do poprzednich części. Mam nadzieję, że pamiętacie Kirę, gitarzystę, który wyleciał z zespołu dzięki Zero :) A tak na marginesie, zawiesiłam serię "Łowca", bo mi się wydaje, że niezbyt Was interesuje.
Beta: Kyou Niimura
Karyu nie wrócił już do domu.
Przesiedział całą noc w parku patrząc w to bezgwiezdne niebo. Pierwszy raz ktoś
mu wyznał swoje uczucia, a on nie wiedział co z tym zrobić. Nawet nie zauważył,
kiedy zasnął na ławce.
Obudził go czyiś dotyk na kolanie.
Otworzył oczy i zobaczył małą dziewczynkę, 6 lub 7-letnią.
- Proszę pana, jest pan bezdomny? –
spytało dziecko patrząc z ciekawością swoimi wielkimi oczami na chłopaka.
- Co? – spytał Karyu będąc zbitym z
tropu. – Nie, nie jestem.
- Ale spał pan na ławce – zauważyła
dziewczynka.
- Miyako! Nie uciekaj mi więcej –
zawołała przerażona kobieta dobiegając do swojej córki i biorąc ją za rękę. –
Chodź szybko, bo się spóźnimy.
- Papa – powiedziała dziewczynka do
Yoshiego i pomachała mu.
Chłopak pokręcił z rozbawieniem głową i
wywindował się do pozycji siedzącej. Wcisnął zmarznięte dłonie do kieszeni
kurtki i podniósł się z ławki. Dziwne, że nie zamarzł w nocy. A tym bardziej
dziwne, że go nie zasypał śnieg. Wygrzebał z kieszeni telefon i zerknął na wyświetlacz:
10 nieodebranych połączeń i 1 wiadomość od Hizumiego treści „Gdzie jesteś do
jasnej cholery?” Spojrzał na godzinę. Była 10 a o 11 zaczynał się festiwal.
Zerwał się szybko z miejsca i pobiegł przed siebie.
- Prze…przepraszam..za spóźnienie –
wydyszał, gdy w końcu wpadł do sali po 20 minutach; stracił dobrą chwilę na
przekonywanie jakiegoś osiłka pilnującego wejścia do budynku, gdzie
przygotowywały się zespoły, że jest gitarzystą Le’veil.
- Nareszcie – warknął Hizumi, który
wyglądał jakby chciał rzucić się Karyu do gardła.
- Przepraszam. Zaspałem – odparł
gitarzysta rozglądając się dookoła. – Gdzie jest Zero? – spytał, gdy nie
zauważył basisty.
- Wyszedł zapalić razem z Kaori – odparł
Tsukasa. – Zaraz przyjdzie. Idź się lepiej przygotować do występu. Twoje ciuchy
są w tamtej torbie, a w tej obok znajdziesz kosmetyki.
Karyu dopiero teraz zauważył, że
wokalista i perkusista mają na sobie ciuchy sceniczne i makijaż. Wygrzebał
ubrania oraz kosmetyczkę z toreb i powlókł się z nimi do łazienki. Rozebrał się
szybko i wcisnął w lateksową sukienkę a na nogi naciągnął wysokie buty.
Następnie zajął się makijażem. Nałożył na cerę podkład, podkreślił kredką oczy
i dodał cień na górnej powiece. Obrzucił się krytycznym spojrzeniem i westchnął
ciężko. W tej chwili czuł się jak transwestyta. Czego nie robię dla tego zespołu.
- Karyu, wychodź stamtąd – Kaori
zapukała do drzwi. – Muszę cię zabrać do fryzjerki.
Yoshitaka spojrzał na swoje odbicie
jeszcze raz i wyszedł z łazienki.
- Wyglądasz świetnie! – Kaori rzuciła
się na kuzyna i zaczęła go przytulać. – Powalisz publiczność na kolana.
- Wątpię – mruknął chłopak i nagle sobie
zdał z czegoś sprawę. – Nie mam gitary! – spojrzał z przerażeniem na Hizumiego
i Tsukasę.
- Była w moim samochodzie – powiedział
Zero, który do tej pory stał w rogu pomieszczenia i nic nie mówił, patrząc
chłodno na Karyu.
Yoshi poczuł się nieswojo. Miał
wrażenie, że coś stracił tylko nie potrafił powiedzieć co to takiego. Zdążył
cicho podziękować zanim kuzynka wzięła go za rękę i pociągnęła za sobą. Wyszli
z szatni i weszli do pomieszczenia obok.
- To on? – spytała młoda kobieta
siedząca na krześle. Miała krótkie rude włosy z czarnymi pasemkami i miłą,
lekko zaokrągloną twarz; dookoła niej walały się różne środki do stylizacji
włosów.
- Tak – odparła Kaori. – Przekazuję ci
mojego kuzyna w twoje ręce, Yori-san – i wyszła.
Yori obrzuciła chłopaka krytycznym
spojrzeniem i powiedziała:
- Przytniemy na długość, trochę
wycieniujemy i zetniemy grzywkę. Może być?
Karyu pokiwał głową na znak zgody i
usiadł na miejscu kobiety.
- Skończyłam – oznajmiła Yori po 30
minutach. – I jak ci się podoba?
- Wyglądam.. lepiej. O wiele – odparł
zadowolony Yoshitaka patrząc na nową fryzurę. – Dziękuję!
- Nie ma za co – uśmiechnęła się
kobieta.
- Karyu, musimy się zbierać – Hizumi
wpadł do środka pomieszczenia forsując po drodze drzwi. – Wow, wyglądasz
świetnie! Tylko nie popadnij w samozachwyt – zaśmiał się szczerze i poprawił
płaszcz, który miał na sobie.
Karyu zarumienił się lekko. Nie był
przyzwyczajony do komplementów, były dla niego nowością.
- Bardzo przepraszam, ale musimy iść –
rzekł wokalista i podszedł do gitarzysty łapiąc go za ramię.
- Powodzenia! – krzyknęła za nimi Yori,
a chłopacy wyszli na zewnątrz kierując się jeszcze na chwilę do szatni.
- Patrzcie, kogo my tu mamy – odezwał
się ktoś za ich plecami. – Czyż to nie wokalista mojego ex-zespołu?
Karyu i Hizumi obrócili się jak na
zawołanie i zobaczyli przed sobą Kirę, poprzedniego gitarzystę Le’veil.
- Widzę, że znaleźliście sobie kogoś na
moje miejsce – powiedział Kira patrząc pogardliwie na Yoshiego. – Ale nic wam
to nie da. Nie zdobędziecie tego kontraktu.
- Co ty tu robisz? – spytał zaskoczony
Hiroshi. – Myślałem, że już nie zobaczę twojej krzywej twarzy.
- Mam teraz nowy zespół, O-kay.
Słyszałeś o nim może?
- Oczywiście, że tak – Hizumi skrzywił
się nieznacznie. – Zgarniacie wszystkie nagrody na ostatnich konkursach
muzycznych.
- Dokładnie – Kira uśmiechnął się
mściwie. – Nadal liczysz na wygraną? Gramy przed wami, więc muszę już iść. Mam
nadzieję, że dobrze przyjmiecie porażkę.
- O jakim kontrakcie mówił? – spytał
Karyu, gdy Kira sobie poszedł.
- Występy zespołów będzie oceniać trójka
ludzi. Ten, kto zagra najlepiej ma szansę na kontrakt z Delicious Deli Records
– odparł ponuro Hizumi wchodząc do szatni.
Yoshitaka nawet nie zareagował na tę
nowinę. Jak na niego, ostatnie dwa dni dostarczyły mu za dużo wrażeń, a miały
nadejść następne.
- Co się stało? – zapytał Tsukasa widząc
miny na twarzach wokalisty i gitarzysty.
- Spotkaliśmy Kirę – wyjaśnił Hiroshi. –
Jak taka gnida może chodzić po ziemi?
- Nie wiem – odparł Zero. – Ale znam
gorszych ludzi.
Czemu Karyu miał wrażenie, że basista
miał na myśli jego? Yoshi wziął swoją gitarę i powędrował za chłopakami.
Dotarli za kulisy sceny i usiedli na ławce. Oprócz nich i O-key znajdowały się
tam dwa zespoły, ale Karyu miał wrażenie, że one nie będą zbytnią konkurencją.
- Idziemy chłopaki! – zawołał Kira, gdy
wywołano ich ze sceny. – Pokażemy wszystkim, że jesteśmy najlepsi!
Yoshitaka spochmurniał. Ta cała sytuacja
stanowczo mu się nie podobała. Słyszał głęboki głos wokalisty, mocny bas, bicie
perkusji i idealnie wpasowującą się w muzykę gitarę. Czy mieli jakieś szanse? Z
każdą piosenką Karyu tracił nadzieję coraz bardziej; nie wierzył w swoje
umiejętności.
Ostatni takt, głośne oklaski
publiczności oraz słowa pożegnania od zespołu i O-key wrócili za kulisy.
- Spróbujcie nas pobić – powiedział Kira
patrząc z wyższością na czterech muzyków.
- A teraz Le’veil!
- Słuchać mnie! – powiedział ostro
Tsukasa. – Gramy nie dlatego, że musimy, lecz dlatego, że sprawia nam to
przyjemność. Dajmy z siebie wszystko! A teraz za mną.
Karyu wszedł na scenę za Zero, a jasne
światło reflektorów oślepiło go. Czas zacząć show.
Ostatni zespół zszedł ze sceny, a za
kulisami panowała napięta atmosfera. Każdy zespół chciał się okazać dzisiaj
najlepszy.
- A teraz ogłosimy wyniki – oznajmił
prowadzący. – Miło mi ogłosić, że zwycięzcami zostali… LE’VEIL!! Prosimy was na
scenę!
- Wygraliśmy! Wygraliśmy! – wrzasnął
uradowany Hizumi rzucając się na Tsukasę i całując go w usta pokazując przy
okazji środkowy palec Kirze, który patrzał na nich z rządzą mordu w oczach.
Chłopacy weszli jeszcze raz na scenę.
Karyu dostrzegł w tłumie Yuu, który pomachał mu uśmiechnięty. Odwzajemnił
uśmiech i zwrócił uwagę na prowadzącego, który podszedł do nich trzymając w
dłoniach jakąś kartkę oprawioną w ramkę.
- Nagrodą dla najlepszego zespołu jest
kontrakt z wytwórnią Delicious Deli Records! – rzekł mężczyzna. – Mam nadzieję,
że go podpiszecie, to jest wielka szansa.
- Bardzo dziękujemy, ale możemy się nad
tym zastanowić? – spytał Hizumi ku zaskoczeniu Karyu, Zero i Tsukasy.
- Nad czym się tu zastanawiać – syknął
mu do ucha Michi.
- Oczywiście, że tak. Nie spieszcie się
– odparł prowadzący. – Brawa dla Le’veil!
Chłopacy ukłonili się i zeszli ze sceny.
Poszli do szatni i zamknęli się w niej na klucz.
- Hizumi, co ci odwaliło? – spytał Zero,
ale Hizu minął go i wszedł do łazienki ciągnąc za sobą Yoshitakę.
- Znalazłem kogoś na twoje miejsce –
rzekł do Karyu. – Nadal jesteś pewien swojej decyzji?
Yoshi na początku nie wiedział, o co
chodzi Hiroshiemu, lecz później sobie przypomniał jedną z ich wcześniejszych
rozmów. O tym, że nie chciał zostać na stałe w zespole.
- Tak – potwierdził. – Chcę skończyć
szkołę, pójść na studia.. To nie dla mnie.
- Rozumiem.. – odparł przygnębiony
Hizumi. – Więc nie podpiszemy kontraktu.
- Nie wygłupiaj się – warknął Karyu. –
To jest wasze marzenie. Nie zaprzepaśćcie go tylko dlatego, że mam inną wizję
swojej przyszłości. Sam powiedziałeś, że znalazłeś kogoś innego na moje
miejsce.
Hizumi popatrzył przez chwilę na
Yoshiego, potem westchnął zrezygnowany.
- Bez ciebie to nie będzie to samo –
powiedział i wyszedł z łazienki. – Chłopaki, podpisujemy! – oznajmił na pozór
radośnie.
Karyu zmył z siebie makijaż i przebrał
się w swoje ciuchy. Czuł się w nich bardziej komfortowo. Zarzucił futerał z
gitarą na ramię i już chciał wychodzić, gdy powstrzymał go Zero.
- Jedziesz ze mną – oznajmił basista
wymijając Yoshiego w drzwiach.
Karyu poszedł za nim zastanawiając się w
duchu czy Michi czegoś przypadkiem nie szykuje. Wyszli z budynku i skierowali
się w stronę samochodu Zero zaparkowanego na parkingu. Michi otworzył drzwi i
wrzucił obydwie gitary na tylne siedzenie a sam usiadł po stronie kierowcy.
Karyu z wahaniem usiadł po drugiej stronie zapinając pasy.
Droga do domu minęła im w milczeniu.
Zero w skupieniu obserwował ulicę przed sobą, a Yoshitaka zerkał na niego
ukradkiem. Twarz basisty nie wyrażała żadnych emocji. Zupełnie jakby na jego
miejscu siedziała pusta lalka. Gdy zajechali pod budynek, Karyu wyszedł
niepewnie na zewnątrz i poszedł w stronę wejścia. Odetchnął z ulgą dopiero,
kiedy znalazł się już w mieszkaniu. Mimo, że nie było jego, czuł się w nim
bezpiecznie.
Zero zamknął za nimi drzwi wejściowe,
ściągnął buty i poszedł bez słowa do sypialni. Karyu nie podobało się
zachowanie basisty, ale nie mógł nic z tym zrobić. Zranił jego uczucia, więc
nie miał żadnego prawa upominać chłopaka.
Yoshitaka pozbył się obuwia oraz kurtki
i poszedł do salonu, gdzie czekał na niego Yoru miałcząc żałośnie.
- Hej staruszku – powiedział łagodnie,
wtulając twarz w miękkie futerko.
Usiadł z kotem na kanapie i zaczął go
bezmyślnie głaskać. Nie wiedział jak długo siedział w takiej pozycji, puki z transu
nie wyrwał go trzask drzwi. To Zero wyszedł ze swojej sypialni z pokaźnych
rozmiarów torbą. Postawił ją na ziemi i pochylił się by ubrać buty.
- Co robisz? – spytał niepewnie
Yoshitaka.
- Wyprowadzam się – odparł krótko Michi.
- Przecież to twoje mieszkanie. To mnie
powinieneś wyrzucić – zaprotestował Karyu.
- Nie masz gdzie iść – przypomniał mu
basista. – Nie martw się, będę płacił za czynsz. Innymi opłatami zajmij się
sam.
Zero sięgnął po torbę, w którą wcześniej
spakował część swoich ciuchów i ruszył w stronę drzwi, gdy zatrzymał go w
miejscu cichy głos Karyu.
- Zostań.
- Po co? Przecież mnie nie chcesz – w
jego głosie było tyle goryczy.
- Nie powiedziałem tego – zaprzeczył
Yoshitaka. – Powiedziałem wtedy, że nie jestem pewny co do ciebie czuję.
- To to samo – Zero uśmiechnął się
krzywo i zrobił krok na przód. – Żegnaj.
- Cholera, zależy mi na tobie! –
krzyknął zrozpaczony Karyu widząc, że Michi nie ma zamiaru zostawać. – Zależy
mi na tobie..Zostań..
- Po co? Nie mam powodu.
Yoshitaka podszedł do Zero i położył
rękę na jego ramieniu zaczynając ściągać torbę.
- Więc ja nim będę – powiedział
spokojnie.
- Słucham? – Michi spojrzał na wyższego
chłopaka sceptycznie.
- Oddam ci się dzisiaj cały, jeśli tylko
to cię zatrzyma – dłoń zaczęła się zsuwać z ramienia i wędrować w stronę
twarzy, kciukiem zahaczając o pełne usta.
- Nie upadłem tak nisko, żebyś się nade
mną litował – warknął Zero odsuwając się do tyłu. - Potrafię sobie poradzić z
odrzuceniem.
- Nie lituję się – zaprzeczył
natychmiast Karyu. – Robię to bo chcę.
Przywarł całym ciałem do Michiego
uniemożliwiając mu tym samym ucieczkę z jego ramion. Zniknęła gdzieś cała
niepewność i nieśmiałość. Pochylił głowę by go pocałować, lecz ten obrócił się
i usta dotknęły lekko policzka.
- Nie kochasz mnie – drżący głos Zero
powstrzymał Karyu od dalszych działań. – Robisz to, bo chcesz bym został.
Będziesz tego żałować, więc lepiej przestań!
- Zero – mruknął cicho Yoshitaka
opierając brodę na głowie basisty i głaszcząc jego plecy. – Nie wiem co do
ciebie czuję. Nigdy z nikim nie byłem, nie zastanawiałem się nawet nad tym czy
ktoś mi się podoba czy nie. Ale ty…Jesteś piękny. Lubię twoje oczy, nos, usta,
całą twarz. Nawet charakter mi nie przeszkadza. Przez te parę dni przyjrzałem
się tobie – szepnął wprost do ucha Zero wsuwając jedną dłoń we włosy. – I nie
znalazłem niczego co by mnie odrzucało. Wręcz przeciwnie.
- Będziesz tego żałować – odparł Michi
zarzucając ręce za szyję Karyu by pociągnąć go w dół i pocałować.
Całowali się wręcz agresywnie, jakby ta
bliskość między nimi nie starczała. Zero rozchylił usta czując język Yoshiego
na zębach, który wsunął się do środka zapraszając Michiego do zabawy. Żaden z
nich nie chciał ulec drugiej stronie, każdy chciał zdobyć przewagę nad
partnerem. Karyu przygryzł lekko język Zero na co ten jęknął mu w usta tracąc
powoli nad sobą kontrolę. Ręce wyższego chłopaka zjechały z talii na klatkę
piersiową i pchnęły Zero na ścianę.
- Nie będę – uśmiechnął się
niebezpiecznie odrywając się na chwilę od lekko spuchniętych ust blondyna by po
chwili do nich wrócić.
Michi popchnął go do przodu i zaczął
prowadzić w stronę sypialni. Pozbył się już wszelkich zahamowani. Teraz nie
było odwrotu skoro miał zyskać to, czego tak bardzo pragnął.
Karyu kopnął nogą drzwi, które uderzyły
z rozmachem w ścianę, lecz żaden z nich nie zwrócił na to uwagi. Gdy znaleźli
się koło łóżka, gitarzysta popchnął na nie Zero, który wylądował na miękkiej
pościeli, a sam ściągnął z siebie koszulkę i rzucił ją na podłogę. Michi złapał
go za pasek od spodni i pociągnął w swoją stronę tak, że Karyu zawisł nad nim
opierając ręce po obu stronach głowy.
- Jesteś idealny – powiedział cicho
Yoshi i pochylił się, by pocałować go w szyję.
Zero czując dotyk ust na swojej skórze
westchnął przeciągle i odchylił głowę w bok, żeby Karyu miał lepszy dostęp. W
oczach młodszego chłopaka był w tej chwili cholernie pociągający. Zero położył
ręce na jego barkach i przeciągnął po nich paznokciami tak, by nie uszkodzić
skóry.
Nagle Michi zepchnął z siebie
zaskoczonego Yoshitakę. Dwoma zwinnymi ruchami znalazł się nad nim i usadowił
się na jego biodrach.
- Skoro na tą noc jesteś mój, sprawię,
że ją zapamiętasz – powiedział niskim głosem i podniósł ręce do guzików swojej
koszuli by ją rozpiąć. Po chwili znalazła się na podłodze obok koszulki Karyu,
który patrzył zahipnotyzowany na lekko rysujące się mięśnie brzucha pod gładką,
delikatną skórą.
Basista pochylił się nad chłopakiem i
pocałował go namiętnie wodząc rękoma po jego torsie. Ta chwila była dla Zero
taka nierealna dlatego chciał zapamiętać każdy szczegół ciała partnera. Karyu
zsunął dłonie na pośladki Michiego wsuwając kciuki za szlufki i przycisnął go
do siebie dostając w zamian cichy jęk z ust Zero, który przestał go całować.
Odrzucił tylko głowę do tyłu i zaczął się ocierać o gitarzystę a jego oddech
stał się urywany i nieregularny.
Karyu objął go nogami w pasie a ręce
przeniósł na ramiona przyciągając Michiego bliżej siebie. To wrażenie było nie
do opisania.
- Zero.. – jęknął do ucha Zero owiewając
je ciepłym oddechem. – Proszę, ściągnij już swoje spodnie.
Michi zadrżał słysząc ten głęboki głos i
odsunął się od partnera siadając na łóżku by spełnić jego życzenie. Podniósł
dłoń do paska i zaczął go wolno rozpinać bawiąc się końcem; chciał zobaczyć jak
długo potrafi wytrzymać Karyu. Gdy już się uporał z paskiem, odpiął wolno guzik
a następnie rozpiął rozporek, lecz nie zsunął od razu spodni. Pochylił się w
stronę swoich nóg by ściągnąć skarpetki patrząc cały czas w oczy kochanka. Po
chwili leżały już na podłodze. Zero wstał z łóżka i ściągnął spodnie razem z
bokserkami ukazując się Karyu w całej swojej świetności.
- Jesteś piękny – powiedział Yoshitaka
kolejny raz tego wieczoru mając przed oczami to idealne ciało.
Dziwne. Zawsze sobie wyobrażał, że
podczas pierwszego razu spanikuje, że się wystraszy. No i że będzie z kobietą.
Ale rzeczywistość się różniła od jego wyobrażeń. Nie dość, że wiedział co ma
robić (jednak oglądanie porno z Yuu wyszło mu na dobre; dwa razy nawet trafił
na gejowskie) to był o krok od seksu z bardzo przystojnym chłopakiem.
Zero wrócił na łóżko a Karyu szybko
rozebrał się do naga nie czując wcale dyskomfortu ani wstydu. Jakby wiedział,
że nie zostanie oceniony. Michi usiadł między rozsuniętymi nogami Yoshiego i
spojrzał na niego z pożądaniem (a było na co patrzeć). Zaczął wodzić ręką po
tych długich, smukłych nogach docierając aż do ud by zadrapać lekko wrażliwą
skórę po wewnętrznej stronie.
- Tobie też niczego nie brakuje –
powiedział Zero. – Wyglądasz tak delikatnie… Jesteś za chudy. Widać ci żebra.
Karyu roześmiał się na komentarz. Z
Michim nic nie mogło być normalne, ale to wcale nie było przeszkodą. Dobrze
było być zaskakiwanym, rutyna nudziła.
Poczuł dotyk palców na ustach, więc
uchylił je dając im wsunąć się do środka. Złapał dłoń Michiego w swoją i zaczął
lizać jego smukłe palce, które wyjął po chwili ze swoich ust i przejechał
językiem po wewnętrznej stronie dłoni aż do nadgarstka.
- Kocham cię – powiedział Zero całując
chłopaka w czoło a następnie obsypując pocałunkami jego klatkę.
I nie było już odwrotu…
Gdy Zero się obudził, Karyu nie było w
domu. Zamiast tego znalazł na poduszce małą kartkę.
Dziękuję
za wszystko co dla mnie zrobiłeś.
Opiekuj
się Yoru..
I
jeszcze jedno. Kocham Cię.
Wyskoczył szybko z łóżka nie przejmując
się swoją nagością i pobiegł do salonu. Wszystkie rzeczy Karyu były zabrane a
kot spał na kanapie. Złapał szybko telefon i wykręcił numer do Yuu; nie
pamiętał skąd go miał, ale teraz był niezwykle potrzebny.
- Tak? – chłopak odebrał po piątym
sygnale.
- Jest u ciebie Karyu? – spytał
natychmiast Zero, którego ogarnęły złe przeczucia.
- Nie.. Coś się stało? – zaniepokoił się
Yuu.
- Zabrał wszystko i uciekł! – odparł
zrozpaczony Michi. – Uciekł zostawiając mi kartkę z „kocham cię”! Dlaczego mi
to zrobił?
- Nie wiem..
Po raz pierwszy od tylu lat Zero rozpłakał
się z powodu złamanego serca. Pierwszy raz pokochał kogoś tak mocno, że to
uczucie było niemalże nie do wytrzymania. Dlaczego Karyu uciekł skoro
odwzajemniał uczucie? Czemu go porzucił?
Dlaczego miłość tak boli?...
ojojojojojojojojojojooo ♥
OdpowiedzUsuńto takie słodkie *u* mmm.. a już myślałam, że oni będą razem, a tu takie zaskoczenie. głupi Karyu! zostawia biednego Zero!
powodzenia przy maturze.. i dużo weny *śmiech*
Dziwne, że Zero chciał opuścić swoje mieszkanie i zostawić je Karyu mało tego opłacać czynsz. Nie rozumiem czemu Karyu tak po prostu go zostawił. Myślałam, że będą z sobą żyć długo i szczęśliwie.
OdpowiedzUsuńAż ja się sama prawie poryczałam... ; ; Dlaczego to ostatni rozdział? T-T Mam nadzieję, że w tym epilogu nieco rozjaśnisz wątek z ucieczką Karyu ; ; (blogger mnie na serio nie lubi... po 3 razy muszę odpalać subskrypcję na niektórych blogach...)
OdpowiedzUsuńNa razie takich problemów nie mam i oby ich nie było :) A to ostatni rozdział bo muszę dokończyć inne serie i oneshoty. No ale na razie matura! Zaczynam się bać..
UsuńCóż... To ja życzę połamania długopisu :D i weny po maturze <3
Usuńwiedz że mi się podobało ale kest 24:30 i mój komentarz jest tak nie składany że aż byś się go Wystraszyla o.O
OdpowiedzUsuńdziekuje za (cale) fajne opko C: bo wcale nie mam na 7:10 i nic mam pierwszego anglika ; ;
To jest GENIALNE, czemu musi się kończyć :(
OdpowiedzUsuń