piątek, 25 lipca 2014

Inconvenient Ideal


Drogi Anonimie, mam w planach coś z defspiral, jednak pewnie dopiero za dłuuugi czas owe coś z nimi napiszę. W każdym razie ma to być z gatunku fantasy.
Kita, wybacz, to nie obiecana komedia ._. Jest w zastoju, za to piszę inną, która w zamiarze ma być o wiele dłuższa i despowo-dirowo-angelowa. I prawdopodobnie pójdę za twoją radą i napiszę "Pokażę ci..." od początku z innym zespołem. Bo jak mam się męczyć, to ja podziękuję -.- O, i takie pytanie. Co ze wspólnym opowiadaniem? Nie bardzo pamiętam kto ostatni skończył .__.
Reila, dziękuję Ci za wszystko m(_ _)m
Kira: dzięki, że ciągle komentujesz, choć ja tobie nie bardzo i ciągle się wymiguję z zakończeniem opowiadania >.>

Chcę coś zrobić ze spisem treści, lecz nie bardzo wiem co. Jakieś pomysły?

Pairing: Kyo x Shinya
Gatunek: nie wiem, ale chyba angst
Ostrzeżenia: sporadyczne wulgaryzmy



Poznaliśmy się dawno, bardzo dawno temu. Byłeś wtedy świeżo upieczonym informatykiem w małej firmie, a ja jedynie freelancerem (od aut. wolny strzelec), który łapał się każdej roboty, a w wolnych chwilach pisał wiersze. Od początku wydawałeś mi się idealny, lecz jednocześnie dziwny, jakbyś posiadał wiele przeciwstawnych cech naraz. Potrafiłeś zmienić swój charakter w mgnieniu oka, żeby dostosować się do danej osoby. Nie było dla ciebie rzeczy niemożliwej.
Dziwne, wcześniej nie zwróciłem na to uwagi.
Idealny przyjaciel. Zawsze przy mnie byłeś, gdy tylko tego potrzebowałem, choć wewnątrz czułem się tak, jakbym cię wykorzystywał, lecz przecież ty nie chciałeś ode mnie nic. Czy to była bezinteresowność? Przecież każdy człowiek chce czegoś dla siebie, jakichś korzyści, które zapewnią mu dobrobyt.
Lecz ty taki nie byłeś.
Nie potrafię zrozumieć jednej rzeczy. Czemu musiałeś udawać cholernego ascetę? Umyślnie trwać w bólu emocjonalnym, który przecież nikomu nie był potrzebny? Mogłem ci pomóc, mogłem jakoś to naprawić. Niestety, wolałeś zgrywać osobę bez skazy. Nikt, powtarzam, nikt nie jest idealny, choćby nie wiem jak bardzo się starał.
Niewygodny ideał, Shinya Terachi.
Jakże to śmiesznie brzmi, nie sądzisz? A tak naprawdę, choć mam do ciebie lekką urazę o milczenie, uważam cię za wspaniałego człowieka. Zawsze byłeś miły i cierpliwy, przynajmniej dla mnie, a ja się odpłaciłem wiecznym niezadowoleniem, egoizmem, wrednością. Mogłeś mnie przecież upomnieć, nie miałbym ci tego za złe.
Nawet nie potrafię przyznać się do błędu.
Shinya… Czy tak trudno było otworzyć usta i powiedzieć „kocham cię”? Bo gdy ja powiedziałem to tobie, było za późno, by cokolwiek zrobić, zmienić. Nie mogłeś odłożyć wyjazdu, tak jak ja nie mogłem odłożyć ślubu. Wtedy nie mogłem zrobić już nic.
Lecz twoja maska pozostała na twarzy do końca.
Nie zakończyłeś naszej przyjaźni, nie zerwałeś kontaktu…Uśmiechnąłeś się i powiedziałeś, żebyśmy nie psuli tego co mamy, że można najwidoczniej nie jest nam dane być razem. I to mnie zabolało, cholernie zabolało. Potrafiłeś grać bez względu na wszystko, podczas gdy ja… cóż, ja nie potrafiłem. Nie chciałem się zgodzić na tę grę, którą mi proponowałeś.
- Kyo, nie wygłupiaj się – zaśmiałeś się. – Nic z tego nie wyjdzie. Mamy żyć ukryci w cieniu? Społeczeństwo nie da nam żyć, będzie trudno. Wybacz, ale nie mam w sobie tyle siły. Nie potrafiłbym powstrzymać chęci, by cię pocałować czy złapać za rękę w miejscu publicznym, jak i chęci do ucieczki, gdyby sytuacja była naprawdę zła. Kyo, nie dane jest nam być razem. Zrezygnowałbyś dla mnie z wygodnego życia u boku żony? Zostałbyś wyrzutkiem społeczeństwa? Teraz pewnie myślisz, że tak, ale po pewnym czasie zacząłbyś żałować. Zresztą…wyjeżdżam. Nie wiem, kiedy i czy w ogóle wrócę. Wybacz mi, Tooru.
Wiedziałem, że Terachi ma rację, aż za dobrze, chociaż pocieszała mnie myśl, że gdzieś między wierszami przyznał się, że mu na mnie zależy. Byłem zbyt samolubny, gotowy zranić kogoś oraz siebie i poprosiłem go wtedy o prawie niemożliwe.
- Więc spędź ze mną jedną noc, zanim wyjedziesz.
I zgodziłeś się.
A przecież oboje wiedzieliśmy, że to złe, że tak nie można. Ale co mi po wiedzy, gdy czułem co innego? Nie mogłem cię wypuścić z rąk, nie chciałem. Nawet przez chwilę w głowie zawitała mi myśl, która była szczytem szaleństwa – zaproponowanie ci związku za plecami żony. Wcale bym się nie zdziwił, gdybyś mnie uderzył, nie chciałem jednak stracić twojej przyjaźni, więc siedziałem cicho.
Po tej nocy nic już nie było takie samo.
Nie powiedziałeś mi wtedy, że to było błędem. Właściwie nie powiedziałeś nic, tylko przytuliłeś mnie do siebie i pozwoliłeś zasnąć. Gdy się obudziłem, ciebie już nie było. Wyjechałeś, zostawiłeś mnie. Tak, wiem, to egoistyczne, lecz wtedy tak myślałem. Wiedziałem, miałem takie przeczucie, że już nie wrócisz. Czy się myliłem? To miał pokazać czas.
Nic nie jest idealne.
Jednak moje wyobrażenie o tobie takim się zdaje. Wkurwia mnie to niemiłosiernie, bo to tylko sprawia, że tęsknię za tobą coraz bardziej. Wiesz, że noszę twoje zdjęcie przy sobie? Nie żony, tylko twoje! Jak mogło do tego dojść? Nie wiem… Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Już się nauczyłem, że wiedza nie zawsze jest rozwiązaniem na problemy.
Pięć lat. Pięć długich lat.
Zapomniałem o tobie. Wyleczyłem się z ciebie, a przynajmniej tak mi się zdawało. Ciągle nie miałem z żoną dziecka, a seks był bardziej z obowiązku niż z przyjemności. Często się z nią kłóciłem. Byłem dla niej oziębły, nieprzyjemny, a ona przeze mnie płakała. Żałowała powoli lat spędzonych ze mną i wcale jej się nie dziwię. Przecież mogła być z kimś, kto na nią zasługiwał.
Los znowu postawił cię na mojej drodze.
Zupełnie przypadkiem dowiedziałem się, że wróciłeś do Japonii. Nie obeszło mnie to zbytnio. Miałem teraz własne życie, które postanowiłem jakoś naprawić, a nie bawić się w pieprzonego Wertera i ten cały werteryzm (kto wymyślił takie brednie?). Chciałem sprawić żonie niespodziankę, więc poszedłem do szefa, żeby wziąć parę dni urlopu. Miałem w planach zabranie jej na jakąś krótką wycieczkę, żeby się trochę odstresowała.
Lecz życie postanowiło zweryfikować moje plany.
Spotkałem cię. Nawet nie wiedziałem, że mieszkałeś tak blisko mnie! Unikałbym cię wtedy. Bo gdy stanąłeś przede mną, wszystko do mnie wróciło. Każda komórka mojego ciała chciała z tobą być, pragnęła tego ponad wszystko, a ja nie wiedziałem co robić. Nie byłem nawet na to przygotowany!
- Dobrze wyglądasz, Tooru.
Zerknąłem na ciebie, starając się wyglądać jak najgroźniej, lecz pewnie się tylko napuszyłem i dlatego wywołałem u ciebie śmiech. Nawet ci się nie dziwię. Musiałem stanowić doprawdy komiczny obrazek.
Wziąłeś mnie do siebie. Opowiadałeś o tym, co robiłeś przez te lata, a ja tylko słuchałem. I tak powoli było codziennie. Przychodziłem do ciebie, ty mówiłeś, a ja słuchałem. Wracałem potem nocami do domu, a żona na mnie krzyczała. Przestała mnie kochać i wytrzymywać ze mną, dlatego kwestią czasu było, gdy rzuciła mi na stół papiery rozwodowe. Nawet się nie zastanawiałem, tylko je podpisałem. Wszystko poszło szybko i prawie niezauważalnie, a Ty byłeś przy mnie. Pewnego wieczoru, gdy oglądaliśmy jakiś dziwny film, postanowiłem wrócić do rozmowy, którą mieliśmy dawno temu.
- Pamiętasz, jak zadałeś mi kiedyś dwa pytania? – spytałem.
- Zadawałem ich wiele, nie wiem o które ci chodzi – odparłeś, pijąc gorącą czekoladę.
- „Zrezygnowałbyś dla mnie z wygodnego życia u boku żony? Zostałbyś wyrzutkiem społeczeństwa?” – przypomniałem mu.
- I co z tym? – rzuciłeś z lekką nutką agresji w głosie. Widać, że to był dla ciebie niewygodny temat.
- Chcę ci odpowiedzieć – odetchnąłem głęboko. – Byłbym na to gotowy.
- Och – westchnąłeś, jakby z ulgą.
I wszystko ruszyło jakby naturalnie. Pierwsze wspólne wyjście jako para, pierwsze złapanie cię za rękę, pierwszy pocałunek.. no, może tylko seks nie taki znowu pierwszy. Wbrew pozorom mało było osób, którym by przeszkadzało, że jesteśmy razem. Wiesz, Shinya? Szkoda, że wcześniej nie udzieliłem ci odpowiedzi. Szkoda, że straciliśmy parę lat, w czasie których moglibyśmy być szczęśliwi.
I dobrze, że do mnie wróciłeś, Terachi.

3 komentarze:

  1. Bo ja zawsze komentuje, jak nie zapomnę :D A ciebie kiedyś zmuszę do skończenia naszego opowiadania, to tylko kwestia czasu :D Buahahahahahaha^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszylas mnie ;; super shot!
    //Yūko-san

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze: wracam, a tu 2 ficki z diru <3
    Ten był krótki (czyli taki, jakie lubię) i bardzo przyjemnie się go czytało. Nie wiem, co napisać... wystarczy ci wiedza, że mi się podobało ^^ To miło, że zdecydowali się być ze sobą.

    OdpowiedzUsuń