niedziela, 15 lutego 2015

Never say never

Witam nowych obserwatorów! Dawno tylu w ciągu tygodnia nie doszło >.>
Ach tak, kwestia błędów... Przepraszam za nie. Często jak piszę, to nie chce mi się potem tego opowiadania sprawdzać, bo kończy się na tym, że zmieniam połowę tekstu, który uznam za dno... A powtórzenia wyrazów biorą się ze starego worda xD Jestem leniem i nie chce mi się wyłączyć skrótu klawiszowego, który wkleja samoczynnie poprzedni wyraz.
Kukushka: Dziękuję za ujawnienie się :) Każdy komentarz jest mile widziany. Wiem, trochę za bardzo lubię pisać same dialogi, co widać po tym tekście, ale postaram się poprawić!
Kira, Reila: Dziękuję wiernym komentatorom xD
Sumire Suri: Cieszę się, że cię zaciekawiłam.
Następne opowiadanie powinno być drugą częścią Depresji pisarza.


Pairing: Tsukasa x Zero
Gatunek: coś
Ostrzeżnia: brak, chyba


- Będziemy już zawsze razem? – pytasz, a ja patrzę na ciebie ze zdziwieniem, bo przecież nigdy nie zadawałeś takich pytań.
- „Zawsze” to szmat czasu – odpowiadam dyplomatycznie. Wybacz, lecz nie jestem pewien, czy będę chciał spędzić z tobą resztę życia, więc puste zapewnienia bez gwarancji niczego tu nie dadzą. Jestem teraz z tobą, bo liczę jeszcze, że coś dla ciebie znaczę. A potem? Co będzie potem, kiedy w końcu do mojej pustej głowy dotrze, że to nie jest to?
Patrzysz na mnie z pewną zadumą w pięknych, brązowych oczach, a ja czuję w środku dziwny smutek. Nie za bardzo znam jego źródło i chyba nie chcę go znać. Od kiedy jesteśmy razem, od kiedy cię spotkałem, wprowadzasz zamęt w moje życie. Długo mi zajęło, zanim zmieniłem swoje dotychczasowe nawyki, a to wszystko ze względu na ciebie, chociaż ty nie zmieniłeś się ani trochę. Nadal gotowałeś dla jednej osoby, robiłeś picie tylko sobie, wychodziłeś gdzieś bez uzgadniania tego ze mną.
- Skąd to pytanie? – zaciekawiam się, prostując nogi, które ścierpły mi już w siadzie skrzyżnym. – Nie sądziłem, że obchodzi cię nasz związek – mówię szczerze. Bo nigdy nie powiedziałeś mi, że mnie kochasz, że jestem dla ciebie ważny, nie widziałem u ciebie żadnej zazdrości, gdy ktoś mnie podrywał. Nie powiedziałeś też o nas nikomu.
Dlatego właśnie nie jestem pewien, czy chcę być z tobą do końca. Nie dałeś mi powodu, żebym kochał cię coraz bardziej. Wiem, brzmi to trochę egoistycznie. Przecież nie kocha się ludzi za rzeczy, które dla ciebie robią, tylko za to kim są. Ale przez ciebie nasz związek stoi w miejscu. Nie czuję też, że  chcesz, żebym z tobą był.
- Zastanawiałem się nad naszą przyszłością. Co w tym dziwnego? – odpowiadasz ze szczerym zdumieniem, a mnie zadziwia twój charakter po raz kolejny tego dnia. Jak możesz być taki.. tępy? – Tsukasa? – szturchasz mnie w ramię, gdy nic nie odpowiadam.
- Nie wiem, czy chcesz ze mną być, Zero.
- Myślałem, że przerabialiśmy już ten temat – prychasz ze złością. Nie lubisz takich rozmów, sprawiają, że czujesz się niezręcznie.
Masz rację. Kiedyś próbowałem z tobą o tym rozmawiać parę razy, ale zawsze kończyło się to fiaskiem. Porażką. Nie słuchałeś mnie, nie rozumiałeś. Bo przecież jesteś ze mną, czego więcej mogę chcieć? Tylko czemu nawet twoje pocałunki wydają się chłodne i nieszczere?
- Więc nie mamy o czym rozmawiać – stwierdzam ze spokojem. Lubię te chwile, gdy zamieniamy się rolami, gdy to ty jesteś emocjonalny, a ode mnie bije chłodną logiką. Szkoda, że są takie rzadkie. To moja wina, z reguły nie potrafię siedzieć cicho, gdy coś lub ktoś mnie wkurwi.
Marszczysz gniewnie brwi. Ten wyraz twarzy kompletnie ci nie pasuje.
- Skoro nie mamy o czym rozmawiać, to może zakończymy tę bezsensowną farsę? – jad w twoim głosie sprawia, że czuję ciarki na plecach.
- Zero, dorośnij – przesadziłeś z tym stwierdzeniem. Nie mam już do ciebie cierpliwości, przynajmniej nie tyle, co kiedyś. – Sam mnie odtrącasz, ilekroć chcę się zbliżyć, a teraz jesteś wielce obrażony. I to z jakiego powodu? Bo nie rozmawiam z tobą, chociaż podejmowałem już wiele prób! Proszę cię, nie ośmieszaj się jeszcze bardziej.
Mam rację. Wiem to.
- Dobrze więc – spuszczasz nieco z tonu, a twoje pełne usta układają się w grymasie ironicznego uśmiechu. – O czym chcesz porozmawiać?
- Czemu ze mną jesteś, skoro mnie nie kochasz? Wiesz, że nie jestem debilem, nie zrobiłbym niczego, co zaszkodziłoby zespołowi – mówię zgodnie z prawdą.
Nie wiesz, co odpowiedzieć. Odsuwasz się ode mnie na kanapie na bezpieczną odległość i krzyżujesz ręce na klatce piersiowej w obronnym geście.
- Kocham cię – przeczysz cicho.
- Trudno mi w to trochę uwierzyć – nie chcę, żebyś kłamał. To boli, wiesz, Zero?
- Ale tak jest.
- To ciekawe, zwarzywszy na fakt, że nigdy nie myślisz o mnie. Cholera, nawet gdy gdzieś razem idziemy, nie przeszkadza ci, gdy ktoś się do mnie przystawia! Już nie mówiąc o sytuacjach, gdy to ty jesteś w centrum zainteresowania…
- To przecież nic takiego – zbywasz to ręką. – Inni nie mają znaczenia.
- Doprawdy? Więc czemu nigdy nie powiedziałeś mi, że mnie kochasz? Nie liczę tego wymuszonego wyznania przed paroma sekundami – zaczynam coraz żywiej gestykulować. Chyba stres, który zacząłem czuć, zaczął się uzewnętrzniać.
- Myślałem, że wiesz, że cię kocham!
Słaba obrona, Zero.
- Wiem? Och, na pewno wiem. W szczególności, gdy wolisz mnie pieprzyć w klubowej toalecie – och, nie krzyw się, taka jest prawda – a potem idziesz, jakby nigdy nic. Albo, gdy ignorujesz mnie przez parę kolejnych dni, by w końcu spytać się mnie o cholerną godzinę! Pierdolę coś takiego!
Jak zawsze, emocje wzięły u mnie górę. Nie potrafię zrozumieć twojego zachowania, które doprowadza mnie do skrajnych zachowań. Naprawdę nie chcę ci wypominać wszystkiego, ale skoro postanowiłeś dojrzeć do rozmowy, trzeba to wykorzystać.
- Wybacz…
Nie mogę patrzeć, gdy jesteś smutny, dlatego od razu przysuwam się do ciebie i obejmuję cię w pasie. Moje serce nie chce słuchać głowy. I choć wiem, że prawdopodobnie po dzisiejszym dniu dalej będzie to samo, nie potrafię cię wypuścić ze swoich objęć… Nie chcę. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez ciebie.
- Po prostu bądź ze mną – proszę. – Kochaj mnie.
Jeśli tylko będziesz mi to okazywał, niczego więcej nie chcę.
Ale ty nie posłuchasz, prawda?
Nigdy się nie zmienisz.
I parę dni później mam wyrzuty sumienia, że tak o tobie pomyślałem. W końcu śniadanie do łóżka i budzenie się przy tobie to jakiś nowy początek.
A potem jedziemy do ciebie, by zabrać twoje rzeczy.

W końcu moje mieszkanie jest przestronniejsze.

4 komentarze:

  1. Whoah... jak ja dawno czegos takiego nie czytalam! Tesknilam normalnie za fickami z despami...
    To byl angst? Jakim cudem jak zakonczyl sie szczesliwie? Ale to dobrze wlasciwie ze tak to sie zakonczylo a nie inaczej bo bylabym rozczarowana. Wlasciwie to jak zobaczylam ze angst to nie mialam czytac ale i tak przeczytalam ze wzgledu na dobry paring w zasadzue to nawet jakos nie praktykowany przeze mnie - moze czas to zmienic?

    Sorry za brak polskich znakow ale pisze z telefonu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się czytało :) ale ja chcę jakąś komedię ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Absolutnie nie twierdzę, że twoje dialogi są złe, wręcz przeciwnie! Zresztą, to zależy od gustu, ja lubię rozbudowane opisy, innym one przeszkadzają xD Opowiadanie jest miłe, fajnie się je czytało... Ale skupiłaś się w nim wyłącznie na uczuciach. Zabrakło mi jakiejś akcji... chociaż w sumie, to one-shot, nie powinnam się czepiać xD czekam na "Depresję pisarza"~! ^^

    Weny :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś, co mnie nie zdołowało... Miła odmiana po 2 i 3 tomie Acid Town D: Muszę nadrobić braki na żonowym blogu ;.;

    OdpowiedzUsuń