wtorek, 8 grudnia 2015

Tylko czemu niebo było tak cholernie bezchmurne?

Tekst miał być o ADAMS i wstawiony jakieś dwa tygodnie temu, jednak nie był skończony, a z uwagi na ostatnie wydarzenie…Pairingu brak. Możecie podstawić kogokolwiek chcecie.


Pairing: brak
Gatunek: angst
Beta: Angel Rebels
Uwagi: Krótkie.


Twoje oczy zawsze kierowały się w stronę nieba pełnego gwiazd. Nie interesowała cię rzeczywistość, nudna i szara, nie mająca nic ciekawego do zaoferowania, lecz celem twojej ciekawości było to, czego osiągnąć nie mogłeś. Niebo było bardziej interesujące niż ziemia. Niejednokrotnie już opowiadałeś mi o swoich fantazjach i marzeniach o przygodzie podobnej do tej, na którą załapał się Frodo czy o przeżyciu tego samego, co Harry Potter. Chciałeś, ale nie mogłeś i to frustrowało cię bardziej i bardziej. Coraz częściej zamykałeś się w sferze niespełnionych marzeń, a gdy niechętnie wracałeś do codziennego życia, przepełniała cię wielka gorycz. Czemu życie nie jest ciekawe? Czemu nie istnieje coś takiego jak magia, smoki czy elfy ze Śródziemia? Choć wielokrotnie zadawałeś mi te pytania milczałem, nie chcąc cię zasmucić bardziej. Wolałem już, gdy nieobecnym wzrokiem patrzyłeś na miliony gwiazd i snułeś własne opowieści. Wiedziałem, że tak być nie może, że zatracasz się w tym bardziej i bardziej, ale nie sądziłem, ze jestem w stanie cokolwiek zdziałać.
- Piękne – wymruczałeś, kładąc głowę na miękkim oparciu ławki i patrząc na bezchmurne niebo.
- Zaiste – odparłem, starając się brzmieć niemal wytwornie, chociaż mój wzrok spoczywał na czymś innym. Na tobie.
Nie interesowały mnie te rzeczy, które były nieodłączną częścią twojego życia. Wolałem stąpać twardo po ziemi i mieć na uwadze rzeczywistość, niż marnować czas na coś ulotnego i nieuchwytnego.
- Wiesz o czym myślę? – spytałeś, ale wcale nie czekałeś na moją odpowiedź. – Wszechświat jest za duży, by żyli w nim tylko ludzie. Musi być tam ktoś jeszcze, nie sądzisz?
Nie, nie sądziłem. Skąd miałem to wiedzieć? Domysły nic nie dawały, nie były faktami. Wiem, że dzięki temu ludzkość dużo osiągnęła, a jednak…a jednak tego nienawidziłem. Czemu, choć byliśmy od siebie tacy różni, to ciebie musiałem pokochać?
- Wybacz – zauważyłeś moją momentalną zmianę nastroju. – Zapomniałem, że tego nie lubisz.
Poczułem się dziwnie, jakbym zrobił ci krzywdę. Przysunąłem się na bujanej ławce do ciebie i niemal naturalnym ruchem objąłem cię ramieniem. Jeszcze przez chwilę patrzyłeś w niebo, by potem zamknąć leniwie oczy i oprzeć głowę na mojej piersi.
- Nic się nie stało – uśmiechnąłem się lekko, ale nie mogłeś tego zobaczyć. – Wiesz, że cię kocham.
- Wiem – odpowiedziałeś natychmiast.
I choć w głębi serca ci wierzyłem, nie byłem w stanie powstrzymać zazdrości.
- Więc czemu to zrobiłeś? – spytałem. – Czemu się z nią przespałeś?
Otworzyłeś szeroko oczy, by spojrzeć ze strachem wprost na mnie. Myślałeś, że się nie dowiem? Myślałeś, że niczego nie zauważę? Najwyraźniej byłeś w błędzie.
Milczałeś i to długo, lecz wzroku nie odwróciłeś. Nie wiedziałem, co w tej chwili sobie wyobrażałeś i choć jeszcze parę sekund temu nie chciałem, żebyś był smutny, teraz pragnąłem twojego cierpienia za moje. I może ktoś powie, że jestem głupi, że zdrad nie powinno się wybaczać, ale nadal cię kocham.
- Nie wiem – mówisz w końcu. – Chyba pod wpływem chwili. Może nic to nie da, ale przepraszam.
- I masz rację – prychnąłem – nic nie dało. Nie uciekaj od odpowiedzialności, nie chowaj się za przeprosinami, tylko ponieś konsekwencje swoich czynów.
Zresztą zastanawiało mnie, za co mnie przepraszałeś. Za to, że to zrobiłeś czy może dlatego, że się dowiedziałem. Nie miałem przecież tej pewności, że nadal mnie kochałeś. Nie składaliśmy sobie żadnych przyrzeczeń i obietnic, nie byliśmy nic sobie winni… A jednak cię kochałem. Chciałem cię w swoim życiu i tak jak sam to wiedziałem, tak ty stanowiłeś dla mnie zagadkę. Bałem się odbyć z tobą poważną rozmowę, chyba nie zniósłbym za dobrze odrzucenia, tylko że wiedziałem, że bez tego będziemy stać w miejscu.
- Co teraz planujesz zrobić? – pytanie zawisło w powietrzu niczym groźba, a przecież nią nie było. Chciałem jedynie wiedzieć.
- Planowałem się do niej wyprowadzić – odparłeś niemal natychmiast. Och, wiele mogłem ci zarzucić razem z brakiem lojalności, lecz nie licząc tego jednego incydentu, byłeś nad wyraz szczerą osobą. – Dzisiaj miał być nasz ostatni wspólny dzień, miałem odejść bez pożegnania.
- Jesteś okrutny – krótki śmiech wydobył się z mojego gardła, ale w środku czułem gorycz. – I ty to nazywasz miłością?
- Bo cię kocham. Jednak nie jesteś w stanie dać mi tego, czego chcę – podniosłeś się teraz do siadu, a ławka zakołysała się lekko na boki.
- A czego chcesz? – spytałem zrezygnowany.
- Zrozumienia. Szacunku.
Wiem, że zdawałeś sobie sprawę z tego, jak traktuję twoje fantazje i niechęć do rzeczywistości, ale to i tak zabolało. Chyba to zauważyłeś, bo podniosłeś rękę do mojej twarzy i pogładziłeś mój policzek.
- Nie martw się, wrócę do ciebie.
Kłamałeś. Wiedziałem to, bo inaczej nie widziałem sensu w twoich działaniach. Po co kończyć związek i deklarować, że do niego wrócimy?
- Albo znajdziesz kogoś innego – dodałeś.
Może nie postępowałem w tej chwili logicznie, ale nie chciałem nikogo innego, chciałem tylko ciebie. Nawet ja wiedziałem, że w miłości nie chodziło tylko i wyłącznie o dopasowanie. Śmieszne, zważywszy na to, jaką osobą byłem.
Ale nie zatrzymałem cię. Patrzyłem, jak się pakujesz i odjeżdżasz powoli, lecz nie byłem w stanie nic zrobić. Może wierzyłem, że wrócisz do mnie, chciałem się desperacko przekonać, lecz nie było w tym sensu.
Nie wróciłeś do mnie. Nie zdążyłeś.
Nie było już do czego.
Tylko czemu niebo było tak cholernie bezchmurne?

3 komentarze: