Tekst miał być o ADAMS i wstawiony jakieś dwa tygodnie temu, jednak nie był
skończony, a z uwagi na ostatnie wydarzenie…Pairingu brak. Możecie podstawić
kogokolwiek chcecie.
Pairing: brak
Gatunek: angst
Beta: Angel Rebels
Uwagi: Krótkie.
Twoje oczy zawsze kierowały się w
stronę nieba pełnego gwiazd. Nie interesowała cię rzeczywistość, nudna i szara,
nie mająca nic ciekawego do zaoferowania, lecz celem twojej ciekawości było to,
czego osiągnąć nie mogłeś. Niebo było bardziej interesujące niż ziemia.
Niejednokrotnie już opowiadałeś mi o swoich fantazjach i marzeniach o
przygodzie podobnej do tej, na którą załapał się Frodo czy o przeżyciu tego
samego, co Harry Potter. Chciałeś, ale nie mogłeś i to frustrowało cię bardziej
i bardziej. Coraz częściej zamykałeś się w sferze niespełnionych marzeń, a gdy
niechętnie wracałeś do codziennego życia, przepełniała cię wielka gorycz. Czemu
życie nie jest ciekawe? Czemu nie istnieje coś takiego jak magia, smoki czy
elfy ze Śródziemia? Choć wielokrotnie zadawałeś mi te pytania milczałem, nie
chcąc cię zasmucić bardziej. Wolałem już, gdy nieobecnym wzrokiem patrzyłeś na
miliony gwiazd i snułeś własne opowieści. Wiedziałem, że tak być nie może, że
zatracasz się w tym bardziej i bardziej, ale nie sądziłem, ze jestem w stanie
cokolwiek zdziałać.
- Piękne – wymruczałeś, kładąc
głowę na miękkim oparciu ławki i patrząc na bezchmurne niebo.
- Zaiste – odparłem, starając się
brzmieć niemal wytwornie, chociaż mój wzrok spoczywał na czymś innym. Na tobie.
Nie interesowały mnie te rzeczy,
które były nieodłączną częścią twojego życia. Wolałem stąpać twardo po ziemi i
mieć na uwadze rzeczywistość, niż marnować czas na coś ulotnego i
nieuchwytnego.
- Wiesz o czym myślę? – spytałeś,
ale wcale nie czekałeś na moją odpowiedź. – Wszechświat jest za duży, by żyli w
nim tylko ludzie. Musi być tam ktoś jeszcze, nie sądzisz?
Nie, nie sądziłem. Skąd miałem to
wiedzieć? Domysły nic nie dawały, nie były faktami. Wiem, że dzięki temu
ludzkość dużo osiągnęła, a jednak…a jednak tego nienawidziłem. Czemu, choć
byliśmy od siebie tacy różni, to ciebie musiałem pokochać?
- Wybacz – zauważyłeś moją
momentalną zmianę nastroju. – Zapomniałem, że tego nie lubisz.
Poczułem się dziwnie, jakbym
zrobił ci krzywdę. Przysunąłem się na bujanej ławce do ciebie i niemal
naturalnym ruchem objąłem cię ramieniem. Jeszcze przez chwilę patrzyłeś w
niebo, by potem zamknąć leniwie oczy i oprzeć głowę na mojej piersi.
- Nic się nie stało –
uśmiechnąłem się lekko, ale nie mogłeś tego zobaczyć. – Wiesz, że cię kocham.
- Wiem – odpowiedziałeś
natychmiast.
I choć w głębi serca ci wierzyłem,
nie byłem w stanie powstrzymać zazdrości.
- Więc czemu to zrobiłeś? –
spytałem. – Czemu się z nią przespałeś?
Otworzyłeś szeroko oczy, by
spojrzeć ze strachem wprost na mnie. Myślałeś, że się nie dowiem? Myślałeś, że
niczego nie zauważę? Najwyraźniej byłeś w błędzie.
Milczałeś i to długo, lecz wzroku
nie odwróciłeś. Nie wiedziałem, co w tej chwili sobie wyobrażałeś i choć
jeszcze parę sekund temu nie chciałem, żebyś był smutny, teraz pragnąłem
twojego cierpienia za moje. I może ktoś powie, że jestem głupi, że zdrad nie
powinno się wybaczać, ale nadal cię kocham.
- Nie wiem – mówisz w końcu. –
Chyba pod wpływem chwili. Może nic to nie da, ale przepraszam.
- I masz rację – prychnąłem – nic
nie dało. Nie uciekaj od odpowiedzialności, nie chowaj się za przeprosinami,
tylko ponieś konsekwencje swoich czynów.
Zresztą zastanawiało mnie, za co
mnie przepraszałeś. Za to, że to zrobiłeś czy może dlatego, że się
dowiedziałem. Nie miałem przecież tej pewności, że nadal mnie kochałeś. Nie
składaliśmy sobie żadnych przyrzeczeń i obietnic, nie byliśmy nic sobie winni…
A jednak cię kochałem. Chciałem cię w swoim życiu i tak jak sam to wiedziałem,
tak ty stanowiłeś dla mnie zagadkę. Bałem się odbyć z tobą poważną rozmowę,
chyba nie zniósłbym za dobrze odrzucenia, tylko że wiedziałem, że bez tego
będziemy stać w miejscu.
- Co teraz planujesz zrobić? –
pytanie zawisło w powietrzu niczym groźba, a przecież nią nie było. Chciałem
jedynie wiedzieć.
- Planowałem się do niej
wyprowadzić – odparłeś niemal natychmiast. Och, wiele mogłem ci zarzucić razem
z brakiem lojalności, lecz nie licząc tego jednego incydentu, byłeś nad wyraz
szczerą osobą. – Dzisiaj miał być nasz ostatni wspólny dzień, miałem odejść bez
pożegnania.
- Jesteś okrutny – krótki śmiech
wydobył się z mojego gardła, ale w środku czułem gorycz. – I ty to nazywasz
miłością?
- Bo cię kocham. Jednak nie
jesteś w stanie dać mi tego, czego chcę – podniosłeś się teraz do siadu, a
ławka zakołysała się lekko na boki.
- A czego chcesz? – spytałem
zrezygnowany.
- Zrozumienia. Szacunku.
Wiem, że zdawałeś sobie sprawę z
tego, jak traktuję twoje fantazje i niechęć do rzeczywistości, ale to i tak
zabolało. Chyba to zauważyłeś, bo podniosłeś rękę do mojej twarzy i pogładziłeś
mój policzek.
- Nie martw się, wrócę do ciebie.
Kłamałeś. Wiedziałem to, bo
inaczej nie widziałem sensu w twoich działaniach. Po co kończyć związek i
deklarować, że do niego wrócimy?
- Albo znajdziesz kogoś innego –
dodałeś.
Może nie postępowałem w tej
chwili logicznie, ale nie chciałem nikogo innego, chciałem tylko ciebie. Nawet
ja wiedziałem, że w miłości nie chodziło tylko i wyłącznie o dopasowanie.
Śmieszne, zważywszy na to, jaką osobą byłem.
Ale nie zatrzymałem cię.
Patrzyłem, jak się pakujesz i odjeżdżasz powoli, lecz nie byłem w stanie nic
zrobić. Może wierzyłem, że wrócisz do mnie, chciałem się desperacko przekonać,
lecz nie było w tym sensu.
Nie wróciłeś do mnie. Nie
zdążyłeś.
Nie było już do czego.
Tylko czemu niebo było tak
cholernie bezchmurne?
To jest takie życiowe. Przepraszam, że tak długo nie odpisywałam.
OdpowiedzUsuńWhoaa... Ten koniec ;O
OdpowiedzUsuńPiękne :-)
OdpowiedzUsuńCzemu takie krótkie??
Marta