Ostatnio ciężko mi napisać coś dłuższego, więc musicie zadowolić się minirozdziałami. A, wiem jak to może wyglądać i że zaczynam w tym rozdziale obwiniać Kyo, ale to są jego myśli i sam się obwinia :/
Najgorsze w życiu jest przyzwyczajenie. Żyjesz z
kimś długi okres czasu, a potem ta osoba znika. Nie ma już jej koło ciebie w
łóżku. Nie ma jej przy wspólnych posiłkach. Nie ma jej. I nie ma jej nigdzie. W
przypadku Daisuke jedyną strefą, w której mógł jeszcze spotkać Kyo, były
godziny spędzone na próbach. W innym wypadku wokalista unikał Andou jak ognia.
Nie chodził z zespołem na piwo, opuszczał celebrowaną od lat „noc kręgli”… I
nikt nie potrafił przekonać go do zmiany zdania. Ale Kyo to nie obchodziło,
przecież zachowywał się poza tym tak jak zwykle. Przecież nic się nie stało.
Wszystko było dobrze.
– Jak długo masz zamiar tak się zachowywać? –
spytał pewnego dnia Kaoru.
Kyo zmierzył go złym wzrokiem. Gitarzysta wyglądał
na zmartwionego. Niepotrzebnie, pomyślał Tooru, krzywiąc się przy tym gniewnie.
Kaoru nic nie zrobił, ale to jednak do niego udał się Daisuke po ich kłótni. Do
Kaoru, który od paru lat miał żonę i dzieci, przypomniał sobie Kyo, choć nie
odniosło to zamierzonego efektu. Czuł zazdrość.
– Czyli jak? – rzucił jedynie, nie chcąc powiedzieć
czegoś niepotrzebnie.
– Jesteś jak kaktus – Kaoru potrząsnął rękoma, co
miało imitować kolce, a wyglądało raczej komicznie. – Wściekasz się na ludzi,
nie pozwalasz im do siebie podejść. Ignorujesz Daia, co jest zrozumiałe, ale
nas? Na miłość boską, jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Porozmawiaj z nami, jeśli
masz jakiś problem!
– Problem? – warknął Kyo, czując narastającą
wściekłość. – Mój problem zaczął się dziesięć lat temu! A może i wcześniej. Nie
zrobiłem nic złego!
– Nie twierdzę, że zrobiłeś, ale…
– Ale kurwa co?! Może jednak zrobiłem? Byłem za
bardzo irytujący? Za wiele wymagałem? A może bardziej płytki powód –
postarzałem się? Daisuke nadal wygląda świetnie. Jest mądrym, inteligentnym i
przystojnym facetem z ładną twarzą, a ja? Mam trzydzieści sześć lat, nie
wyglądam już na osiemnaście!
– Myślę, że nie w tym rzecz…
– WIĘC W CZYM! – ryknął Kyo, uderzając dłońmi w
stół.
– Przecież Daisuke ci powiedział – Kaoru położył
swoją rękę na ręce wokalisty w geście pocieszenia. – I nie, nie bronię go. Ale
nie chcę, byś obwiniał się o coś, co nie jest twoją winą. Nie patrz tak na
mnie, wiem że to robisz. I nie chcę również, żebyś odsuwał nas od siebie.
Shinya tęskni za tobą.
– Widział mnie dosłownie godzinę temu – powiedział
już spokojniej Tooru, wzdychając ciężko.
– Tęskni za swoim przyjacielem – sprostował Kaoru. –
A teraz nim stanowczo nie jesteś.
– A ja tęsknię za moim szczęściem – odparł gorzko
Kyo. Wstał z kanapy i założył na siebie skórzaną kurtkę. – Żegnam – rzucił i
zostawił Kaoru, mając w sercu nieprzyjemne uczucie, że nie był do końca
sprawiedliwy.
Wyszedł na ulicę pełną ludzi i rozejrzał się na
boki. Nie wiedział, gdzie ma iść. Nie chciał na razie wracać do pustego
mieszkania, w którym były jeszcze rzeczy Daisuke. Rozważał wywalenie
wszystkiego na śmietnik, ale nie miał serca. I choć wiedział, że to niemożliwe,
liczył że Daisuke do niego wróci.
– Dureń –
Kyo był na siebie wściekły.
Sam wywalił Daia z domu. Sam mu powiedział, że go
nienawidzi. A ciągle go kochał. Zresztą nawet podziwiał Andou, że wytrzymał tak
długo z kimś takim jak on. Kimś, kto całą swoją postawą reprezentował chaos i
destrukcję. Nie zasługiwał na niego. Nie zasługiwał na przyjaciół.
Nogi zatrzymały Kyo przed sklepem zoologicznym.
Może tak naprawdę nie potrzebował ludzi, zaczął się zastanawiać. Nie mógłby
wtedy nikogo skrzywdzić. Spojrzał przez witrynę na małego kota z krzywym
ogonem. Zwierzę nie rozumie słów, pomyślał. Zwierzę kocha bezwarunkowo. Podjąwszy
decyzję, ruszył w kierunku drzwi. To był czas na zmiany. Czas na kota.
Może Kyo zwiąże się z Shinya. Lubię ten paring. Przez chwilę pomyślałam, że może Die ma romans z Kaoru, ale ten ma żonę. Mimo wszystko i tak czekam na to, że Die z kimś się zwiąże i tak samo Kyo. Takie rzeczy, jak ktoś z kimś jest abo umawia przez długi czas, długo mnie trzymają, jak się pokazuję, że dana osoba nie jest zakochana w danej osobie.
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie nawet myślenie Kyo, w końcu zawsze tak jest, że szuka się winy w sobie, nawet jeśli jej nie ma.