Łapcie nowy rozdział. Jest w nim trochę wulgaryzmów. A w następnym odcinku: dlaczego Shinya nie wziął spraw w swoje ręce i co myślał Kyo robiąc to co zrobił.
Ktoś jeszcze czyta tego bloga? xD
Obudziło go silne uderzenie w żebra. Daisuke jęknął
z bólu i zwinął się w kłębek na za małej kanapie. Otworzył jedno oko i spojrzał
na pochylającą się nad nim postać. Shinya wpatrywał się w niego wzrokiem pełnym
nienawiści i chęci mordu, a na to było stanowczo za wcześnie dla Daia.
– Czego chcesz?
– Wstawaj – syknął perkusista i uderzył go
ponownie, lecz tym razem w udo.
– Cholera, przestań! – w pół jęknął, w pół krzyknął
Andou, masując ręką obolałe miejsce na nodze.
– Nic mnie to nie obchodzi! Masz natychmiast
rozwiązać tą całą sytuację!
Daisuke spojrzał na Shinyę niezrozumiałym wzrokiem.
Nie przypominał sobie, by wśród ostatnich pięciu miesięcy zrobił jakąś głupotę.
Ani też nie przypominał sobie tym bardziej, by jakaś głupota, jeśli takowa
zaistniała, dotyczyła perkusisty.
– Shinya ma rację – wtrącił się Kaoru, idący
właśnie do kuchni po szklankę soku. – To nie może się tak dłużej ciągnąć –
rzekł, a gdy zobaczył niezbyt rozumny wyraz twarzy gitarzysty, dodał: - Tooru.
Musisz się tym zająć.
– Co jest z nim nie tak? – spytał Andou, siadając
na łóżku. – Gdy ostatnio go widziałem, był w całkiem dobrym nastroju.
– Serio jesteś tak głupi, czy jedynie udajesz? –
Shinya naprawdę miał zamiar zrobić z Daisuke żywy worek treningowy.
– Pojebało cię? – wrzasnął gitarzysta, uciekając
jak najdalej od perkusisty. Mógł być prawie pewien, że w ciągu paru godzin
pojawią się całkiem spore siniaki na brzuchu oraz udzie i odcisk ręki na
twarzy. – Nie możesz mi wprost o co ci chodzi?
Szczerze powiedziawszy to Daisuke naprawdę nie miał
pojęcia, co było nie tak. Kyo zachowywał się jak zwykle. Jak zwykle, w ciągu
ostatnich paru miesięcy, starał się ignorować Andou. Jak zwykle przychodził na
próby i jak zwykle warczał na wszystko co żywe. Daisuke nie zauważył niczego
odmiennego.
– Shinya, może zrobisz sobie herbatę? – delikatnie
zaproponował Kaoru, siadając w głębokim fotelu naprzeciwko kanapy. Terachi
zmrużył jedynie oczy, ale poszedł potulnie do kuchni. Gdy Daisuke wrócił na
swoje pierwotne miejsce, Kaoru westchnął ciężko. – Wiesz, że Tooru ciężko
zniósł wasze rozstanie. Był taki samotny i nieszczęśliwy, że przygarnął nawet
kota.
– Wiem – Dai odwrócił wzrok, by nie patrzeć już w
twarz gitarzysty. Czuł silne poczucie winy, przed którym nie mógł uciec.
– Tooru z tobą nie rozmawia i wcale się nie dziwię.
Z nami nie dzieli się poważnymi sprawami, które go gryzą. Zamknął się w sobie.
Ale Shinya i Toshi zauważyli pewne rzeczy. Wiesz pewnie, że Tooru zaczął
umawiać się z przypadkowymi osobami.
– Nie wiedziałem – zaprzeczył Daisuke, potwierdzając
jedynie swoją ignorancję.
Andou mówił prawdę. Głupio mu było się do tego
przyznać, lecz kompletnie nie interesował się życiem prywatnym Nishimury. Póki
Kyo wyglądał na całego i zdrowego, wszystko było dobrze – przynajmniej takie
myśli chodziły po głowie gitarzysty. I właśnie się dowiedział, że być może się
mylił, jak z większością rzeczy w swoim życiu.
– Bo jesteś debilem! – krzyknął Shinya z kuchni,
najwyraźniej podsłuchując całą rozmowę.
Krzywiąc się ze złości, Daisuke obwinął się
ciaśniej kołdrą. Chciał coś powiedzieć perkusiście, ale nie mógł. Nie miał
takiego prawa, bo przecież Shinya miał rację. Czuł się w tym momencie jak zły
charakter z filmu – pozytywny bohater pokrzyżował mu nikczemne plany, a on się
o to wkurzał.
Kaoru odczekał chwilę, i gdy miał pewność, że
Terachi mu nie przerwie, kontynuował dalej.
– W każdym razie… Jest pewien mężczyzna. Na
początku myśleliśmy, że Tooru jest z nim w związku, ale okazało się to bardziej
skomplikowane.
Daisuke zmarszczył brwi. Nie potrafił zrozumieć jak
związek mógł być skomplikowany. Skomplikowane mogły statusy na facebooku czy związki
poligamiczne, ale Kyo nie lubił się dzielić. Potrafił być strasznie posesywny,
ale był wspaniałą osobą. Inwestował w związek całego siebie i Andou dopiero
teraz zaczął to dostrzegać.
– Weź powiedz wprost o co chodzi, albo ci przywalę –
jęknął zrezygnowany, mając dość tego, że Kaoru owijał w bawełnę to, co chciał
powiedzieć.
– Ten mężczyzna go bije i wykorzystuje – wydusił z
siebie Niikura na jednym wydechu.
Zapadła cisza. Nawet Shinya przestał mruczeć pod
nosem obelgi w stronę Daisuke, który siedział jak sparaliżowany.
– Nie – Andou nie przyjmował tego do wiadomości. –
To niemożliwe. Nigdy by nie pozwolił, by ktoś go skrzywdził. – Kaoru odwrócił
wzrok, wbijając kurczowo dłonie w poręcze fotela. – Powiedz, że to nieprawda! –
ryknął na drugiego gitarzystę, gdy ten uparcie milczał.
– Rozmawialiśmy z nim o tym – odezwał się w końcu
Shinya – ale nie chciał nas słuchać. Zauważyłem siniaki na jego plecach, gdy
wszedłem do szatni, jak się przebierał. Nadal twierdzisz, że to niemożliwe?
Nie. Andou nie mógł w to uwierzyć. Wstał z kanapy i
odrzucił kołdrę na bok, zmierzając w stronę swoich ciuchów na podłodze. Za
długo siedział w domu Kaoru popadając w coraz większą apatię. Za długo
pozostawał ślepy na swoich przyjaciół.
– Co chcesz zrobić? – Kaoru zadał pytanie,
obserwując uważnie Daisuke.
– Zajebię go. Zajebię tego skurwiela.
– Nie powiedziałem ci tego, abyś-
– Zamknij się, Kaoru – przerwał mu Shinya. – Tutaj nie
ma miejsca na pokojowe rozwiązanie problemu! Przestań zachowywać się jak pizda.
Choć perkusista był wkurwiony na Daisuke, pokładał
w nim również wielką nadzieję. I nadzieja ta wcale nie gasła, gdy patrzył, jak
Andou trzaska za sobą drzwiami do mieszkania, mając morderczy wyraz twarzy i
bardziej mordercze intencje.
Owszem ja czytam ^^ wiernie czekam na ciąg dalszy historii ^^
OdpowiedzUsuńDawaj Daisuke ^^ dowal typkowi! Tylko go nie zabijaj... wystarczy go wykastrować ^^
Halo halo kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńjak napiszę jutro poprawkę to zacznę działać :/
UsuńNie pasuje,jak dla mnie taki agresywny charakter Shinyi. Nie wiem dlaczego, ale nie widzę go, bijącego innych. Zapowiada się ciekawie. Jeszcze znowu do siebie wrócą.
OdpowiedzUsuń