Hejo. To znowu ja (bo kto innym, hah). Może trochę krótszy rozdział, ale jest. Fajnie, że ktoś jeszcze czyta tego bloga :) W tej części jest malutki zwrot akcji, a jeśli chodzi o chłopaka Kyo, to po prostu jakiś random. Choć nie obrażę się, jak ktoś będzie tam widział Hazukiego z Lynch :D Postaram się ostatnią część napisać jak najdłuższą.
Dzień zaczął się zwyczajnie. Kot obudził Kyo włażąc
mu na twarz i próbując najwyraźniej go udusić, a obok niego leżał mężczyzna, z
którym spotykał się od dwóch miesięcy. Mężczyzna, który był dla niego nikim
więcej niż ledwie znajomym, którego poznał całkiem niedawno, a jakoś wpasował
się idealnie w życie, które wokalista prowadził.
– Hej – Hazuki ziewnął szeroko, przygarniając Kyo
do siebie i nie pozwalając mu wstać. – Nie idź nigdzie – mruknął, chowając
twarz we włosach Tooru.
I właśnie z tym Nishimura miał ostatnio problem. Z
poczuciem winy. Od początku był szczery z Hazukim. Nie czuł do niego nic
więcej, więc nie chciał pozostawiać mu złudzeń, lecz mężczyzna traktował go za
dobrze. Spełniał wszystkie zachcianki Kyo, był wyrozumiały i cierpliwy. Był
wszystkim tym, co wokalista pragnął mieć znowu z Daisuke.
– Nie mogę – Tooru westchnął i wyswobodził się z
uścisku silnych ramion. – Jestem umówiony na dzisiaj z agentem nieruchomości.
– A więc jednak sprzedajesz to mieszkanie – Hazuki
wstał z łóżka i zaczął zbierać swoje ubrania z podłogi, zakładając je powoli na
siebie.
– Nie chcę go.
Mam z nim związanych za dużo wspomnień, pomyślał
Kyo. Miał w planie kupno jakiegoś domu na obrzeżach Tokio. Nie obchodził go w
tym momencie dojazd do pracy, chciał jedynie uciec tak daleko jak tylko się da.
Jak najdalej. Nie mógł przecież mieszkać wiecznie w mieszkaniu przyjaciela,
który pojechał na parę miesięcy do USA.
– Nie myśl o tym – Hazuki podszedł do Kyo i objął
go w pasie, składając krótki pocałunek na jego skroni. – Jeśli będziesz chciał
o tym porozmawiać, powiedz mi.
Czemu to nie mógł być Hazuki? Czemu Tooru ciągle
musiał myśleć o Daiu? Kyo poczuł się żałośnie. Miał
wrażenie, że w tym momencie zachowywał się tak jak Andou, choć od początku dał
do zrozumienia Hazukiemu, czego od niego oczekuje.
– Zawsze możesz zamieszkać u mnie.
Serce urosło Kyo do niewyobrażalnych rozmiarów a
żołądek zawiązał się w supeł.
– Hazuki…
– Wiem – mężczyzna uśmiechnął się pogodnie. – To
była jedynie propozycja.
Widząc że Hazuki nie ma problemu z decyzją
Nishimury, humor wokalisty uległ znacznej poprawie i przestał martwić się na
zapas.
Kyo ruszył w stronę kuchni, by zrobić im śniadanie,
włączając przy okazji telewizję na poranne wiadomości. Hazuki poszedł za nim i
usiadł na krześle przy stole, patrząc jak Tooru wyciąga potrzebne rzeczy z
lodówki i wstawia wodę na kawę, słuchając jednym uchem co mówi prowadzący.
Mniejszy mężczyzna wyglądał ciągle dość nieszczęśliwie, więc Hazuki podszedł do
niego od tyłu i znowu przytulił go do siebie.
– Hej, co byś zrobił, gdybym się w tobie zakochał? –
spytał Kyo po długim namyśle.
– Byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi –
odparł Hazuki, obejmując ciaśniej wokalistę swoimi ramionami.
W tym momencie przyszła Tooru do głowy myśl, że
może mógłby to zrobić. Może mógłby się w nim zakochać. Był przystojny, miał
wspaniały charakter i pożądał Nishimurę. Czego więcej można było chcieć?
Przecież nic Hazukiemu nie brakowało.
Ktoś załomotał w drzwi.
– Tooru?
Kyo wszędzie rozpoznałyby ten głos. Serce podeszło
mu niemal do gardła.
Daisuke.
Przyszedł akurat w tym momencie, gdy Tooru
zdecydował się ułożyć swoje życie na nowo. Nosz jasna cholera.
"Nosz jasna cholera." idealne podsumowanie : D
OdpowiedzUsuńAle Die go kocha tylko sobie jeszcze tego nie uświadomił
OdpowiedzUsuńKurde, szkoda, że już tak dobrze nie pamiętam co było wcześniej. Ale żeby w takim momencie urwać? Naprawdę zła z Ciebie kobieta.
OdpowiedzUsuń