wtorek, 26 grudnia 2017

...just a little 5/6

Wesołych Świąt wszystkim <3 Dużo miłości, jedzenia i prezentów, a mało depresji i niskiej samooceny.
Ktoś mówił, że będzie 5 części? Kłamałam. Została jeszcze ostatnia.



Wątpliwości. Całą drogę Daisuke czuł wątpliwości. Nie miał najmniejszego pojęcia, czy Kyo będzie chciał go w ogóle słuchać po tym wszystkim, co Dai mu zrobił. Pokonywał kolejne skrzyżowania, utykał w kolejnych korkach, a jedyną myślą, którą miał w głowie, było właśnie jak zmusić wokalistę do rozmowy.
– Szlag by to – warknął zły na siebie Andou, uderzając w kierownicę, gdy po raz kolejny zaświeciło się przed nim czerwone światło.
Było już tak blisko, ale miał wrażenie, że wszystko go zatrzymuje przed dotarciem do Kyo. Zupełnie jakby wszechświat twierdził, że to nie jest dobry pomysł. Może i nie był, ale Daisuke był zdeterminowany i pragnął postąpić słusznie choć jeden raz.
Zaparkował w końcu auto na parkingu przed mieszkaniem wokalisty i wręcz wybiegł z  samochodu, pędząc następnie po schodach do tak dobrze znanych sobie drzwi. Zapukał i odczekał chwilę, lecz nikt mu nie odpowiadał. Uderzył więc o wiele mocniej kolejny raz.
– Tooru?
Chwila ciszy, a potem ciężkie kroki, które zaczęły zbliżać się niezbyt spiesznie. Daisuke wydawało się (a może nie?), że nawet usłyszał krzyk „Nie!”, lecz dosłownie sekundę później ktoś przekręcił zamek w drzwiach i Andou stanął twarzą w twarz z kimś obcym. Mężczyzna był wysoki, wyższy nawet od gitarzysty. Wzrost w połączeniu ze zmarszczonymi w poirytowaniu brwiami sprawiał, że wyglądał nieco onieśmielająco.
– Tak? – mężczyzna otaksował go spojrzeniem, a zmarszczki u nasady nosa pogłębiły się jeszcze bardziej.
– Jest może Nishimura? – spytał niepewnie Daisuke nie wiedząc, z kim ma do czynienia.
– Znam cię – odparł zamiast tego nieznajomy. – Andou Daisuke, taaak – wymruczał z zastanowieniem. – Tooru wcale nie chce cię widzieć.
Tooru. Kyo pozwolił mu używać swoje imię, dotarło do gitarzysty. W tym momencie Daiowi przyszło coś do głowy.
– Czy to ty jesteś tą osobą, która go krzywdzi? – Andou warknął nieprzyjemnie. – To przez ciebie ma siniaki?
– Co? Ma, ale… Zresztą to nie twoja spra-
– Ty skurwielu!
Daisuke nawet nie poczekał na wyjaśnienia (nie, żeby jakieś miał otrzymać), tylko uderzył mężczyznę pięścią w twarz. Tamten upadł na ziemię łapiąc się jednocześnie klamki od drzwi i jednocześnie otwierając je na oścież. Wtedy Andou go zobaczył – Kyo – w głębi mieszkania. Podkrążone oczy po nieprzespanej nocy, za duża koszulka odsłaniająca jedno ramię, spodnie do połowy łydek i rozczochrane włosy. Może nie był to grecki ideał piękna, ale Daisuke poczuł się tak, jakby zobaczył Tooru pierwszy raz. Zapatrzył się na ładnie wykrojone usta, które otworzyły się i wrzasnęły na niego:
– Co ty, kurwa, robisz?!
Gitarzysta mrugnął, nie bardzo odnajdując się w tej nowej sprawie. Przecież nie tak, według jego planu, powinna wyglądać reakcja Tooru. Ale przecież dużo rzeczy ostatnio nie szło po jego myśli.
– Krzywdził cię – Daisuke niemal szepnął, czując na sobie osądzający wzrok Kyo.
– Skąd przyszło ci to do głowy?!
– Kaoru zasugerował…
Kyo westchnął ciężko, a jego gniew opadł. W tym momencie Daisuke wiedział, że zrobił źle. Znowu. I dla nich obu nie było to żadną nowością. Gitarzysta poczuł się głupio, choć nadal nie wiedział najważniejszego.
– Więc skąd te siniaki?
Przecierając zmęczone oczy ręką, Nishimura podszedł do Hazukiego i wziął go pod ramię, pomagając wstać. Z jakiegoś dziwnego powodu to bolało.
– Poprosiłem go o to. Chciałem, żeby mnie skrzywdził – przyznał Kyo, unikając wzroku Daisuke. – Proszę, zostaw go w spokoju. Kocham go.
Kocham go.
Kocham go.
W tym momencie Andou wydawało się, że słyszał jakiś trzask. To jego serce rozpadło się na tysiące kawałków. I ciągle nie wiedział, co to oznacza.
_____________
– Nie powinieneś tyle pić.
Daisuke spojrzał na barmana i zmrużył powieki. Nie lubił, gdy ktoś wciskał nos w nieswoje sprawy.
– Co cię to interesuje – warknął. – Powinieneś się cieszyć, że zostawiam ci swoje pieniądze.
Andou natychmiast zostawił Hazukiego i Tooru samych, kierując swoje kroki do najbliższego baru. Wiedział, jak żałośnie to brzmi i wygląda, lecz potrzebował teraz czegoś mocnego. Najwyraźniej ten barman tak nie uważał.
– Powinienem – zgodził się mężczyzna, nalewając mimo wszystko w pustą szklankę kolejnego drinka. – Lecz wyglądasz tak nieszczęśliwie, że nie jestem pewien czy to dobry pomysł.
Prychając, Dai sięgnął po szklankę i opróżnił jej zawartość jednym łykiem. Naprawdę nie był w nastroju do słuchania wykładów jakiegoś obcego człowieka. Moralizowanie nie miało tu sensu.
– Zły dzień – powiedział Andou, licząc że barman zostawi go w spokoju.
– Nie mam na to specjalnie teraz ochoty, ale jeśli chcesz, możesz się wyżalić. Wyrzucić to z siebie, wiesz?
Irytujący. Ten barman był po prostu irytujący. Gitarzysta powoli zaczął odczuwać chęć rozerwania tego człowieka na strzępy. Nawet jego twarz zaczęła go wnerwiać. Otworzył usta, by kazać mu spierdzielać, ale zamiast tego mimowolnie zaczął opowiadać całą historię. Opowiadał o jego związku z Kyo, o tym, że właściwie był szczęśliwy, że Kyo był dla niego specjalny, że nie przeszkadzała mu wizja spędzenia całego życia z tym mężczyzną. I że na jego widok jego serce kiedyś dziwnie trzepotało, lecz potem Daisuke się do tego przyzwyczaił i przestał to zauważać. Ale przecież miłość powinna być czymś wyjątkowym, prawda?
– I powiedziałeś mu, że go nie kochasz? – spytał zdziwiony barman.
– Bo tak jest – odrzekł poirytowany gitarzysta.
– Martwisz się o niego. Uważasz go za najpiękniejszą osobę na świecie. Pociąga cię. Zrobiłbyś dla niego wszystko. Czy to właśnie nie jest miłość?
Szklanka wypadła z ręki Daisuke. Poturlała się do skraju blatu i spadła, rozpryskując się po posadzce we wszystkie strony.
– Kurwa – jęknął Andou. – Byłem głupi.
– Racja. Wolałeś żyć niebiańską wizją miłości, która jest wręcz przykładem tandetnego romansidła. Rzeczywista jest inna. Była dokładnie taka jak twoja, tyle że ty wolałeś tego nie zauważyć. Wolałeś żyć fantazją. Najgorsze jest to, że jeszcze parę tygodni temu mógłbyś to naprawić… - rzekł mężczyzna, zawieszając na końcu swój głos.
– Teraz już mnie nie zechce – dokończył za niego Daisuke, opierając czoło o swoje przedramię na blacie.
– Wątpię.

1 komentarz:

  1. Nie!!!! Dlaczego to zakończyłaś?! Ja chcę ciąg dalszy teraz! Bierz się za pisanie ^^

    OdpowiedzUsuń