Taki przerywnik między kolejnymi częściami Cocoona.
Pairing: Karyu x Zero
Ostrzeżenia: brak
Prolog
Zero przekręcił się
na drugi bok ciągnąc za sobą kołdrę. Była niedziela, więc nie musiał wstawać na
próbę, co chciał wykorzystać oddając się słodkiemu lenistwu. Jego plany
skutecznie zepsuł dzwonek do drzwi, który brzmiał w uszach mężczyzny tak natrętnie,
jakby ktoś celowo chciał wprowadzić basistę w stan irytacji.
– Nie ma mnie –
mruknął w poduszkę, naciągając kołdrę na głowę.
– Wiem, że tam
jesteś! – krzyknął głos zza drzwi, w którym Zero rozpoznał gitarzystę.
Basista nie zwracał
na to uwagi (a przynajmniej się starał), dopóki do dzwonienia nie dołączyło…
Kopanie? Zerwał się szybko z łóżka, lecz jego nogi zaplątały się w pościel i
popisowo wyłożył się na podłodze. Zero zaklął pod nosem. Zebrał się z ziemi i
poszedł do drzwi.
– Nie niszcz mi drzwi
cholero – powitał gitarzystę, patrząc na niego groźnie.
– Też się cieszę, że
cię widzę – Karyu uśmiechnął się szeroko i władował się do mieszkania basisty.
– Chodź, kwiatki ci podleję, śniadanko zrobię, rybki nakarmię.
– Nie mam rybek –
zaprzeczył odruchowo mniejszy mężczyzna, czując lekkie zirytowanie z powodu
zachowania Yoshitaki. – Tak, możesz wejść, nie krępuj się. Po co przylazłeś?
– Moim pierwotnym
zamiarem było wyciągnięcie cię na piwo…
– Ale?
– Ale zadzwonił
Tsukasa i kazał ci podrzucić nuty. Masz nanieść poprawki, jeśli są potrzebne, i
dopasować do melodii bas – Karyu uśmiechnął się przepraszająco. – No i od
poniedziałku do piątku mamy codziennie próby po 4 godziny.
– ŻE JAK? – Zero
spojrzał zszokowany na przyjaciela. – Dlaczego?
– Tsukasa wziął sobie
za cel skończenie tego albumu do końca tygodnia.
Basista jęknął i
wrócił do sypialni zakopując się w pościeli. Karyu ściągnął buty i podążył za
Zero. Było mu żal przyjaciela, ale niestety, nie grał na basie, więc nie mógł
mu pomóc. Wyciągnął z torby kartki z nutami i położył je na szafce nocnej.
– Słuchaj… - zaczął.
– Daj mi umrzeć w
spokoju!
Karyu westchnął tylko
i pogłaskał basistę po głowie. Zero jak zwykle trochę dramatyzował. Próby nie
były takie złe no i po skończeniu płyty mogli sobie pozwolić na parę dni
wolnego. Poszedł do salonu, który wyglądał tak, jakby przeszło przez niego co
najmniej tornado, więc posprzątał trochę oglądając w międzyczasie jakiś durny
program o sadzeniu roślin. Jakby go to interesowało. Gdy skończył, zajrzał do
sypialni przyjaciela, który leżał w tej samej pozycji w jakiej go zostawił.
Stwierdził więc, że nie ma tu nic więcej do roboty i wyniósł się z mieszkania
zamykając cicho za sobą drzwi.
Chwilę po tym, jak
gitarzysta wyszedł, zadzwonił telefon. Zero sięgnął po omacku po komórkę i
odebrał nie patrząc na wyświetlacz.
– Czemu nie dacie mi
spokoju? – spytał załamany.
– Aha, więc Karyu już
u ciebie był – stwierdził uradowany wokalista.
– Tak, był. I o
próbach też powiedział.
– Tsukasa trochę
przesadził – Hizumi wcale nie brzmiał, jakby był zły na perkusistę. – Mógłby
odwołać ze dwie albo przynajmniej skrócić czas trwania.
Zero uśmiechnął się
szeroko, gdy w jego głowie zaświeciła się żarówka.
– Hizuuu – zanucił.
– Co takiego?
– Założymy się o coś?
– Zależy o co –
powiedział powoli wokalista.
– Jeśli uda mi się
spowodować, że nie będzie przynajmniej jednej próby lub Tsu ją odwoła w
trakcie, to zabierasz mnie na koncert *******. A jeśli mi się nie uda…
– Idziemy na zakupy i
płacisz za wszystko, co sobie wybiorę – dokończył Hizumi zgadzając się
automatycznie. – Masz czas do piątku.
– Zgoda.
Sposób pierwszy
poniedziałek
Zero siedział w domu
i myślał. Za godzinę miała odbyć się próba, a on nie miał żadnego konkretnego
planu. Co prawda w jego głowie pojawiły się takie pomysły jak przebicie
Tsukasie opon samochodu, czy związanie go i zamknięcie gdzieś, gdzie nikt perkusisty
nie znajdzie. No, ale bez przesady – lider też człowiek. Poza tym basista
chciał zacząć od czegoś lżejszego. Chodzenie w kółko po pokoju tylko wzmagało
frustrację mężczyzny. Co tu robić?
***
– Co ci się stało
Zero? – spytał podejrzliwie Tsukasa, gdy opatulony po szyję basista wszedł do sali.
– Chybba
zachor-rowałem – Zero zaszczękał zębami i usiadł na kanapie. – To przecież
sezon zachorowań na grypę – przecież była późna jesień.
Lider od razu odsunął
się od niego na bezpieczną odległość, a Hizumi rzucił mu tylko sceptyczne
spojrzenie. Gitarzysty jeszcze nie było.
– To może idź do domu
Zero-kun – wokalista uśmiechnął się złośliwie, a perkusista gorliwie pokiwał
głową. – My tu zostaniemy i popracujemy.
Basista w myślach
uśmiercał właśnie tą wredną mendę na kilkanaście sposobów, a każdy był bardziej
bolesny od poprzedniego.
– Ale przecież
mieliśmy ćwiczyć nowe kawałki – zaprotestował jękliwie ‘chory’.
– Nie nie nie – perkusista
pokręcił głową. Najbardziej w świecie bał się zarazków i gryzoni, dlatego
chciał jak najszybciej pozbyć się przyjaciela z sali, żeby ten go nie zaraził.
– Nie ma takiej opcji! My robimy próbę, a ty możesz iść do domu.
Hizumi spojrzał na
Zero zwycięsko. ,,1:0”
Sposób drugi
wtorek
Basista przyszedł na
próbę o godzinę wcześniej. Skoro wczorajszy sposób nie podziałał, nadszedł czas
na wytoczenie ciężkich dział. Rozejrzał się po sali, upewniając się, czy aby na
pewno nikogo nie ma. To co planował mogło rozwścieczyć perkusistę, ale przecież
nikt się nie dowie, że to on. Podszedł do perkusji, wyciągając z kieszeni
kurtki śrubokręt...
***
– Cholera jasna!! –
wrzask Tsukasa można było usłyszeć w całym budynku. – Kto mi rozebrał perkusję
na części?!
Potoczył złym wzrokiem
po reszcie zespołu.
– Na mnie nie patrz,
dopiero przyszedłem – powiedział Hizumi.
– Ja też – dodał
Karyu, patrząc na to, co zapewne było perkusją, a na chwilę obecną mogło
spokojnie uchodzić za bardzo awangardową rzeźbę z metalu.
– Jak przyszedłem to
już tak było – rzekł Zero. – Złożyłbym, ale wolałem nie ruszać, żeby na mnie
później nie było.
Tsukasa rzucił
wszystkim trzem mężczyznom wściekłe spojrzenie i podszedł do instrumentu.
– Zaczynamy za
dwadzieścia minut. I chcę widzieć wszystkich
– perkusista zaakcentował ostatnie słowo patrząc znacząco na Hizumiego, gdyż
mniejszy mężczyzna starał się ulatniać z prób lub nie przychodzić wtedy, kiedy
tylko się dało.
Wokalista i basista
wyszli na korytarz idąc do automatu z kawą. Zero specjalnie się nie odzywał
trzymając przyjaciela w niepewności.
– To twoja robota,
prawda? – Hizu nie wytrzymał.
Odpowiedziała mu
cisza i krzywy uśmiech basisty, który wrzucał właśnie pieniądze do automatu.
– Cóż, musisz się
bardziej postarać, bo to nie podziałało. Chyba nie sądziłeś, że to naprawdę
wypali – wokalista oparł się plecami o ścianę. – Widziałem ostatnio całkiem
fajne glany na wystawie i wcale nie są takie tanie.
– Mam jeszcze trzy
dni – odparł Zero, biorąc do ręki plastikowy kubeczek z kawą, uważając żeby się
nie poparzyć.
Wrócili do sali i usiedli
na kanapie. Tsukasa tym czasie zdążył ochłonąć i złożyć perkusję, dlatego miał
teraz czas na zastanawianie się w jaki sposób basista ozdrowiał w jeden dzień.
– Zero, nie wyglądasz
już na chorego.
– Wziąłem wczoraj lekarstwa.
Kłamstwo.
– Zero…
– Słucham?
– A powiedz mi, po co
ci potrzebny śrubokręt w twojej kurtce?
Zapadła niezręczna
cisza, w czasie której Zero myślał nad możliwością ratunku. I wymyślił.
– Wracaj tu w tej
chwili!!
Sposób trzeci
środa
Karyu zdziwił się,
gdy zadzwonił do domofonu a nikt mu nie otworzył. A uprzedzał Zero jeszcze
poprzedniego dnia, że przyjedzie po niego samochodem i razem zbiorą się na
próbę. Basista nie był przecież sklerotykiem! Gitarzysta podziękował w duchu za
zapasowe klucze do mieszkania przyjaciela, które otrzymał w razie wypadku, i
wszedł do klatki. Gdy dotarł na
odpowiednie piętro, zapukał do drzwi, lecz odpowiedziała mu głucha cisza.
Nacisnął lekko klamkę i z zaskoczeniem odkrył, że mieszkanie było otwarte.
– Zero! – krzyknął,
gdy wszedł już do środka.
– W salonie.
Karyu zastał basistę
siedzącego na podłodze w otoczeniu różnych pudeł i papierów, które walały się
na całej powierzchni podłogi, i najwyraźniej czegoś szukał.
– Nie mogę znaleźć
tego karnetu na pobyt w spa – powiedział, jakby przeczuwając, o co chce zapytać
przyjaciel.
– A po co ci to
teraz? – Zero nie należał do miłośników takich miejsc, dlatego gitarzysta był
bardzo ciekaw, co też chodzi po głowie mniejszemu mężczyźnie. – I skąd masz coś
takiego?
– Nie pamiętam. Chyba
to od kogoś dostałem – basista otworzył kolejne pudło i zaczął w nim namiętnie
szperać. – Niedługo zobaczysz po co mi to – dodał po chwili z krzywym
uśmiechem.
Karyu nie pytał o nic
więcej. Sam uśmiech Zero potrafił skutecznie zahamować u niego ciekawość.
Szczególnie, gdy chodziło o plany basisty, bo zawsze kończyło się to
katastrofą. Ostatnim razem Zero chciał pójść do nowego klubu. Wszystko byłoby
dobrze, gdyby nie fakt, że zaciągnął ze sobą biednego gitarzystę, zapierającego
się rękami i nogami. Karyu nadal nie mógł się otrząsnąć po tej wizycie w tym
klubie gejowskim. Bo oczywiście basista skrzętnie pominął ten jeden bardzo
istotny fakt.
– Oj, chyba zapomniałem
ci powiedzieć – gitarzysta ciągle pamiętał złośliwy grymas na twarzy przyjaciela,
który nie pozwolił mu wyjść z klubu. – Ale skoro już tu jesteś to zostaniesz ze
mną.
I przez cały wieczór
Karyu musiał siedzieć przy barze ignorując ostentacyjnie otoczenie z basistą na
czele. Nie miał nic przeciwko gejom, zresztą miał jednego za przyjaciela i to w
dodatku bardzo wrednego. No, ale do cholery jasnej Zero mógł czasem pomyśleć o
tym jak się czuje Karyu.
– Mam! – triumfalny
okrzyk mniejszego mężczyzny przerwał rozmyślania gitarzysty. – Możemy już
jechać.
***
Dotarli na próbę
lekko spóźnieni. Zero spodziewał się reprymendy ze strony Tsukasy, ale ten
nawet na niego nie spojrzał, gdy wszedł do sali. Pewnie nadal był zły za
wczorajsze. Basista postanowił poczekać na odpowiedni moment, więc przywitał
się tylko z Hizumim i poszedł podłączyć bas do pieca.
Pierwsza część próby
przebiegła we wrogiej atmosferze. Lider ciągle wytykał chłopakom błędy
(,,Karyu, wiesz do czego służy gitara? Bo grasz jakbyś piłował na tarce!’’, ,,Hizu,
same poruszanie ustami nie wystarczy, żeby śpiewać.’’), a w szczególności
uwziął się na Zero (,,Zagraj to jeszcze raz, ale poprawnie. Chyba, że nie
umiesz.’’, ,,Jeśli jeszcze raz się pomylisz, poprzecinam ci struny, a gitarę
wetknę tam, gdzie światło nie dociera!’’).
– Tsukasa… - basista
podszedł do niego na przerwie, widząc swoją szansę.
– Tak? – lider
spojrzał podejrzliwie na niższego mężczyznę.
– Chciałem
przeprosić, dlatego mam dla ciebie prezent – oświadczył Zero wciskając Tsukasie
w rękę karnet. – Tylko termin ważności jest do piątku, więc im szybciej tam
pojedziesz tym lepiej.
Ten spojrzał
zaskoczony na kartonik.
– Tak szybko chcesz
mnie pochować? – spytał perkusista po chwili milczenia.
– Nie, a czemu?
– Bo jest tu napisane
,,W ostatnich chwilach swojego życia zafunduj sobie cudowny, odprężający
relaks, który wygładzi twoje zmarszczki. Dotyczy osób powyżej 70 roku życia’’.
Teraz Zero sobie
przypomniał. Kupił to kiedyś na urodziny mamy, ale siostra go przekonała, że to
nieodpowiedni prezent.
– Wyglądasz staro
przez próby z nami? – zaryzykował.
– ZERO!!!
Sposób czwarty
czwartek
– Chyba nie sądzisz,
że ci w tym pomogę.
– No, ale Karyu!
– Nie Zero. Znajdź
sobie kogoś innego do pomocy. Hizumiego na przykład.
– Nie mogę.
– To nie wiem.
Kogokolwiek, byle nie mnie.
– Karyu, proszę…
Jesteś moim przyjacielem.
– Zero, nie. To się
źle skończy.
– A pamiętasz jak
pilnowałem twoje mieszkanie, gdy musiałeś wyjechać do rodziny?
– Już dobrze, pomogę
– powiedział po długiej chwili gitarzysta. Cholerny Zero. Zawsze musiał
wiedzieć gdzie uderzyć, żeby wszystko działo się po jego myśli. – A na czym ten
plan miałby polegać?
– No więc…….
***
– Gotowy? – Zero
spytał trzęsącego się nerwowo Karyu.
– Bardziej się już
nie da – mruknął gitarzysta w odpowiedzi. – No to wchodzimy.
Złapał Zero za rękę i
przekroczyli razem próg sali. Powitało ich zdezorientowane spojrzenie Tsukasy i
cichy śmiech Hizumiego. Basista miał nadzieję, że wokalista nie zepsuje w żaden
sposób jego wspaniałego planu nad którym myślał pięć minut.
– Od kiedy? – lider
przełamał ciszę, która zaległa między mężczyznami.
– Od tygodnia –
odpowiedział Zero i objął ciasno Karyu w pasie. – Nie chcieliśmy wam mówić, bo
baliśmy się waszej reakcji.
Po solennym
zapewnieniu Tsukasy, że on i Hizumi nie mają nic przeciwko temu związkowi
byleby to ich nie dotyczyło, zaczęła się próba. Basista wręcz wychodził z
siebie, żeby tylko lider zareagował. Rzucał Karyu powłóczyste spojrzenia,
podchodził do niego i opierał się plecami. W pewnym momencie pocałował
gitarzystę prosto w usta.
Karyu od początku
wiedział, że zgadzanie się na pomoc Zero było złym pomysłem. Mimo, że byli
przyjaciółmi, czuł się dziwnie w obecności mniejszego mężczyzny. Miał wrażenie,
że basista go ciągle obserwuje. Przy każdej okazji. Nie czuł się z tym źle,
nawet mu się to podobało. Jednak nie mógł dociec o co chodzi Zero. Wiedział, że
to tylko gra, ale z każdym spojrzeniem przyjaciela czy przytuleniem się do
pleców, miał zamiar uciec i schować się gdzieś, daleko od tego człowieka. Ale
Zero go potem pocałował. Zdążył tylko zobaczyć zdziwione spojrzenie lidera i
cały jego świat został ograniczony do tego niepozornego basisty.
– Mam dość! – Tsukasa
w ten sposób wyraził swoją frustrację z powodu nieefektywnego przebiegu próby.
– Nie możecie z tym poczekać do końca? Zająć się sobą w domu?
– To, że ty nikogo
nie masz nie znaczy, że my nie możemy się sobą nacieszyć – stwierdził wrednie
Zero.
Tsukasa zapowietrzył
się z wrażenia. Wkurzony, odwrócił się na pięcie i wyszedł trzaskając drzwiami.
Karyu zastanawiał się przez chwilę czy basista przypadkiem nie przesadził, ale
po chwili namysłu stwierdził, że liderowi kiedyś przejdzie i lepiej go zostawić
w spokoju.
– Nie musiałeś być
taki ostry – wokalista opadł całym ciężarem na kanapę i wpatrywał się w Zero
jakby chciał przeniknąć jego myśli.
– Przeżyje. Poza tym
nie potrafi się na mnie długo gniewać.
– Wygrałeś –
powiedział po chwili niechętnie Hizumi. – Wychodzi na to, że zabieram cię na
koncert.
***
– Zero…
- zaczął Karyu.
Po szybkim
ewakuowaniu się ze studia, gitarzysta i basista pojechali samochodem do
mieszkania mniejszego mężczyzny. Siedzieli teraz w salonie oglądając jakiś
horror w telewizji.
– Tak? –
spytał Zero ściszając głos pilotem.
– Nie
musiałeś mnie całować.
– Ale
chciałem.
Karyu zamilkł
urażony. Nie chciał, żeby bawiono się jego uczuciami, a tym bardziej żeby to
robiła osoba, która mu się podoba.
– Czemu cię tak to
dręczy? – pytanie Zero zawisło w powietrzu, a gitarzysta nie umiał na nie
odpowiedzieć i z uporem maniaka wpatrywał się w telewizor.
– Ja ciebie też Yoshi
– Karyu spojrzał z zaskoczeniem na basistę, zastanawiając się czy aby
przypadkiem nie ma omamów słuchowych.
– Co też?
– Też ciebie kocham –
Zero uśmiechnął się lekko, nieco krzywo, lecz to nadawało jego twarzy uroku.
– Skąd wiesz? – nie
było sensu zaprzeczać prawdzie.
– Tsu mi kiedyś
powiedział. Niepotrzebnie mu się wyżalałeś.
– Ja go hmp…
Dalszej części zdania
Zero nie usłyszał zatykając skutecznie usta Karyu swoimi.
Epilog
parę dni później
– Nie sądziłem Hizu,
że nasz plan wypali – powiedział Tsukasa, gładząc nagie ramię kochanka.
– Wątpiłeś we mnie? –
spytał podejrzliwie Hizumi, odwracając się na drugi bok, twarzą do perkusisty.
– Nie. No może
trochę. Po prostu ciężko mi jest uwierzyć, że wiedziałeś do czego Zero się
posunie.
– Och, to proste
- wokalista zaśmiał się dźwięcznie. – Ja
i Zero jesteśmy podobni. Podobnie myślimy, podobnie się zachowujemy. Zdziwiłbym
się bardzo gdyby zrobił inaczej. Wystarczył tylko odpowiedni impuls, żeby
wszystko potoczyło się po mojej.. znaczy naszej myśli.
– Bez obrazy, ale
wolę ciebie niż Zero.
– A tylko byś
spróbował – Hizumi pacnął Tsukasę po głowie. – Wiesz ile się namęczyłem, żeby
ciebie zdobyć?
– Wiem, wiem. Jednak
nadal mi żal trochę tej perkusji.
– Nie przesadzaj, nic
się jej przecież nie stało. Ale muszę przyznać, że sam bym na to nie wpadł.
Prędzej zamknąłbym cię w składziku.
– Ale wtedy ty byłbyś
ze mną.
No to było genialne!! Do teraz nie mogę powstrzymać śmiechu :D
OdpowiedzUsuńFajne :)
OdpowiedzUsuńAle obiecałaś mi Hizumi x Zero! Już się ucieszyłam, czytając, że Karyu jest hetero, a tu taki zwrot akcji... notabene taki średni, bo ja nie lubię Krowy... Karyu jest dla mnie conajmniej dziwny jako postać - może dlatego, że naczytałam się za dużo ff, gdzie robi się z niego kretyna albo jakiegoś niezrównoważonego psychicznie... :(
Poza tym... Hizu mi jakoś pasuje do Zero! Nie mam niz przeciwko paringowi Hizu x Tsu, ale jakoś mnie tak to nie pociąga... a jak czytam H x Z to po prostu szczerzę się do monitora nawet jeśli ktoś umiera (o ile nie jest to Zero ani Hizumi), czy dzieje się jakiś kataklizm xD
Ogólnie fajne poko - ciekawie ci to wyszło :)
I błagam - Hizumi x Zero; HIZUMI X ZERO; HIZUMI X ZERO; HIZUMI X ZERO; HIZUMI X ZERO; HIZUMI X ZERO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
BŁAGAM!!!!!!!!
Może jeszcze w Cocoon będę mogła ;iczyć na ten paring? Krowę wyrzuć do Tsukasy, albo choćby do Aoia i z głowy, ale pamiętak; HIZUMI Z ZERO!
Ten paring jest wręcz dla mnie świety!
Dobra, a teraz wracam do siebie i swoich opek... No to na czym skończyłam? Ach, tak... Hizu robił striptiz, Zero go lizał... HIZUMI X zERO! xD
Żartuję z tym striptizem xp Ale serio, idę coś z nimi napisać :)
Weny!
Dodaj coś szybko:)
Najlepiej z parinkiem....
HIZUMI Z ZERO! (SPAM) ;]
Wiem, jestem straszna ;D
Obiecałam, że coś napiszę z tym pairingiem to napiszę, wierz mi XD Może niekoniecznie w Cocoonie ale będzie. Widzę, że jest mały konflikt bo ja z kolei uwielbiam Zero x Karyu :D
UsuńMyślisz, że mogłabym liczyć na jakieś opowiadanie dla mnie? :D Podam nawet pairingi które lubię! xD haha teraz ja spamuję
Yaoi! Lekkie i w zabawnym tonie - i yaoi! (bardzo soft i raczej "pluszowe" - ale mnie to nie przeszkadza, nie dziś!) Zapewniłaś mi "rozchichotane" zwieńczenie dnia, za co pięknie dziękuję, bo moje wahania nastroju sięgnęły dziś zenitu zenitów (kobiety...). (Swoją drogą, czytanie o Despach jest dla mnie jeszcze większą przyjemnością od kiedy wiem, że przynajmniej część z nich - Tsukasę i Zero - zobaczę na żywo i posłucham już w lutym!) Chciałabym przeczytać już kolejny rozdział, podgryza mnie ciekawość. *uśmiech*
OdpowiedzUsuńBardzo mi przyjemnie, że poprawiłam Tobie choć trochę humor. Huśtawki nastrojów są złe i trzeba jakoś nastrój polepszyć. Oczywiście nic na siłę.
UsuńEch, mnie na tym koncercie nie będzie... Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś przyjadą. Myślisz, że można liczyć na opis koncertu? ;)
Dokładnie. Są bardzo, bardzo złe. Szkoda, że się nie pojawisz, czuję, że zrobią dobry show... Opis koncertu? Z MOJEJ ręki? W oparach po-koncertowych fluidów i z serduszkami zamiast oczu i głową pełną myśli z rodzaju "77217jhuweghwiefhwueufhwuo"? *śmiech* A poważnie - moje "relacje" koncertowe to coś w rodzaju pisarskiego piszczenia i plucia tęczą (żeby nie użyć słowa mniej parlamentarnego), zero w tym sensu. *uśmiech* Jestem pewna, że na JaME będzie relacja - sensowna (!) i wyczerpująca. Ale to dopiero w lutym, a ty już się zbliża Black Line! *śmiech*
UsuńNo to poczekam na relację na JaME. No i przyznam, że nie rozumiem ostatniego zdania.
UsuńTak na marginesie, nie pasuje mi wokalista the micro head ale muzyka jest dobra z tego co słyszałam :)
Koncert zespołu Black Line, za 10 dni. *śmiech* Gomen, rzeczywiście niezgrabnie to ujęłam - wińmy długi dzień i ogólne zmęczenie.
Usuńoesu... znów leżę i śmieje... albo raczej próbuje tego nie robić.... genialne xD serio!
OdpowiedzUsuńniech mam słów *śmieje dalej*