niedziela, 23 grudnia 2012

Cocoon 3

Trzeci rozdział Cocoona nareszcie skończony! Trochę się wyjaśnia zachowanie Zero :) Dla tych co nie wiedzą, rok szkolny w Japonii rozpoczyna się w kwietniu a kończy w marcu oraz od 12:30 do 13:25 mają przerwę na posiłek.
________________________________________________________________________________

Po tamtym wydarzeniu Karyu postanowił ignorować Zero. Owszem, znosił wszystko ze strony starszego mężczyzny, lecz nie odpowiadał mu, traktował go jak powietrze i nie ważne jak bardzo basista się starał – nigdy nie wyprowadził chłopaka z równowagi. Pozostali członkowie zespołu widzieli co się dzieje, ale nie chcieli interweniować. Yoshi ich rozumiał. Stawanie w jego obronie było trochę niebezpieczne ze względu na zespół i wieloletnią przyjaźń między Hizumim, Tsukasą i Zero a chłopak nie chciał być powodem rozpadu tego wszystkiego.

Kolejny dzień i kolejna próba. Karyu dotarł na nią lekko poturbowany, bo natknął się w drodze powrotnej na Hisagiego i jego bandę. Wszedł do środka i zastał wszystkich chłopaków rozstawiających sprzęt a między nimi kręciła się Kaori.

– Yoshi! – dziewczyna rzuciła się na szyję kuzynowi.

– Yo, co tam?

Trzymając kuzynkę w objęciach zauważył na sobie wrogie spojrzenie Zero. Heh, możesz mi naskoczyć. Może i basista był od niego starszy, ale jakoś trudno mu było go szanować. Był jak wirus, którego nie można się pozbyć i to dosyć upierdliwy.

– Właśnie, mam dla was wszystkich nowinę – powiedziała Kaori.

– Jesteś w ciąży z Hizumim? – spytał Tsukasa marszcząc zabawnie nos.

– Daj spokój, przecież Hizu nie jest w stanie nikomu dziecka zrobić – stwierdził wrednie Zero siadając na krześle i zakładając niedbale nogę na nogę.

– Ej! Bo opowiem wszystkim jak chodziłeś po parku w damskich ciuchach i jakiś facet wziął cię za dziewczynę więc… Mphh! – wokalista wydał z siebie gniewny dźwięk, gdy Zero zatkał mu buzię ręką.

– Opowiesz mi później całą historię Hizu? – spytał wokalistę Karyu zanosząc się śmiechem, na co ten uniósł w górę kciuk na znak zgody.

– Cisza! – krzyknęła Kaori, lecz chłopacy i tak nie zwracali na nią większej uwagi. – Załatwiłam wam występ na festiwalu Hana.

Tsukasa, Zero i Hizumi zamarli w miejscu, a Yoshi nie rozumiejąc zbytnio sytuacji zapytał kuzynkę:

– Co to za festiwal?

– Grają tam najlepiej zapowiadające się zespoły – pospieszył z wyjaśnieniami lider. – To może być dla nas wielka szansa wybicia się, dlatego musimy się postarać i zagrać najlepiej jak umiemy.

– Jak to załatwiłaś kochanie? – spytał dziewczyny Hizumi.

– Och, to było proste. Wysłałam wasze demo jakiś miesiąc temu. Ostatnio zadzwonili do mnie organizatorzy i powiedzieli, że nadajecie się na festiwal i was tam chcą!

Karyu nie wiedział czy ma zemdleć, udawać martwego czy może wyemigrować do Afryki. Chłopak był świadom z czym wiąże się ten występ. Będzie musiał wystąpić przed dosyć dużą liczbą osób i paradować w lateksowych ciuszkach.

– To nie na moje nerwy, znajdźcie sobie kogoś innego – powiedział Yoshitaka po czym chciał się szybko zmyć, co mu się niestety nie udało; został przytrzymany za kaptur bluzy przez Tsukasę.

– Bądź poważny – poprosił lider. – Nie mamy nikogo innego na twoje miejsce, nie chcesz nas chyba zostawić na lodzie. Zresztą do festiwalu został tydzień.

– Tsu, czemu go zatrzymujesz? Jeśli ma taką chęć, niech idzie. Nikt go tu nie chce, a przynajmniej ja.

Słowa Zero zabolały Karyu, lecz nie odpowiedział na zaczepkę.

– Poza tym ja mógłbym go zastąpić – ciągnął starszy chłopak dalej. – W każdej chwili mogę załatwić innego basistę. Na pewno…

Yoshi oddychaj głęboko jakbyś rodził. Zaraz… Przecież do biologicznie niemożliwe.

– …byłbym lepszy od niego. Ciągle coś niszczy, kwestionuje moje zdanie choć nie ma o niczym pojęcia. Takie zero jak on nie powinno być w zespole!

Karyu przyskoczył szybko do basisty i wymierzył mu siarczystego policzka.

– Jaki jest twój problem? – spytał wściekły.

Zero złapał się za bolące miejsce, ale nie oddał młodszemu. Kaori i reszta zespołu czekała zaniepokojona na dalszy rozwój akcji, ale nikt nie chciał interweniować.

– Słucham?

– Od samego początku tylko mnie krytykujesz, obrażasz, ubliżasz i czekasz na moment by się mnie pozbyć. Co jest z tobą nie tak?

– Pytasz co jest ze mną nie tak… To śmieszne jak potraficie być dwulicowi. Udajecie przyjaciół by później wbić nóż w plecy i porzucić. A ty jesteś taki sam jak oni.

Potraficie? Może i Yoshitaka spostrzegawczością nie grzeszył, ale był w stanie zauważyć, że Michi go z kimś utożsamia. To było takie głupie.

– Nie wiem o kim mówisz i szczerze powiedziawszy wcale nie chcę wiedzieć – powiedział powoli Karyu. – Jednak mylisz się i to bardzo zaliczając wszystkie osoby do jednej kategorii. Przykro mi, że wydałeś osąd na mój temat już przy pierwszym naszym spotkaniu nawet mnie nie znając.

Nie próbował niczego więcej wyjaśniać. Nie miało to sensu, bo upartość Zero wzięłaby górę i obstawałby bardzie przy swoim.

– Wcale nie wszystkich – odparł basista.

Oczywiście. Michiya ominął starannie najważniejszą część wypowiedzi gitarzysty i skoncentrował się na najmniej ważnym szczególe. Nie da się rozmawiać z kimś kto tej rozmowy nie chce, a mężczyzna najwyraźniej był na nie.

– Nie będę się z tobą kłócił – rzekł Karyu zgarniając swoje rzeczy i rozglądając się czy nic nie zostało. – Przyjdę tu dopiero wtedy, gdy dojdziesz ze sobą do ładu.

Z tymi słowami chłopak opuścił klub i udał się do Yuu.

– Co się stało? – Aoi zmartwił się widząc ponurą twarz przyjaciela już na progu mieszkania.

– Zero – wyjaśnił skrótowo Karyu idąc za przyjacielem do jego pokoju.

– Co tym razem zrobił?

Chłopak zdał całą relację Yuu. Nie było sensu czegoś przed nim ukrywać skoro ostatecznie i tak cała prawda wyszłaby na jaw.

– On jest po prostu zdrowo szurnięty – Aoi wydał swój osąd na temat Zero, gdy Karyu skończył mówić. – Ma jakieś problemy z osobowością.

– Brałem taką możliwość pod uwagę – chłopak uśmiechnął się lekko słysząc słowa przyjaciela. – Ale wydaje mi się, że ktoś go bardzo skrzywdził i teraz się mści na ludziach, którym nie ufa.

Yuu skrzywił się lekko wyciągając się cały na łóżku. Ta cała sytuacja nie podobała mu się ani trochę.

– Yoshi, nie daj sobą pomiatać innym.

– Nie daję!

Aoi pokręcił z politowaniem głową i podniósł się lekko na łokciach by móc lepiej widzieć Karyu.

– Dajesz, i nie zaprzeczaj temu. Nie chodzi tu tylko o Hisagiego. Musisz być czasem bardziej asertywny, bo ludzie będą cię wykorzystywać – tłumaczył cierpliwie przyjacielowi po raz setny, bo Yoshi nigdy nie brał sobie rad Yuu do serca.

Karyu zapatrzył się w jeden punkt. Wiedział, że powinien zmienić pod tym względem charakter, ale nie potrafił. Mimo tego, że Zero z całą pewnością zasłużył sobie na uderzenie w twarz to Yoshi czuł się z tym źle.

– Masz rację – przyznał w końcu chłopak. – Skoro Zero aż tak bardzo chce mieć we mnie wroga to będzie go miał.

Następny dzień był dla Yoshitaki porażką na całej linii. Do egzaminów i końca liceum zostały zaledwie trzy miesiące i nauczyciele nie dawali uczniom wytchnienia o czym chłopak się przekonał pisząc bardzo trudny sprawdzian. Jeszcze nigdy Karyu nie czuł się taki głupi, a przecież nie był o czym mogły świadczyć wyniki w nauce.

– To był koszmar! – jęknął Yuu po skończonej lekcji. – Nie znałem przynajmniej połowy odpowiedzi.

– Ciesz się, że przynajmniej resztę odpowiedzi znałeś – powiedział ponuro Yoshi.

Mieli teraz godzinną przerwę, więc skierowali się na dach. Z reguły nikt tam nie wchodził, dlatego było cicho i spokojnie w odróżnieniu od zapełnionej stołówki. Tym bardziej, że była zima i nikt przy zdrowych zmysłach nie chciał marznąć dobrowolnie na zewnątrz.

– Co robisz na święta? – spytał Aoi, choć bardzo dobrze wiedział, że chłopak spędzi je samotnie.

– Wezmę parę dodatkowych zmian w pracy – odparł Karyu podchodząc do kraty.

Nie widział sensu zostawania w mieszkaniu, skoro i tak nikt w nim na niego nie czekał. Wolał przepracować ten okres w spokoju, a najlepiej o nim zapomnieć.

– Mógłbyś do mnie przyjść, moja mama byłaby szczęśliwa.

Na samo wspomnienie tej kobiety Karyu uśmiechnął się ciepło. Zawsze go traktowała z szacunkiem i martwiła się o niego widząc jak chłopak z dnia nadzień coraz bardziej chudnie.

– Bardzo dziękuję Yuu, ale nie mogę.

Nie była to do końca prawda. Yoshi nie chciał się po prostu narzucać swoją osobą, tym bardziej że nie należał do tej rodziny. Zresztą nie musiał jeszcze zawracać sobie głowy świętami; zostało jeszcze półtora tygodnia.



Yoshitaka z ulgą powitał koniec lekcji. Pożegnał się z Aoim, szybko się ubrał i wyszedł ze szkoły kierując się w stronę mieszkania.

– Karyu!

Chłopak odwrócił się natychmiast, słysząc że ktoś go woła.

– Zero.. – szepnął cicho do siebie. – Co tu robisz?

– Mam cię zabrać ze sobą – wyjaśnił pokrótce basista.

– Gdzie? Po co?

Zero nie odpowiedział na te pytania, tylko z niespodziewaną jak na siebie siłą pociągnął chłopaka ze sobą w stronę lekko zardzewiałego auta.

– Nie mam czasu na twoje zachcianki – warknął Karyu usiłując wyrwać rękę ze stalowego uścisku. – Mam dzisiaj pracę!

– Trudno.

Trudno? Karyu już miał coś powiedzieć, lecz został bezceremonialnie wepchnięty do środka samochodu a drzwi zamknęły się za nim z hukiem.

– Później cię odwiozę – rzekł Michiya siadając na miejscu kierowcy po drugiej stronie i uruchamiając silnik.

Yoshi zastanawiał się przez chwilę czy aby ktoś go nie podmienił, ale po dość długim wpatrywaniu się w drugiego mężczyznę stwierdził, że wszystko jest w normie. Może poza zachowaniem Zero, bo on nigdy nie proponował Karyu powózki. Jak tak się zastanowić to jadę z nim pierwszy raz.

Lecz gdy basista ruszył z miejsca, Yoshi modlił się by więcej razy nie było. Zacisnął mocno dłonie po obu stronach siedzenia i obserwował bezsilnie jak samochód pędzi z ogromną prędkością przez kolejne skrzyżowania. Brawurowa jazda Zero zakończyła się z piskiem opon przed klubem, gdzie mieli próby.

– Nie jeżdżę z tobą więcej – jęknął Karyu wytaczając się z auta; wciąż czuł jak trzęsą się pod nim nogi.

– Było tak źle? – spytał basista z niekłamanym zdziwieniem.

Yoshi pokiwał głową i podążył za mężczyzną do środka budynku.

– Hej Karyu – powitał wesoło chłopaka Tsukasa, odkładając gazetę, którą najwyraźniej czytał na bok. – Czekaliśmy na was.

– O co chodzi? – spytał niecierpliwie Yoshitaka. – Jestem już spóźniony do pracy.

Perkusista rzucił Zero naglące spojrzenie na co ten się skrzywił i zaczął niechętnie mówić.

– Wczoraj trochę mnie poniosło. To co powiedziałem najwyraźniej cię zraniło i bardzo przepraszam – basista ukłonił się sztywno i zacisnął usta w cienką linię co wyglądało w jego wykonaniu dosyć zabawnie.

– Zmusiliście go do tych przeprosin – stwierdził Karyu.

– Czemu tak myślisz? – spytał Hizumi, który dotychczas siedział cicho.

– Sam z własnej woli nigdy by mnie nie przeprosił. Nie macie nikogo na miejsce gitarzysty, a zbliża się festiwal dlatego jedynym wyjściem bym z wami do tego czasu został były przeprosiny Zero. Mylę się?

– Rozpracował nas, Tsu – Hizumi uśmiechnął się lekko i podszedł do chłopaka. – W większości masz rację, lecz w jednej kwestii się mylisz.

Karyu spojrzał pytająco na wokalistę. Niby w czym mógłby się mylić?

– Chcemy, żebyś został z nami do końca.

O dziwo to zdanie wypowiedział Zero. Jakby na potwierdzenie jego słów pozostała dwójka jednogłośnie przytaknęła basiście i jedyne, na co mogli teraz czekać to odpowiedź Karyu. Z tej żenującej sytuacji uratował chłopaka telefon, choć Yoshi przeklinał się później za to, że w ogóle go odebrał.

– Halo?

– Yoshitaka, gdzie ty się podziewasz?

– Pan Fujimoto! – musiało być bardzo źle skoro własny pracodawca do niego dzwonił. – Przepraszam, coś mnie zatrzymało. Niedługo będę.

– Może to i lepiej, że nie przyszedłeś…

– Co pan ma na myśli?

– Restauracja podupada, od kilku tygodni zadłużamy się coraz bardziej, dlatego jestem zmuszony ją zamknąć.

– Przykro mi to słyszeć…

Karyu był osobą praktyczną, dlatego wiedział z czym wiąże się strata pracy. Nie będzie mógł opłacić mieszkania, szkoły czy kupić sobie jedzenia. Babcia i tak już wiele mu pomogła, dlatego nie brał pod uwagę zwrócenie się do niej o pomoc.

– Oczywiście dostaniesz swoją wypłatę pod koniec miesiąca, więc nie martw się o to.

– Bardzo panu dziękuję – powiedział chłopak drżącym głosem i się rozłączył.

– Co się stało? – spytał Hizumi, widząc nieszczęśliwą minę Karyu.

– Nie mam już pracy.

– To nic wielkiego. Przecież rodzice nadal cię będą utrzymywać – Tsukasa próbował zbanalizować problem.

– Nie mam rodziców – powiedział ponuro Yoshi.

Nie mijał się zbytnio z prawdą; matki dawno się wyrzekł.

– Jak to? – Hizu spojrzał zszokowany na gitarzystę.

– O, to jednak jest coś, czego Kaori wam nie powiedziała – Karyu był trochę zaskoczony, ponieważ kuzynka lubiła opowiadać różne historie z jego życia. – Mieszkam sam w wynajętym mieszkaniu. Utrzymywałem się tylko z tej pracy.

Teraz cała trójka rozumiała powagę sytuacji. Samotne życie w Tokio dla ucznia liceum z dorywczą pracą było bardzo trudne.

– To mi przypomina, że do jutra muszę opłacić mieszkanie – mruknął Yoshi zastanawiając się nad tym, gdzie dalej będzie mieszkać.

– Mógłbym cię wziąć do siebie, ale ostatnio Kenjiego wywalili z mieszkania i chwilowo mieszka u mnie więc nie mam miejsca – powiedział Hizumi, patrząc ze współczuciem na gitarzystę.

Nagle jak na zawołanie lider i wokalista w tym samym momencie spojrzeli na Zero, a później porozumiewawczo po sobie.

– Ale z drugiej strony Michi ma w pokoju wolne łóżko – dodał po chwili, uśmiechając się wrednie do basisty, który z nieprzeniknionym wyrazem twarzy bawił się swoim telefonem.

– Nie mogę się zwalać wam na głowę – zaprzeczył Karyu wiedząc, że Zero nie byłby szczęśliwy mieszkając wraz z nim.

– Daj spokój – Hizumi machnął ręką i zwrócił się do basisty: – Masz się zaopiekować Yoshitaką.

– Nie – odparł Zero.

– Masz. Się. Zaopiekować. Yoshim – powtórzył niższy mężczyzna kładąc nacisk na każdy wyraz. – Co w tym zdaniu jest dla ciebie niezrozumiałe?

Karyu stwierdził, że gdyby był na miejscu Hiroshiego, już by sobie kopał grób, wybrał trumnę, sam się w niej złożył i jeszcze zakopał. Gdyby wzrok mógł zabijać, Hizumi leżałby na miejscu trupem.

Michiya walczył przez chwilę na spojrzenia z wokalistą, lecz po chwili spuścił wzrok i westchnął cierpiętniczo.

– Przyjadę jutro po twoje rzeczy, tylko podaj mi adres – powiedział do Karyu.

– Naprawdę nie trzeba!

– Nie będę się powtarzał – warknął basista.

To będzie ciężki okres czasu…
_________________________________________________________________________________

Jak się pewnie niektórzy domyślają, zbliżają się w opowiadaniu despowe święta. A jeśli chodzi o nasze, to życzę Wam wszystkim wszystkiego dobrego, spełnienia marzeń i przede wszystkim szczęścia. Żeby nadchodzący rok przyniósł niezapomniane koncerty!
Najlepszego Kochani ^ ^

5 komentarzy:

  1. Jej, jestem pierwsza!
    Świetne opko! Ja wiedziałam, że musem, musem, ale Karyś i Zero w końcu się zejdą - ale obiecałaś mi coś; Hizu miał być przynajmniej bi! Niech rzuci tą całą kuzynkę Karyu, niech ona wpadnie pod samochód, czy coś w tym stylu... a Hizumi niech wypierdala do Tsu, skoro ten i tak już z nim mieszka - a właśnie, a skoro już z nim mieszka to może przynajmniej zdrada? Fajnie by było ^^
    Uwielbiam wrednego Zero <3 Mój kochany Zero-kun niczym lód dla gitarzysty, który ma serce na dłoni... Ach, sama uwielbiam być taka wredna w rzeczywistym życiu. Moja krew :)
    W sumie to nie lubię krowy, ale... szkoda mi go. Mam nadzieję, że Michi przynajmniej go tam nakarmi i... zgwałci? Tak z... 3477385782379482493728478392479324729 razy? ^.^
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle to nie każ mi już tak długo czekać! Bo ja tu padnę i moje zwłoki będziesz wyjmować z rzeki! I to będzie twoja wina!

      PS. "Micziya"? - wybacz, ale nie znam takiego słowa po polsku i mogę założyć się, że żaden Japończyk po japońsku też go nie zna... MICZI! SHIMIZU MICHI - TAK NAPRAWDĘ NAZYWA SIĘ ZERO!!!!

      Usuń
    2. Przepraszam! Nie sprawdzałam tego drugi raz, bo pewne okoliczności mnie do tego zmusiły... Już poprawiam xD
      Podawałam już stronę, na której było napisane 'Michiya'. Zresztą ta sprzeczka nie ma sensu. Zostanę przy: Zero, basista, muzyk, itd i problem będzie zażegnany :D

      Usuń
  2. Będzie ciekawie, w następnym rozdziale. Nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo. Nareszcie się doczekałam :D Świetne, naprawdę wspaniałe :D

    OdpowiedzUsuń