czwartek, 13 czerwca 2013

Play with me the cat and the mouse game 1


Miał być mega-shot.. Nie wyszło.. Nie mam do tego cierpliwości i tyle, dlatego postanowiłam to opublikować w dwóch częściach. Ta ma ponad 4 tys. słów, a w następnej przewiduję koło 5 tys., więc będzie chyba dobrze :) Zaznaczam, że to fikcja. W tym opowiadaniu Hiroshi wcale nie jest młodszy od Kenjiego o 6 lat. W następnej części się wyjaśni. I jeśli mi ktoś skomentuje dwoma prostymi zdaniami to się wkurzę >_< Minimum dwa, ale złożone proszę :D
Z dedykacją dla każdego, kto czyta i komentuje tego bloga, a w szczególności dla Reili, Kiry, Tsuu~ i Kity.

Pairing: Tsukasa x Hizumi
Ostrzeżenia: wulgaryzmy, przemoc, seks


Gonienie go przypominało podążanie za wiatrem, który zawsze wymykał się z rąk. Gdy tylko Tsukasie zdawało się, że jest coraz bliżej schwytania Hizumiego, ten omijał pułapkę w jakiś magiczny sposób. Bez rozlewu krwi, czy ubytków w ludziach, ale jednak ze stratami dla społeczeństwa. Dla szanującego się oficera śledczego, jakim był Tsukasa, niemożność złapania słynnego złodzieja wartościowych dzieł sztuki i cennych przedmiotów była nie do zniesienia. Ten stan rzeczy trwał od trzech lat. Za każdym razem Hizumi uciekał nie zostawiając po sobie prawie żadnego śladu, jedynie małą karteczkę z napisem „Spróbuj mnie złapać, Tsukasa”. Zupełnie jakby złodziej bawił się z policjantem w kotka i myszkę. Z tym, że myszka była na tyle zwinna, że kot nigdy nie potrafił jej złapać na gorącym uczynku. Tak było i tym razem.
- Oota, mamy zgłoszenie odnośnie kradzieży z Miejskiego Muzeum – poinformował oficera gruby, łysiejący komendant. – Jesteśmy pewni, że to Hizumi; zostawił kartkę. Pojedziesz na miejsce i wszystko zbadasz. Nikt nie jest na tyle idealny, by nie zrobić w końcu jakiegoś błędu.
- Zrozumiałem – odparł Tsukasa.
Sięgnął po kluczyki do samochodu oraz kurtkę i wyszedł z komisariatu. Odetchnął głęboko i rozejrzał się wokoło. Ostatnio było za spokojnie, więc nie zdziwił się, że Hizumi w końcu postanowił wyjść ze swojej kryjówki. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nawet gdyby złodziej został złapany, nie mieliby przeciwko niemu dowodów, by wsadzić go do więzienia. Hizumi był za dokładny, by zostawić jakikolwiek ślad, więc Tsukasa przy każdym rabunku był pewien, że nic takiego nie znajdzie. To takie frustrujące – wiedzieć kto ukradł, ale nie wiedzieć jak to udowodnić. Chyba, że złodziej byłby na tyle nieostrożny, że w jego domu, pokoju hotelowym czy gdzie on tam sobie przebywał, posiadał skradzione dzieła sztuki lub inne rzeczy świadczące o popełnieniu przez niego przestępstwa. Ale i tu nie było całej prawdy. Owszem, Hizumi był znany całej japońskiej policji, ale nikt nie wiedział jak wygląda ani jak się naprawdę nazywa. Zdumiewające, nieprawdaż?
Tsukasa wsiadł do samochodu, odpalił silnik i ruszył w stronę muzeum.
- Kurwa – warknął pod nosem, gdy po raz trzeci musiał zatrzymać się na czerwonym świetle.
Zacisnął dłonie mocniej na kierownicy tak, że palce aż zbielały. Miał wrażenie, że dzisiaj nie był jego dzień i los postanowił się z nim zabawić. Prychnął cicho i ruszył z miejsca, gdy światło zmieniło się na zielone. Dojechał pod budynek już bez większych przeszkód. Zaparkował koło jakiegoś słupa i wysiadł z samochodu.
- Nie wolno tam wchodzić! – zatrzymał go młody policjant. – To miejsce przestępstwa.
- Oota Kenji, wydział kryminalny – machnął odznaką przed twarzą zdziwionemu mężczyźnie i wszedł do muzeum.
W środku powitał go Yoshitaka, który zaprowadził go do odpowiedniej sali.
- Co zginęło? – zapytał.
- Siedemnastowieczny obraz dzieła Guido Reniego – odparł Matsumura. – Znowu nic, żadnych śladów.
- Zabezpieczyliście wszystko?
Yoshitaka kiwnął potwierdzająco głową, a Tsukasa zaczął się rozglądać. Wszystkie dzieła sztuki zdawały się być na swoim miejscu oprócz jednego. Podszedł do ściany, na której wcześniej wisiał skradziony obraz i przyjrzał się dokładnie. Uklęknął i obejrzał również podłogę. Spod dywanu wystawało coś białego.
- Ha! – może w końcu po trzech latach dziś był jego szczęśliwy dzień? I czemu nikt tego nie zauważył? – Karyu, rękawiczka i torba.
Yoshitaka natychmiast podał potrzebne rzeczy i zajrzał ciekawy przez ramię koledze.
- Pukiel włosów.. z kartką.. On się ze mną bawi! – Kenji wkurzył się jeszcze bardziej widząc tą marną prowokację. Na kartce było napisane „Twój pierwszy dowód w sprawie. Prezent ode mnie, może to ci pomoże.” – Ale z drugiej strony.. Skoro sam się podkłada, zgarniemy go szybciej. Oznacz to jako dowód.
- Jesteś pewien? To nie musi być jego.
- Przez trzy lata nie znaleźliśmy żadnego tropu, dlatego każda poszlaka jest bardzo ważna. Wyślij to do badania – Tsukasa wręczył Matsumurze torebkę i zajął się dalszym oglądaniem miejsca przestępstwa.
Może i naginał ważność tego śladu, może i włosy nie należały do złodzieja, ale to było wszystko, czym na chwilę obecną policja dysponowała, nie licząc tych kartek. Cholera, przecież czegoś trzeba się złapać!
Tak jak podejrzewał, nic więcej nie znalazł. Powiadomił o tym komendanta, który kazał mu wracać z jakichś ważnych powodów. Kenji się nie sprzeciwiał, a wręcz zgodził potulnie jak baranek. Zdawało mu się, że dotarł do granicy swoich możliwości, że można teraz tylko liczyć na cud. Chwilowa radość ze znalezienia śladu została zastąpiona rezygnacją. Kogo tu oszukiwać, jak jakieś włosy mogą wpłynąć na śledztwo? I pewnie się jeszcze okaże, że to jakiegoś policjanta, który brał udział przy zabezpieczaniu terenu. Zresztą Hizumi musiałby być notowany, żeby badania wskazały kim on jest.
Tsukasa zaparkował samochód pod komisariatem. Nie miał pojęcia czego komendant Sano może od niego chcieć. Wszedł do budynku i od razu skierował się w stronę biura szefa. Zapukał i po usłyszeniu „proszę”, wszedł do środka. Ze zdziwieniem zarejestrował, że oprócz komisarza w pomieszczeniu znajduje się niewysoki brunet.
- Siadaj Oota – Sano zwrócił się do niego.
Gdy usiadł na krześle, zapadła niezręczna cisza, której nikt nie kwapił się przerwać.
- Więc co to za ważna sprawa? – zapytał w końcu Tsukasa.
- Ekhm, tak – odchrząknął gruby komendant. – Odsuwam cię od śledztwa.
- Co? Dlaczego?
- Nie mogę pozwolić, by ktoś z twoimi umiejętnościami marnował się przy tak beznadziejnym przypadku.
Kenji zacisnął szczęki. To było do przewidzenia, lecz i tak ta wiadomość pozostawiła uszczerbek na jego dumie. Pierwsza porażka w jego karierze, pierwsza nierozwiązana sprawa.
- Przydzielam ci za to nową sprawę, morderstwo Eijiego Fukanaki w Kabukicho (dzielnica Tokio, dość niebezpieczna dop. aut.) i partnera do tego zadania, Yoshidę Hiroshiego – tu wskazał na bruneta stojącego w rogu pokoju. – Dopiero niedawno skończył szkolenie, to będzie jego pierwsze zadanie.
- Żółtodziób – prychnął z pogardą Tsukasa.
- Oota!
- Przepraszam panie komendancie. Kiedy mam.. mamy zająć się tą sprawą?
- Najlepiej jak najszybciej – odparł komendant, przewracając na biurku jakieś papiery. – Proszę, to dokumenty związane z tym morderstwem.
Tsukasa wziął je do ręki i zaczął szybko przeglądać. Na razie nie zwracał uwagi na Yoshidę nadal stojącego w kącie. Mógł go wziąć pod swoje skrzydła, ale to nie znaczyło, że musiał być miły. Pewnie ten żółtodziób był taki sam jak reszta świeżo upieczonych policjantów – za grosz doświadczenia, za to pełno teorii w głowie i sztywne trzymanie się regulaminu. Kenji nienawidził tego typu ludzi, choć sam taki był na samym początku; chyba wszyscy przechodzili przez ten okres. Pamiętał jak sześć lat temu przysłano go na ten komisariat, przydzielono pierwszego partnera i pierwszą sprawę. O mało jej nie zawalił, lecz wszystko szczęśliwie się skończyło.
- Shimizu Michi? To on na początku zajmował się morderstwem Fukanaki? – spytał zaskoczony, widząc nazwisko funkcjonariusza w papierach. – Jest świetny, więc czemu przekazujesz mi jego sprawę?
- Miał mały.. wypadek – Sano odchrząknął i zaczął patrzeć gdzieś za Tsukasę. – Znajduje się obecnie w szpitalu.
- Wypadek? – prychnął Kenji. Za dobrze znał Zero by uwierzyć w taką bajeczkę. – Lepiej od razu powiedz, że to robota yakuzy! I chcesz, żeby ten tam – i tu wskazał na Hiroshiego – ze mną pracował?
- Jesteś najlepszym policjantem, twoja skuteczność sięga dziewięćdziesięciu procent, zaś Yoshida miał najwyższe wyniki w Tokijskiej Akademii Policyjnej (ta akademia istnieje naprawdę dop. aut.) ze wszystkich osób. Chyba nie muszę tego komentować?
- Wyniki wynikami, a doświadczenie?! – warknął zły Tsukasa. – I co w ogóle się stało Shimizu?
- Nie dyskutuj ze mną! – grubawy komendant uderzył swoją pulchną rączką o stół. – Śmiesz podważać mój autorytet?
- Nie.. jakże bym mógł – Tsukasa skrzywił się czując lekkie obrzydzenie do mężczyzny przed nim. – Więc co z Zero?
- Nic poważnego. Złamana ręka i noga.
Taa, nic wielkiego, pomyślał Kenji. Dlatego nienawidził Sano. Nie cenił zbytnio ludzkiego życia, było dla niego obojętne, a Oota nie potrafił szanować kogoś takiego.
- Rozumiem. Więc gdyby coś się stało z jego kręgosłupem i zostałby sparaliżowany, to też by podlegało pod „nic poważnego”?
- Możesz już iść – oznajmił chłodno komendant. – Yoshida, idź z nim.
Tsukasa ukłonił się sztywno i wyszedł z biura, a za nim podążył Hiroshi. „Oficer śledczy z zasługami nie powinien być tak traktowany” - pomyślał policjant, siadając przy swoim biurku i rzucając na nie papiery. Zauważył, że Yoshida stoi obok niego nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić.
- Siadaj – powiedział, wskazując puste krzesło obok siebie.
Młody mężczyzna zrobił tak jak mu kazano. Nareszcie, bez dyszącego nad głową Sano, Tsukasa mógł mu się lepiej przyjrzeć. Z tego co już zdążył zauważyć, Yoshida był niezbyt wysoki, raczej drobny i miał nierówno ścięte ciemne włosy. Na oko nie wydawał się uosobieniem zwinności i siły, według Tsukasy bardziej pasował do pracy w biurze, a nie do ganiania za mordercami, złodziejami i innym brudem społeczeństwa.
- Nie miałem okazji się przedstawić. Oota Kenji – powiedział oficer, wyciągając do Hiroshiego rękę na styl zachodni.
- Yoshida Hiroshi – świeżo upieczony policjant uścisnął mocno dłoń Tsukasie, czym go zaskoczył. Więc jednak nie był taki słaby na jakiego wyglądał. – Wiem kim jesteś. Ty i Shimizu Michi jesteście sławni w akademii.
- Dlaczego? – spytał szczerze zdziwiony Kenji, ignorując, że zwracano się do niego na „ty”. Zbytnie grzeczności nigdy go nie obchodziły, i tak nie były użyteczne.
- Minęło zaledwie sześć lat, a wy już jesteście na stanowiskach oficerów śledczych. Ponadto rozwiązaliście więcej spraw niż starsi i bardziej doświadczeni policjanci, to nie lada wyczyn. I jeszcze – na ustach Yoshidy pojawił się nikły uśmiech – dużo się słyszy o osobie, która przez trzy lata nie złapała jeszcze Hizumiego. (w rzeczywistości jest to niemożliwe, by Tsukasa był po pięciu latach z kawałkiem oficerem śledczym, ale to przecież fikcja ^^” ciężko było cokolwiek znaleźć o policji japońskiej (chodzi o coś innego niż obowiązki i wyposażenie.. bo to bez problemu), więc tylko niektóre fakty są prawdziwe dop. aut.)
Tsukasa fuknął wściekle i wrócił do przeglądania papierów. Musiał przyznać, że chłopak zapunktował u niego – nie starał się wcale podlizać. Może jednak Hiroshi nie był taki jak inni?
- Powiedz mi Yoshida, co należy zrobić, gdy w raporcie jest odnotowane przesłuchanie żony Fukanaki, ale ani śladu jej zeznania? – spytał po chwili Tsukasa, widząc pewną niejasność.
- Poszukać brakującej kartki?
- Jakieś inne opcje? Bo to, co zaproponowałeś jest jak szukanie igły w stogu siana.
- Pojechać i przesłuchać ją jeszcze raz?
- Dokładnie – rzekł Tsukasa. – Bierz swoje rzeczy, jedziemy złożyć komuś wizytę.
Wyszli z komisariatu i skierowali się do auta Kenjiego.
- Co się mogło stać z zeznaniami pani Fukanaki? – zapytał Hiroshi, gdy już siedzieli w samochodzie.
- Prawdopodobnie były dla kogoś niewygodne i nie chciano, żeby dostały się w ręce policji. Może dlatego Zero wylądował w szpitalu. Nie wierzę w przypadki, poza tym pracując przez te sześć lat na komisariacie podobna sytuacja nie miała miejsca. To nie jest tak, że ludzie z yakuzy (bo podejrzewam, że to ona za tym stoi) nie mają swoich ludzi w różnych warstwach społecznych – wyjaśnił Kenji wyjeżdżając z parkingu. – Ale stawiałbym na to, że to robota amatora. Ktoś, kto się zna na rzeczy, podrobiłby też raport. Wiesz… zero śladów, zero podejrzeń, że coś jest nie tak.
- Dostałeś te papiery od komendanta Sano. Mamy jakieś podstawy do posądzenia go o zabranie zeznań? – Hiroshi wlepił wzrok w drogę.
- Szczerze powiedziawszy wątpię, że to on. Oczywiście nie można go wykluczyć, jako podejrzanego, ale znam Sano na tyle długo, by stwierdzić, że mimo chamskiego usposobienia, ma wysokie poczucie sprawiedliwości – Tsukasa dodał gazu i zmienił bieg na wyższy.
- Nie daj się zwieść pozorom – powiedział Yoshida, patrząc na oficera.
„Tak, on jest stanowczo inny od reszty nowicjuszy” – pomyślał Kenji. Hiroshi zdawał się znać na rzeczy, był opanowany, pewny siebie i nawet pouczał innych. Z tym policjant jeszcze się nie spotkał; to był ewenement w jego karierze.
- Jest takie powiedzenie: trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej – odparł Tsukasa, zjeżdżając z głównej drogi między jednorodzinne domki.
- O ile wiesz kto jest kim. Ale co to ma do rzeczy?
- Nawet jeśli to Sano, nie możemy na razie powiedzieć mu, że jest podejrzany. Nie mamy żadnych dowodów, żeby oskarżyć komendanta.
Yoshida nic nie odpowiedział, tylko odwrócił głowę w stronę okna. Kenji zauważył kątem oka coś srebrnego w uchu mężczyzny. Kolczyki? Zdziwił się, bo biżuteria w żaden sposób nie pasowała do gładko zaczesanych włosów i nienagannie wyprasowanej koszuli ze spodniami. Tsukasa nienawidził chodzić pod krawatem i jeszcze nikomu nie udało się go wcisnąć w formalny strój; osobiście stawiał na wygodę. Może dlatego na samym początku współpracy, szef podchodził do niego z niechęcią i dystansem.
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił, wyłączając silnik.
Obaj mężczyźni wyszli z auta. Hiroshi od razu skorzystał z okazji i ściągnął krawat, rozpiął parę guzików od koszuli pod szyją i wyciągnął ją ze spodni. Rzucił swoje rzeczy na miejsce pasażera i zamknął drzwi.
- Trzeba było się jakoś prezentować pierwszego dnia – mrugnął i uśmiechnął się, roztrzepując swoje włosy, gdy wyłapał zdziwione spojrzenie Tsukasy.
Ten tylko pokręcił rozbawiony głową, tego się nie spodziewał. Skierowali się do bogato wyglądającej rezydencji otoczonej zdobionym metalowym ogrodzeniem. Kenji wyciągnął rękę i nacisnął przycisk domofonu.
- Tak? – odezwał się po chwili kobiecy głos.
- Oota Kenji i Yoshida Hiroshi z policji. My do pani Kimiko Fukanaki.
Coś kliknęło i furtka otworzyła się automatycznie. Tsukasa wszedł na teren posesji pierwszy, a zaraz za nim Hiroshi. Podeszli do drzwi, w których powitała ich ładna i wysoka kobieta w średnim wieku.
- Panowie w jakiej sprawie? – spytała chłodno.
- Śmierci pani męża – odparł Oota, pokazując jej odznakę.
- Zapewniono mnie, że po przesłuchaniu będę miała spokój – warknęła nieprzyjemnie kobieta, zakładając ręce na piersi.
- Wystąpiły pewne.. komplikacje – mimo, że Tsukasa nie chciał, musiał powiedzieć prawdę.
Kimiko westchnęła i gestem zaprosiła ich do środka. Policjanci weszli za nią zamykając za sobą drzwi. Ściągnęli buty i poszli do salonu, gdzie zostali posadzeni na wygodnych fotelach przy stole.
- Proszę mówić – rozkazała pani Fukanaka, patrząc na nich wyczekująco.
- Funkcjonariusz, który prowadził śledztwo w sprawie morderstwa pani męża uległ wypadkowi, dlatego przydzielono nas do tej sprawy – zaczął wyjaśniać Tsukasa. – Do tego zeznania, które pani złożyła, zniknęły. Mamy podstawy by sądzić, że były dla kogoś niewygodne, a wypadek policjanta nie był przypadkowy.
- Mamy? – szepnął cicho Hiroshi, ale na szczęście kobieta go nie usłyszała.
- Czy.. czy coś mi grozi? – zapytała roztrzęsionym głosem.
- Nie wiemy, ale na wszelki wypadek przydzielimy pani ochronę – rzekł Tsukasa, na co pani Fukanaka skinęła głową. – Co więcej, nie wiemy co było w tych zeznaniach. Zechciałaby pani powtórzyć to, co powiedziała wcześniej?
Kobieta spojrzała na swoje ręce, by następnie zwrócić wzrok na zdjęcie męża stojące na regale z książkami. Na jej usta wpłynął smutny uśmiech, jakby przypomniała sobie coś bolesnego, ale zarazem miłego.
- Mąż był dobrym człowiekiem – powiedziała. – Kochałam go z całego serca, ale.. Ale on mnie nie kochał w ten sposób. Pewnego razu Akira, brat męża, powiedział mi o tym całym Junie. Eiji miał kochanka! – syknęła ze złością. – Wyobrażacie sobie co czułam, kiedy się o tym dowiedziałam? Mąż mnie zdradzał! Chciałam się z nim rozwieść, ale Akira przekonywał mnie, że to nie będzie dobre posunięcie. Poza tym martwił się o brata. Chodziły słuchy, że Jun ma powiązania z yakuzą. W dniu, w którym zabito męża, Eiji miał się z nim spotkać w klubie należącym do Akiry. Wyszedł gdzieś koło ósmej wieczorem, ale ponoć się tam nie zjawił..
- Skąd Akira wiedział o romansie pani męża z Junem? – spytał zaciekawiony Yoshida.
- Wie dużo o klientach, którzy do niego przychodzą – odparła kobieta.
- Może pani powiedzieć o kochanku pana Fukanaki? – poprosił Tsukasa. – Wiek, wygląd, nazwisko...
- Niestety nie, musicie o to spytać Akirę – rzekła Kimiko, sięgając po kartkę oraz ołówek leżące na stole i coś zapisała, a następnie dała to oficerowi. – Znajdziecie go pod tym adresem. To klub, który prowadzi.
- Na pewno złożymy mu wizytę – Tsukasa wstał z fotela tak jak Yoshida. – Dziękujemy za poświęcony nam czas.
- Uważajcie, nie lubią tam policji – ostrzegła mężczyzn, odprowadzając ich do drzwi.
- Jesteśmy tego świadomi – Kenji uśmiechnął się lekko. – Przyślemy kogoś jeszcze dzisiaj. Proszę na siebie uważać.
Założyli buty, pożegnali się i wyszli z domu. Na dworze robiło się ciemno, a na ulicy zaczęły zapalać się lampy.
- Co o tym myślisz? – Oota zwrócił się do Yoshidy.
- Facet ją zdradzał. Miała motyw tak samo, jak dwie pozostałe osoby, o których wspomniała – odparł Hiroshi. – Zresztą nie wydaje ci się dziwne, że powiedziała o nim „był dobrym człowiekiem”?
- Jeśli całe życie jesteś dobry, jeden mały błąd nie powinien cię skreślać – Kenji wyciągnął komórkę z kieszeni, a następnie wybrał numer.
- Czy ja wiem czy zdrada jest takim małym błędem? Jak dla mnie jej wypowiedź zawierała sprzeczne informacje.
- Z tej strony Oota Kenji – powiedział oficer do telefonu. – Przyślijcie kogoś do domu Fukanaki.
Podał adres i rozłączył się. Ten dzień zaczynał być już naprawdę męczący. Najpierw Hizumi, teraz morderstwo… Co jeszcze dzisiaj na niego czekało? A mógł wcześniej wziąć zasłużony urlop.. Dlaczego tego nie zrobił? Zerknął na kartkę, którą trzymał w ręku i zmarszczył brwi.
- Zaraz, znam ten klub – stwierdził.
- Naprawdę?
- Tak. Byłem tam raz. To jest największy klub dla gejów w Tokio – Tsukasa złożył kartkę i schował ją do kieszeni spodni.
- Skąd znasz takie miejsca? Chodzisz tam po pracy? – zażartował Yoshida, patrząc na Kenjiego.
- Nie pozwalaj sobie szczylu – warknął policjant, otwierając drzwi od samochodu. – Jedno moje śledztwo było związane z tym klubem.
Hiroshi usiadł po drugiej stronie na miejscu pasażera i zapiął pasy. Zaśmiał się cicho; zabawnie było drażnić oficera, sprawdzać jego granice wytrzymałości.
- Jest już późno, na dzisiaj koniec – Kenji włożył kluczyki do stacyjki i odpalił silnik. – Odwieźć się do domu?
- Nie, zostaw mnie pod komisariatem – odparł Hiroshi. – Jeśli możesz – dodał, widząc uniesioną brew Ooty.
Jechali w całkowitej ciszy. Żaden z policjantów nie kwapił się do przerwania jej, tym bardziej, że to był ich pierwszy dzień współpracy. Tsukasę zaczęła intrygować sprawa, którą mu przydzielono i szczerze był ciekaw, co z tego wyniknie. Zaczął się zastanawiać na jakim tle zostało popełnione morderstwo Fukanaki. Z raportu wynikało, że nie wykorzystano go seksualnie, nie obrabowano, ani nie okaleczono w żaden bestialski sposób, tylko uduszono. Jego firma dobrze prosperowała, nie miał żadnych wrogów i był lubiany przez pracowników oraz klientów. Zemsta zdradzonej żony lub kochanka? To by chyba najbardziej pasowało. Z tego, co Tsukasa wyczytał, Michi prowadził śledztwo niecałe dwa dni i nie zdążył przesłuchać brata ofiary. Nie było też żadnej wzmianki o Junie; pewnie znajdowała się w zaginionych zeznaniach. Westchnął ciężko. Czemu żadne śledztwo nie mogło być łatwe?
- Ubierz jutro coś bardziej nadającego się do klubu – powiedział Hiroshiemu, gdy zatrzymał się przed komisariatem.
- Wiem – odparł tamten i pożegnał się, wychodząc z samochodu.
Jadąc do domu, Tsukasa obmyślał powoli, co będzie robił. Szybki prysznic, prowizoryczna kolacja i wieczór przy telewizorze tworzyły w jego głowie zachęcający obraz, a poza tym po dzisiejszym dniu nie było go stać na wiele.
Gdy dotarł bezpiecznie pod drzwi swojego mieszkania, jakieś dziwne napięcie uszło z niego jak powietrze. W domu czuł się bezpieczny, niedostępny dla innych. To było jego własne, prywatne sacrum, którego nikt nie ważył się naruszać. W przeciwieństwie do większości policjantów, nie mieszkał w tak zwanym mieszkaniu policyjnym. Oczywiście, płacił więcej za czynsz, ale z drugiej strony nie uśmiechało mu się nawet po godzinach pracy oglądać funkcjonariuszy. Nie został policjantem, bo chciał, ale dlatego, że zmusił go ojciec, którego ambicje przerastały syna. Ale mimo to Tsukasa musiał przyznać, ze był dobry w tym co robił i w jakiś sposób był wdzięczny ojcu.
Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Ściągnął tylko buty i zawędrował od razu do łazienki. Pozbył się ciuchów, ustawił sobie wodę i wszedł do kabiny. Mruknął zadowolony, czując na swojej skórze ciepłe krople, obmywająco powoli jego zmęczone ciało. Odchylił głowę do tyłu i pozwolił wodzie spływać po jego twarzy. Stał tak przez chwilę, a później sięgnął po żel oraz gąbkę i zaczął się myć.

***

Obudził go okropny dźwięk budzika. Uderzył urządzenie ręką na odlew, a ono spadło na ziemię i zamilkło. Zostanie jeszcze te parę minut w łóżku było kuszącą propozycją, ale Kenji wiedział, że im dłużej będzie leżeć, tym bardziej nie będzie mu się chciało wstawać. Zwlekł się z łóżka, umył się, ubrał, wypił mocną kawę i wyszedł z domu. Ostatnio nie ciągnęło go zbytnio do jedzenia; może dlatego miał coraz mniej energii.
Gdy tylko zjawił się na komisariacie, Yoshida już czekał na niego rozmawiając o czymś z Matsumurą, który widząc Kenjiego, przywołał go od razu gestem.
- Co się stało? – spytał Tsukasa, lustrując od razu spojrzeniem Hiroshiego i uśmiechnął się w duchu. Mężczyzna chyba wziął na poważnie słowa Ooty i ubrał dzisiaj ciemne rurki z łańcuchem przy białym pasku, czarną koszulkę i  bluzę z rękawami do łokci.
- W nocy Hizumi znowu okradł Miejskie Muzeum – powiadomił go Karyu, sięgając po coś do kieszeni kurtki.
- A co to ma wspólnego ze mną? Przecież teraz ty prowadzisz tę sprawę.
- Może to cię zainteresuje – Matsumura podsunął mu swoją komórkę pod nos.
Tsukasa zerknął ze zmarszczonymi brwiami i aż sapnął ze zdziwienia. To było zdjęcie kartki zostawionej przez Hizumiego.
„Myślicie, że jeśli zastąpicie Ootę innym policjantem to mnie złapiecie?”
Kenji został odsunięty od sprawy dopiero wczoraj. Nikt, oprócz ludzi pracujących na komisariacie, nie mógł o tym wiedzieć. To by znaczyło, że…
- Hizumi to ktoś stąd – Karyu potwierdził jego podejrzenia Tsukasy.
- Ewentualnie ma tu swojego informatora – Kenji skrzywił się lekko na samą myśl o tym. – Ale dlaczego zostawia celowe ślady? Czemu się sam podkłada? To nie ma sensu.. Przestępcy chcą by ich zbrodnie nie zostały odkryte, a on?
- Bawi się z tobą w kotka i myszkę – stwierdził Hiroshi, śmiejąc się przy tym mrocznie. – Może właśnie chce żebyś go złapał.
- Ale to nielogiczne! – Matsumura pokręcił głową. – Nie widzę w tych działaniach żadnego sensu!
Coś nagle tknęło Kenjiego. Podszedł szybko do szafki z dokumentami i szperał w niej chwilę, by później wygrzebać to, co chciał. Przejrzał kilka kartek, a następnie odrzucił je na biurko stojące obok.
- O co chodzi? – spytał Karyu.
- Przez te trzy lata kradzieże zdarzały się cyklicznie, raz na miesiąc. Lecz ostatnie dwie zostały popełnione jedna po drugiej. Czy to nie dziwne? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że chciał jedynie przekazać wiadomość, ze wie o tym, że zostałem odsunięty od śledztwa…
Yoshida przeczesał ręką włosy i odwrócił się do policjantów plecami, by spojrzeć przez okno na ulicę. Wydał z siebie ciche westchnienie. Czasem ludzie potrafili być pozbawieni inteligencji.
- A może doszukujesz się czegoś, co nie istnieje? – zapytał Tsukasę. – Może wszystko jest właśnie takie, jakie się wydaje?
- Więc jaki jest motyw Hizumiego? – Kenji odwrócił go twarzą do siebie i spojrzał mu w oczy. – Podrzędni złodzieje nie działają metodycznie i kierują się głównie chęcią wzbogacenia się; nie dbają o szczegóły, bo często kradną by przeżyć. Z kolei profesjonaliści pracują raczej na zlecenia, więc starają się być dokładni, dyskretni i nie zostawiać śladów. A Hizumi? Co z nim jest nie tak? Czego nie dostrzegam?
- Nie próbowaliście zastawiać pułapek, czy zasadzek? – zdziwił się Hiroshi.
- Próbowaliśmy, ale to bezcelowe – Karyu wzruszył bezsilnie ramionami. – Jest jak duch. Nie da się go sprowokować, wymyka się niezauważony, nie ma go na żadnym nagraniu z kamer…
- Skąd wiesz, że go nie ma, skoro nawet nie wiadomo jak wygląda? – prychnął Yoshida, zakładając ręce na piersi.
- Źle się wyraziłem. Chodziło mi o nagrania z nocy, kiedy w tamtych miejscach nie było nikogo innego oprócz strażnika – wyjaśnienie Karyu chyba usatysfakcjonowało Hiroshiego, bo pokiwał głową.
Komendant Sano zawołał Matsumurę do siebie i mężczyzna poszedł do niego zostawiając Kenjiego i Hiroshiego samych.
- Więc… co robimy? – spytał w końcu Yoshida po chwili milczenia.
- Jest dopiero dwunasta… Okay, pojedziemy najpierw do szpitala, a później do pracy Fukanaki.
- A nie mieliśmy przypadkiem przesłuchać brata zamordowanego? I po co do szpitala? – Hiroshi nie do końca rozumiał, co to miało wspólnego ze śledztwem.
- Nie ma sensu na razie jechać do tego klubu, bo zwykle Akira Fukanaka zjawia się dopiero koło 17, a nikt nie wie gdzie mieszka – rzekł Tsukasa, drapiąc się po głowie i zastanawiając się, po co Sano wezwał Karyu. – Jak to po co? Odwiedzimy Zero.
Dziesięć minut później siedzieli już w samochodzie. O dziwno Oota dał kluczyki Yoshidzie i to on teraz prowadził. Tsukasa zadawał sobie pytanie, czy aby dobrze zrobił, bo młodszy mężczyzna jechał dość… nieuważnie.
- Ej, trochę ostrożniej – mruknął, pisząc kolejnego SMS-a. – Nie jesteś kierowcą rajdowym.
- Trzeba było mi nie pozwalać prowadzić – padła odpowiedź.
- Ty wredny…
Tsukasa nie dokończył tego, co chciał powiedzieć, bo Hiroshi gwałtownie zahamował i Kenji poleciał z okrzykiem do przodu. Znaczy, poleciałby, gdyby nie pasy.
- Kurwa, Yoshida! Pierdolnął ci ktoś kiedyś? Mówiłem, ostrożniej!
- Ciesz się, że jesteś cały, a nie zrzędzisz jak jakieś podstarzałe babsko.
- Przysięgam, że jeśli jeszcze raz zrobisz mi taki numer, własnoręcznie cię wykastruję – warknął Tsukasa i wysiadł z auta.
Hiroshi wyłączył silnik i zrobił to samo. Wręczył kluczyki oficerowi i uśmiechnął się przy tym niewinnie. Kenji był wściekły na Yoshidę za takie obchodzenie się z jego ukochanym samochodem. Kiedyś go uderzy... I to czymś ciężkim.
Weszli do szpitala i skierowali się w stronę recepcji. Za ladą siedziała młoda dziewczyna, która zawzięcie pisała coś na komputerze, nie zwracając uwagi na otoczenie.
- Przepraszam, może mi pani powiedzieć, gdzie leży Shimizu Michi? – zapytał Kenji, opierając się o ladę i uśmiechając do kobiety. Ta, widząc przed sobą przystojnego policjanta, spłonęła rumieńcem i zaczęła sprawdzać pacjenta w rejestrze, zerkając co chwila na Tsukasę.
- Trzecie piętro, sala 102 – odparła.
- Dziękujemy pani bardzo – Oota mrugnął do niej i ruszył z Yoshidą w stronę windy.
Najwyższy czas dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się z Zero.

18 komentarzy:

  1. Moje pierwsze skojarzenie - D.N.Angel! A Tsuu D.N.Angel uwielbia, więc motyw mi się od razu spodobał :D Podziwiam to, ile wysiłku włożyłaś w wyszukanie jakichkolwiek informacji, by nabrało jak najbardziej autentycznego klimatu, tym bardziej, że miałam okazję Twoje poszukiwania śledzić. Powiem tylko, że Twe starania nie poszły na marne.
    Podoba mi się to, jak Hizumi wodzi wszystkich za nos. Serio. To jest genialne. I kompletnie nie daje mi żadnej wizji rozwinięcia akcji. Nie mam żadnych pomysłów, więc cokolwiek napiszesz dalej będzie dla mnie ogromnym zaskoczeniem o.o"
    Eh... No i... Końcowa scena w samochodzie była miłym akcentem na dobranoc... Ot co, trochę śmiechu nigdy nie zaszkodzi xD

    KOCHAM CIĘ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Tsukasa!! Moje zdanie już znasz na temat tego opowiadania :D Co do megashota, to jak napiszesz drugą cżęść zawsze możesz je połączyć w jedną i będzie megashot :P Tak wiem kombinuję jak koń pod górę, ale pozwoliłam ci dzisiaj wstawić tą część byś mi się nie męczyła :D Hizumi jest kochany, zwłaszcza jak dogryza Kenjiemu :P Scena w aucie była komiczna! Brakowało mi tu tylko, żeby Hizu rozjechał po drodze jakiegoś kota albo coś w tym stylu ! No pewnie wtedy to by go Tsukasa zabił na miejscu i straciłby partnera i wroga za jednym zamachem :D Śledztwo by się skończyło, a Tsu dostał by odznakę za rozwiązanie sprawy :D I ja nadal czekam aż mi odpiszesz! umrę tu przed tym komputerem:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja myślałam, że ten mega-shot to będzie taki naprawdę mega długi, a tu tylko 4 tysiące znaków + planowane kolejne 5 to daje nam 9 tyśków; wiesz, jeden mój mega-shot miał 31 251 słów, a drugi 37 313, więc to wydaje mi się trochę przy krótkie...
    Hizumi bardzo pasuje mi w roli takiego przebiegłego złodzieja. Powiedziałabym, że bawi się z Tsukasą w kotka i chomiczka, a nie kotka i myszkę xD
    Trochę nie pasuje mi to, że Tsu prowadził śledztwo aż przez trzy lat - po takim czasie, gdyby nie znalazł żadnej poszlaki z pewnością zostałby już dawno odsunięty od sprawy.
    Hizu taki spryciarz... Niedobry, niedobry xD i zakochany w Oocie! Mam nadzieję, że Tsu go złapie i da mu karę... taką łóżkową karę ;p jak się Yoshida nie będzie mógł podnieść przez tydzień z łóżka to przynajmniej nie będzie kradł ;D Tą postać wykreowałaś po mistrzowsku! <3
    Mam nadzieję, że szybko wstawisz kolejną część ;D

    ~Kita

    PS. A! I dziękuję za dedykację!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na koniec shota pobawią się... W policjanta i złodzieja 8D w łóżeczku :3

      Usuń
    2. Nie rozwijajcie mi akcji w kierunku, w którym to nie idzie xD
      Taak, krótkie.. co poradzić, takie życie.

      Usuń
    3. Nie będzie zabawy w złodzieja i policjanta w łóżku? Łeee... ;_;

      Usuń
    4. Nie będzie gej porno w gej porno?! Q_Q

      Usuń
    5. Nie! No chyba, że nie będzie jak ostatnim razem.. Pisałam pisałam, wyobraziłam sobie i prawie krew mi nosem poszła xD Nie no, żartuję :D Jak będzie wena to może i scena rodzajowa też.

      Usuń
  4. Super!! Ja chcę jeszcze!! Dobrze, że wstawiłaś już pierwszą część! Bo mi Kira zachwalała i się doczekać nie mogłam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Skojarzyłam sobie z Kirą :) Wiadomo, że jest, ale nie wiadomo kto xd
    To opowiadanie jest genialne! Opublikuj kolejną część byle szybko !
    (wiem, krótko, ale mam szlaban i korzystam z chwili nie uwagi nadzorcy) *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Prawdziwa intryga! :D To jest... i tu nie moge znalezc slowa :D Oj, Hizumi, Hizumi nie dobry ty!!! Ale niezle Tsukase robi w konia. Jestem tez ciekawa tego sledztwa. Mysle, ze to robota Yakuzy. No i oczywiscie jak przebiegnie ta rozmawa z Zero:D A ciekawa jestem jak beda sie zachowywac w barze Akiry. Moze bedadawac pare??? Napewno!:D Jestem ciekawa jak zaraguje Tsukasa, gdy dowie sie kto jest Hizumim..:D Tak, czy inaczej juz nie moge sie doczekac kolejnej czesci !!! :D
    ~Mayumi
    P.S. Taka dlugosc kometarza wystarczy???? :D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wystarczy xD Dziękuję ^^

      Usuń
    2. Ej... Na to z udawaniem pary w tym barze nie wpadłam.. o.o" to będzie dobre, całkiem umknął mi fakt, że to bar dla gejów 8D ale bardziej mnie intryguje, co z moim kochanym Zerosiem T.T

      Usuń
    3. Twój Zero będzie w szpitalu leżał mwhahahah xD I nie będzie miał za dużej roli.. tehe <3

      Usuń
  7. Rozmowy Tsukasy i Hizumiego są boskie. Szkoda, że nie będzie to dłuższe, bo się wciągnęłam. Hizumi jest bardzo przebiegły, bo nie dość, że jest przestępcą to jeszcze wszedł zastęp policji. To jest ciekawe, jak się bawi z Tsukasą. A jeszcze musi być naprawdę dobry. W czepku dla kucharek pewnie chodzi, że nawet włos mu przez te trzy lata nie spadł XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie no, po prostu już kocham to opowiadanie! <√9 (matematyczne serduszko XD)
    Kryminał, dawno nie czytałam. W końcu ktoś napisał kryminał o Despach! Miałaś świetny pomysł, i jeszcze to, że oni nie grają w zespole, bo go nie ma, tylko są policjantami (niszczysz świat, pozbawiając go despów, ale cii XD). Taka ciekawa odmiana.
    Właściwie, to można powiedzieć, że już wiadomo, że Hizumim jest Yoshida xD bo jakby inaczej? Ale i tak ciekawi mnie plan jego działania i jak on to robi, że jeszcze nikt się nie dowiedział... gratuluję powiązania Hizu z yakuzą! :D a może serio do jakiejś należy... tak, chyba do yakuzy Chomikowatych Chomików Chomikujących Chomiki XD
    A ciekawe, co z Zero? I gdzie tu będzie się działo yaoi! No właśnie!
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. hahaha... jakie to fajne C: i tyle opisów.... podoba ki się (tyl musi ci starczyć bo mama na mnie krzyka)

    OdpowiedzUsuń
  10. Faajneee...
    Zapraszam do mnie http://bdfsfngndn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń