Miał być mega-shot.. Nie wyszło.. Nie mam do tego cierpliwości i tyle, dlatego postanowiłam to opublikować w dwóch częściach. Ta ma ponad 4 tys. słów, a w następnej przewiduję koło 5 tys., więc będzie chyba dobrze :) Zaznaczam, że to fikcja. W tym opowiadaniu Hiroshi wcale nie jest młodszy od Kenjiego o 6 lat. W następnej części się wyjaśni. I jeśli mi ktoś skomentuje dwoma prostymi zdaniami to się wkurzę >_< Minimum dwa, ale złożone proszę :D
Z dedykacją dla każdego, kto czyta i komentuje tego bloga, a w szczególności dla Reili, Kiry, Tsuu~ i Kity.
Pairing: Tsukasa x Hizumi
Ostrzeżenia: wulgaryzmy, przemoc, seks
Gonienie
go przypominało podążanie za wiatrem, który zawsze wymykał się z rąk. Gdy tylko
Tsukasie zdawało się, że jest coraz bliżej schwytania Hizumiego, ten omijał
pułapkę w jakiś magiczny sposób. Bez rozlewu krwi, czy ubytków w ludziach, ale
jednak ze stratami dla społeczeństwa. Dla szanującego się oficera śledczego,
jakim był Tsukasa, niemożność złapania słynnego złodzieja wartościowych dzieł
sztuki i cennych przedmiotów była nie do zniesienia. Ten stan rzeczy trwał od
trzech lat. Za każdym razem Hizumi uciekał nie zostawiając po sobie prawie
żadnego śladu, jedynie małą karteczkę z napisem „Spróbuj mnie złapać, Tsukasa”.
Zupełnie jakby złodziej bawił się z policjantem w kotka i myszkę. Z tym, że
myszka była na tyle zwinna, że kot nigdy nie potrafił jej złapać na gorącym
uczynku. Tak było i tym razem.
-
Oota, mamy zgłoszenie odnośnie kradzieży z Miejskiego Muzeum – poinformował
oficera gruby, łysiejący komendant. – Jesteśmy pewni, że to Hizumi; zostawił
kartkę. Pojedziesz na miejsce i wszystko zbadasz. Nikt nie jest na tyle
idealny, by nie zrobić w końcu jakiegoś błędu.
-
Zrozumiałem – odparł Tsukasa.
Sięgnął
po kluczyki do samochodu oraz kurtkę i wyszedł z komisariatu. Odetchnął głęboko
i rozejrzał się wokoło. Ostatnio było za spokojnie, więc nie zdziwił się, że
Hizumi w końcu postanowił wyjść ze swojej kryjówki. Najgorsze w tym wszystkim
było to, że nawet gdyby złodziej został złapany, nie mieliby przeciwko niemu
dowodów, by wsadzić go do więzienia. Hizumi był za dokładny, by zostawić
jakikolwiek ślad, więc Tsukasa przy każdym rabunku był pewien, że nic takiego
nie znajdzie. To takie frustrujące – wiedzieć kto ukradł, ale nie wiedzieć jak
to udowodnić. Chyba, że złodziej byłby na tyle nieostrożny, że w jego domu,
pokoju hotelowym czy gdzie on tam sobie przebywał, posiadał skradzione dzieła
sztuki lub inne rzeczy świadczące o popełnieniu przez niego przestępstwa. Ale i
tu nie było całej prawdy. Owszem, Hizumi był znany całej japońskiej policji,
ale nikt nie wiedział jak wygląda ani jak się naprawdę nazywa. Zdumiewające,
nieprawdaż?
Tsukasa
wsiadł do samochodu, odpalił silnik i ruszył w stronę muzeum.
-
Kurwa – warknął pod nosem, gdy po raz trzeci musiał zatrzymać się na czerwonym
świetle.
Zacisnął
dłonie mocniej na kierownicy tak, że palce aż zbielały. Miał wrażenie, że
dzisiaj nie był jego dzień i los postanowił się z nim zabawić. Prychnął cicho i
ruszył z miejsca, gdy światło zmieniło się na zielone. Dojechał pod budynek już
bez większych przeszkód. Zaparkował koło jakiegoś słupa i wysiadł z samochodu.
-
Nie wolno tam wchodzić! – zatrzymał go młody policjant. – To miejsce
przestępstwa.
-
Oota Kenji, wydział kryminalny – machnął odznaką przed twarzą zdziwionemu
mężczyźnie i wszedł do muzeum.
W
środku powitał go Yoshitaka, który zaprowadził go do odpowiedniej sali.
-
Co zginęło? – zapytał.
-
Siedemnastowieczny obraz dzieła Guido Reniego – odparł Matsumura. – Znowu nic,
żadnych śladów.
-
Zabezpieczyliście wszystko?
Yoshitaka
kiwnął potwierdzająco głową, a Tsukasa zaczął się rozglądać. Wszystkie dzieła
sztuki zdawały się być na swoim miejscu oprócz jednego. Podszedł do ściany, na
której wcześniej wisiał skradziony obraz i przyjrzał się dokładnie. Uklęknął i
obejrzał również podłogę. Spod dywanu wystawało coś białego.
-
Ha! – może w końcu po trzech latach dziś był jego szczęśliwy dzień? I czemu
nikt tego nie zauważył? – Karyu, rękawiczka i torba.
Yoshitaka
natychmiast podał potrzebne rzeczy i zajrzał ciekawy przez ramię koledze.
-
Pukiel włosów.. z kartką.. On się ze mną bawi! – Kenji wkurzył się jeszcze
bardziej widząc tą marną prowokację. Na kartce było napisane „Twój pierwszy
dowód w sprawie. Prezent ode mnie, może to ci pomoże.” – Ale z drugiej strony..
Skoro sam się podkłada, zgarniemy go szybciej. Oznacz to jako dowód.
-
Jesteś pewien? To nie musi być jego.
-
Przez trzy lata nie znaleźliśmy żadnego tropu, dlatego każda poszlaka jest
bardzo ważna. Wyślij to do badania – Tsukasa wręczył Matsumurze torebkę i zajął
się dalszym oglądaniem miejsca przestępstwa.
Może
i naginał ważność tego śladu, może i włosy nie należały do złodzieja, ale to
było wszystko, czym na chwilę obecną policja dysponowała, nie licząc tych
kartek. Cholera, przecież czegoś trzeba się złapać!
Tak
jak podejrzewał, nic więcej nie znalazł. Powiadomił o tym komendanta, który
kazał mu wracać z jakichś ważnych powodów. Kenji się nie sprzeciwiał, a wręcz
zgodził potulnie jak baranek. Zdawało mu się, że dotarł do granicy swoich
możliwości, że można teraz tylko liczyć na cud. Chwilowa radość ze znalezienia
śladu została zastąpiona rezygnacją. Kogo tu oszukiwać, jak jakieś włosy mogą
wpłynąć na śledztwo? I pewnie się jeszcze okaże, że to jakiegoś policjanta,
który brał udział przy zabezpieczaniu terenu. Zresztą Hizumi musiałby być
notowany, żeby badania wskazały kim on jest.
Tsukasa
zaparkował samochód pod komisariatem. Nie miał pojęcia czego komendant Sano
może od niego chcieć. Wszedł do budynku i od razu skierował się w stronę biura
szefa. Zapukał i po usłyszeniu „proszę”, wszedł do środka. Ze zdziwieniem
zarejestrował, że oprócz komisarza w pomieszczeniu znajduje się niewysoki
brunet.
-
Siadaj Oota – Sano zwrócił się do niego.
Gdy
usiadł na krześle, zapadła niezręczna cisza, której nikt nie kwapił się
przerwać.
-
Więc co to za ważna sprawa? – zapytał w końcu Tsukasa.
-
Ekhm, tak – odchrząknął gruby komendant. – Odsuwam cię od śledztwa.
-
Co? Dlaczego?
-
Nie mogę pozwolić, by ktoś z twoimi umiejętnościami marnował się przy tak
beznadziejnym przypadku.
Kenji
zacisnął szczęki. To było do przewidzenia, lecz i tak ta wiadomość pozostawiła
uszczerbek na jego dumie. Pierwsza porażka w jego karierze, pierwsza
nierozwiązana sprawa.
-
Przydzielam ci za to nową sprawę, morderstwo Eijiego Fukanaki w Kabukicho
(dzielnica Tokio, dość niebezpieczna dop. aut.) i partnera do tego zadania,
Yoshidę Hiroshiego – tu wskazał na bruneta stojącego w rogu pokoju. – Dopiero
niedawno skończył szkolenie, to będzie jego pierwsze zadanie.
-
Żółtodziób – prychnął z pogardą Tsukasa.
-
Oota!
-
Przepraszam panie komendancie. Kiedy mam.. mamy zająć się tą sprawą?
-
Najlepiej jak najszybciej – odparł komendant, przewracając na biurku jakieś
papiery. – Proszę, to dokumenty związane z tym morderstwem.
Tsukasa
wziął je do ręki i zaczął szybko przeglądać. Na razie nie zwracał uwagi na
Yoshidę nadal stojącego w kącie. Mógł go wziąć pod swoje skrzydła, ale to nie
znaczyło, że musiał być miły. Pewnie ten żółtodziób był taki sam jak reszta
świeżo upieczonych policjantów – za grosz doświadczenia, za to pełno teorii w
głowie i sztywne trzymanie się regulaminu. Kenji nienawidził tego typu ludzi,
choć sam taki był na samym początku; chyba wszyscy przechodzili przez ten
okres. Pamiętał jak sześć lat temu przysłano go na ten komisariat, przydzielono
pierwszego partnera i pierwszą sprawę. O mało jej nie zawalił, lecz wszystko
szczęśliwie się skończyło.
-
Shimizu Michi? To on na początku zajmował się morderstwem Fukanaki? – spytał
zaskoczony, widząc nazwisko funkcjonariusza w papierach. – Jest świetny, więc
czemu przekazujesz mi jego sprawę?
-
Miał mały.. wypadek – Sano odchrząknął i zaczął patrzeć gdzieś za Tsukasę. –
Znajduje się obecnie w szpitalu.
-
Wypadek? – prychnął Kenji. Za dobrze znał Zero by uwierzyć w taką bajeczkę. –
Lepiej od razu powiedz, że to robota yakuzy! I chcesz, żeby ten tam – i tu
wskazał na Hiroshiego – ze mną pracował?
-
Jesteś najlepszym policjantem, twoja skuteczność sięga dziewięćdziesięciu
procent, zaś Yoshida miał najwyższe wyniki w Tokijskiej Akademii Policyjnej (ta
akademia istnieje naprawdę dop. aut.) ze wszystkich osób. Chyba nie muszę tego
komentować?
-
Wyniki wynikami, a doświadczenie?! – warknął zły Tsukasa. – I co w ogóle się
stało Shimizu?
-
Nie dyskutuj ze mną! – grubawy komendant uderzył swoją pulchną rączką o stół. –
Śmiesz podważać mój autorytet?
-
Nie.. jakże bym mógł – Tsukasa skrzywił się czując lekkie obrzydzenie do
mężczyzny przed nim. – Więc co z Zero?
-
Nic poważnego. Złamana ręka i noga.
Taa,
nic wielkiego, pomyślał Kenji. Dlatego nienawidził Sano. Nie cenił zbytnio
ludzkiego życia, było dla niego obojętne, a Oota nie potrafił szanować kogoś
takiego.
-
Rozumiem. Więc gdyby coś się stało z jego kręgosłupem i zostałby sparaliżowany,
to też by podlegało pod „nic poważnego”?
-
Możesz już iść – oznajmił chłodno komendant. – Yoshida, idź z nim.
Tsukasa
ukłonił się sztywno i wyszedł z biura, a za nim podążył Hiroshi. „Oficer
śledczy z zasługami nie powinien być tak traktowany” - pomyślał policjant,
siadając przy swoim biurku i rzucając na nie papiery. Zauważył, że Yoshida stoi
obok niego nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić.
-
Siadaj – powiedział, wskazując puste krzesło obok siebie.
Młody
mężczyzna zrobił tak jak mu kazano. Nareszcie, bez dyszącego nad głową Sano,
Tsukasa mógł mu się lepiej przyjrzeć. Z tego co już zdążył zauważyć, Yoshida
był niezbyt wysoki, raczej drobny i miał nierówno ścięte ciemne włosy. Na oko
nie wydawał się uosobieniem zwinności i siły, według Tsukasy bardziej pasował do
pracy w biurze, a nie do ganiania za mordercami, złodziejami i innym brudem
społeczeństwa.
-
Nie miałem okazji się przedstawić. Oota Kenji – powiedział oficer, wyciągając
do Hiroshiego rękę na styl zachodni.
-
Yoshida Hiroshi – świeżo upieczony policjant uścisnął mocno dłoń Tsukasie, czym
go zaskoczył. Więc jednak nie był taki słaby na jakiego wyglądał. – Wiem kim
jesteś. Ty i Shimizu Michi jesteście sławni w akademii.
-
Dlaczego? – spytał szczerze zdziwiony Kenji, ignorując, że zwracano się do
niego na „ty”. Zbytnie grzeczności nigdy go nie obchodziły, i tak nie były
użyteczne.
-
Minęło zaledwie sześć lat, a wy już jesteście na stanowiskach oficerów
śledczych. Ponadto rozwiązaliście więcej spraw niż starsi i bardziej
doświadczeni policjanci, to nie lada wyczyn. I jeszcze – na ustach Yoshidy
pojawił się nikły uśmiech – dużo się słyszy o osobie, która przez trzy lata nie
złapała jeszcze Hizumiego. (w rzeczywistości jest to niemożliwe, by Tsukasa był
po pięciu latach z kawałkiem oficerem śledczym, ale to przecież fikcja ^^”
ciężko było cokolwiek znaleźć o policji japońskiej (chodzi o coś innego niż obowiązki
i wyposażenie.. bo to bez problemu), więc tylko niektóre fakty są prawdziwe
dop. aut.)
Tsukasa
fuknął wściekle i wrócił do przeglądania papierów. Musiał przyznać, że chłopak
zapunktował u niego – nie starał się wcale podlizać. Może jednak Hiroshi nie
był taki jak inni?
-
Powiedz mi Yoshida, co należy zrobić, gdy w raporcie jest odnotowane
przesłuchanie żony Fukanaki, ale ani śladu jej zeznania? – spytał po chwili
Tsukasa, widząc pewną niejasność.
-
Poszukać brakującej kartki?
-
Jakieś inne opcje? Bo to, co zaproponowałeś jest jak szukanie igły w stogu
siana.
-
Pojechać i przesłuchać ją jeszcze raz?
-
Dokładnie – rzekł Tsukasa. – Bierz swoje rzeczy, jedziemy złożyć komuś wizytę.
Wyszli
z komisariatu i skierowali się do auta Kenjiego.
-
Co się mogło stać z zeznaniami pani Fukanaki? – zapytał Hiroshi, gdy już siedzieli
w samochodzie.
-
Prawdopodobnie były dla kogoś niewygodne i nie chciano, żeby dostały się w ręce
policji. Może dlatego Zero wylądował w szpitalu. Nie wierzę w przypadki, poza
tym pracując przez te sześć lat na komisariacie podobna sytuacja nie miała
miejsca. To nie jest tak, że ludzie z yakuzy (bo podejrzewam, że to ona za tym
stoi) nie mają swoich ludzi w różnych warstwach społecznych – wyjaśnił Kenji
wyjeżdżając z parkingu. – Ale stawiałbym na to, że to robota amatora. Ktoś, kto
się zna na rzeczy, podrobiłby też raport. Wiesz… zero śladów, zero podejrzeń,
że coś jest nie tak.
-
Dostałeś te papiery od komendanta Sano. Mamy jakieś podstawy do posądzenia go o
zabranie zeznań? – Hiroshi wlepił wzrok w drogę.
-
Szczerze powiedziawszy wątpię, że to on. Oczywiście nie można go wykluczyć,
jako podejrzanego, ale znam Sano na tyle długo, by stwierdzić, że mimo
chamskiego usposobienia, ma wysokie poczucie sprawiedliwości – Tsukasa dodał
gazu i zmienił bieg na wyższy.
-
Nie daj się zwieść pozorom – powiedział Yoshida, patrząc na oficera.
„Tak,
on jest stanowczo inny od reszty nowicjuszy” – pomyślał Kenji. Hiroshi zdawał
się znać na rzeczy, był opanowany, pewny siebie i nawet pouczał innych. Z tym
policjant jeszcze się nie spotkał; to był ewenement w jego karierze.
-
Jest takie powiedzenie: trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej –
odparł Tsukasa, zjeżdżając z głównej drogi między jednorodzinne domki.
-
O ile wiesz kto jest kim. Ale co to ma do rzeczy?
-
Nawet jeśli to Sano, nie możemy na razie powiedzieć mu, że jest podejrzany. Nie
mamy żadnych dowodów, żeby oskarżyć komendanta.
Yoshida
nic nie odpowiedział, tylko odwrócił głowę w stronę okna. Kenji zauważył kątem
oka coś srebrnego w uchu mężczyzny. Kolczyki? Zdziwił się, bo biżuteria w żaden
sposób nie pasowała do gładko zaczesanych włosów i nienagannie wyprasowanej
koszuli ze spodniami. Tsukasa nienawidził chodzić pod krawatem i jeszcze nikomu
nie udało się go wcisnąć w formalny strój; osobiście stawiał na wygodę. Może
dlatego na samym początku współpracy, szef podchodził do niego z niechęcią i
dystansem.
-
Jesteśmy na miejscu – oznajmił, wyłączając silnik.
Obaj
mężczyźni wyszli z auta. Hiroshi od razu skorzystał z okazji i ściągnął krawat,
rozpiął parę guzików od koszuli pod szyją i wyciągnął ją ze spodni. Rzucił
swoje rzeczy na miejsce pasażera i zamknął drzwi.
-
Trzeba było się jakoś prezentować pierwszego dnia – mrugnął i uśmiechnął się,
roztrzepując swoje włosy, gdy wyłapał zdziwione spojrzenie Tsukasy.
Ten
tylko pokręcił rozbawiony głową, tego się nie spodziewał. Skierowali się do bogato
wyglądającej rezydencji otoczonej zdobionym metalowym ogrodzeniem. Kenji
wyciągnął rękę i nacisnął przycisk domofonu.
-
Tak? – odezwał się po chwili kobiecy głos.
-
Oota Kenji i Yoshida Hiroshi z policji. My do pani Kimiko Fukanaki.
Coś
kliknęło i furtka otworzyła się automatycznie. Tsukasa wszedł na teren posesji
pierwszy, a zaraz za nim Hiroshi. Podeszli do drzwi, w których powitała ich
ładna i wysoka kobieta w średnim wieku.
-
Panowie w jakiej sprawie? – spytała chłodno.
-
Śmierci pani męża – odparł Oota, pokazując jej odznakę.
-
Zapewniono mnie, że po przesłuchaniu będę miała spokój – warknęła nieprzyjemnie
kobieta, zakładając ręce na piersi.
-
Wystąpiły pewne.. komplikacje – mimo, że Tsukasa nie chciał, musiał powiedzieć
prawdę.
Kimiko
westchnęła i gestem zaprosiła ich do środka. Policjanci weszli za nią zamykając
za sobą drzwi. Ściągnęli buty i poszli do salonu, gdzie zostali posadzeni na
wygodnych fotelach przy stole.
-
Proszę mówić – rozkazała pani Fukanaka, patrząc na nich wyczekująco.
-
Funkcjonariusz, który prowadził śledztwo w sprawie morderstwa pani męża uległ
wypadkowi, dlatego przydzielono nas do tej sprawy – zaczął wyjaśniać Tsukasa. –
Do tego zeznania, które pani złożyła, zniknęły. Mamy podstawy by sądzić, że
były dla kogoś niewygodne, a wypadek policjanta nie był przypadkowy.
-
Mamy? – szepnął cicho Hiroshi, ale na szczęście kobieta go nie usłyszała.
-
Czy.. czy coś mi grozi? – zapytała roztrzęsionym głosem.
-
Nie wiemy, ale na wszelki wypadek przydzielimy pani ochronę – rzekł Tsukasa, na
co pani Fukanaka skinęła głową. – Co więcej, nie wiemy co było w tych
zeznaniach. Zechciałaby pani powtórzyć to, co powiedziała wcześniej?
Kobieta
spojrzała na swoje ręce, by następnie zwrócić wzrok na zdjęcie męża stojące na
regale z książkami. Na jej usta wpłynął smutny uśmiech, jakby przypomniała
sobie coś bolesnego, ale zarazem miłego.
-
Mąż był dobrym człowiekiem – powiedziała. – Kochałam go z całego serca, ale..
Ale on mnie nie kochał w ten sposób. Pewnego razu Akira, brat męża, powiedział
mi o tym całym Junie. Eiji miał kochanka! – syknęła ze złością. – Wyobrażacie
sobie co czułam, kiedy się o tym dowiedziałam? Mąż mnie zdradzał! Chciałam się
z nim rozwieść, ale Akira przekonywał mnie, że to nie będzie dobre posunięcie.
Poza tym martwił się o brata. Chodziły słuchy, że Jun ma powiązania z yakuzą. W
dniu, w którym zabito męża, Eiji miał się z nim spotkać w klubie należącym do
Akiry. Wyszedł gdzieś koło ósmej wieczorem, ale ponoć się tam nie zjawił..
-
Skąd Akira wiedział o romansie pani męża z Junem? – spytał zaciekawiony
Yoshida.
-
Wie dużo o klientach, którzy do niego przychodzą – odparła kobieta.
-
Może pani powiedzieć o kochanku pana Fukanaki? – poprosił Tsukasa. – Wiek,
wygląd, nazwisko...
-
Niestety nie, musicie o to spytać Akirę – rzekła Kimiko, sięgając po kartkę oraz
ołówek leżące na stole i coś zapisała, a następnie dała to oficerowi. –
Znajdziecie go pod tym adresem. To klub, który prowadzi.
-
Na pewno złożymy mu wizytę – Tsukasa wstał z fotela tak jak Yoshida. –
Dziękujemy za poświęcony nam czas.
-
Uważajcie, nie lubią tam policji – ostrzegła mężczyzn, odprowadzając ich do
drzwi.
-
Jesteśmy tego świadomi – Kenji uśmiechnął się lekko. – Przyślemy kogoś jeszcze
dzisiaj. Proszę na siebie uważać.
Założyli
buty, pożegnali się i wyszli z domu. Na dworze robiło się ciemno, a na ulicy
zaczęły zapalać się lampy.
-
Co o tym myślisz? – Oota zwrócił się do Yoshidy.
-
Facet ją zdradzał. Miała motyw tak samo, jak dwie pozostałe osoby, o których
wspomniała – odparł Hiroshi. – Zresztą nie wydaje ci się dziwne, że powiedziała
o nim „był dobrym człowiekiem”?
-
Jeśli całe życie jesteś dobry, jeden mały błąd nie powinien cię skreślać –
Kenji wyciągnął komórkę z kieszeni, a następnie wybrał numer.
-
Czy ja wiem czy zdrada jest takim małym błędem? Jak dla mnie jej wypowiedź
zawierała sprzeczne informacje.
-
Z tej strony Oota Kenji – powiedział oficer do telefonu. – Przyślijcie kogoś do
domu Fukanaki.
Podał
adres i rozłączył się. Ten dzień zaczynał być już naprawdę męczący. Najpierw
Hizumi, teraz morderstwo… Co jeszcze dzisiaj na niego czekało? A mógł wcześniej
wziąć zasłużony urlop.. Dlaczego tego nie zrobił? Zerknął na kartkę, którą
trzymał w ręku i zmarszczył brwi.
-
Zaraz, znam ten klub – stwierdził.
-
Naprawdę?
-
Tak. Byłem tam raz. To jest największy klub dla gejów w Tokio – Tsukasa złożył
kartkę i schował ją do kieszeni spodni.
-
Skąd znasz takie miejsca? Chodzisz tam po pracy? – zażartował Yoshida, patrząc
na Kenjiego.
-
Nie pozwalaj sobie szczylu – warknął policjant, otwierając drzwi od samochodu.
– Jedno moje śledztwo było związane z tym klubem.
Hiroshi
usiadł po drugiej stronie na miejscu pasażera i zapiął pasy. Zaśmiał się cicho;
zabawnie było drażnić oficera, sprawdzać jego granice wytrzymałości.
-
Jest już późno, na dzisiaj koniec – Kenji włożył kluczyki do stacyjki i odpalił
silnik. – Odwieźć się do domu?
-
Nie, zostaw mnie pod komisariatem – odparł Hiroshi. – Jeśli możesz – dodał,
widząc uniesioną brew Ooty.
Jechali
w całkowitej ciszy. Żaden z policjantów nie kwapił się do przerwania jej, tym
bardziej, że to był ich pierwszy dzień współpracy. Tsukasę zaczęła intrygować
sprawa, którą mu przydzielono i szczerze był ciekaw, co z tego wyniknie. Zaczął
się zastanawiać na jakim tle zostało popełnione morderstwo Fukanaki. Z raportu
wynikało, że nie wykorzystano go seksualnie, nie obrabowano, ani nie okaleczono
w żaden bestialski sposób, tylko uduszono. Jego firma dobrze prosperowała, nie
miał żadnych wrogów i był lubiany przez pracowników oraz klientów. Zemsta
zdradzonej żony lub kochanka? To by chyba najbardziej pasowało. Z tego, co
Tsukasa wyczytał, Michi prowadził śledztwo niecałe dwa dni i nie zdążył
przesłuchać brata ofiary. Nie było też żadnej wzmianki o Junie; pewnie
znajdowała się w zaginionych zeznaniach. Westchnął ciężko. Czemu żadne śledztwo
nie mogło być łatwe?
-
Ubierz jutro coś bardziej nadającego się do klubu – powiedział Hiroshiemu, gdy
zatrzymał się przed komisariatem.
-
Wiem – odparł tamten i pożegnał się, wychodząc z samochodu.
Jadąc
do domu, Tsukasa obmyślał powoli, co będzie robił. Szybki prysznic,
prowizoryczna kolacja i wieczór przy telewizorze tworzyły w jego głowie
zachęcający obraz, a poza tym po dzisiejszym dniu nie było go stać na wiele.
Gdy
dotarł bezpiecznie pod drzwi swojego mieszkania, jakieś dziwne napięcie uszło z
niego jak powietrze. W domu czuł się bezpieczny, niedostępny dla innych. To
było jego własne, prywatne sacrum, którego nikt nie ważył się naruszać. W przeciwieństwie
do większości policjantów, nie mieszkał w tak zwanym mieszkaniu policyjnym.
Oczywiście, płacił więcej za czynsz, ale z drugiej strony nie uśmiechało mu się
nawet po godzinach pracy oglądać funkcjonariuszy. Nie został policjantem, bo
chciał, ale dlatego, że zmusił go ojciec, którego ambicje przerastały syna. Ale
mimo to Tsukasa musiał przyznać, ze był dobry w tym co robił i w jakiś sposób
był wdzięczny ojcu.
Wszedł
do środka i zamknął za sobą drzwi. Ściągnął tylko buty i zawędrował od razu do
łazienki. Pozbył się ciuchów, ustawił sobie wodę i wszedł do kabiny. Mruknął
zadowolony, czując na swojej skórze ciepłe krople, obmywająco powoli jego
zmęczone ciało. Odchylił głowę do tyłu i pozwolił wodzie spływać po jego
twarzy. Stał tak przez chwilę, a później sięgnął po żel oraz gąbkę i zaczął się
myć.
***
Obudził
go okropny dźwięk budzika. Uderzył urządzenie ręką na odlew, a ono spadło na
ziemię i zamilkło. Zostanie jeszcze te parę minut w łóżku było kuszącą
propozycją, ale Kenji wiedział, że im dłużej będzie leżeć, tym bardziej nie
będzie mu się chciało wstawać. Zwlekł się z łóżka, umył się, ubrał, wypił mocną
kawę i wyszedł z domu. Ostatnio nie ciągnęło go zbytnio do jedzenia; może
dlatego miał coraz mniej energii.
Gdy
tylko zjawił się na komisariacie, Yoshida już czekał na niego rozmawiając o
czymś z Matsumurą, który widząc Kenjiego, przywołał go od razu gestem.
-
Co się stało? – spytał Tsukasa, lustrując od razu spojrzeniem Hiroshiego i
uśmiechnął się w duchu. Mężczyzna chyba wziął na poważnie słowa Ooty i ubrał
dzisiaj ciemne rurki z łańcuchem przy białym pasku, czarną koszulkę i bluzę z rękawami do łokci.
-
W nocy Hizumi znowu okradł Miejskie Muzeum – powiadomił go Karyu, sięgając po
coś do kieszeni kurtki.
-
A co to ma wspólnego ze mną? Przecież teraz ty prowadzisz tę sprawę.
-
Może to cię zainteresuje – Matsumura podsunął mu swoją komórkę pod nos.
Tsukasa
zerknął ze zmarszczonymi brwiami i aż sapnął ze zdziwienia. To było zdjęcie
kartki zostawionej przez Hizumiego.
„Myślicie,
że jeśli zastąpicie Ootę innym policjantem to mnie złapiecie?”
Kenji
został odsunięty od sprawy dopiero wczoraj. Nikt, oprócz ludzi pracujących na
komisariacie, nie mógł o tym wiedzieć. To by znaczyło, że…
-
Hizumi to ktoś stąd – Karyu potwierdził jego podejrzenia Tsukasy.
-
Ewentualnie ma tu swojego informatora – Kenji skrzywił się lekko na samą myśl o
tym. – Ale dlaczego zostawia celowe ślady? Czemu się sam podkłada? To nie ma
sensu.. Przestępcy chcą by ich zbrodnie nie zostały odkryte, a on?
-
Bawi się z tobą w kotka i myszkę – stwierdził Hiroshi, śmiejąc się przy tym
mrocznie. – Może właśnie chce żebyś go złapał.
-
Ale to nielogiczne! – Matsumura pokręcił głową. – Nie widzę w tych działaniach żadnego
sensu!
Coś
nagle tknęło Kenjiego. Podszedł szybko do szafki z dokumentami i szperał w niej
chwilę, by później wygrzebać to, co chciał. Przejrzał kilka kartek, a następnie
odrzucił je na biurko stojące obok.
-
O co chodzi? – spytał Karyu.
-
Przez te trzy lata kradzieże zdarzały się cyklicznie, raz na miesiąc. Lecz
ostatnie dwie zostały popełnione jedna po drugiej. Czy to nie dziwne? Bo jakoś
nie chce mi się wierzyć, że chciał jedynie przekazać wiadomość, ze wie o tym,
że zostałem odsunięty od śledztwa…
Yoshida
przeczesał ręką włosy i odwrócił się do policjantów plecami, by spojrzeć przez
okno na ulicę. Wydał z siebie ciche westchnienie. Czasem ludzie potrafili być
pozbawieni inteligencji.
-
A może doszukujesz się czegoś, co nie istnieje? – zapytał Tsukasę. – Może
wszystko jest właśnie takie, jakie się wydaje?
-
Więc jaki jest motyw Hizumiego? – Kenji odwrócił go twarzą do siebie i spojrzał
mu w oczy. – Podrzędni złodzieje nie działają metodycznie i kierują się głównie
chęcią wzbogacenia się; nie dbają o szczegóły, bo często kradną by przeżyć. Z
kolei profesjonaliści pracują raczej na zlecenia, więc starają się być
dokładni, dyskretni i nie zostawiać śladów. A Hizumi? Co z nim jest nie tak?
Czego nie dostrzegam?
-
Nie próbowaliście zastawiać pułapek, czy zasadzek? – zdziwił się Hiroshi.
-
Próbowaliśmy, ale to bezcelowe – Karyu wzruszył bezsilnie ramionami. – Jest jak
duch. Nie da się go sprowokować, wymyka się niezauważony, nie ma go na żadnym
nagraniu z kamer…
-
Skąd wiesz, że go nie ma, skoro nawet nie wiadomo jak wygląda? – prychnął Yoshida,
zakładając ręce na piersi.
-
Źle się wyraziłem. Chodziło mi o nagrania z nocy, kiedy w tamtych miejscach nie
było nikogo innego oprócz strażnika – wyjaśnienie Karyu chyba
usatysfakcjonowało Hiroshiego, bo pokiwał głową.
Komendant
Sano zawołał Matsumurę do siebie i mężczyzna poszedł do niego zostawiając
Kenjiego i Hiroshiego samych.
-
Więc… co robimy? – spytał w końcu Yoshida po chwili milczenia.
-
Jest dopiero dwunasta… Okay, pojedziemy najpierw do szpitala, a później do
pracy Fukanaki.
-
A nie mieliśmy przypadkiem przesłuchać brata zamordowanego? I po co do
szpitala? – Hiroshi nie do końca rozumiał, co to miało wspólnego ze śledztwem.
-
Nie ma sensu na razie jechać do tego klubu, bo zwykle Akira Fukanaka zjawia się
dopiero koło 17, a nikt nie wie gdzie mieszka – rzekł Tsukasa, drapiąc się po
głowie i zastanawiając się, po co Sano wezwał Karyu. – Jak to po co? Odwiedzimy
Zero.
Dziesięć
minut później siedzieli już w samochodzie. O dziwno Oota dał kluczyki Yoshidzie
i to on teraz prowadził. Tsukasa zadawał sobie pytanie, czy aby dobrze zrobił,
bo młodszy mężczyzna jechał dość… nieuważnie.
-
Ej, trochę ostrożniej – mruknął, pisząc kolejnego SMS-a. – Nie jesteś kierowcą
rajdowym.
-
Trzeba było mi nie pozwalać prowadzić – padła odpowiedź.
-
Ty wredny…
Tsukasa
nie dokończył tego, co chciał powiedzieć, bo Hiroshi gwałtownie zahamował i
Kenji poleciał z okrzykiem do przodu. Znaczy, poleciałby, gdyby nie pasy.
-
Kurwa, Yoshida! Pierdolnął ci ktoś kiedyś? Mówiłem, ostrożniej!
-
Ciesz się, że jesteś cały, a nie zrzędzisz jak jakieś podstarzałe babsko.
-
Przysięgam, że jeśli jeszcze raz zrobisz mi taki numer, własnoręcznie cię
wykastruję – warknął Tsukasa i wysiadł z auta.
Hiroshi
wyłączył silnik i zrobił to samo. Wręczył kluczyki oficerowi i uśmiechnął się przy
tym niewinnie. Kenji był wściekły na Yoshidę za takie obchodzenie się z jego
ukochanym samochodem. Kiedyś go uderzy... I to czymś ciężkim.
Weszli
do szpitala i skierowali się w stronę recepcji. Za ladą siedziała młoda
dziewczyna, która zawzięcie pisała coś na komputerze, nie zwracając uwagi na
otoczenie.
-
Przepraszam, może mi pani powiedzieć, gdzie leży Shimizu Michi? – zapytał Kenji,
opierając się o ladę i uśmiechając do kobiety. Ta, widząc przed sobą
przystojnego policjanta, spłonęła rumieńcem i zaczęła sprawdzać pacjenta w
rejestrze, zerkając co chwila na Tsukasę.
-
Trzecie piętro, sala 102 – odparła.
-
Dziękujemy pani bardzo – Oota mrugnął do niej i ruszył z Yoshidą w stronę
windy.
Najwyższy
czas dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się z Zero.
Moje pierwsze skojarzenie - D.N.Angel! A Tsuu D.N.Angel uwielbia, więc motyw mi się od razu spodobał :D Podziwiam to, ile wysiłku włożyłaś w wyszukanie jakichkolwiek informacji, by nabrało jak najbardziej autentycznego klimatu, tym bardziej, że miałam okazję Twoje poszukiwania śledzić. Powiem tylko, że Twe starania nie poszły na marne.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, jak Hizumi wodzi wszystkich za nos. Serio. To jest genialne. I kompletnie nie daje mi żadnej wizji rozwinięcia akcji. Nie mam żadnych pomysłów, więc cokolwiek napiszesz dalej będzie dla mnie ogromnym zaskoczeniem o.o"
Eh... No i... Końcowa scena w samochodzie była miłym akcentem na dobranoc... Ot co, trochę śmiechu nigdy nie zaszkodzi xD
KOCHAM CIĘ ♥
Biedny Tsukasa!! Moje zdanie już znasz na temat tego opowiadania :D Co do megashota, to jak napiszesz drugą cżęść zawsze możesz je połączyć w jedną i będzie megashot :P Tak wiem kombinuję jak koń pod górę, ale pozwoliłam ci dzisiaj wstawić tą część byś mi się nie męczyła :D Hizumi jest kochany, zwłaszcza jak dogryza Kenjiemu :P Scena w aucie była komiczna! Brakowało mi tu tylko, żeby Hizu rozjechał po drodze jakiegoś kota albo coś w tym stylu ! No pewnie wtedy to by go Tsukasa zabił na miejscu i straciłby partnera i wroga za jednym zamachem :D Śledztwo by się skończyło, a Tsu dostał by odznakę za rozwiązanie sprawy :D I ja nadal czekam aż mi odpiszesz! umrę tu przed tym komputerem:P
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że ten mega-shot to będzie taki naprawdę mega długi, a tu tylko 4 tysiące znaków + planowane kolejne 5 to daje nam 9 tyśków; wiesz, jeden mój mega-shot miał 31 251 słów, a drugi 37 313, więc to wydaje mi się trochę przy krótkie...
OdpowiedzUsuńHizumi bardzo pasuje mi w roli takiego przebiegłego złodzieja. Powiedziałabym, że bawi się z Tsukasą w kotka i chomiczka, a nie kotka i myszkę xD
Trochę nie pasuje mi to, że Tsu prowadził śledztwo aż przez trzy lat - po takim czasie, gdyby nie znalazł żadnej poszlaki z pewnością zostałby już dawno odsunięty od sprawy.
Hizu taki spryciarz... Niedobry, niedobry xD i zakochany w Oocie! Mam nadzieję, że Tsu go złapie i da mu karę... taką łóżkową karę ;p jak się Yoshida nie będzie mógł podnieść przez tydzień z łóżka to przynajmniej nie będzie kradł ;D Tą postać wykreowałaś po mistrzowsku! <3
Mam nadzieję, że szybko wstawisz kolejną część ;D
~Kita
PS. A! I dziękuję za dedykację!!! :)
A na koniec shota pobawią się... W policjanta i złodzieja 8D w łóżeczku :3
UsuńNie rozwijajcie mi akcji w kierunku, w którym to nie idzie xD
UsuńTaak, krótkie.. co poradzić, takie życie.
Nie będzie zabawy w złodzieja i policjanta w łóżku? Łeee... ;_;
UsuńNie będzie gej porno w gej porno?! Q_Q
UsuńNie! No chyba, że nie będzie jak ostatnim razem.. Pisałam pisałam, wyobraziłam sobie i prawie krew mi nosem poszła xD Nie no, żartuję :D Jak będzie wena to może i scena rodzajowa też.
UsuńSuper!! Ja chcę jeszcze!! Dobrze, że wstawiłaś już pierwszą część! Bo mi Kira zachwalała i się doczekać nie mogłam :D
OdpowiedzUsuńSkojarzyłam sobie z Kirą :) Wiadomo, że jest, ale nie wiadomo kto xd
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest genialne! Opublikuj kolejną część byle szybko !
(wiem, krótko, ale mam szlaban i korzystam z chwili nie uwagi nadzorcy) *.*
Prawdziwa intryga! :D To jest... i tu nie moge znalezc slowa :D Oj, Hizumi, Hizumi nie dobry ty!!! Ale niezle Tsukase robi w konia. Jestem tez ciekawa tego sledztwa. Mysle, ze to robota Yakuzy. No i oczywiscie jak przebiegnie ta rozmawa z Zero:D A ciekawa jestem jak beda sie zachowywac w barze Akiry. Moze bedadawac pare??? Napewno!:D Jestem ciekawa jak zaraguje Tsukasa, gdy dowie sie kto jest Hizumim..:D Tak, czy inaczej juz nie moge sie doczekac kolejnej czesci !!! :D
OdpowiedzUsuń~Mayumi
P.S. Taka dlugosc kometarza wystarczy???? :D:D:D:D
Tak, wystarczy xD Dziękuję ^^
UsuńEj... Na to z udawaniem pary w tym barze nie wpadłam.. o.o" to będzie dobre, całkiem umknął mi fakt, że to bar dla gejów 8D ale bardziej mnie intryguje, co z moim kochanym Zerosiem T.T
UsuńTwój Zero będzie w szpitalu leżał mwhahahah xD I nie będzie miał za dużej roli.. tehe <3
UsuńRozmowy Tsukasy i Hizumiego są boskie. Szkoda, że nie będzie to dłuższe, bo się wciągnęłam. Hizumi jest bardzo przebiegły, bo nie dość, że jest przestępcą to jeszcze wszedł zastęp policji. To jest ciekawe, jak się bawi z Tsukasą. A jeszcze musi być naprawdę dobry. W czepku dla kucharek pewnie chodzi, że nawet włos mu przez te trzy lata nie spadł XD
OdpowiedzUsuńNie no, po prostu już kocham to opowiadanie! <√9 (matematyczne serduszko XD)
OdpowiedzUsuńKryminał, dawno nie czytałam. W końcu ktoś napisał kryminał o Despach! Miałaś świetny pomysł, i jeszcze to, że oni nie grają w zespole, bo go nie ma, tylko są policjantami (niszczysz świat, pozbawiając go despów, ale cii XD). Taka ciekawa odmiana.
Właściwie, to można powiedzieć, że już wiadomo, że Hizumim jest Yoshida xD bo jakby inaczej? Ale i tak ciekawi mnie plan jego działania i jak on to robi, że jeszcze nikt się nie dowiedział... gratuluję powiązania Hizu z yakuzą! :D a może serio do jakiejś należy... tak, chyba do yakuzy Chomikowatych Chomików Chomikujących Chomiki XD
A ciekawe, co z Zero? I gdzie tu będzie się działo yaoi! No właśnie!
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy ;***
hahaha... jakie to fajne C: i tyle opisów.... podoba ki się (tyl musi ci starczyć bo mama na mnie krzyka)
OdpowiedzUsuńFaajneee...
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://bdfsfngndn.blogspot.com/