Dla Kity. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Pairing: Zero x Hizumi
Ostrzeżenia: +16 (bo niby coś tam jest), przekleństwa
-
Zero!
Hizumi
bezsilnie patrzył jak osoba, którą kocha, zamyka za sobą drzwi bez żadnego
słowa. Zupełnie tak jakby nigdy dla niej nie istniał… Poczuł się jak śmieć.
Został wykorzystany i zostawiony. Zabawiono się nim, a następnie porzucono, gdy
nie miał już nic więcej do zaoferowania. Czemu życie tak go ciągle kopało? Nie
miał prawa być choć raz szczęśliwy? Przecież nic nikomu nie zrobił.. Ale… Przecież wiedział jaki Zero ma
charakter. Zdawał sobie z tego doskonale
sprawę, a jednak myślał, że coś się zmieni. Myślał, że uda mu się dotrzeć jakoś
do basisty.. Że obudzi w nim jakieś ludzkie uczucia, lecz nic z tych rzeczy.
Dlatego właśnie teraz po jego twarzy ciekły łzy upokorzenia i bólu. Dlatego
właśnie teraz jego serce było rozrywane na tysiące małych kawałeczków.
-
Zero…
Hizumi
osunął się na kolana. Zawsze uważał się za osobę silną psychicznie i
emocjonalnie, ale chyba się mylił. Sytuacja najwyraźniej go przerosła. Został
potraktowany najzwyczajniej w świecie jak dziwka i chyba tylko tym był dla
basisty. Ukrył twarz w dłoniach, a w jego głowie pojawiły się wydarzenia z
wczorajszego dnia. Jak to w ogóle się zaczęło? Jakim cudem dopuścił do tej
sytuacji, w której się znalazł? Przecież Tsukasa go ostrzegał, że nie dostanie
w zamian nic oprócz cierpienia.
***
-
Hizumi, chyba masz już dość – zaśmiał się równie wstawiony perkusista,
rozlewając wokół siebie alkohol przy gwałtowniejszym ruchu ręką..
-
Pilnuj lepiej siebie – odparł wokalista stawiając z hukiem pustą szklankę na
stół.
Dzisiaj
był pierwszy wolny dzień od parunastu dni, więc cała czwórka wybrała się do
baru. Jak zwykle nie minęły dwie godziny a Karyu leżał już prawie pod stołem,
Tsukasa zaczynał rozlewać alkohol wokół siebie a Hizumi pokładał się na blacie.
Jedynie Zero był na tyle trzeźwy żeby nie mieć na drugi dzień kaca.
Basista
aktualnie wybył do toalety, więc zostało ich przy stole tylko dwóch. Gitarzysta
się nie liczył bo już dawno usnął zapomniany przez wszystkich. Hizumi doszedł
do wniosku, że jak tak dalej pójdzie to kiedyś o Karyu zapomną i będą musieli
szukać nowego członka zespołu.
-
Hizu.. powiedz mi, nadal czujesz coś do Zero? – Tsukasa był jedyną
wtajemniczoną w sytuację osobą.
-
Nie wiem – odparł zgodnie z prawdą Hiroshi.
-
Jak możesz nie wiedzieć? Wybacz, ale to dla mnie trochę dziwne.
-
Czasem nie jest łatwo określić się w swoich uczuciach. Z jednej strony wiem
jaki Zero jest, jak traktuje innych ludzi, że się bawi swoimi partnerami, ale…
- w tym miejscu Tsukasa zaczął dawać wokaliście rozpaczliwe sygnały by przestał
mówić, lecz ten tego nie zauważył i ciągnął dalej. - …ale to nie zmienia faktu,
że na jego widok nie potrafię się na niczym skupić, że jest dla mnie ważny i
jestem do niego przywiązany. Heh, jestem głupi. Zakochać się w Zero to jak
wpaść z deszczu pod rynnę. Nie mogę uwierzyć, że akurat padło na niego.
Perkusista
kopnął go w końcu w kostkę zwracając tym samym jego uwagę. Hizumi spojrzał na
niego z niezrozumieniem zastanawiając się o co chodzi liderowi.
-
Za tobą – mruknął w końcu Tsukasa, wiedząc, że już i tak za późno.
Hiroshi
obrócił głowę i zobaczył stojącego za nim Zero, który wpatrywał się w niego z
dziwną miną. Zbladł momentalnie, gdy uświadomił sobie co basista właśnie
usłyszał a co chciał przed nim ukryć. Lecz teraz było za późno by cokolwiek
zmienić. Za późno by cofnąć słowa. Nie było sensu udawać, że chodzi o kogoś
innego lub zwalić to na sprawkę alkoholu.
-
Jakiś facet zatrzasnął się w kabinie i nie mógł wyjść – poinformował ich sucho
Zero siadając obok Tsukasy. Ewidentnie chciał zmienić temat, a Hizumi nie
narzekał na to; tak było wygodniej.
-
I ruszyłeś mu jak rycerz na ratunek? – spytał Kenji, zerkając na wokalistę ze
współczuciem.
-
Nie. Wziąłem jeszcze miotłę, która była w kącie i podstawiłem pod klamkę na
wypadek, gdyby drzwi puściły.
To
było w stylu Michiego. Jeśli ktoś miał kłopoty, on próbował jeszcze bardziej
uprzykrzyć życie. Nie żeby Hizumiemu to przeszkadzało, sam czasem tak robił.
Ale miał taką cichą nadzieję, że basista nie będzie komentować tego, co
usłyszał, a najlepiej żeby zapomniał.
Hizumi
poprawił się na siedzeniu i rozprostował nogi, kopiąc przypadkiem w coś
miękkiego. Zajrzał pod stół i zobaczył plecy Yoshitaki. Przeprosił gitarzystę
mentalnie, mając nadzieję, że nie bolało zbytnio; w końcu dostał glanem.
-
Wiecie co? Lepiej już pójdę do domu. Tsukasa, nie zapomnij tylko o Karyu jak
ostatnim razem – rzekł wokalista i wstał ze swojego miejsca. – Do jutra.
-
Czekaj, pójdę z tobą – powiedział szybko Zero i ruszył za Hizumim.
Wyszli
z baru i skierowali się w stronę mieszkania Hiroshiego. Żaden z nich nie kwapił
się do przerwania tej niezręcznej ciszy, która zapadła między nimi. Wokalista
zastanawiał się czemu jeszcze nie nastąpiła reakcja ze strony Michiego. Czemu
jeszcze go nie wyśmiał ani nie zwyzywał?
-
Mogę wejść do środka? – ciche pytanie zawisło w powietrzu gdy dotarli pod dom
Hiroshiego i ten już wiedział, że dzisiejsza noc będzie różnić się od
pozostałych, gdy Zero go odprowadzał do domu po długiej libacji w barze.
Wokalista
kiwnął przyzwalająco głową i otworzył drzwi przed basistą wpuszczając go do
środka. Nie zdziwił się też zbytnio, gdy po zamknięciu ich za sobą poczuł parę
rąk obejmujących go w pasie i ciepły oddech na szyi.
-
Co robisz? – spytał zrezygnowany Hiroshi.
Dłonie
Zero wsunęły się pod koszulkę, a Hizumi zadrżał pod wpływem zimna, jakie ze
sobą niosły. Wokalista nie mógł zaprzeczyć, że to nie było przyjemne, ale
zastanawiał się, czy Michi zdaje sobie sprawę z konsekwencji jego czynów.
-
Wiesz, że nasza przyjaźń może na tym ucierpieć? – drżący głos Hiroshiego
zawierał wszystkie emocje, jakie teraz mu towarzyszyły: strach, obawę,
niepewność.
-
Nie ucierpi, Hizu – odparł Zero, obracając wokalistę do siebie i przywierając
do jego ust.
Krótkie
i delikatne pocałunki wcale nie odgoniły wątpliwości Hizumiego. Nie był nawet w
stanie na nie odpowiedzieć lub zareagować w inny sposób. Basista przejechał
delikatnie językiem po jego dolnej wardze, prosząc niemo o jakąkolwiek reakcję,
ale jej nie dostał. Dopiero lekki nacisk kolanem na krocze wokalisty
spowodował, że ten otworzył zaskoczony usta chcąc zaprotestować, a Zero
skorzystał z tego natychmiast wsuwając swój język. I Hizumi przestał walczyć ze
sobą. Jego ręce, które do tej pory wisiały bezwładnie wzdłuż tułowia, zostały
zarzucone na szyję Michiego przyciągając go tak blisko, jak to było tylko
możliwe. Hiroshi pozwolił przejąć Zero kontrolę nad pocałunkiem, z czego ten
chętnie skorzystał. Dłoń basisty znowu wsunęła się pod koszulkę drugiego
mężczyzny gładząc napiętą skórę i lekko ją drapiąc.
Gdy
tylko oderwali się od siebie, Hizumi uniósł ręce do góry, by Michi mógł
ściągnąć z niego niepotrzebny skrawek materiału, który wylądował zapomniany na
ziemi. Oczy Zero zalśniły lekko mając przed sobą nagi tors wokalisty. Tak,
Hizumi zdecydowanie miał się czym pochwalić. Blada skóra kusiła basistę, dlatego
przywarł ustami do szyi Hiroshiego, który westchnął cicho i wsunął ręce w
miękkie włosy Michiego.
-
Jesteś mój – szepnął Zero. – Nie zapomnij o tym.
Pokój
był wypełniony cichymi jękami i skrzypieniem kanapy. Nie dotarli nawet do
sypialni, tylko kochali się w salonie. Kochali się.. tak to przynajmniej
widział Hizumi i szczerze liczył na to, że nie będzie zabawką na jedną noc, a
kimś więcej.
-
Zero.. – Hiroshi wygiął się w delikatny łuk i doszedł z jękiem w rękę partnera.
Michi
poruszał się jeszcze we wnętrzu wokalisty by po chwili samemu osiągnąć
spełnienie, oznajmiając to cichym westchnieniem. Pochylił się nad Hizumim,
odgarnął mu włosy ze spoconego czoła i złożył krótki pocałunek. I Hiroshi w tym
momencie był naprawdę szczęśliwy. Zabrał ręce z ramion basisty i oplótł go nimi
w pasie, przytulając do siebie. Nie ważne było to, że ciężko mu się oddychało,
bo Zero go przygniatał. Nie ważny był również rosnący dyskomfort między nogami.
Ważne było to, że była przy nim osoba, która wiele dla niego znaczyła.
-
Kocham cię – szepnął.
I
wtedy cały nastrój prysnął jak mydlana bańka. Michi wysunął się z Hizumiego
niezbyt delikatnie, zostając nagrodzony sykiem, i wstał z kanapy zbierając z
podłogi części swojej garderoby, by następnie nałożyć je na siebie.
-
Muszę już iść – powiedział, szukając jeszcze tylko swojej komórki.
Hiroshi
poszedł za basistą do przedpokoju i patrzył jak ten ubiera w pośpiechu buty.
Dopiero wtedy zorientował się, że to na co liczył, nigdy nie nastąpi, że został
potraktowany tak samo jak inni.
-
Zero!
W
tym krzyku była zawarta prośba, jakaś nadzieja, ale nawet jeśli basista to
dostrzegł, nie dał tego po sobie poznać. Zamknął cicho za sobą drzwi
zostawiając w ciemnym i nieprzyjaznym mieszkaniu Hizumiego, po którego twarzy
zaczęły lecieć łzy.
-
Zero…
Zanim
Michi poszedł do siebie, stał za drzwiami słuchając płaczu wokalisty. Wiedział,
że zachował się jak skurwiel, ale.. Ale właśnie co? Nie miał nic na swoją
obronę.
Taki
stan rzeczy trwał od miesiąca. Zero przychodził do Hizumiego kiedy chciał, brał
co chciał i jak chciał, zostawiając Hiroshiego z coraz bardziej bolącym sercem.
Wokalista jadł coraz mniej i nie miał ochoty na nic. Nie pamiętał, kiedy
ostatni raz coś napisał czy wyspał się porządnie. Wyglądał jak wrak człowieka.
Karyu i Tsukasa martwili się o niego coraz bardziej i pewnie podejrzewali co
się dzieje, ale nie mógł im powiedzieć wszystkiego. Nawet jeśli Zero chciał
tylko i wyłącznie jego ciało, był gotów mu to dać. Te chwile z basistą były
lepsze niż ich brak – tak przynajmniej mu się zdawało.
-
To przez Zero, tak? – spytał w końcu wprost Tsukasa na jednej próbie.
-
Co masz na myśli? – odparł pytaniem Hizumi, udając, że nie wie o co chodzi.
-
Przeglądałeś się ostatnio w lustrze?! Przyznaj się, ile ostatnio schudłeś? Ile
spałeś? Widziałeś te cienie pod oczami?! – lider wydarł się na niego, ale
widząc przestraszone spojrzenie wokalisty, natychmiast się zreflektował. –
Słuchaj, przepraszam. Martwię się o ciebie… Naprawdę myślisz, że Zero jest tego
wart? Bo nie wmówisz mi, że nie jest przyczyną twojej zmiany. Zastanów się, czy
naprawdę chcesz marnować na niego życie?
Hizumi
nie wiedział co na to odpowiedzieć. W głębi duszy wiedział, że Tsukasa ma
rację. Do czego to wszystko zmierzało? Przecież Zero nie przynosił ze sobą nic
innego oprócz destrukcji. Może czas było zmienić tą chorą sytuację…
Właśnie
to, co powiedział Kenji, zmusiło go do myślenia. Doszedł do wniosku, że
zasługuje na coś lepszego, ale mimo wszystko przeczuwał, że nie będzie tak
łatwo mu to skończyć. W końcu kochał Michiego mimo jego usposobienia.
Tego
samego dnia po próbie, basista znowu do niego przyszedł. Ale dzisiaj było
inaczej. Będąc całowanym przez Zero, Hizumi czuł, że nie powinno tak być i
powinien to jakoś zmienić.
-
Przestań! – odepchnął Michiego od siebie.
-
Dlaczego? – spytał tamten zaskoczony.
-
Obiecałeś, że się nic nie zmieni.. Ale.. Kurwa, Zero! Wszystko się zmieniło!
Kocham cię, ale ja tak nie potrafię.. To boli, gdy zostawiasz mnie na całe
dnie, by później wrócić tylko i wyłącznie po seks. Myślisz, że jestem z tego
powodu szczęśliwy? To boli jak cholera! Nie chcę już tego…
Twarz
Zero stężała i odsunął się od wokalisty. Otworzył parę razy usta, by następnie
je zamknąć, bo nie wiedział co chciał powiedzieć.
-
Masz rację – rzekł w końcu, ukrywając twarz w dłoniach. – Nie może tak być. Ale
ja nie jestem w stanie zmienić tak szybko swoich przyzwyczajeń.. Przepraszam
Hizu.. Przepraszam..
-
Dobrze wiedzieć, że jednak dostrzegasz, że coś jest źle – Hiroshi uśmiechnął
się blado. – Przynajmniej nie jestem ci obojętny.
-
Nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz. Pewnie mi nie uwierzysz, ale kocham cię
Hizu. Bardzo cię kocham – Zero zabrał ręce z twarzy i spojrzał na wokalistę.
I
mimo tego, co Michi mu zrobił, Hizumi uwierzył.
-
Jest dla nas szansa? – spytał cicho.
-
Hiroshi, mówiłem ci. Nie potrafię się jeszcze zmienić.
-
Poczekam na ciebie – odparł wokalista. – Poczekam na moment, gdy będziesz
gotowy.
Pochylił
się do przodu i pocałował Zero czule. Bo mimo wszystko była dla nich szansa.
Aww! Przyjemnie się czytało, w ogóle, wszystko fajnie C:
OdpowiedzUsuńJej *u* Takie słodkiego one-shot'a mi brakowało <3 Cudnie c:
OdpowiedzUsuńDużo weny!
Zajebie się... piszę 3485738482937 raz ten komentarz, blogger jest przeciwko mnie...
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że dostanę epopeje, a tu tak króciutko :c
Nastawiałam się na komedię, bo pisałaś mi kiedyś, że shot będzie nazywał się "poszukiwania Karubiego" czy coś w ten deseń, a tu tak smutno... Nie wiem dlaczego, ale wcale nie rozweseliła mnie ta końcówka... Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Zero od tak by się zmienił albo mógłby wykorzystywać tak ukochaną osobę i słuchać jej płaczu... ludzie, nawet ja nie jestem tak nieludzka; więc Shimizu musiał osiągnąć level hard w byciu skurwielem...
Jakoś takoś mój mózg sam dopowiada sobie zakończenie - Hizumi zrozumiał, że ponownie został oszukany i popełnił samobójstwo... wiem, żałosne, ale... nie mogę wybić sobie tego z głowy... ;-;
~Kita
Nie morduj mi go tutaj! Więc Ci się nie podobało ; ; przepraszam.. po prostu taki nastrój miałam. No i przecież nie będę pisać komedii do końca życia T_T a to o czym wspomniałaś, to tylko tytuł na razie powstał xD
UsuńA mówiłam, że piszę krótko? ; ;
Nie to, że mi się nie podobało, ale... to takie smutne... a ja smutnych nie lubię i cóż mogę powiedzieć - Tsuu~ Ma całkowitą rację - nagle wszystko się skończyło, a mój zlasowany mózg zaczął dopowiadać sobie resztę, co źle skończyło się dla Hizumiego... (Hizu wybacz!!!)
UsuńTak trochę popieram Kitę co do tej końcówki ; ; strasznie szybko tak w ogóle ucięłaś tego shota T.T dopiero co zaczynałam się wczuwać w klimata a tu trach, badum i kuniec Q.Q
OdpowiedzUsuńAle tak ogólnie dobrze mi się to czytało :3
Przepraszam ; ;
UsuńSlotka ta notka. Ma nadzieje, ze bedze czesc 2, bo jakos szbko sie to skonczylo. Ja akurat mam w glowie te slyne "szczesliwe zakonczenie". No coz lubie stereotypy :D
OdpowiedzUsuń~Mayumi
Już pzrez chwilę się bałam, że będzie smutny koniec ;__;
OdpowiedzUsuńA tu takie słodziałkę <3
Podobało mi sie <3
Nie ejstem w stanie sklecić koma .__. Mam watę w mózguuuu ~
Przepraszam ._. i pozwól ze dopisze cos jak sie trochę ogarnę
Buziaczki:* Weny :D
Moje zdanie już znasz, bo mówiłam ci, że mi się podobało :D Bardzo przyjemnie się to czyta.
OdpowiedzUsuńCo do końcówki, to przecież Zero wcale się nie zmienił... Przecież wyraźnie pisze, że jeszcze nie potrafi tego zrobić. Moim zdaniem Zero bardzo chce, ale nie umie i to go bardzo boli.
Podobał mi się ten moment z tym facetem w kiblu! Śmiać mi się zachciało jak napisałaś, że Zero go jeszcze bardziej tam uwięził :D Zło wcielone! A Hizu nie lepszy, zrobiłby to samo ^^
Trafił swój na swego normalnie, ale Hizumi, to powinien bardziej o siebie dbać, albo nakopać Zero do dupy. Powinien mu tak zaleźć za skórę, że temu by się odechciało takiego traktowania go :D
Chciałam coś jeszcze napisać, ale nie pamiętam co. Ach ta skleroza, i to w tak młodym wieku :D
A właśnie zauważyłaś, że ostatnio strasznie się rozpisuję przy twoich opowiadaniach? No coś niebywałego :D
Świetny shot. Zrobiłem sobie wolne od szkoły, i zastanawiałem się co będę robić, a tu taki ładny prezent^^
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało. Lubię takie klimaty. Może Zero bał się powiedzieć co czuje? Bał się może że Hizumi nie czuje tego samego, i to układ...? Nie ważne! Ważne, że jakoś się skończyło, i nikt nie umarł.
Pozdrawiam, i życzę dużo, dużo momentów inspiracji=^.^=
Rena X
Smutne ;-; i... smutne... innego określenia nie potrafię znaleźć.
OdpowiedzUsuńKita ma rację ;-; ja tu się na HAPPY END nastawiłam, a tu proszę..., niby zakończenie szczęśliwe, ale (tak jak wspomniała Kita) wątpię aby Zero się zmienił. Wiem!! Napisz 2 część i zrób szczęśliwe zakończenie!! I to nie jest prośba tylko żądania!! ^^
~Ariska
tak tak Lilien.... czytaj yaoi w jeden dzień komentuj w inny.. i dziw się że nie pamiętasz co było...
OdpowiedzUsuńwięc ograniczę sie do → podobało mi się C:
takie w sumie... smutne ale no... nie do końca moim zdaniem... z jednej strony smutne zakończenie a z drugiej strony właśnie nie... ah~ pikne C:
Jakie to piękne... chociaż smutne, ale końcówka mnie poruszyła. Hizu jest taki wyrozumiały. To naprawdę słodkie. Wzruszyło mnie również to, jak Zero poczekał pod drzwiami, kiedy wyszedł i słuchał płaczu Hizumiego, mając wyrzuty sumienia.
OdpowiedzUsuńCo poradzić, że oni są już sobie przeznaczeni? xD Dlatego końcówka jest jak najbardziej na miejscu. Tylko ich zamknąć w klatce z kołowrotkiem, jak chomiki i czekać, co z tego będzie :>
Ooooo... *u* To było cudownie piękne....
OdpowiedzUsuńFajnie się czytało i wgl... ;]
Weny na następne opowiadanka :)