Pisałam to przy słuchaniu Abyss i Horizon, więc gdzieś w połowie zgubiłam nastrój opowiadania. Chyba naprawdę nie potrafię napisać z nimi fika, który w 100% kończyłby się radośnie...
Cóż, Kita, to nie jest opowiadanie, które chciałam wstawić, a tym bardziej nie wiem, czy data urodzin, którą podałaś jest prawdziwa, dlatego potraktuj to jako urodzinowe opowiadanie :) Miało być Tsuzuku x Mia, ale nie zdążyłam.
Pairing: Zero x Hizumi
Gatunek: angst? jak dla
mnie nie jest smutne…
Ostrzeżenia: brak
Piękne
niebo. Piękny dzień. Piękny świat. Piękno, które otacza nas dookoła, ciągle,
zawsze i codziennie. A jednak zawiera jakąś brzydotę, która niszczy właściwe
postrzeganie rzeczy. Hiroshi wiedział o tym, a jednak ciągle uważał świat za
coś brudnego, a życie za konieczność, z którą nie można robić nic, bo
samobójstwo jest oznaką słabości. Może właśnie dlatego był tak pesymistycznym
człowiekiem, którego słowa często nie były pozbawione ironii i złośliwości. U
Yoshidy był to naturalny mechanizm obronny, który chronił wokalistę przed
zranieniem ze strony innych ludzi, ale jednocześnie nie pozwalał na zbliżenie
do drugiego człowieka. Mimo tego Michi ciągle starał się sforsować tę ścianę z
betonu. Próbował wszelkich sposobów: od rozmowy po krzyki i czyny. Niestety, to
wszystko odbijało się od Hizumiego, nie pozostawiając żadnej rysy. Ale Zero
próbował i próbował, nie chcąc się poddać. Za bardzo zależało mu na wokaliście,
który zamieniał się powoli w mizantropa. Dlatego właśnie teraz śledził
Hizumiego, jadąc za nim samochodem. Normalnie tego nie robił, ale Hiroshi
powiedział wcześniej coś, co zaniepokoiło basistę. Zero chciał się przekonać, że wokalista dotrze bezpiecznie do
domu. Oczywiście utrzymywał stosowny dystans, żeby Yoshida wcale się nie
zorientował. Tak przynajmniej myślał, dlatego bardzo się zdziwił, gdy czarna
Honda zjechała na parking przed supermarketem i tam się zatrzymała. Michi
zaparkował parę miejsc dalej i zerknął przez okno, by zobaczyć, co zrobi
Hizumi. Ten za to wysiadł z samochodu i skierował się w stronę basisty, by
otworzyć drzwi po stronie pasażera i władować się na wolne miejsce.
-
Czemu mnie śledzisz? – fuknął.
-
Nie śledzę – odparł spokojnie Zero. – Jedynie jadę w tym samym kierunku co ty.
Hizumi
prychnął pod nosem i zmarszczył brwi.
-
Masz mnie za idiotę? – warknął.
-
Nie – basista powstrzymał się od powiedzenia prawdy.
-
Więc z łaski swojej, przestań się bawić w prywatnego detektywa.
-
Gdybyś wcześniej nie wymienił z milion sposobów na popełnienie samobójstwa, to-
Głośny
śmiech przerwał tłumaczenie Zero. Taka reakcja nie była niepożądana, ale
wprowadzała element dezorientacyjny, bo przecież nie było w tym nic śmiesznego.
-
Chcesz mi wmówić, że się o mnie martwiłeś? Doprawdy, zabawne.
Zero
zacisnął sceptycznie usta i odwrócił od wokalisty wzrok. Nie podobało mu się
podejście Hizumiego. Nie wierzył, że ktokolwiek mógłby się o niego martwić i
basistę doprowadzało to do białej gorączki. Nie ważne, co Michi by zrobił,
Hiroshi zawsze znajdował logiczne – według niego – wyjaśnienie dla zachowań
Zero.
-
Jak to tym razem wytłumaczysz? – spytał spokojnie Michi.
-
Byłeś ciekaw dokąd jadę.
-
Powiedziałeś, że do domu.
-
Zostawiłeś coś w moim aucie.
-
Odkąd je masz, nigdy do niego nie wsiadłem.
-
Zauważyłeś bombę i chciałeś ją rozbroić? – zaryzykował Hizumi.
-
Przyznaj, że nie potrafisz niczego wymyślić – Zero pokręcił głową. – Czemu nie
chcesz mi wierzyć?
Yoshida
zamilkł, a jego brwi zbiegły się na czole w wyrazie zamyślenia.
-
Sam nie wiesz – odpowiedział sobie basista. – Nie znasz się na ludziach, Hizu.
Potrafisz pisać piękne teksty i ładnie śpiewać, ale z interakcją międzyludzką
jesteś na bakier – prychnięcie ze strony Yoshidy potwierdziło tylko tezę Michiego.
– Sama muzyka nie wystarczy do życia.
-
Mylisz się – odparł ostro Hizumi. – Wystarczy.
-
To tylko nuty!
-
Znowu się mylisz. Jest też obrazem. Czasem chciałbym doświadczyć pomieszania
zmysłów, żeby zobaczyć to, czego nie można.
-
To się nazywa synestezja.
-
Gdy jest się dzieckiem, nazywa się rzeczy w prosty sposób. Im człowiek jest
starszy, tym więcej słów poznaje i przez nie jego opisy sytuacji i zjawisk
stają się coraz bardziej skomplikowane. Lecz nadal chodzi o to samo. Nie ważne
ile mamy lat, nasze postrzeganie nie zmieni się przez słowa. Zmienią się tylko dobierane
litery, ale znaczenie pozostanie takie samo. Tak więc nie ważne, w jak piękne
słówka ubrałbyś kłamstwo, ono zawsze nim pozostanie – stwierdził filozoficznie
wokalista. – Lecz komu to tłumaczę… Jesteś tak ograniczony, że niczego nie
zauważasz.
W
tym momencie Zero ogarnęła chęć wywalenia Hizumiego z samochodu na zbity pysk.
Może i basiście zależało na Hiroshim, jednak nie był aż takim masochistą, żeby
znosić dziecinne zachowania wokalisty. Przecież Michi nie miał nieskończonych
pokładów cierpliwości.
-
Zamknij się, Yoshida – warknął. – Zaczynam mieć powoli dość twojego pieprzenia.
-
Nikt ci nie każe za mną jeździć, a tym bardziej mnie słuchać – Hizumi spojrzał
na basistę wzrokiem pełnym wyższości.
-
Niestety muszę – odparował Michi. – Nie zauważyłeś, że tylko ja z tobą
wytrzymuję poza Tsukasą i Karyu? To ja spełniam twoje zachcianki, ja cię
pilnuję i ja po ciebie przyjeżdżam z drugiego końca miasta, gdy nie jesteś w
stanie dotrzeć do domu! Nie należy mi się trochę lepsze traktowanie?
-
Nigdy niczego ci nie kazałem. Sugerowałem, prosiłem, a ty mogłeś odmówić.
Dlatego zupełnie nie rozumiem twoich żali.
Było
zupełnie tak, jak się spodziewał Zero. Hizumi był zbyt gruboskórny, by
zrozumieć, co Michi ma na myśli. Wokalista wolał zamykać się we własnym
świecie, gdzie ludzie nic nie znaczyli.
-
Jeśli tak to ma wyglądać, to nie mamy o czym rozmawiać – odezwał się po chwili
Zero, dając do zrozumienia, że nie chce już widzieć Yoshidy.
Jednak
ten chyba nie pojął aluzji, bo nadal siedział na miejscu, bawiąc się zamkiem kurtki.
Basista westchnął w duchu nad swoją głupotą, beznadzieją i brakiem gustu. Czemu
akurat musiało paść na Yoshidę?
-
Ja wiem – powiedział cicho Hizumi. – Wiem, że coś do mnie czujesz.
Michi
powoli przeanalizował usłyszane słowa, ale zamiast zaciekawić się i spytać skąd
wie, wolał dowiedzieć się czegoś innego.
-
Wiedziałeś i pozwoliłeś mi się męczyć?
-
Zero, to nie ma przyszłości. Spójrz na mnie, mam ciężki charakter i jestem
niestabilny emocjonalnie, chcesz kogoś takiego? Śnię o czymś, czego nie mogę
dostać i gonię za rzeczami, które nie są ważne w życiu.
Zadziwiające,
jak od skakania sobie do gardeł, mogli przejść do tematu uczuć. Tematu, który
prawie nigdy nie był poruszany.
-
Na początku sam zadawałem sobie to pytanie – przyznał Michi. – Ale teraz jestem
pewien – chcę cię takiego, jakim jesteś. Moje myśli są nieskładne jak twoja
dusza, jednak ciągle w nich występujesz. Nie potrafię się pozbyć ciebie z mojej
głowy i wcale nie chcę. Każdego poranka wyobrażam sobie, że jesteś u mojego
boku… Nie mam fałszywej nadziei, więc jeśli mnie odrzucisz, nic się nie zmieni
z mojej strony. Będę cię traktował tak samo, jedynie moje serce zamieni się w
bryłę lodu.
Pierwszy
raz od dawna Hizumi wyglądał na naprawdę poruszonego. Ten małomówny Zero odkrył
w końcu swoje prawdziwe „ja”, stawiając na szali ich przyjaźń. Co w takiej
sytuacji Hiroshi miał zrobić? Nie był aż tak wredny, żeby podeptać uczucia
osoby dla niego ważnej, zresztą nawet o tym nie myślał. Jedyną opcją pozostawało…
-
Zero – wokalista powiedział niemal prosząco, a basista spojrzał mu niechętnie w
oczy. – Nie wiem, co mam zrobić.
-
To dobrze.
-
Dobrze? – zdziwił się Hizumi.
-
To oznacza, że ci na mnie zależy. Inaczej bym się martwił – uśmiechnął się
Michi, który nagle stwierdził, że tak naprawdę nic mu w wokaliście nie
przeszkadza. – Poczekam, aż zdecydujesz. Do tego czasu będę ci powtarzał, jak
bardzo mi na tobie zależy.
-
Będę czekać na ten moment.
Hizumi
pocałował nieśmiało Zero w kącik ust i wyskoczył z auta. Patrząc za Yoshidą,
Michi stwierdził, że ta rozmowa dała niezwykle dużo. Kłamałby, gdyby
zaprzeczył, że nie oczekiwał czegoś więcej, jednak był niezwykle zadowolony z
rozwoju sytuacji. Hizumi go nie zwyzywał, nie uderzył i nie zmieszał z błotem,
a był wyjątkowo miły i nawet przyjął częściowo jego uczucia. Czego więcej
chcieć?
Nie
miało znaczenia, że miłość basisty była uparta, wredna i miewała problemy
natury egzystencjalnej. Ta miłość cierpiała na ślepotę i należała do niego.
I
była mężczyzną.
A
jej mechanizm obronny został w końcu sforsowany.
Ciężko mi coś napisać z kilku różnych powódów, ale to było po prostu śliczne, piękne, doskonałe, prawdziwe... Same plusy :3
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san
Za krótkie D: i nie chodzi mi wyjątkowo o to, że rozmiary nie takie jak trzeba xD po prostu w kilku miejscach brakuje mi nieco silniej zarysowanego tła... Tak prawdę mówiąc... Ja bym z tego patentu zrobiła serię xD nie za długą, ale na pewno serię xD albo jakiegoś bardzo długiego shota o.o" bo pomysł bardzo ciekawy :D
OdpowiedzUsuń...nie mam weny na pisanie komentarzy x.x" powinnam pisać coś swojego, ale mam nowy telefon i mnie szlag trafia, jak muszę na nim smsa napisać, a co dopiero opowiadanie D:
Myślałam, żeby zrobić z tego krótką serię, ale na razie nie chcę robić nadziei czytelnikom... Za dużo projektów xD
UsuńMam tylko telefon ale i tak komentuje bo kocham cie ten paring i tego ficka<3
OdpowiedzUsuńw sumie to... Nie mam zadnych uwag. Nie dobra nie bylabym soba gdybym sie do czegos nie przyczemila. Bylo kilka literowek i kilka niepotrzebnych slowek ale mysle ze to z pospuechu.
Fick bardzo bardzo ale to bardzo mi sie podobal. Charakter Zero zarowno jak i Hizu byl genialny. Taki z uwzglednieniem codziennych zwyklych problemow - takie realne (co prawda yaoi w wykonaniu Zero i Hizu nie jest realne ale coz... No wiesz o co chodzi! Wierze zebwiesz XD)
mam nadzieje ze niedlugo wrzucisz cos z tym paringiem cos rownie tak fajnego. Bardzo podobaly mi sie opisy dialogi i... W ogole wszystko! Nie umiem zlozyc skladnego koma. Gonene.
W kazdym razie bardzo mi sie podobalo i... I WANT NEXT FANFICK!
A teraz ide czytac to jeszcze raz!
PS. Mam nadzieje ze docenisz moje poswiecenie gdyz pisalam to wszystko na telefonie~!
Sorry za brak polskich znakow znakow interpunkcyjnych i bledy -.-''
Ach, Hizu x Zero :3 Przyznasz mi rację, że bardzo dobrze się z nimi pisze? Normalnie pairing idealny, jeśli chce się wyrazić jakieś uczucia, przemyślenia... no i napisać krótko, zwięźle i na temat. Nie widzę tu w ogóle podobieństwa do mojego ficka, wiec chyba niepotrzebnie się martwiłaś.
OdpowiedzUsuńSzczerze przyznam, że mało co z tego zrozumiałam. Brakowało mi tu jakiegoś wyraźniejszego akcentu, wątku, wyrazu tego ficka. Nie wiem, takie są moje odczucia i nie potrafię do końca tego opisać.Ale bardzo podobała mi się czujność Hizu i to, że nie zaufał Zero tak od razu. No i na końcówce zrobiło się tak słodko ^^
To było takie fajne :D Tak przyjemnie się czytało ^^
OdpowiedzUsuńPodobają mi się ficki z trudnym charakterem głównej postaci albo któreś z głównej postaci. Dodają opowiadaniom charakteru i są ciekawe przez to. Można powiedzieć, że każdy zna jakiegoś pesymistę. Nie wiem, czemu, ale uśmiechnęłam się i mi się to spodobało, jak przeczytałam, że Zero go śledził z powodu wymienienia przez Hizumiego sposobów na śmierć i nie to mi się spodobało, że za nim pojechał, ale to, że Hizumi coś takiego powiedział. Szkoda, że się w tym nie rozpisałaś.
OdpowiedzUsuńMam podobne myśli do niektórych spraw, co Hizumi, może dlatego to mi się tak bardzo spodobało. Tekst nie jest taki wybitny, jak inne, ale ma to coś. Chyba tak to mogę powiedzieć.
Nikt nie chcę dorosnąć, a słowa filozoficzne o słowach wypowiedziane przez Hizu są prawdą. Uczymy się słów, trudniejszych i ładniej oraz inteligentniej brzmiących. Ale nasz punkt widzenia nie zmienia się w ogóle. Może czasami nam się tak zdaje, bo na coś się otworzymy. Ale punkt widzenia zawsze pozostaje taki sam