poniedziałek, 21 października 2013

Reita kontra Koron


The final jest dla mnie ważnym opowiadaniem.. Cóż, jestem zawiedziona. A teraz zapraszam na zapowiedzianą wczoraj komedię (pierwotnie opowiadanie na urodziny Kiry).

Pairing: Reita x Ruki
Gatunek: komedia
Ostrzeżenia: głupie wierszyki


- Ok, wino jest, kieliszki są, tort… Tort w lodówce – mruczał do siebie Reita, sprawdzając, czy aby wszystko z jego listy jest na miejscu.
Już od tygodnia basista planował romantyczny wieczór, który miał spędzić z Rukim na jego urodziny. Oczywiście sam wokalista tego nie wiedział. Ba, nawet nie mógł wiedzieć! Z tej racji Reita dał reszcie zespołu dobitnie do zrozumienia, że nie życzy sobie w ten dzień żadnych niezapowiedzianych wizyt (przynajmniej od dziewiętnastej) lub żeby ktoś wyciągał jego chłopaka na jakąkolwiek imprezę. Aoi, Uruha i Kai najwyraźniej wzięli to sobie do serca, bo podarowali prezenty Rukiemu z samego rana na próbie i ulotnili się zaraz po niej, życząc solenizantowi dobrego dnia i jeszcze lepszej nocy, na co Takanori zrobił wielkie oczy.
Reita rozejrzał się jeszcze raz dokładnie po salonie, czy aby na pewno wszystko było na swoim miejscu. Nie był fanem romantyzmu, ale w końcu po dwóch latach bycia razem, mógł się na ten jeden dzień poświęcić. Przecież przez ten czas nie dał wokaliście nawet złamanego kwiatka, czy choćby roztopionych czekoladek w okresie Walentynek! Nie żeby Ruki się po nim czegokolwiek spodziewał, Reita nie rozumiał magii tego dnia („Ja naprawdę nie wiem, czemu tak ci zależy na obchodzeniu Walentynek, Takanori. Przecież to nie święto, a zwykła komercja. I kto nadawał nazwę? Ćpun, do którego przemówiło zioło? Przecież to brzmi jak „Wolę tynki”, a raczej nie obchodzi się Dnia Tynku. No i czego mnie bijesz…?”) W ciągu tych siedmiuset trzydziestu dwóch dni jedynym przejawem romantyzmu ze strony basisty było napisanie na poprzednie urodziny Takanoriego krótkiego wierszyka, który brzmiał następująco:

Twoje włosy jak suche siano w stodole
Zaś oczy jak czarno-biała tęcza w smole
Poczucie humoru niczym kałuża w ulicy
Wzrost dorównuje Robertowi Kubicy
Głos jak zraniony kogut o poranku
Cera niczym fusy na dnie w małym garnku
Kochać cię za te rzeczy – to wręcz za mało
Jesteś dla mnie ważny jak w chorobie przeciwciało!

Do dziś zachowanie Rukiego stanowiło dla Reity zagadkę. Wokalista najpierw spytał kim jest Kubica, a później zdzielił Akirę torebką godną Tinkiego Winkiego w twarz. Co z tym wierszem było nie tak? Przecież basista przelał wtedy w niego tyle uczuć…
Zabrzmiał dzwonek do drzwi i Reita wyszedł z salonu, ale zaraz potem klepnął się ręką po głowie.
- Prezent!
Jak mógł o nim zapomnieć? Pognał szybko do sypialni, by wyciągnąć z komody małe pudełeczko, wsadzić je sobie do kieszeni spodni i zbiec na dół. Odetchnął głęboko i otworzył drzwi.
- No nareszcie – fuknął wokalista i spytał opryskliwie: - Co tak długo?
Ale Reita patrzył tylko sfrustrowany na małą kulkę futra w objęciach Rukiego.
- Mieliśmy być sami – powiedział z pretensją.
- Nie bądź śmieszny, nie zostawię przecież Korona samego w domu.
Basista łypnął na psa nieprzyjaznym okiem, a zwierzę w odpowiedzi obnażyło zęby. Widać nienawiść była obustronna.
Ruki wszedł do środka i wypuścił Korona, który momentalnie podleciał do butów i zaczął je obwąchiwać.
- Ani mi się waż – warknął Reita, gdy zobaczył jak pies podnosi nogę.
- Daj mu spokój. Jest po prostu zestresowany w nowym miejscu.
„Zestresowany” – prychnął w myślach basista. To szczuropodobne stworzenie wyglądało raczej, jakby czuło się w tym domu jak w swoim. Fakt, wokalista dotychczas nie zabrał swojego pupila ani razu do Reity, lecz to nie miało nic wspólnego z zestresowaniem.
Gdy Ruki ściągnął buty i kurtkę, basista zaprowadził go do salonu i posadził na kanapie. Wokalista rozejrzał się po pomieszczeniu i mruknął zadowolony. Lubił, gdy światła były przyciemnione, tworząc atmosferę tajemniczości.
- Postarałeś się – pochwalił Akirę.
- Nie wierzyłeś w moje umiejętności? – Reita udał urażonego.
- Jakże bym śmiał – odparł sarkastycznie Ruki. – Mając w pamięci moje poprzednie urodziny…
Akira usiadł obok Takanoriego i włączył pilotem wierzę, z której popłynęły łagodne dźwięki jednej z ich najbardziej romantycznych piosenek. Znał Rukiego tak długo, że wiedział, jak bardzo wokalista uwielbia słuchać swojego głosu. Cóż, przejaw narcyzmu, zdarza się.
Odłożył pilota i już chciał objąć swojego chłopaka, lecz Koron wpakował się na kolana swojego właściciela i wyszczerzył kły. Tak, nie kiełki tylko kły, które wcale nie wyglądały zachęcająco. Basista spojrzał z wyrzutem na Rukiego, który wzruszył ramionami i zgonił z siebie psa. Koron szczeknął parę razy i podreptał do kąta.
- Lepiej? – spytał wokalista.
- O wiele.
Reita odkorkował wino i napełnił nim kieliszki, z których jeden podał Rukiemu, a drugi wziął sam.
- Wznieśmy toast – oświadczył, odstawiając butelkę i przybliżając się do Takanoriego.
- Za co?
- Za ciebie – Reita momentalnie spoważniał. – W końcu dziś jest bardzo ważny dzień – stuknęli się kieliszkami, a basista zaczął swoją przemowę. – Wiem, że zepsułem ci twoje poprzednie urodziny, dlatego chciałem, żeby te były wyjątkowe. Mam nadzieję, że będę ci w stanie pokazać, jak ważny dla mnie jesteś i jak bardzo się cieszę, że ze mną jesteś, dlatego…Koron!
- Co Koron? – spytał zdezorientowany Ruki i obejrzał się przez ramię. Jego pies dorwał skądś jakąś książkę i rozrywał ją właśnie na strzępy. – Koron, zostaw!
Reita odetchnął głęboko parę razy, odstawił kieliszek i wstał z miejsca.
- Idę do kuchni, zaraz wracam.
Zostawiając zdziwionego Rukiego w salonie, basista poszedł ochłonąć. „To tylko pies. Mały kudłaty pies. Dobra, kogo oszukuję – to szczur” – wmawiał sobie Akira, opierając się plecami o szafkę. Dopiero po chwili przypomniał sobie, po co tak naprawdę przyszedł do kuchni. Podszedł do lodówki i wyciągnął z niej tort, by następnie postawić go na blacie i poszukać zapalniczki. Szukając jej w szufladzie, dobiegł go odgłos stukania pazurków o kafelki. Odwrócił się i zobaczył Korona, który zdążył już wskoczyć na krzesło i zacząć obwąchiwać ciasto.
- Wynocha – prychnął Reita i machnął ścierką na psa.
Koron w odpowiedzi warknął i położył po sobie uszy. Jego pysk znajdował się niebezpiecznie blisko tortu, dlatego basista postanowił powziąć pewne środki ostrożności.
- Chodź do Akiry – wyciągnął ręce do zwierzaka. – Bądź dobrym psem. Kici, kici, cholerny przygłupie.
Pies kłapnął zębami i ugryzł Reitę w rękę, a jego tylne łapy wylądowały w torcie, spychając go na ziemię.
- Cholera!
- Co się stało? – zawołał z pokoju Ruki.
- Nic takiego, zaraz przyjdę – odkrzyknął Reita i zaczął się mocować z bestią.
Gdy w końcu udało mu się wyciągnął dłoń z jego paszczy, wywalił warczącego psa z kuchni i zatrzasnął za nim drzwi. „No pięknie” – pomyślał smętnie basista, ogarniając wzrokiem podłogę, po której walały się szczątki tortu. Podszedł do umywalki i wsadził rękę pod kran, by zmyć z niej krew. Miał teraz na dłoni kilka małych ranek – piękny odcisk szczęki psa. Nawet protetyk nie uzyskałby lepszego.
- To ma być nic?
Akira zerknął przez ramię i zobaczył Takanoriego, który stał w drzwiach i opierał się o framugę kontemplując otoczenie.
- Wiń za to swojego psa – Reita pokręcił głową. – Możesz mi podać wodę utlenioną i plastry? Są w łazience w szafce pod umywalką.
- Jasne – odparł wokalista i wyszedł z kuchni w towarzystwie Korona.
Czekając, aż Takanori wróci, basista przeklinał w myślach dzień, w którym Ruki postanowił przygarnąć tego ssaka drapieżnego z rodziny psowatych. Koron już od samego początku nie przepadał za Reitą i dawał mu to do zrozumienia za każdym razem, gdy dochodziło do konfrontacji. Akira najchętniej przerobiłby pchlarza na szaszłyk lub schabowe, lecz wtedy Ruki nie wybaczyłby mu tego do końca życia albo i jeszcze dłużej, więc po co się narażać? Zresztą, zawsze coś mogło przypadkiem potrącić Korona sprawiając, że ta bestia zniknie ze świata żywych.
- Znalazłem – oznajmił Ruki, wkraczając do kuchni i podchodząc do basisty. – Pokaż rękę – zarządził.
Gdy dłoń została odkażona i pokryta plastrami, Reita wyciągnął ścierkę oraz mopa i zaczął przymierzać się do czyszczenia podłogi.
- Poczekaj chwilę – powiedział Ruki i podszedł do tortu, wkładając w niego palec. – Dobre – oznajmił z uśmiechem, gdy spróbował. W końcu tort był jego. – Teraz możesz sprzątać.
Wokalista zostawił Reitę w kuchni, nie chcąc być zagonionym do pomocy, lecz Koron nie zrobił tego samego. Siedział przy wejściu i obserwował poczynania basisty, który nie szczędził epitetów dla zwierzęcia. Kiedy podłoga była wyczyszczona na błysk, Akira odstawił mopa w kąt i przetarł ręką czoło. Może i nienawidził wszelkich prac domowych, ale jego mieszkanie nie mogło się zamienić w chlew. Rzucił Koronowi groźne spojrzenie i kucnął przed nim.
- Obaj wiemy, że Takanori nie zrezygnuje z żadnego z nas. Nie ukrywam, że chętnie przejechałbym cię walcem, tak jak ty zagryzłbyś mnie na śmierć, ale biorąc pod uwagę okoliczności, musimy się dogadać. Jeśli dasz mi spokój, będę dla ciebie miły, rozumiesz?
Koron łypnął okiem i zawarczał, ale pacnął łapą jakby na zgodę wyciągniętego palca Reity. Basista uśmiechnął się z wyższością i pstryknął psa w nos, na co ten fuknął zabawnie i zaczął się wycierać.
- Długo na mnie czekałeś? – Reita usiadł ociężale na kanapie obok Rukiego, zostawiając Korona w kuchni.
- Nie – odparł Takanori, kładąc głowę na ramieniu basisty.
Akira objął mężczyznę w pasie i oparł się wygodnie o oparcie kanapy. W tej chwili zrobiło się bardzo miło, pierwszy raz od momentu, gdy wokalista przyszedł z tym kundlem. Kundlem, który właśnie ZNOWU wskoczył na kolana swojego właściciela i zaczął trącać jego rękę nosem.
- Spadaj – Reita powiedział bezgłośnie do psa, który patrzył przy tym na niego.
- Chcesz na dwór? – spytał Ruki, a Koron szczeknął i zamerdał ogonem. – Zaraz wyjdziemy.
- Nigdzie nie idziesz – Akira mocniej ścisnął Takanoriego. – Nic mu się nie stanie, jeśli przetrzymasz go przez godzinę.
Koron jawnie sprzeciwił się sugestii Reity i głośno szczeknął, a w tym szczeknięciu była zawarta cała nienawiść do człowieka, który śmiał kraść mu pana. Ten dziwak, który przez siedemdziesiąt procent czasu zakrywał swój nos i dziwnie pachniał, nie był godzien całować Rukiemu stóp!
Reita zgromił psa wzrokiem, a ten zszedł ze swojego pana i podszedł do poduszki na kanapie, żeby opróżnić na nią całą zawartość malutkiego pęcherza. W tym momencie w basiście coś zgrzytnęło, chrupnęło i zawiało mordem. Rzucił się na psa z zamiarem skręcenia mu karku, lecz Ruki w ostatniej chwili zasłonił Korona.
- Zejdź mi z drogi. Zabiję wszarza – warknął Reita.
- Akira! To mój pies! – zaprotestował oburzony Takanori.
- A moje mieszkanie! Pierdolę takiego psa! Nie widzisz, że on to robi specjalnie?
Oczy wokalisty zwęziły się niebezpiecznie, a do zagniewanego basisty dotarło, że Ruki się wściekł.
- Nie tkniesz Korona nawet palcem.
- Więc mam pozwolić, żeby zdewastował mi całkiem mieszkanie?
- Koron to tylko pies. Jeśli chcesz być nadal ze mną, musisz go zaakceptować – Matsumoto postawił ultimatum.
- Ja bym chętnie na to przystał – zaczął bez wahania Reita – ale to trudne, kiedy właśnie twój pies jest tym, któremu brakuje chęci zaakceptowania mojej osoby.
Rozległ się dziki skowyt i brzdęk. Pysk Korona utkwił w drogim kryształowym kieliszku (Akira nawet nie wiedział, kiedy to się stało). W jednej chwili bestia była na kanapie, a w drugiej chwili latała po stole, siejąc na nim spustoszenie i zbijając co się da. Następnie spadł z mebla, ale dziwnym trafem nic mu się nie stało; jedynie odpadła nóżka kieliszka. Ruki złapał zwierzę i uwolnił je od szkła unikając wzroku Reity, który siedział ze zrezygnowaniem i milczał.
- Może to po prostu nie było nam pisane – powiedział basista po chwili, patrząc jak drogie wino spływa ciurkiem ze stołu na dywan.
- Co masz na myśli? – przeraził się Takanori.
- Całą tą romantyczność. Chciałem, żeby twoje urodziny były wyjątkowe. Inne od tych w rok temu. Niby dlaczego chciałem, żebyśmy byli dzisiaj sami?
- I jesteśmy. Koron się nie liczy.
- I, kurwa, dupa! – zawarczał Akira. – Przestań się oszukiwać, a ze mnie robić idiotę! Nie jesteś Paris Hilton, żeby wszędzie latać ze swoim uroczym, różowym pieskiem z kokardkami!
- On nie ma kokardek i nie jest różowy!
- Mam może ułożyć też odę pochwalną na jego cześć?
- To naprawdę nie jest…
- Koron! Psie mój drogi,
Czemu pchasz mi się pod nogi?
Szczurów miejsce jest na łące
Obyś zdechł tam dzięki stonce-
Ruki zaśmiał się cicho przerywając mężczyźnie i atmosfera od razu zrobiła się lżejsza. Śmiech Matsumoto miał magiczne właściwości działania na kochanka uspokajająco.
- Jutro mamy wolne popołudnie. Co powiesz na zostawienie psa u Kaia i wybranie się do kina? – zapytał uśmiechnięty wokalista.
- Mówisz poważnie? – Reita otworzył szeroko oczy.
- Jak najbardziej – Takanori wstał z miejsca, nadal trzymając na rękach psa. – Pojadę do domu go odstawić i wrócę pomóc ci sprzątać – oświadczył.
Akira kiwnął potakująco głową i przypomniał sobie o czymś nagle. Wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i wręczył je Rukiemu.
- Prezent na twoje urodziny.
Oczy wokalisty rozszerzyły się do rozmiarów dwóch piłeczek pingpongowych, gdy zobaczył w środku dokładnie taką samą męską bransoletkę, jaką chciał.
- Pamiętam jak o niej mówiłeś, dlatego postanowiłem ci ją kupić – basista podrapał się ręką zakłopotany po głowie.
- Dziękuję – Ruki uśmiechnął się szeroko i pocałował Akirę w kącik ust. – Niedługo wrócę.
Patrząc przez okno, jak Takanori idzie do swojego samochodu, wydawało się basiście, że mężczyzna lekko podskakuje. Akira cieszył się z tego, że sprawił Rukiemu przyjemność, ale większą radość sprawiła mu świadomość, że jest dla wokalisty ważniejszy od jego pupila.
- Jeden zero dla mnie, głupi psie – powiedział mściwie, gdy Koron obrócił głowę w ramionach swojego pana, by spojrzeć na dom basisty.
W końcu pies nie zastąpi człowieka, a Akiry nie pokona pierwszy lepszy pchlarz.
… Za to syf w mieszkaniu już tak.
Suzuki westchnął cierpiętniczo i postanowił poczekać na Rukiego. W końcu co jest lepszym prezentem na urodziny od wspólnego sprzątania?

12 komentarzy:

  1. Bosze... To jest GENIALNE! Jak ty na to wpadłaś - proste i wciągające!!
    Czekam na więcej twoich pomysłów i ... Przeczytam tamto... :3
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie!! Osobiście uważam, że to najlepsza komedia od ciebie :D przywłaszczam ją sobie jako drugi prezent na urodziny :D Albo nie, spóźniony prezent imieninowy :) Miałam 30 września ^^ Wierszyk był powalający, normalnie kocham cię za to opowiadania :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, świetne xD Uśmiałam się, jak nic xD Więcej takich komedyjek c;
    ~Kizu

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne, naprawdę się uśmiałam.
    Zaznaczę, że ostatnio nie mam czasu praktycznie na nic (więc tym bardziej na czytanie), dlatego sama sobie się dziwię, że jeszcze postanowiła strzelić ci komentarz...
    W każdym razie właśnie czytam "Pana Tadeusza" i właśnie z tą epopeją kojarzyły mi się te wierszyki xD Powaliłaś Mickiewicza na głowę ;p
    Zdaje mi się, że kiedyś na innym blogu czytałam coś podobnego; o tym, jak to Reita nie znosi Korona i jak ten przeszkadza podczas urodzin Rukiego, ale cóż... pomysły zdarzają się te same, szczególnie jeśli chodzi o oneshoty.
    Ogólnie to już nie czytam z Gazetto, dlatego sama jestem zaskoczona, że przeczytałam to tak... miło? Nie wiem, wybacz, nie umiem się wysłowić w ostatnich czasach. Non stop ostatnio rzucam archaizmami, więc brawa dla mnie za tą siłę kontrolowania się, żeby nie pocisnąć jakimś nieużywanym już słowem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było coś podobnego? ... </3
      Ja tam się zbytnio nie orientuję, bo nie przepadam za Reitukim i z reguły nie czytam... xD

      Usuń
  5. to było boskie XD!
    Wierszyki... Padłam ze smeichu, porpstu XD I nie tez nie rozumiem czemu przy tym pierwszym Ru zachował sie dziwnie o: Przecież był piekny o:

    I Suzuki jaki romantyczny o: <3

    W ogóle ta historyjka,taka lekka, zabawna, stala sie dla mnie niezwykłym lekarstwem po pasqdnym przezyciu w szkole... Za co Ci bardzo dziękuję :3 Mimo ze nie taki był cel... o:
    I przepraszam, że nie komentowałam wcześniej, a ten kom jest taki... taki sobie. Cos nie mam ostanio weny ;/ na nic.

    Oby tobie wena nie uciekła ^__^
    ~xMIdziak

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardziej niż świetne. Koronek jest naprawdę taki uroczy tutaj ( i w rzeczywistości zapewne także ). Sama chciałabym mieć takiego pieska w domu , może kiedyś huh. *_* Częściej pisuj takie wspaniałe shoty to będziemy Cię wszyscy mocniutko kochać . Heuehueh ale przesłodziłam chyba ;_;

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra.., może jestem wredna, ale kibicowałam Koronowi! Opowiadanie świetne, tarzałam się za śmiechu i cieszę się, że jednak przeczytałam.
    Nie mogłam się w sobie zabrać..., bo po prostu mam dosyć Gazetto... za dużo.
    I jak kiedyś ich bardzo lubiłam, to powiedzmy sobie szczerze.. oni się po prostu zeszmacili... komercja i tyle.. kiedyś mieli fajne piosenki, miłe dla ucha, a teraz? No.. wracając do shota :D Jak już mówiłam nie żałuję, że to przeczytałam :D Takie lekkie i przyjemne do czytania. I jestem naprawdę mile zaskoczona, bo dawno nie czytałam takiego Reituki..(które swoją drogą jest znienawidzonym paringiem).

    ~Ariska~

    OdpowiedzUsuń
  8. Hey! ^^
    Zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards ;3
    Więcej informacj tutaj: http://sleepintherainopowiadaniabykizu.blogspot.com/2013/11/liebster-blog-awards_2.html
    ~Kizu

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń