sobota, 21 grudnia 2013

Synapse 3


Chyba Gintama wam nie odpowiada, skoro olaliście głosowanie.


Trzy miesiące trasy. Trzy miesiące bez ciebie. Chociaż nie, nie miałem cię już wcześniej…
Ból.
Smutek.
Żałość.
Te emocje towarzyszą mi już od dawna. Gdybym mógł tylko cofnąć czas, z pewnością bym to zrobił. Szkoda, że obudziłem się za późno.
Kohta to dobry brat. Stara mi się pomóc zapomnieć. Przez te miesiące przebywał ze mną non stop. Przez jakiś czas miałem go dość. Nie mogłem znieść myśli, że ktoś mnie ciągle pilnuje i na siłę próbuje poprawić mi nastrój, lecz po jakimś okresie zacząłem to doceniać. Dzięki niemu zacząłem patrzeć inaczej na tę sytuację. Trzeźwiej. Mimo to dawne uczucia nie wygasły. I tego nie zrobią, Znam siebie, wiem, do czego jestem zdolny. Uczucia, które nie przeminą. Heh, nie brzmi to lekko patetycznie? Racja, zamiast powiedzieć jak normalny człowiek „źle mi, kocham cię”, bawię się w ciuciubabkę. Już dziecko jest bardziej szczere ode mnie. Ale jak cię znów odzyskać, gdy ostatnie zamienione z tobą słowa były tak dawno?
Wszedłem do domu, zostawiłem w sypialni bagaże i powędrowałem do lodówki w poszukiwaniu jedzenia. Jej zawartość nie prezentowała się najlepiej, chyba że ktoś ma ochotę na trzymiesięczne jajka, siwą sałatę i przeterminowany jogurt. Zwykle starałem się opróżniać lodówkę przed wyjazdem, lecz nie zawsze o tym pamiętałem.
Brak jedzenia zmusił mnie do wyjścia do sklepu. Niekoniecznie miałem na to ochotę, lecz pustego żołądka powietrzem nie zapełnię. Naciągnąłem kaptur na głowę i podążyłem w obranym kierunku. Dziwnie było iść samemu ulicami, z którymi zazwyczaj chodziłem z tobą… Te same budynku, te same chodniki… Wszystko to powodowało nostalgię.
Chwila.
Dlaczego?
Dlaczego nogi zaprowadziły mnie pod twój dom? Przecież nie tu chciałem iść. Czyżby moje ciało nie chciało się pogodzić z rozstaniem, mimo że umysł nie widział już nadziei? Czemu wszystko mi robi na złość? Utrudnia rozstanie, sprowadza ból i smutek, a jedyne, czego teraz oczekuję, to spokój. Czy tak wiele wymagam? Bo chyba nie tak powinno być. Nie mogę się zmagać z uczuciami do końca mojego życia… Nie mogę. Nie chcę.
Odszedłem kawałek od drzwi, a one się otworzy. Wyszedłeś z nich ty, Aiji. Ty i jakiś facet. Nie wiem, kto to był i szczerze powiedziawszy nawet nie chcę. Pocałowałeś go na pożegnanie krótko w usta, by nikt nie zobaczył, a on uśmiechnął się lekko, pomachał ci i poszedł w swoją stronę. Ty zaś obróciłeś się, by wejść z powrotem do domu. Tego było za wiele… Nasunąłem głębiej kaptur i minąłem cię, jakbyś nigdy nie istniał. Choć nie. Istniałeś. Bo łzy wypływające z moich oczu o czymś musiały świadczyć. Lecz w tamtym momencie coś zrozumiałem. Coś bardzo ważnego. Muszę porzucić wszystkie wspomnienia, wymazać je z pamięci. A – co najważniejsze – muszę dać ci w końcu odejść. Bo nawet jeśli moje serce powoli pęka na pół, to niech przynajmniej zrobi to z godnością.
Cichy trzask.
Rozpadające się kawałki tak małe, że trudno je pozbierać.
Za późno.
Serce pękło.

1 komentarz:

  1. To było takie smutny. Tak bardzo mi go żal. Przytuliłabym i pocieszyła :D

    OdpowiedzUsuń