Chyba Gintama wam nie odpowiada, skoro olaliście głosowanie.
Trzy
miesiące trasy. Trzy miesiące bez ciebie. Chociaż nie, nie miałem cię już
wcześniej…
Ból.
Smutek.
Żałość.
Te
emocje towarzyszą mi już od dawna. Gdybym mógł tylko cofnąć czas, z pewnością
bym to zrobił. Szkoda, że obudziłem się za późno.
Kohta
to dobry brat. Stara mi się pomóc zapomnieć. Przez te miesiące przebywał ze mną
non stop. Przez jakiś czas miałem go dość. Nie mogłem znieść myśli, że ktoś
mnie ciągle pilnuje i na siłę próbuje poprawić mi nastrój, lecz po jakimś
okresie zacząłem to doceniać. Dzięki niemu zacząłem patrzeć inaczej na tę
sytuację. Trzeźwiej. Mimo to dawne uczucia nie wygasły. I tego nie zrobią, Znam
siebie, wiem, do czego jestem zdolny. Uczucia, które nie przeminą. Heh, nie
brzmi to lekko patetycznie? Racja, zamiast powiedzieć jak normalny człowiek
„źle mi, kocham cię”, bawię się w ciuciubabkę. Już dziecko jest bardziej
szczere ode mnie. Ale jak cię znów odzyskać, gdy ostatnie zamienione z tobą
słowa były tak dawno?
Wszedłem
do domu, zostawiłem w sypialni bagaże i powędrowałem do lodówki w poszukiwaniu
jedzenia. Jej zawartość nie prezentowała się najlepiej, chyba że ktoś ma ochotę
na trzymiesięczne jajka, siwą sałatę i przeterminowany jogurt. Zwykle starałem
się opróżniać lodówkę przed wyjazdem, lecz nie zawsze o tym pamiętałem.
Brak
jedzenia zmusił mnie do wyjścia do sklepu. Niekoniecznie miałem na to ochotę,
lecz pustego żołądka powietrzem nie zapełnię. Naciągnąłem kaptur na głowę i
podążyłem w obranym kierunku. Dziwnie było iść samemu ulicami, z którymi
zazwyczaj chodziłem z tobą… Te same budynku, te same chodniki… Wszystko to
powodowało nostalgię.
Chwila.
Dlaczego?
Dlaczego
nogi zaprowadziły mnie pod twój dom? Przecież nie tu chciałem iść. Czyżby moje
ciało nie chciało się pogodzić z rozstaniem, mimo że umysł nie widział już
nadziei? Czemu wszystko mi robi na złość? Utrudnia rozstanie, sprowadza ból i
smutek, a jedyne, czego teraz oczekuję, to spokój. Czy tak wiele wymagam? Bo
chyba nie tak powinno być. Nie mogę się zmagać z uczuciami do końca mojego
życia… Nie mogę. Nie chcę.
Odszedłem
kawałek od drzwi, a one się otworzy. Wyszedłeś z nich ty, Aiji. Ty i jakiś
facet. Nie wiem, kto to był i szczerze powiedziawszy nawet nie chcę.
Pocałowałeś go na pożegnanie krótko w usta, by nikt nie zobaczył, a on
uśmiechnął się lekko, pomachał ci i poszedł w swoją stronę. Ty zaś obróciłeś
się, by wejść z powrotem do domu. Tego było za wiele… Nasunąłem głębiej kaptur
i minąłem cię, jakbyś nigdy nie istniał. Choć nie. Istniałeś. Bo łzy
wypływające z moich oczu o czymś musiały świadczyć. Lecz w tamtym momencie coś
zrozumiałem. Coś bardzo ważnego. Muszę porzucić wszystkie wspomnienia, wymazać
je z pamięci. A – co najważniejsze – muszę dać ci w końcu odejść. Bo nawet
jeśli moje serce powoli pęka na pół, to niech przynajmniej zrobi to z
godnością.
Cichy
trzask.
Rozpadające
się kawałki tak małe, że trudno je pozbierać.
Za
późno.
Serce
pękło.
To było takie smutny. Tak bardzo mi go żal. Przytuliłabym i pocieszyła :D
OdpowiedzUsuń