sobota, 18 stycznia 2014

Święta, święta


Napisane już dawno na konkurs, dlatego okrojone i bezpairingowe. Było okrojone jeszcze bardziej, ale w przypływie weny dopisałam co nieco, lecz i tak jest krótkie. Tytuł musiał ulec zmianie ze względu na dopisany fragment. Z dedykacją dla męża i szwagra :3 

Pairing: brak
Gatunek: komedia
Ostrzeżenia: przekleństwa, mój humor


- Święta. Czas radości, Mikołaja i kurewsko drogich prezentów. A JA KURWA UTKNĄŁEM W JAKIMŚ JEBANYM KORKU!
Zero spojrzał z politowaniem na pieklącego się Hizumiego. W sumie nawet rozumiał jego rozczarowanie, a raczej zdenerwowanie połączone z narzekaniem, gdyby nie jedna sprawa.
- Hizu.. Ty nie obchodzisz świąt.
- Co nie przeszkadza mi w fakcie, że już od trzech godzin powinienem być w domu pod kocem, pić kawę i zmieniać kanały w telewizji – fuknął wokalista.
- Pragnę zauważyć, że wszyscy są w tej samej sytuacji co ty – siedzący z tyłu perkusista, który od niechcenia szkicował coś w zeszycie (choć to bardziej wyglądało, jakby dawał upust swoim… potrzebom fizjologicznym), postanowił wtrącić swoje trzy grosze do dyskusji.
Hizumi sarknął, założył ręce na piersi i odwrócił obrażony głowę w stronę okna. Jak to się stało, że święta spędzał z tymi.. półmózgami?

***

- Wysyłam was do Wakayama-ken.
Hizumi spojrzał na managera jak na osobę o niezwykle niskim ilorazie inteligencji, a następnie otworzył usta, by powiedzieć cicho i, o dziwo, spokojnie:
- Słucham?
- Wakayama-ken – powtórzył mężczyzna. – Jedziecie do gorących źródeł na dwa dni.
Karyu spojrzał zaciekawiony na managera znad gitary, leżący na kanapie Tsukasa poruszył się nieznacznie, a Zero zgasił papierosa na parapecie i zamknął okno.
- Kiedy? – spytał perkusista.
- Jutro.
- Ale ja mam plany! – zbulwersował się Karyu. – Poza tym jutro jest Wigilia. Wrócimy dopiero na drugi dzień Bożego Narodzenia. Miałem być u rodziców!
- Przełóż.
I tak oto D’espairsRay zostało wysłane do gorących źródeł.
Pierwszego dnia Hizumi unikał reszty jak tylko mógł. Nie mógł się pogodzić z myślą, że musiał się rozstać z ukochanym playstation i że został skazany na towarzystwo Karyu, Tsukasy i Zero. Dlatego kiedy do jego pokoju zapukał basista, by wyciągnąć go na wigilijną kolację z resztą zespołu, Hizumi odparł majestatycznie:
- Spierdalaj.
Drugi dzień był o wiele ciekawszy. Wokalista wyczołgał się rano z futonu, ubrał w miarę prezentatywnie i poczłapał do łazienki. Nie przewidział jednak, że w drodze powrotnej zostanie porwany, i to dosłownie!, przez Tsukasę, który zarzucił mu worek na głowę, przerzucił go przez ramię i przytaszczył nie wiadomo gdzie. Gdy Hizumi odzyskał zdolność widzenia, siedział przed kotatsu, a po przeciwnej stronie zasiadali Zero z Karyu. Lider stał za Hiroshim pilnując, żeby ten nie zwiał.
- Czego ode mnie chcecie? – spytał dość piskliwie wokalista, bojąc się o swoje życie.
- Gdyby wasza lordowska mość zechciała wczoraj ruszyć swój tyłek z pokoju, a nie spławiać mnie swoim miłym usposobieniem, to by wiedziała – odparł kąśliwie Zero.
Za to Karyu wstał z miejsca z małym pakunkiem w rękach i podszedł z tym do Hizumiego.
- Co to? – wokalista zerknął nieufnie na zawiniątko.
- Prezent od nas dla ciebie – rzekł Karyu. – Mimo że ty byłeś wczoraj obrażony na cały świat, my urządziliśmy sobie Wigilię i każdy dostał prezent. Ten jest twój.
- Ale.. Ja nie obchodzę świąt. I nic dla was nie mam – spuścił z tonu Hizumi, zaczynając się czuć odrobinę głupio.
- Wiemy, ale chcieliśmy coś ci dać – Tsukasa poklepał Hiroshiego po ramieniu, zachęcając do odpakowania prezentu.
Hizumi westchnął ciężko i zaczął rozrywać papier, w który było opakowane kartonowe pudełko. Uniósł wieczko, lecz pod nim było następne pudełko! Dopiero za trzecim razem jego oczom ukazał się tomik poezji autorstwa Tooru Nishimury (od aut. Kyo naprawdę wydał chyba ze 2 tomy poezji).
- Dziękuję – powiedział cicho Yoshida, który w sekrecie podziwiał wokalistę DIR EN GREY i już od dawna chciał dostać coś takiego.
- Zajrzyj do środka – uśmiechnął się Zero.
Na pierwszej pustej stronie znajdował się autograf samego Kyo z dedykacją! „Dla Hizumiego, największego fana – Kyo.” Hiroshi niemal się zapowietrzył i aż wypuścił z wrażenia książkę z ręki.
- Chyba mu się spodobało – rzekł Zero do Karyu. – Wiedziałem, co należy wybrać.
Dla Hizumiego był to jeden z lepszych dni. Do czasu, gdy Tsukasa stwierdził, że należy w końcu skorzystać z gorących źródeł. Wokalista zapierał się rękami i nogami, lecz pozostała trójka i tak zaciągnęła go do szatni i kazała rozebrać do naga.
- Nie chcę.
- Zabiorę ci książkę.
- Nie chcę! Ten kto daje i zabiera, ten się w piekle poniewiera!
Ostatecznie jednak udało się Karyu pozbawić Hizumiego ciuchów, wcisnąć w ręce ręcznik, a następnie wepchnąć do wody gdy się przy niej znaleźli.
- Bul..bulll..
- Karyu, to chyba nie jest normalne – stwierdził Tsukasa, gdy zobaczył, że Hizu się wcale nie wynurza.
- Gdzie tam, udaje – machnął na to ręką gitarzysta.
- Bul…..
- Matko, on się topi!!
- Przecież tu jest płytko – mruknął pod nosem Zero, obserwując, jak Tsukasa rzuca się na ratunek biednemu Hiroshiemu.
Gdy wokalista został wyłowiony i ocucony, prychnął wściekle parę razy, poszedł o szatni się przebrać, i nikt go nie widział aż do następnego dnia, gdy mieli rano wyjeżdżać.

***

- Hizu. Hizu? Ej, co robisz z moją torbą?!
- Szukam w niej śnieżynki – sarknął wokalista, nie będąc w nastroju do żartów. – Nie masz w niej żadnego jedzenia?
- Ostatnią paczkę chipsów zżarłeś mi półgodziny temu – odparł Karyu, który miał to szczęście, że siedział obok Hizumiego.
Ledwo co wyjechali z Wakayamy, a od razu trafili w dość spory korek. Jak się okazało, na samym jego początku był stary, dwudrzwiowy samochód, który nie mógł podjechać pod oblodzone wzgórze. I właśnie przez tego grata stali już dobre trzydzieści minut.
- Ech, a miałem spędzić te święta z rodziną…
- Jak mi przykro – ironizował dalej Hizumi.
- Zamknij twarz – warknął Tsukasa, który powoli zaczął tracić cierpliwość. – Ja rozumiem, że dla ciebie Boże Narodzenie nie istnieje i nie ma wartości religijnej jak dla dziewięćdziesięciu procent naszego społeczeństwa, ale mógłbyś uszanować to, że dla mnie i Karyu tą wartość mają?
Hizumi spojrzał na perkusistę i przekrzywił w zamyśleniu głowę. Niby te słowa brzmiały logicznie, co jednak nie powstrzymało wokalisty przed dalszą złośliwością.
- Więc wierzysz w elfy, krasnale i Świętego Mikołaja? Nie chcę niszczyć twojej nieświadomości, lecz on nie istnieje. To tylko reklama Coca-Coli, która bardzo dobrze się przyjęła.
Perkusista westchnął ciężko i pokręcił zrezygnowany głową. Za jakie grzechu musiał użerać się z tym niewydarzonym człowiekiem? I chyba nie tylko Tsukasa tak myślał, bo Zero ściągnął okulary przeciwsłoneczne z nosa (ha, okulary w zimie, ale kto tam basistę rozumiał) i odwrócił się w stronę Hizumiego.
- Słuchaj – zaczął – zobacz na siebie. Wierzysz w kosmitów, a jednak nikt nie niszczy twoich marzeń.
- Bo oni istnieją! – zaperzył się wokalista. – Wszechświat jest dla nas za mały.
- To nie jest argument. Zobacz co zrobiłeś. Zniszczyłeś Tsukasie dzieciństwo!
- Ej, po czyjej jesteś stronie? – warknął perkusista na Zero, a siedzący z przodu Karyu zachichotał cicho.
- Bardzo mi przykro – Hizumi wykonał gest będący parodią ukłonu na tyle, na ile pozwalała mu pozycja siedząca. – Och, nawet nie złożyłem ci życzeń świątecznych. Pozwól, że naprawię swój błąd.

Słuchaj dziecko uważnie
To zakrawa o wyobraźnię
Na biegunie jest Mikołaj
Gwałta elfy do wieczora
Reniferom futro goli
Co chwila się z sań spierdoli
Zaś prezenty z Chin sprowadza
Mikołajowej wiecznie zawadza
Nienawidzi Miyaviego
Ciągnie go do wilka złego
Dzieci, gdy śpią, dotyka
W ciemnościach jak złodziej przemyka
Dlatego w te piękne święta
Życzę ci: uważaj na bydlęta!

Trzask łamanego plastiku i w każdej z dłoni Zero trzymał część okularów. Spojrzał z niedowierzaniem na Hizumiego, a potem najzwyczajniej w świecie się roześmiał. Chwilę później w jego ślady poszedł Karyu, który prawie zakrztusił się wodą. Z kolei Tsukasa wbił morderczy wzrok w Hizumiego. Po krótkim zastanowieniu odstawił na bok swoją dumę i rzucił się na krnąbrnego wokalistę z rękoma.
- Zamorduję!
- No, już, już – Karyu złapał lidera w pasie i przytrzymał w miejscu. – Musisz przyznać, że to były dość oryginalne życzenia.
- Nie podobało się? – pozornie radośnie wypowiedziane pytanie Hizumiego trafiło do uszu Tsukasy. – Wybacz, wymyślę coś innego. A tak na marginesie, te bydlęta to ty, Karyu.
- Kenji, bierz go – warknął gitarzysta i puścił lidera, który jak na złość, usiadł spokojnie na miejscu.
Hizumi rozsiadł się na powrót wygodnie na siedzeniu i spojrzał na zegarek. Godzina stania w korku, a pęcherz zaczął dawać znać o swoim istnieniu. Przez ten cały czas posunęli się do przodu może z 5 metrów, więc wokalista odpiął pasy, otworzył drzwi i pobiegł zintegrować się z najbliższym krzaczkiem, w miarę zasłoniętym przed wzrokiem wścibskich ludzi, którzy mieliby chęć i czelność podziwiać jego jakże piękne (w mniemaniu Hizumiego) ciało. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że zamek przymarzł i nijak nie szło rozpiąć rozporka. Hizumi wyciągnął z kieszeni kurtki zapalniczkę i zaczął ogrzewać płomieniem metal. W pewnym momencie materiał jeansów zaczął się fajczyć, by następnie się zapalić.
- K*rwa – zaklął wokalista i chciał zgasić ogień ręką, lecz ją tylko poparzył.
Nie mogąc opanować sytuacji, Hizumi zrobił jedyną skuteczną rzecz – rzucił się w śnieg. Najpierw dało się słyszeć cichy syk, a później jęk ulgi. Mężczyzna poleżał tak chwilę, by potem wstać, otrzepać się i wrócić do samochodu. Wrażenia, jakie doznał, skutecznie zahamowały potrzebę opróżnienia pęcherza.
- Gdzie tak wybiegłeś? – spytał Zero, przerzucając stronę książki, którą aktualnie czytał. – O, masz rozpięty rozporek.
- Gdzie się patrzysz? – fuknął Hizumi, uchylając okno i przykładając poparzoną dłoń do zimnej karoserii.- Ty-
- Ruszamy – przerwał tę pasjonującą rozmowę kierowca.
Jechali w spokoju może przez dwie godziny, w czasie których Karyu zdążył wylać wodę na spodnie Tsukasy, Zero zgubić swoje obecnie dwuczęściowe okulary a Hizumi zasnąć i obudzić się z pomalowaną twarzą, lecz znowu utknęli korku. A nie przejechali przecież nawet połowy trasy!
- Nie wierzę… Po prostu nie wierzę – mruknął perkusista. – Bóg nas nie kocha.
- Pokusiłbym się o stwierdzenie, że kocha wszystkich prócz Hizumiego i mści się na nas za tego potwora. Przyznaj się, co znowu zrobiłeś? – basista zwrócił się do wokalisty.
Hizumi zmierzył Zero nienawistnym wzrokiem i prychnął zirytowany. Michi powoli nabijał sobie punkty karne, a tego wokalista tak łatwo nie zapominał.
- Weź coś zaśpiewaj, bo pewnie znowu tu postoimy. Wprowadź nas w bożonarodzeniowy klimat – rzekł Karyu, leniwie odgarniając włosy z czoła.
- Can you feeeeel the new wooorld~1
- Myślałem raczej o kolędzie. Znasz jakieś kolędy, prawda, Hizu? – gitarzysta przerwał niższemu mężczyźnie, zerkając na niego podejrzliwie.
- Może i nienawidzę świąt, ale znać znam – obruszył się Hizumi.

Cicha noc, święta noc
Karyu taszczy za sobą koc
Tsukasa udaje bezdomnego
Mówiąc, że lepiej nam będzie bez niego
Niech Hizu króluje wam!
Niech Hizu króluje wam~

Cicha noc, święta noc
Zero pod płotem spotkał swój los
Karyu pracuje dziś pod latarnią
Święty Mikołaj wróży im przyszłość marną
Niech Hizu króluje wam!
Niech Hizu króluje wam~

Cicha noc, święta noc
Tsukasa jako lider stracił swą moc
Święta zachciało mu się obchodzić
Nie wierzę, jak taki pomysł mógł się narodzić
Niech Hizu króluje wam!
Niech Hizu króluje wam~


Ponownie dzisiejszego dnia nastała niezręczna cisza za sprawą Hizumiego. Nawet kierowca odwrócił się do tyłu, chociaż na jego ustach grał nikły uśmiech, czego nie można było powiedzieć o pozostałej trójce mężczyzn.
- Co? Co to miało być? – Tsukasa zmrużył oczy.
- Kolęda mojego autorstwa – wokalista wzruszył ramionami. – Chcieliście kolędę, to ją mieliście.
- Szkoda, że cię nie utopiliśmy w tych źródłach... – westchnął ze sztucznym ubolewaniem Karyu.
- Szkoda, że w ogóle tam pojechaliśmy – odparował Hizumi.
- Cóż, niewiele by to zmieniło, bo i tak byśmy wtedy pracowali, a co za tym idzie – spędzilibyśmy ze sobą większość czasu – oznajmił Tsukasa grobowym głosem.
O ile w tamtym korku stali godzinę, w tym spędzili dwie. Dla Hizumiego było to dość traumatyczne przeżycie, bo zespół  w wyrazie zemsty wykopał go z samochodu na mróz i wpuścił przemarzniętego wokalistę dopiero wtedy, gdy obiecał nie odzywać się do samego końca drogi. Gdy w końcu dojechali do Tokio, zaczął sypać śnieg.
- W końcu czuć święta – westchnął Zero, gdy wysiadł z auta.
- Chyba raczej ich koniec – zgasił go mściwie Hizumi.
- Co cię dzisiaj ugryzło? Kosmici nie zadzwonili? Za mało zjadłeś? Przypaliłeś sobie genitalia?
- To jednak widziałeś! – wykrzyknął z oburzeniem wokalista.
- Trudno nie zauważyć osmalonej dziury w spodniach... – Zero wskazał palcem owo miejsce.
- Nie można było powiedzieć o tym wcześniej?
Kierowca z Tsukasą wyciągnęli torby z bagażnika i postawili je na chodniku. Następnie mężczyzna pożegnał się z zespołem i wsiadł do auta.
- Żona mi nie uwierzy, jak jej opowiem – powiedział do siebie, gdy odjeżdżał.
Racja. Przecież to był jeden z najdziwniejszych dni życia. Jeden z wielu.

1 Fragment piosenki „Horizon” D’espairsRay

7 komentarzy:

  1. Czytałam tą pracę już wcześniej, i za każdym razem mam ogromnego banana na twarzy. :3
    Świetne. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo humorystyczne ^~^ poprawiło mi fatalny humor :3
    //Yūko-san

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest genialne, już ci to mówiłam :D Wierszyk, znaczy kolęda jest cudna :d Normalnie kocham cię Hizumi:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam to już wcześniej i tak jak wtedy, znów się uśmiałam. Cóż mogę powiedzieć - więcej takich shotów, bo ten był genialny! Uwielbiam wrednego Hizumiego, cynicznego Zero, nerwowego Tsuśka i Karyu, który egzystuje w swojej rzeczywistości, zamknięty nieco w swoim wyimaginowanym świecie xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Też chcę taki prezent, jaki dostał Hizumi ;_; niech mi ktoś kupi na święto 16 lutego ;_; I prześle w paczce razem z autorem ;_; (no tak, wybacz, ja zawsze muszę zejść z tematem na Kyo)
    A co do ficka - ty masz talent do śmiesznych wierszyków! Normalnie mogłabyś wydać tomik humorystycznych wierszyków, o, najlepiej takich o Despach, bo... no... a, bo tak! xD Bo z nimi jest fajnie. Tak się trochę ponabijać z Hizumiego nie zaszkodzi.
    O, to było na konkurs? Ciekawe... ale bardzo miło się czytało! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój komentarz już dostałaś na prv xD zabijają mnie tu teksty Hizu xD kocham Cię, żona ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam to juz enty raz ,a nadal jest tak samo smieszne xD
    Wlasnie czytam juz ktorys raz a nawet nie dalam znaku zycia... jestem okropna ._.
    Za to fick jest genialny :D
    Uwielbiam twój humor :D!

    Co planujesz na aktualną gwiazdkę :p?

    OdpowiedzUsuń