piątek, 24 stycznia 2014

Zasadzić drzewo, ożenić się, spłodzić syna

W końcu napisałam coś dłuższego.

Pairing: Kyo (DIR EN GREY) x Hizumi (D’espairsRay)
Gatunek: obyczajowy z elementami komedii
Ostrzeżenia: homofobia


Postacie wymyślone na potrzeby opowiadania:
Taku Nishimura – ojciec Kyo
Kasumi Nishimura – matka Kyo
Noraki Yoshida – ojciec Hizumiego
Toshiko Yoshida – matka Hizumiego

Każdy mężczyzna w życiu ma tylko trzy cele: pierwszy – ożenić się, drugi – spłodzić sobie potomka, i trzeci – odnieść sukces zawodowy. Kolejność tych celi jest dowolna, jednak do całkowitego spełnienia muszą zajść wszystkie trzy warunki. Tak przynajmniej uważało stare pokolenie. Lecz czas leci, a ludzie się zmieniają. Stare wartości zostają zastąpione przez nowe i odchodzą w niepamięć. W każdym razie na pewno zapomniał o nich Kyo. Będąc w 99 procentach homoseksualistą, niemożliwym dla niego było ożenienie się, a już tym bardziej prokreacja. Jego życiowym celem była muzyka i tylko jej oddawał się w całości. Jej i komuś jeszcze...
- Tooru, pamiętaj. Dzisiaj twoja kolej na zrobienie obiadu.
Kyo mruknął zniesmaczony i podrapał się po głowie. Hizumi, gdy chciał, potrafił być naprawdę mocno upierdliwy.
To nie tak, że Nishimurze to mocno przeszkadzało, lecz czasem miał wrażenie, że jest ze swoim klonem. Kyo i Hizumi byli niezwykle do siebie podobni i to w wielu kwestiach, poczynając od niewielkiego wzrostu, a kończąc na chorobliwemu dążeniu do perfekcyjności tekstów piosenek. Natomiast różnic miedzy dwoma wokalistami było tak niewiele, że można je wymieniać na palcach jednej ręki.
Hizumi był mniej złośliwy, bardziej otwarty na ludzi i uwielbiał porządek, podczas gdy Kyo był wredny i uosabiał chaos. Dlatego w ich wspólnym domu były wydzielone dwie strefy: salon i jedna połowa sypialni należała do Tooru, za to pokój na wzór gabinetu i druga polowa sypialni należała do Hiroshiego. Łazienka i kuchnia nadal stanowiły punkty sporne i nieraz wybuchała ostra kłótnia o to, kto ma tam sprzątać. I często ze zlewu wysypywała się góra brudnych naczyń, a na dnie muszli klozetowej była gruba warstwa kamienia.
- Tak, pamiętam – odparł Kyo, ubierając szybko buty.
- A pamiętasz również o tym, że przyjeżdżają dziś moi rodzice? – Hizumi stanął przy ścianie i oparł się o nią bokiem, patrząc na kochanka.
- Nie, to moi mieli dziś przyjść – Tooru zmarszczył brwi i wyprostował się momentalnie. - Dzwonili do mnie wczoraj.
- Psia mać – zaklął Hizumi, gdy zrozumiał jakie nieporozumienie zaszło. – No to się ładnie wkopaliśmy. Jakoś nie widzę najlepiej konfrontacji między twoim ojcem a moją matką. W ogóle jak do tego mogło dojść? – jęknął podłamany. – A jak się dowiedzą?
Kyo zatrzymał się w połowie sznurowania drugiego buta i zaczął się poważnie zastanawiać nad zaistniałą sytuacją. Na pozór coś niegroźnego mogło zmienić się w istny armagedon. Żaden z rodziców wokalistów nie wiedział o orientacji synów, a tym bardziej o tym, że są razem. Od dobrych paru miesięcy Hizumi i Kyo karmili ich bajeczką, że koszta, że łatwiej, podział obowiązków i integracja międzyzespołowa. Bo przecież to, że Toshiya z Shinyą zwalili się pewnego słonecznego dnia na głowę Karyu mogło stanowić jedynie potwierdzenie o owej integracji, więc w gruncie rzeczy nie było tu kłamstwa.
Pewne tajemnice ciężko było utrzymać przed ludźmi, o czym wokaliści przekonali się w momencie, gdy Zero zabawił się w prywatnego detektywa na życzenie Tsukasy i chodząc za nimi całą wolną niedzielę, odkrył co ich łączy, a potem, będąc dobrym przyjacielem, powiedział Shinyi i tak oba zespoły dowiedziały się o związku Kyo z Hizumim zaledwie tydzień po jego powstaniu.
- Jakoś to będzie – odparł Kyo z właściwym sobie podejściem do sprawy natury "co będzie to będzie, a ja to olewam". – Wychodzę.
- Jasne – Hizumi zbył to machnięciem ręki i zamknął za Nishimurą drzwi.
Osobie postronnej mogłoby się wydawać, że ta dwójka zachowuje się względem siebie wyłącznie przyjacielsko, bo tak to na pierwszy rzut oka wyglądało. Nie było wielkich wybuchów miłości, prezentów czy nadmiernej romantyczności. Poza swoim domem nie robili nic, co by świadczyło o tym, że są razem, lecz wprawnemu obserwatorowi nie umknęłyby pewne szczegóły. Niby przypadkowe dotknięcie rąk, ukradkowe tęskne spojrzenie w stronę telefonu, dłuższe zatrzymanie wzroku z łagodnym uśmiechem... Mowa ciała, nawet bardzo mocno kontrolowana, potrafił być zdradliwa.
Dla Hizumiego Tooru był niezwykle pociągający… Blondyn z mnóstwem kolczyków i świetnymi tatuażami był niemalże idealny w oczach bruneta, tak jak Hiroshi ze swoim ciałem dla Nishimury.
- Coś się stało? – spytał Daisuke, gdy tylko Kyo wszedł do sali. Jedno spojrzenie na twarz wokalisty wystarczyło, żeby stwierdzić, że coś gnębi niższego mężczyznę, który usilnie chciał sprawiać wrażenie, że nic go nie rusza. – Kłopoty w raju?
- Odczep się – warknął Kyo. – Nie wkurwiaj mnie już od rana.
Cztery pary oczu momentalnie skierowały się w stronę Nishimury. Charakter wokalisty i jego sposób komunikacji z innymi ludźmi nie stanowiły nowości, lecz od kiedy był z Hizumim, czyli jakieś trzy miesiące, był jakiś taki...milszy. Mniej agresywny.
- Wiem, że to nie nasza sprawa, lecz gdyby nic się nie stało, nie wyżywałbyś się na Daisuke od samego początku – zauważył delikatnie Shinya.
Kyo podszedł do kanapy i usiadł z rozmachem obok Toshiego. Ściągnął z siebie kurtkę i odrzucił ją gdzieś na bok, a konkretniej na głowę Kaoru.
- Ej!
- Wybacz...
- Więc? – dopytywał dalej perkusista, nie mając zamiaru ustąpić.
- Przyjeżdżają dziś jego rodzice – rzekł w końcu Kyo po chwili ciszy. Mimo że przed Hizumim udawał, że nic się nie stało, w gruncie rzeczy trochę się martwił.
- I co w tym strasznego? – Toshiya przekrzywił głowę w wyrazie niezrozumienia.
- To, że to będzie nasze pierwsze spotkanie. A oni nic o nas nie wiedzą! No i.. będą jeszcze moi. Jakoś tak się złożyło, że zaprosiliśmy ich w tym samym terminie. To będzie katastrofa...
- Na pewno nie będzie źle – próbował pocieszyć wokalistę Toshiya. – Skoro my zaakceptowaliśmy waszą odmienność, to czemu wasze rodziny by nie miały tego zrobić?
Kyo pokręcił głową zrezygnowany i prychnął. „Odmienność.” Jasne, jego matka mogła nawet przyjąć do wiadomości, że syn jest gejem, lecz ojciec? Ten człowiek o konserwatywnych poglądach, uważający, że homoseksualizm to choroba i należy go leczyć? Taak.. na pewno nie będzie posiadać się z radości, szczególnie że w takiej sytuacji o wnukach nie można mówić.

Tymczasem Hizumi zjadł spokojnie śniadanie, wziął krótki prysznic i szybko posprzątał swoją część mieszkania. Po namyśle zabrał z sypialni poduszkę, a z szafy wyciągnął zapasową kołdrę i położył to na kanapie. Cóż, wypadało zachować jakieś pozory. Lecz po chwili zastanowienia schował to do środka mebla.
Zerknął na zegarek, dochodziła dziesiąta, a ich rodzice mieli zjawić się dopiero o szesnastej. Nie uśmiechało mu się czekać do tego czasu w domu, więc ubrał kurtkę i buty i wyszedł z mieszkania. Miał lepsze rzeczy do roboty, jak wkurwianie Karyu, robienie Tsukasie na złość, czy okupowanie lodówki Zero. Ewentualnie mógł zawsze próbować stworzyć nowy tekst piosenki lub dopracować parę szkiców. Z takim nastawieniem Hizumi pojechał mieszkania basisty i zaczął natarczywie dzwonić do drzwi.
- Co tu robisz? – powitał go na progu zaspany mężczyzna. – Przecież mamy dziś wolne.
- Kyo wyszedł, a ja nie mam co ze sobą zrobić – wyjaśnił Hizumi, wpraszając się do środka. – Byłeś wczoraj na zakupach?
- Tak, ale...
Tyle wokaliście wystarczyło. Ściągnął buty oraz kurtkę i poszedł zaznajomić się z lodówką, co do której miał już pewność, że będzie pełna. Zero przyczłapał za nim do kuchni i obserwował jego poczynania. Wraz z ubywaniem zapasów, basista stawał się coraz bardziej niecierpliwy i zirytowany, aż w końcu nie wytrzymał i trzasnął ręką w stół.
- Możesz mi wyjaśnić czemu pożerasz moje jedzenie?
Hizumi spojrzał na niego z niezbyt szczęśliwą miną i odłożył na miejsce niedojedzonego kabanosa, a potem zamknął lodówkę. Zero wskazał mu ręką krzesło przy stole, a sam usiadł po przeciwnej stronie.
- Co cię gryzie? – spytał.
- Mrówki. Masz plagę w domu i-
- Pytam poważnie, Hizu. Ostatnio byłeś zbyt szczęśliwy z Kyo, żeby znaleźć dla mnie czas.
- Wybacz – mruknął cicho Hizumi.
- To nic złego – rzekł pospiesznie basista. – Po prostu nie zapominaj o starych kumplach. Więc? Co się stało?
Hizumi zaczął wyłamywać sobie palce i wiercić na krześle jak małe dziecko. Fakt, może nie chciał tego przed sobą przyznać, lecz pewna sprawa bardzo go niepokoiła.
- Mamy dzisiaj gości – Hizumi spojrzał nieszczęśliwie na Zero.
- I tym się tak martwisz? – zdziwił się basista. – Co w tym strasznego?
- To moi rodzice. Moi i Kyo.
- Och...
Zero miał tę przyjemność spotkać matkę Hizumiego i to było dość traumatyczne przeżycie.
Kobieta nie była zbyt miłą osobą, żeby nie skłamać, wręcz okropną. Nawet Kyo nie mógł z nią rywalizować na tym polu. Hiroshi i Tooru byli przy niej i panu Nishimurze całkiem normalnymi ludźmi. Tę kobietę ciężko było przegadać. Wyjaśnianie jej czegokolwiek nie miało sensu, bo i tak robiła wszystko po swojemu nie zwracając uwagi na innych. Dlatego Hizumi uciekł przed nią do Tokio - by zacząć nowe samodzielne życie. Dotychczas miał z matką ograniczony kontakt i był z tego powodu zadowolony, lecz niedawno kobieta uparła się, by odwiedzić syna. Normalnie Hizumi by wymyślił jakąś historyjkę, której konkluzją było "nie mam czasu, zostaw mnie w spokoju", lecz ciężko było rozmawiać z rodzicem, gdy akurat Kyo się do biednego Hizumiego dobierał.
- Masz problem, stary – Zero poklepał Hizumiego po ramieniu. – I co masz zamiar zrobić?
- Udawać. Bo co innego mogę zrobić?

***

- Weź jeszcze połóż sztućce na stole, zaraz będą.
Hizumi wyciągnął z szafki widelce z łyżkami i położył to ładnie na stole, gdzie Kyo poprawiał jeszcze ułożenie talerzy.
- Po co nam łyżki? – spytał zdziwiony Tooru.
- Gdyby etyka nie była ci obca, wiedziałbyś, że spaghetti je się za pomocą widelca i łyżki – odparł spokojnie Hiroshi. Zabrzmiał dzwonek do drzwi. – Mógłbyś pójść otworzyć?
Snując się mozolnie w stronę wejścia, Kyo mentalnie przygotowywał się do spotkania z przeznaczeniem. Przekręcił zamki i zamarł z ręką na klatce, gdyż zaczęły go dochodzić niepokojące głosy wydobywające się zza drzwi.
- Co państwo tu robią?
- A wy?
- Przyszliśmy do syna.
- My również.
- Ja panu nie wierzę! Syn by mnie o tym powiadomił!
- Niech się pani uspokoi, bo wezwę policję!
Kyo mimo woli prawie parsknął śmiechem. To co się działo za drzwiami było świetną komedią, w której lepiej nie brać udziału. Mężczyzna otworzył w końcu drzwi i stanął twarzą w twarz z własną matką, która wyglądała na dość nieszczęśliwą.
- Witaj mamo.
- Tooru!
Trzy pozostałe pary oczu zwróciły się natychmiast na niego. Kyo poczuł się dość niezręcznie, lecz zebrał się w sobie i ukłonił przed gośćmi.
- Co ci tak długo zajęło? - warknął nieprzyjemnie pan Nishimura.
- Wybacz, nie mam funkcji prędkości podświetlnej – odparł zimno Kyo. – Tooru Nishimura – przedstawił się sucho parze stojącej za jego rodzicami.
Matka Hizumiego była niską kobietą tak samo jak pani Nishimura, ale była korpulentna. Mimo to była dość ładna, szczególnie z długimi brązowymi włosami i wielkimi oczami, w których kącikach widać było kurze łapki. Z kolei jej mąż był tylko odrobinę wyższym, łysiejącym i chudym mężczyzną z okularami na prostym nosie. Już na pierwszy rzut oka Kyo był w stanie stwierdzić, że Hizumi jest mieszanką genetyczną tej dwójki.
- Mój syn mieszka z tą osobą? – jęknęła zdegustowana kobieta, wskazując palcem na Kyo, który tylko wywrócił oczami i gestem zaprosił wszystkich do środka.
- Przestań – ojciec Hizumiego położył rękę na ramieniu swojej żony. – Noriaki Yoshida, a to moja żona, Toshiko – odparł mężczyzna, popychając Toshiko do środka.
Zamykając drzwi, Tooru miał ochotę przytrzasnąć ojcu kawałek płaszcza. Nienawidził, gdy patrzono na niego tym wzrokiem pełnym wyższości i pogardy. Zupełnie jakby zawadził „temu mężczyźnie” samym swoim istnieniem. „Ten mężczyzna”.. Tak Kyo nazywał ojca w myślach. Jakoś nie odczuwał potrzeby, żeby postępować w inny sposób.
- Hiroshi! – zawyła matka Hizumiego, gdy ten wyszedł z pokoju. – Czemu tak długo się nie odzywałeś? Dobrze się odżywiasz? Ten recydywista nic ci nie zrobił? Wyprowadź się stąd jak najszybciej!
- „Recydywista”? – powtórzył chłodno Kyo. – Tylko ludzie płytcy oceniają innych po wyglądzie.
- Twierdzisz, że jestem płytka? – zaperzyła się kobieta.
- Wcale tego nie twierdzę – odparł Tooru ze wzruszeniem ramion. Chciał na końcu dodać „to jest fakt”, lecz twarde spojrzenie ojca go powstrzymało.
Hizumi wziął od gości płaszcze i powiesił je na wieszakach. Wolał się na razie nie odzywać, bo by tylko pogorszył sytuację, w której razem z Kyo się znajdowali. Pierwsze wrażenie, jakie wywarli na nim państwo Nishimura, było nijakie. Mężczyzna był średniego wzrostu, ale i tak przewyższał syna o dobrą głowę. Czoło przecinała płytka zmarszczka, a wyżej widniały głębokie już zakola. Ogółem pan Nishimura nie wyglądał zbyt przyjaźnie, to pewnie była jedna z cech, które przejął po nim Kyo, jednak z całą pewnością Tooru był o wiele przystojniejszy od swojego ojca. Jeśli chodzi o panią Nishimura, jej włosy zaczęły przeplatać siwe pasma, choć wcale nie była stara. W gruncie rzeczy była bardzo piękna i Hizumi się zastanawiał, czy jej mąż widzi, co się z nią dzieje, ponieważ już na pierwszy rzut oka widać było, że jest nieszczęśliwa. Z krótkiego przedstawienia wokalista dowiedział się, że mężczyzna ma na imię Taku, a jego żona Kasumi. „Zupełnie jak tytuł piosenki Kyo” – przemknęło przez myśl Hizumiemu.
Kyo dał Hiroshiemu głową znak, by zaprowadził ich rodziców do stołu, a sam zniknął w kuchni. Był lekko… zirytowany. Nie sądził, że tak złośliwa jędza może być matką Hizumiego. Chociaż to by wyjaśniało, czemu mężczyzna często używał sarkazmu i ironii w sytuacjach stresowych. Tooru zrobił po kuchni kilka kółek dla uspokojenia, wypił szklankę soku i poszedł do pokoju. Państwo Yoshida siedzieli naprzeciw jego rodziców obrzucając ich nieufnym spojrzeniem, a Hizumi próbował jakoś rozluźnić atmosferę, lecz kiepsko mu to wychodziło.
- Jak sobie radzisz? – spytała go matka. – Ten człowiek cię nie wykorzystuje?
- Wypraszam sobie! – zaoponował Taku. – Nie wychowałem syna na kryminalistę…
Mimo tego, co powiedział ojciec Kyo, Hizumi odniósł wrażenie jakby koniec zdania miał brzmieć „jakim jest teraz”. Będąc niezwykle impulsywnym człowiekiem, a tym bardziej człowiekiem bardzo kochającym Tooru, Hiroshi nie mógł tego słuchać.
- Nie zaprosiłem cię tutaj po to, żebyś obrażała moich…znajomych – zwrócił się do swojej matki. – Zaczynam myśleć, że to był błąd z mojej strony.
- Jakim prawem tak się do mnie zwracasz! – Toshiko wycelowała palcem w Hizumiego. – Nie po to tyle cierpiałam, żebyś teraz tak mi się odpłacał.
Obserwując swojego kochanka kątem oka, Kyo zajął miejsce naprzeciw niego, a na środku stołu postawił butelkę sake.
- Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek cię o to prosił – Hizumi odparł niezwykle spokojnie. Ten spokój spowodował, że kobieta aż cofnęła się na krześle do tyłu i spojrzała ze strachem na męża.
Posiłek zjedli w milczeniu. Odkąd obaj wokaliści wyprowadzili się z rodzinnego domu, żaden z nich nie doświadczył do tej pory tak pogrzebowej atmosfery jak w tej chwili. Napięcie w powietrzu można było kroić tasakiem, a nieufne spojrzenia ze strony obydwu rodzin zamieniłyby samego Bazyliszka w kamień. Kyo westchnął w duchu. To była ich wina, jego i Hizumiego. Gdyby się dogadali, gdyby wcześniej zrozumieli, nie musieliby się teraz męczyć.
Hizumi zebrał puste talerze i wyniósł do kuchni, gdzie je następnie wstawił do zlewu i zalał wodą. Po cholerę w ogóle się starali z tym wszystkim? Wzrok Hiroshiego padł na okno. A może by tak… Nie – potrząsnął głową. – Nie mogę zostawić Kyo samego. Z tą myślą wrócił do salonu.
- Jak się wam tu mieszka? – spytała pani Nishimura.
- Dobrze – odparł Tooru. – Jest spokojnie…
Choć się kłócimy z Hizumim średnio raz dziennie.
- …sąsiedzi nie robią nam problemów…
Chociaż to my robimy problemy im. Szczególnie nocami.
- …i nie są nawet głośno…
Za to Hizumi jest niezwykle wokalny. Jestem pewien, że ten stary dziad spod czwórki nas podsłuchuje.
- …dlatego jestem bardzo zadowolony.
Raczej poirytowany.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i skinęła głową na znak zrozumienia, a Kyo poczuł coś na kształt wyrzutów sumienia, że okłamuje własną matkę. Mimo wszystko kochał ją i współczuł jej takiego męża. O ile sam się w znacznym stopniu wyswobodził spod jego władzy, o tyle Kasumi nadal przy nim trwała. Dopóki Kyo nie spotkał Hizumiego, nie wiedział dlaczego. Nie znał pojęcia bezwarunkowej miłości, która wszystko przebaczała i dla której byłby w stanie zrobić wszystko. Lecz Hiroshi go tego nauczył. A właściwie można powiedzieć, że obaj jej się nauczyli. Tooru nie byłby teraz w stanie zrezygnować z Hizumiego, to samo działało w drugą stronę.
- Przepraszam, gdzie tu macie toaletę? – spytała pani Yoshida, wstając z miejsca.
- Jak wyjdziesz z pokoju, pierwsze drzwi na lewo – poinstruował matkę wokalista, a potem spytał się reszty: - Dolać komuś sake?
Trójka pozostałych mężczyzn natychmiast podsunęła Hizumiemu swoje szklanki. Hiroshi uniósł zdziwiony brwi patrząc na Kyo, który, tak samo jak on, nie przepadał za tym alkoholem. Potem wzrok wokalisty padł na ojca blondyna i Hizu przyszło do głowy, że może Tooru usiłuje zaimponować ojcu. Lecz coś tu nie pasowało. Czemu blondyn miałby chcieć imponować komuś, kim pogardzał? Może po prostu nie chciał być gorszy? Hizumi westchnął w duchu na głupotę kochanka.
- Macie tylko jedną sypialnię? – spytała Toshiko, kiedy wróciła, podczas gdy Hiroshi rozlewał alkohol.
- Tak, czemu pani pyta? – odparł niczego nieświadomy Kyo.
- Dwóch dorosłych facetów w jednym łóżku? Jak tak można? – pani Yoshida skrzywiła się zniesmaczona.
Kyo otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz Hizumi go uprzedził.
- O ile słyszałem, nie zostało powiedziane, że śpimy razem – uśmiechnął się ironicznie i wskazał na kanapę. – Ja śpię na niej.
Ojciec Hizumiego, który dotychczas prawie wcale się nie odzywał, nie wspominając już o Kasumi Nishimurze siedzącej spokojnie i przysłuchującej się rozmowie, uniósł delikatnie kąciki ust, będąc lekko rozbawionym. Hiroshi bardzo kochał i szanował mężczyznę. Prawie zawsze mógł się z nim dogadać, często krył go przed matką i okazywał większe zrozumienie dla pewnych spraw.
- Mój biedny synek śpi na kanapie, jak tak można? – kobieta załamała ręce i spojrzała gniewnie na Kyo, który ledwo co powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. – To twoja wina! Żaden farbowany kryminalista nie będzie tak traktować mojego dziecka! Przez ciebie zejdzie na złą drogę! Nie zdziwiłabym się, gdyby Hiroshi dorobił się takiego żelastwa na twarzy. Toż to niesmaczne!
Na te słowa Tooru wstał od stołu, odwrócił się do matki Hizumiego tyłem i podwinął bluzkę pokazując swój spory tatuaż na plecach zajmujący gdzieś dziewięćdziesiąt procent powierzchni skóry. Potem odwrócił się do Toshiko i zrobił to samo z rękawami.
- Nie sądzi pani, że tatuaże dla syna byłyby bardziej odpowiednie?
- O mój Boże!
Gdy Tooru usiadł z powrotem przy stole, matka ścisnęła lekko jego rękę na pocieszenie i uśmiechnęła się krzepiąco. Z kolei ojciec otarł usta wierzchem dłoni i zaczął mówić przy wszystkich:
- Ja zawsze wiedziałem, że coś jest z tobą nie tak. Dziwne, mroczne wiersze, cała masa kolczyków, te obrzydliwe tatuaże… Jaka kobieta cię zechce? Prawdziwy mężczyzna ma w życiu tylko trzy cele – zasadzenie drzewa, znalezienie miłej i ładnej kobiety, która zostanie twoją żoną, oraz spłodzenie potomka. Pytam się, czemu jeszcze nie mam wnuka?
- Bo wolę się na razie skupić na karierze – skłamał gładko Kyo, a Hizumi zmarkotniał nieco.
- Tak nie może być! Im dłużej będziesz mieszkał z nim – Taku wycelował palcem w Hiroshiego – tym większe prawdopodobieństwo, że ludzie wezmą cię za pedała! Nie życzę sobie, żeby rozeszły się pogłoski, że mój syn jest jebanym pedałem.
Przy stole zapadła głucha cisza. Obaj wokaliści spoglądali zniesmaczeni na czerwonego na twarzy mężczyznę. W tym momencie Hizumi chciał powiedzieć wiele rzeczy, tudzież też zrobić, lecz nie potrafił się na żadną zdecydować. I wcale nie pomagało, że do dyskusji wtrąciła się również Toshiko.
- Popieram pana – oświadczyła z zapałem. – Hiroshi, kochanie… Myślałam już o tym od dawna. Wiem, że jesteś zajęty i dlatego nie masz czasu na znalezienie sobie dziewczyny, dlatego umówiłam cię z córką ciotki matki ze strony kuzynki synowej. Jest bardzo miła, więc myślę, że ją polubisz.
- Słyszysz, Tooru? – warknął pan Nishimura. – Żądam zmiany stanu rzeczy!
- Nie sądzisz, że Tooru powinien sam zdecydować o swoim życiu? – spytała znienacka Kasumi.
- Nie chcę, żeby mój syn miał reputację geja. To jest obraza! Co by znajomi pomyśleli? Dobrze znają moje zdanie na ich temat. Homoseksualistów powinno się tępić! Zamykać! Nie życzę sobie, żeby choć jeden przebywał w moim towarzystwie. Jeszcze się czymś zarażę – prychnął pogardliwie Taku.
Dłonie Kyo momentalnie zacisnęły się w pięści. Miał przemożną chęć, by uderzyć swojego ojca, a sądząc po zmarszczonych z gniewu brwiach Hizumiego, drugi wokalista myślał podobnie. Tooru odsunął się na krześle i wstał, by podejść do Hiroshiego, odprowadzany podejrzliwym wzrokiem dwójki osób.
- Zgadzasz się? – spytał cicho.
Oczy Hizumiego błysnęły ze zrozumieniem i mężczyzna kiwnął delikatnie głową. Kyo pochylił się niespodziewanie i pocałował Hiroshiego dość długo i namiętnie przy akompaniamencie głośnego okrzyku zdumienia i brzdęku szkła. Gdy skończyli, Tooru odwrócił się do ojca i rzekł:
- Ponoć nie chcesz przebywać w towarzystwie gejów. Więc co robisz w naszym domu?
Lecąca w jego stronę pięść przyłożyła blondynowi w oko błyskawicznie. Gdyby nie interwencja Hizumiego i jego ojca, Kyo prawdopodobnie zostałby zmasakrowany.
- Tak podejrzewałem – Taku splunął z obrzydzeniem – a teraz mam dowód. Nie jesteś już moim synem!
Pan Nishimura ruszył szybko do drzwi i już po minucie nie było go w mieszkaniu. Z kolei matka Hizumiego oddychała ciężko z wytrzeszczonymi oczami i bezskutecznie wachlowała się dłonią.
- Mój synek… Mój kochany synek… Co ten człowiek ci zrobił? Spakuj się. Wrócimy spokojnie do domu, odpoczniesz, poznasz Yumi…
- Mamo, nie. Nie wrócę nigdzie z tobą, a tym bardziej nie zostawię Kyo. Może tego nie zrozumiesz, ale go kocham i nie chcę nikogo innego – odparł Hizumi.
Jego matka prychnęła gniewnie i wstała z impetem przewracając krzesło.
- Wracamy, Noraki! – zarządziła. – Nasz syn musi zrozumieć swój błąd.
- Wracaj sama – odparł pan Yoshida. – W przeciwieństwie do ciebie nie przyjechałem tu, by męczyć moje dziecko, lecz żeby je odwiedzić.
I po chwili z pięciu osób zrobiły się cztery. Hizumi spojrzał niepewnie na ojca, który uśmiechnął się do syna i zaczął pomagać wraz z matką Kyo przy sprzątaniu.
- Daj spokój, nie musisz – mruknął Hiroshi, zabierając z rąk Norakiego kawałki szkła. Mężczyzna kiwnął głową i otrzepał ręce o spodnie.
- Muszę zobaczyć, co z twoją matką – powiedział i ruszył do przedpokoju, a za nim powędrował Hizumi.
- Nic nie powiesz?
- A co mam powiedzieć? – zdziwił się Noraki.
- Nie wyzwiesz mnie? Nie uderzysz?
- Jesteś moim dzieckiem. Póki żyjesz tak, jak cię wychowałem, nie będę mieć do ciebie pretensji – mężczyzna roztrzepał włosy syna i nałożył na siebie płaszcz. – Jesteś chociaż szczęśliwy?
Hizumi zerknął za siebie, gdzie Kyo rozmawiał z matką, i odparł:
- Bardzo.
- Więc niczego więcej mi nie trzeba. Ale… dzwoń czasem. Matka się ucieszy.
Noraki pożegnał się z synem i wyszedł. Hizumi wrócił cicho do pokoju i oparł ramieniem o futrynę, spoglądając na Kyo.
- …i pamiętaj, że cię kocham – zakończyła Kasumi, ściskając mocno syna.
Tooru odprowadził matkę do drzwi i pożegnał się z nią. Odetchnął z ulgą dopiero w momencie, gdy zostali sami z Hizumim w mieszkaniu.
- Było gorzej, niż podejrzewałem – zaśmiał się mrocznie Yoshida.
- Ciebie przynajmniej nikt nie pobił – rzucił lekko Kyo, dotykając opuchniętego oka.
- Sam się o to prosiłeś – Hizu wzruszył ramionami i poszedł do kuchni. – Nie trzeba było wkurwiać ojca – krzyknął, wyciągając z zamrażarki kostki lodu, a następnie wkładając je do worka foliowego. – Trzymaj.
Kyo podziękował mruknięciem i przyłożył lód do oka. Pulsujący ból zamienił się w przyjemny chłód.
- Nie żałuję.

***

- Wyglądasz jak panda! – zaśmiał się Toshiya, gdy Kyo przekroczył próg sali. – Kto ci podbił oko?
- Spierdalaj – burknął niemiło wokalista.
Naprawdę, trzeba było mieć tupet, by naśmiewać się z Nishimury, który był wkurwiony, a basista najwyraźniej tego nie rozumiał. Nie można było mieć choć jednego spokojnego dnia? Bez kłótni, krzyków, bicia?
- Rodzice się dowiedzieli – zgadł Shinya, przyglądając się z zaciekawieniem twarzy blondyna.
- Tak – przyznał Kyo. – Ojciec się na mnie rzucił.
- Za co? – Toshiya przechylił w zaciekawieniu głowę na bok.
- Za to, że ściany nie pasowały pod kolor moich włosów – warknął wokalista. – Dowiedział się, że jestem gejem, Totchi.
Daisuke poklepał tylko Kyo po ramieniu, a Kaoru westchnął ciężko.
- Współczuję ci – rzekł lider – ale robota nas czeka. Do pracy!

Gdy Hizumi powtórzył wszystko Zero, ten tylko się roześmiał, i ze śmiechu zaczął turlać się po łóżku.
- Zamknij się – fuknął na niego wokalista, gdy pięć minut później basista nadal zachowywał się jak dziecko z ADHD.
Zero spojrzał skrzywdzonym wzrokiem i usiadł wyprostowany. Normalnie poirytowałby Hizumiego dalej, ale ten najwyraźniej miał wczoraj zły dzień i Michi postanowił go oszczędzić.
- I co teraz będzie? – spytał.
- A co ma być? Nic się nie zmieniło poza tym, że własna matka się do mnie nie odzywa, a ojciec Kyo nas nienawidzi.
- Przykro mi – rzekł dla zasady Michi, choć tak naprawdę chciało mu się śmiać. – A jak z Tooru?
- Dobrze. Ma siniaka wokół oka, ale dobrze.
Zero nie wytrzymał i znowu wybuchnął śmiechem, przez co Hizumi skopał go z łóżka. Basista przetarł oczy nadal cicho chichocząc i usiadł po turecku na ziemi.
- Chodź, mam najnowsze playstation – rzucił do Hizumiego z uśmiechem.

Do obu wokalistów dotarło, że tak naprawdę nic się nie stało. Może jakaś część ich nie akceptowała, ale przecież nikt obcy nie musiał o nich wiedzieć. Wystarczyło, że mieli siebie nawzajem, głupich przyjaciół i częściowo rodzinę, która ich wspierała. Z taką myślą Hiroshi wrócił do domu, gdzie otworzył mu drzwi Tooru. Tak, nie mogło być bardziej idealnie.
- Kyo?
- Tak?
- Spłodzimy syna?

7 komentarzy:

  1. Hehe, kto będzie nosił płód? XD hehe :3
    Kocham to opowiadanie! Jest epickie!
    //Yūko-san

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie mogę... Hahahaha. Jesteś genialna, te twoje komedie są znakomite! Ja chcę więcej takich, a końcówka po prostu mnie rozbroiła.

    "Wyglądasz jak panda" Chciałabym zobaczyć Kyo w takiej wersji. Wyglądał by Kawaii, wtedy to by się dopiero wkurzał, że tak na niego mówią :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To było urocze opko :3 i niesamowicie zabawne :D !
    Dawno się tka nie usmiałam XD! Współczuję im czesci rodziny, no ale cóż ich sie nie wybiera. Całe szceście, że wsyztsko skończyło się w miare dobrze ( nie licząc podpitego oka Kyo i potłuczonych naczyń).
    Ciekawe jakby wyglądał Kyo-panda :D Haha

    Końcówka jest rozbrajająca, Hizu-chan nie wiem jak ty amsz zamiar to zrobić, ale powodzenia XD!

    Weny życzę
    ~xMidziak :||)

    OdpowiedzUsuń
  4. W dużo opowiadaniach, to ojciec nie toleruje gejów, a kobieta jest bardziej uległa. W przypadku rodziców Hizumiego był inny schemat, na szczęście. Zaczynam mieć dosyć opowiadań, gdzie ojciec zachowuje się tak ja w tym opku ojciec Kyo lub podobnie.
    W sumie to ciekawy pomysł, ale myślałam, że inaczej to napiszesz. Nie wiem co jeszcze mogłabym napisać XD

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany, ale się działo u nich... Tak się działo, że jak czytałam, ignorowałam nawet wołanie na śniadanie -.- Bardzo wciągające!
    Najlepsze było, jak Kyo wstał i podwinął bluzkę. Jak to sobie wyobraziłam, to musiało wyglądać... ach *^* Chociaż coś mi się tu nie zgadza... bo pisałaś, że miał blond włosy i kolczyki na twarzy, nie? A jak tak wyglądał to nie miał jeszcze tatuażu na plecach. Moooogę się mylić, a może źle doczytałam, ale jeśli tak opisałaś, to go nie miał.
    Poza tym fajna komedia i chciałabym przeczytać coś jeszcze z tą parą :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba masz rację xD ale po prostu.. to tak idealnie mi pasowało akurat do tego opowiadania! Miałam taką wizję Kyo przed oczami *^* bo najbardziej mi się podobał jako blondyn *^*

      Usuń
  6. Ech, tak to jest - rodzice przeważnie wszystko psują. Powiedzmy, że też miałam podobną przygodę, bo sama mam ojca konserwatystę i jak zobaczył mojego poprzedniego chłopaka to właśnie nazwał go "farbowanym kryminalistą" i powiedział, że gdyby wyjąłby mu z twarzy i uszu cały ten "złom" to sporo zarobiłby w skupie >.<''
    Moim zdaniem i tak nie było najgorzej :) Spodziewałam się większych nieszczęść, ale dobrze, że się bez nich obyło ;p
    Nie mam weny na komentarz, ale jeszcze podkreślę, że bardzo mi się podobało. Ja również z chęcią przeczytałabym coś jeszcze z paringiem farbowany kryminalista x cholerny cynik ;D
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń