Pairing: Kyo x Hizumi
Gatunek: ?
Ostrzeżenia: -
-
Gwiżdże!
-
Co gwiżdże?
-
Woda. Nie słyszysz?
Hizumi
wzdycha ciężko i idzie do kuchni zrobić herbatę. Szczerze powiedziawszy, nie
uśmiecha mu się odrywanie od nowo znalezionej gry RPG, lecz narastający dźwięk
jest tak nieznośny, że nie sposób go zignorować. Kyo chyba doszedł do tego
samego wniosku, bo inaczej by się nie wydarł na całe mieszkanie z zamiarem
obudzenia zmarłych.
Wchodzi
więc Hizumi do kuchni i robi sobie herbatę. W drzwiach napotyka na blondyna,
który wygląda jakby dopiero wstał z łóżka.
-
A mi nie zrobiłeś? – pyta lekko schrypniętym głosem.
-
Nie jestem twoim służącym – prycha Hiroshi i znika w czeluściach swojego
pokoju, zostawiając zirytowanego Kyo samego.
Kiedyś
tak nie było. Kiedyś byli sobie bliscy i to bardzo. Spotkali się na jakiejś imprezie
i – jak to czasem bywa – zakochali się w sobie. Po paru miesiącach bycia w
związku wspólne zamieszkanie wydawało się naturalnym krokiem, dlatego znaleźli
mieszkanie gdzieś w centrum Tokio i je kupili. I byli naprawdę szczęśliwi. Lecz
po czasie Kyo zaczął zauważać wady kochanka. Na początku wydawało mu się, że to
tylko jego wyobrażenia, że to chwilowe i niedługo minie. Ale nic nie mijało i
blondyn odkrył, że nie jest już w stanie spać z Hizumim w jednym łóżku, że
przeszkadzają mu dziwnie sterczące włosy bruneta, jego głos, częste napady
melancholii… Nawet oplatające go w nocy ramiona były jakieś nie te. A Hizumi to
widział. Widział, jak Kyo pod pretekstem oglądania filmu idzie spać do innego
pokoju, jak wraca późnymi wieczorami śmierdząc alkoholem, jak na szyi ma
nieudolnie starty ślad czerwonej szminki… Dopiero wtedy obaj wokaliści
zrozumieli, że popełnili duży błąd. Coś, co jeszcze niedawno brali za miłość,
było w gruncie rzeczy zwykłym zauroczeniem, które powoli mijało, przynajmniej w
wypadku Kyo.
I
wtedy przyszedł ten dzień. Hizumi wrócił do domu zmęczony i sponiewierany po
długim dniu walki z Tsukasą, więc jedynie się przebrał i poszedł spać. Parę
godzin później obudziły go jakieś trzaski i huki dochodzące z innej części
mieszkania. Zaspany, wsunął kapcie na stopy i poczłapał sprawdzić, co się
dzieje. To, co zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Pijany Tooru
dobierał się do równie wstawionego i półnagiego Shinyi na podłodze w
przedpokoju.
-
A jak on nas zobaczy? – zachichotał perkusista, gdy Kyo oderwał się od jego
obojczyka.
-
Nie przejmuj się nim – odparł wokalista i czknął głośno. Tak, doprawdy
wzruszające.
To
jedno zdanie sprawiło że krew w Hizumim zawrzała i ogarnęła mężczyznę
wściekłość. Podszedł do Kyo i kopnął go w żebra, a blondyn przeturlał się z
jękiem na plecy.
-
Z nami koniec – oznajmił ze złością i zwrócił się do wystraszonego Shinyi. –
Wypierdalaj z tego domu.
Perkusista
zebrał szybko swoje rzeczy i wypadł półnagi na korytarz, jakby go demon gonił.
W tym czasie Hizumi zostawił Tooru samego na podłodze i zamknął się w sypialni.
Nie było sensu rozmawiać z Nishimurą w stanie upojenia alkoholowego. Hiroshi
czuł się poniżony i niechciany, a jego serce wypełniła gorycz. Potem Kyo
przepraszał go za to wielokrotnie, lecz brunet nie chciał go nawet słuchać.
Obaj wiedzieli, że tego nie da się już naprawić, że wszystko stracone.
Żaden
z wokalistów nie chciał rezygnować z domu i zostawiać go temu drugiemu.
Wspólnie go kupili i wspólnie opłacali rachunki, dlatego też jakoś doszli do
porozumienia i postanowili tego nie zmieniać. Na pewno wpływ na decyzję miała
ich duma, zranione ego i upartość. Kosztowało Hiroshiego wiele samozaparcia i
spokoju. Bolało go, kiedy Kyo spraszał do siebie kolejne nic nie znaczące
osoby, jakby na złość Yoshidzie. Nie, nie toczyli ze sobą wojny, przynajmniej
nie otwarcie, lecz to nie powstrzymało wcale Hizumiego przed różnymi głupimi
wybrykami w akcie zemsty.
Hiroshi
potrząsa głową i przestaje wspominać momenty z ich wspólnego życia, które
wydarzyły się przecież tak niedawno. Szczerze powiedziawszy, to nie ma
zielonego pojęcia dokąd to wszystko zmierza i co należy zrobić. Może gdyby nie
byli tacy pochopni, tak ślepi, może wtedy byliby szczęśliwi. Jednak to marzenie
ściętej głowy. Czasu nie da się cofnąć, a pewnych czynów naprawić i Hizumi ma
dość różnych dziwnych scenariuszy oraz pomysłów, które podsyła mu umysł.
Odstawia kubek na szafkę i siada na łóżku. Przecież to chore, niezdrowe
mieszkać w jednym domu z osobą, która go zdradziła i która wcale tego nie
żałowała. Bo przecież przeprosiny Kyo były puste. Bardziej przepraszał za to,
że został złapany, a nie za to, co zrobił z Shinyą. Cała ta atmosfera, która
między nimi panuje… Tak, Yoshida to wszystko wie. Rozmawiał nawet niedawno z
Matsumurą i gitarzyście udało się w końcu przekonać Hizumiego, by dał sobie
spokój i zaczął nowe życie. Zaoferował nawet wspólne mieszkanie, żeby tylko
przyjaciel się go posłuchał.
Ktoś
dzwoni do Kyo, słychać przez ścianę, a Yoshida słucha spokojnie tego, co mówi
blondyn sącząc herbatę. Nie ma żadnych wyrzutów sumienia, nie w stosunku do
Tooru.
-
Tak, rozumiem. Niedługo będę.
Kyo
się rozłącza, szybko ubiera i wychodzi z mieszkania, a Hizumi zastanawia się
mimowolnie, gdzie on poszedł i kto zadzwonił, bo to nienaturalne dla Nishimury
tak się spieszyć. Po chwili Yoshida przypomina sobie, że nie powinno go to
interesować i robi coś, co należało zrobić już dawno – dzwoni do Karyu.
-
Przyjedź po mnie za dwie godziny – prosi, a gitarzysta się zgadza, bo niby
czemu miałby odmówić?
Dwie
godziny to wbrew pozorom bardzo mało, więc Hizumi czym prędzej rozpoczyna
pakowanie. Zabiera tylko swoje rzeczy. Te Kyo i te kupione wspólnie zostawia na
miejscach, bo nie chce mieć niczego, co by przypominało mu o blondynie.
Gdy
Karyu przyjeżdża, na dole czekają już dwie duże torby i parę sporych pudeł.
Mimo tego co się może wydawać, Hizumi wcale nie chce uciekać z domu jak
złodziej. Po prostu wie, że ciężej będzie go opuścić. Pomaga więc gitarzyście
załadować wszystko do auta i wraca na chwilę, by jeszcze raz się upewnić, że
zabrał wszystko. Kyo nadal nie ma, gdy Hizumi opuszcza mieszkanie, więc brunet
zamyka drzwi, a klucze wrzuca do skrzynki na listy. Bez żadnego pożegnania, bez
ani jednego słowa wyjaśnienia. Coś takiego jest całkowicie zbędne po tym, co
zrobił Nishimura.
Hizumi
wsiada do wozu Karyu i po chwili odjeżdżają. Yoshidzie wydaje się, że widzi
Tooru, jak wchodzi do jubilera, ale bierze to za zwidy. Nishimura nigdy nie
chodzi do takich miejsc, nawet wszystkie swoje kolczyki kupił od razu przy
przekłuwaniu, a inne dostawał w prezencie. Hizumi siedzi więc spokojnie w
fotelu i chce się jak najprędzej znaleźć u Karyu, by trochę odpocząć i
pomyśleć.
W
mieszkaniu Matsumura przygotowuje dla wokalisty mocną kawę i siada z nim na
kanapie. Dobrze wie, że Hiroshi musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji, że
żyje już bez Kyo przy boku.
-
Pewnie o nim nie zapomnisz – mówi – ale kiedyś znajdziesz kogoś lepszego –
pociesza w ten sposób przyjaciela.
Yoshida
uśmiecha się pod nosem. Wie, jaki jest patetyczny. Chociaż Tooru już dawno
przestał go kochać, to w Hizumim nadal jest małe ziarnko uczuć w stosunku do
blondyna.
***
Yoshida
powoli znowu zaczyna układać sobie życie. Yoshitaka i reszta chętnie mu w tym
pomagają, chociaż Zero mógłby poprzestać jedynie na chęciach. Hizumi nie jest w
takiej depresji, żeby korzystać z usług zamówionej przez basistę prostytutki. Od
Kyo nie ma żadnych informacji, więc podejrzewa, że Nishimury jego zniknięcie
zbytnio nie obeszło.
Szuka
nowego mieszkania, chociaż Karyu starał się go przekonać, żeby na razie nie był
sam. Gitarzysta wie, że mimo wszystko Hizumi kochał Kyo i może nawet nadal
kocha, dlatego stara się, żeby z wokalistą prawie zawsze ktoś był. Hiroshiego
to irytuje i się wścieka, lecz jest świadomy, że jego przyjaciele wcale nie
chcą zrobić mu na złość, a jedynie się o niego martwią.
Lecz
Tooru wcale o nim nie zapomniał.
Prawie
miesiąc później dzwoni do Hiroshiego nie kto inny, a blond wokalista. Hizumi
zastanawia się dłuższą chwilę czy odebrać i czy w ogóle chce słuchać Kyo, lecz
w końcu naciska zieloną słuchawkę i przykłada telefon do ucha.
-
Słucham.
-
Sprzedałem nasz dom – mówi Tooru bez owijania w bawełnę.
-
Ach tak – Yoshida nie potrafi ukryć przygnębienia w swoim głosie. –
Najwidoczniej tak musiało być.
-
Może – Nishimura zbywa to jednym słowem. – W każdym razie chcę oddać ci połowę
tej kwoty.
Hizumi
nie ma już złudzeń. Wszystko się skończyło zanim na dobre zdążyło się rozpocząć.
-
Hizu..?
-
Nie mów tak do mnie – warczy Yoshida. – Prześlij mi na konto. Znasz numer,
prawda?
Kyo
milczy przez chwilę zastanawiając się, czym tak rozsierdził bruneta, lecz nie
potrafi zrozumieć co takiego zrobił. Zaczyna więc wchodzić na temat, o którym
od początku chciał porozmawiać.
-
Oczywiście – przytakuje. – Wiesz… Myślałem nad tym od pewnego czasu i… może
byśmy spróbowali wszystko od nowa?
Może
i Tooru powinien o tym mówić twarzą w twarz z Hizumim, lecz nie potrafiłby
wydusić z siebie słowa i zżarłoby go poczucie winy. Za to Hiroshi jest
zaskoczony. Tego wcale się nie spodziewał i ma nadzieję, że to nie jest głupi
żart.
-
Sprzedałeś nasze mieszkanie, a teraz prosisz, bym do ciebie wrócił? – pyta z
niedowierzaniem.
-
Mniej więcej tak to wygląda – przytakuje Kyo. – Chciałbym, żebyśmy zaczęli
wszystko od początku, tak całkowicie. Przysięgam ci, że już się na mnie nie
zawiedziesz.
Mimowolny
uśmiech gości na twarzy i decyduje się dać szansę Nishimurze.
-
Yoshida Hiroshi, wokalista D’espairsRay, który aktualnie nie ma nic do roboty.
-
Nishimura Tooru, wokalista DIR EN GREY i zaprasza cię na kawę.
Uśmiech
Hiroshiego się poszerza.
-
Ale nadal nienawidzę Terachiego.
To było...
OdpowiedzUsuńSłodkie :)
Chociaż zupełnie nie spodziewałam się takiego zakończenia.
Myślałam " o znów na smuty trafiam" ale potem aj tam dobra przeczytam i .. Jestem miło zaskoczona :D !
Masz bardzo fajny, ładny styl pisania, podoba mi się :3
Tak na marginesie.. Zabiła mnie logika Kyo :D
Weny życzę i ściskam cieplutko
~xMidziak
Zdanie podsumowujące najlepsze xD (...fuck, nie dodało mi za pierwszym razem komentarza D: )
OdpowiedzUsuńTrochę zmieniłaś swoją zwyczajową stylistykę pisania w tym opowiadaniu... Ciekawie się przez to czytało :3
Kocham to opowiadanie! Jest super.... Tak "płynnie" napisane. Wszystko idzie miarowym tempem. A i pomysł bardzo mi się podoba, zwłaszcza końcowka.
OdpowiedzUsuń//Yūko-san
O, jeszcze jeden fick z tym pairingiem! Bardzo się cieszę <3 Końcówka była... naprawdę rozczulająca, chociaż czy aby nie za szybko sobie wybaczyli? Przynajmniej się zgrali i od razu zrozumieli. Chyba nic konstruktywnego dziś nie napiszę, więc utnę w tym momencie, by nie wysuwać już żadnych idiotycznych wniosków, na widok których będziesz pewnie chciała walić głową o klawiaturę... albo ja będę chciała, gdy sobie zobaczę ten komentarz. To powiem krótko - podobał mi się shot, ale oczywiście "kwintesencją" była końcówka. :3
OdpowiedzUsuńSuper :d Końcówka mnie rozbroiła :D
OdpowiedzUsuń