niedziela, 9 marca 2014

Dlaczego ty? 1


Ten rozdział jest wyjątkowo krótki i mam nadzieję, że kolejne wyjdą mi dłuższe.
Trzy publikacje w 2 dni. Tego chyba jeszcze nie było :)
Dziękuję wszystkim za miłe słowa (za niemiłe też bym dziękowała, ale takowych nie ma)! Chciałabym odpowiedzieć każdemu z osobna, lecz dzisiaj jestem wyjątkowo leniwa x.x Cóż.. Myślałam już o książce, lecz jakoś nie potrafię się rozpisać. A co do wierszyków.. Uwielbiam pisać głupoty, to mi wychodzi najlepiej xD


Nieznośny dźwięk, który zabrzmiał w pokoju, był nie do wytrzymania. Dlatego właśnie nienawidziłem poranków; trzeba było wstawać o nieludzkiej godzinie, by przygotować się na zajęcia. Żeby jeszcze był normalny, to nie, po co? To coś miało nogi i przede mną uciekało!
- Wyłącz to ustrojstwo!
Hizumi… Bardzo przyjazna dusza i mój współlokator. Nie pamiętam, jak go poznałem, lecz przyjaźniłem się z nim już długo. Większość czasu spędzałem właśnie razem z Hizumim, Karyu i moją dziewczyną.
Mei to ładna kobieta, z którą byłem już dwa lata. Chodziła na tę samą uczelnię co ja, więc często się z nią spotykałem. Mei wywodziła się z dobrego domu, a jej rodzina była szanowana. Ojciec dziewczyny traktował mnie jak syna, lecz czułem, że matka mnie nie akceptowała. Wcale jej się nie dziwię… Córka powinna związać się z kimś z przyszłością, kto będzie potrafił zapewnić bezpieczeństwo rodzinie, a ja marzyłem o założeniu zespołu. Mimo to uczyłem się ekonomii, żeby zostać urzędnikiem. Ojciec Mei przyjąłby mnie do swojej firmy, może nawet uczynił następcą i wszyscy byliby szczęśliwi. Przecież muzyka nie jest czymś, czym się można zajmować na dłuższą metę.
Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki, by się umyć i przebrać, a Hizumi w tym czasie zrobił nam śniadanie. Jak na człowieka dość leniwego, Yoshida potrafił dobrze gotować, dlatego wykorzystywałem go głównie do tego. Mieliśmy umowę – ja sprzątam, on gotuje, i szczerze powiedziawszy żaden z nas na tym źle nie wychodził. Zresztą Hizumi i tak zabronił mi się zbliżać do kuchni po tym, jak przypadkiem przypaliłem garnek.
- Co dzisiaj robisz? – spytał Hiroshi.
- Po wykładach spotykam się z Mei i idziemy do kina – odparłem, siadając przy stole.
Hizumi kiwnął głową i wepchał sobie do buzi ogromny kawałek omletu z ryżem. Zaśmiałem się pod nosem widząc, że ma kłopoty z przeżuwaniem i zabrałem się za to, co sam miałem na talerzu.
Parę minut później byłem już gotowy do wyjścia. Złapałem swoją torbę, pożegnałem się z Hizumim i wyszedłem z mieszkania. Moja uczelnia mieściła się dwie ulice dalej, więc miałem do niej stosunkowo blisko i mogłem sobie pozwolić na spacer.
Sala wykładowa dopiero się zapełniała. Nic dziwnego, skoro do wykładu zostało piętnaście minut. Usiadłem obok Matsumury, który spał z głową opartą na przedramionach i co chwila kręcił głową. Wolałem go nie budzić, bo wiedziałem, że Karyu pracuje do późna i nie ma czasu się wyspać. Wyciągnąłem z torby potrzebne rzeczy i położyłem je delikatnie na blacie. Ciągle nie mogłem się przyzwyczaić, że byłem studentem już drugi miesiąc. Przecież jeszcze tak niedawno chodziłem do liceum i miałem na głowie końcowe egzaminy… Czas leci zdecydowanie za szybko co, nie ukrywając, bardzo mi się nie podoba. Wolałbym, żeby pewne chwile trwały dłużej.
- Wolne?
Odwróciłem głowę w stronę chłopaka, który o to zapytał i kiwnąłem głową. Jeszcze nie widziałem go tutaj, więc pewnie musiał się tu przenieść z innego kierunku.
Był  gdzieś mojego wzrostu, miał falowane włosy do szyi, ładne, pełne usta układające się w tej chwili z łagodny uśmiech i to chłodne spojrzenie…Mimowolnie przeszły mnie ciarki po plecach, lecz zaraz się z tego otrząsnąłem. Delikatne rysy twarzy były jakby wygładzone i nie można było dopatrzeć się żadnej nadprogramowej zmarszczki.
- Shimizu Michi – przedstawił się chłopak, wyciągając do mnie rękę.
- Oota Kenji – odwdzięczyłem się tym samym. – Nie widziałem cię tu jeszcze.
- Nic dziwnego – zaśmiał się dźwięcznie. – Przeniosłem się z zarządzania.
Było w tej osobie coś dziwnego. Coś, czego nie potrafiłem zidentyfikować, a co bardzo mnie niepokoiło. Co to mogło być?
- Było tak źle? – zaciekawiłem się.
- Nie – odparł. – Po prostu to nie było dla mnie.
- Rozumiem cię całkowicie…
Zaczął się wykład. Zero – bo okazało się, że tak mówią na niego znajomi – pojmował wszystko w lot. Nie potrzebował robić tak obszernych notatek jak ja, co lekko mnie irytowało, lecz formowało się też we mnie coś na kształt podziwu dla tej osoby. Nawet Karyu się ze mnie śmiał.
Na przerwie wyszliśmy we trójkę na zewnątrz i poszliśmy do automatu po coś do picia, a potem usiedliśmy na murku na zewnątrz budynku.
- Tego się nie da pić – mruknął Karyu, ale nadal uporczywie siorbał swoją herbatę – W każdym razie, skąd jesteś? – spytał Zero.
- Z Saitamy, to niedaleko od Tokio – odparł Michi. – A wy?
- Z Yamaguchi.
- Yamagata – rzekłem, ale zaśmiałem się, gdy uświadomiłem sobie, że to podobne nazwy. – Jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz pojechać do największych miast.
Michi przytaknął głową i wyrzucił pusty kubeczek do kosza na śmieci, uprzednio gniotąc go w małą kuleczkę.
- To nie do końca prawda – zaprzeczył. – Większość zależy od twojej determinacji.
Zerknąłem wymownie na Karyu, który zmieszał się i odwrócił wzrok. Matsumura, odkąd tylko go znam, chciał być gitarzystą, lecz nie potrafił postawić się swoim rodzicom, którzy usilnie chcieli, żeby przejął po nich interes. Dobrze wiedziałem, jak sobie z tym nie radzi i że czuje się jak zamknięte w klatce zwierzę, lecz co mogłem zrobić? Większość przecież zależała od Karyu.
- W każdym razie, jak długo się znacie? – zapytał Zero, a w jego oczach widać było ciekawość. Dodam, że w bardzo ładnych oczach.
- Będzie już dziesięć lat – oświadczył radośnie Matsumura. – Szkoda, że nie znałeś go jak był dzieckiem – wskazał na mnie palcem.
- Mógłbym powiedzieć dokładnie to samo o tobie – fuknąłem i dopiłem swoją kawę.
Zero zaśmiał się głośno, lecz zastanowiło mnie, czemu ten uśmiech nie obejmuje oczu, które pozostawały dziwnie zimne, jakby coś ukrywał.
Już pod koniec wszystkich wykładów było jasne, że Matsumura polubił Michiego. Rzadko kiedy miał szansę porozmawiać z kimś, kto podzielał jego pasję do mrocznych rzeczy i fascynację horrorami. Wbrew pozorom wcale nie byłem zazdrosny, że ktoś mi kradnie przyjaciela, ale się nawet cieszyłem, bo wiedziałem, że Karyu powinien mieć większą ilość znajomych. Miał lekkie problemy z nawiązaniem znajomości i dlatego zwykle był sam, chociaż staraliśmy się to z Hizumim zmienić.
- Do jutra – pożegnałem ich i podszedłem do drzwi, gdzie czekała na mnie Mei.
Pocałowałem ją na przywitanie w policzek i wziąłem za rękę, a ona poprowadziła mnie korytarzami do wyjścia.
- Jak ci minął dzień? – spytała.
- Dobrze. Myślę, że Karyu zyskał nowego przyjaciela – odparłem, ale dostrzegłem skrzywienie ust u Mei. Nigdy nie przepadała za Yoshitaką.
- A ty? Myślisz, że ta osoba mogłaby zostać i twoim przyjacielem?
Zastanowiłem się chwilę nad pierwszym wrażeniem, jakie wywarł na mnie Zero. Było w nim coś, co mnie przyciągało i jednocześnie niepokoiło.
- Myślę, że to nawet możliwe – odparłem.
- To dobrze – dziewczyna ścisnęła mocniej moją dłoń i zaczęła wesoło opowiadać o swoim dniu.
Lubiłem jej słuchać. Miała bardzo przyjemny głos, inny od tych piskliwych, cienkich głosików, które raniły moje uszy. I nawet jeśli mówiła o banałach, zawsze brzmiało to ciekawie. Nigdy bym nie usłyszał od niej czegoś, co już powiedziała, chyba że bym sam zapytał. Była prawdziwym ewenementem wśród dziewczyn, które do tej pory poznałem.
Doszliśmy na przystanek autobusowy i akurat załapaliśmy się na nasz autobus. Od paru dni nigdzie nie wychodziliśmy i chciałem to wynagrodzić Mei, która zasługiwała na wszystko co najlepsze. Zaplanowałem całą randkę – najpierw komedia romantyczna w kinie, potem kolacja w restauracji, spacer do parku, dać jej kwiaty i odprowadzić do domu. Nie lubiłem tego typu kiczu, ale chciałem pokazać Mei, jak bardzo ją kocham.
Niestety, cały plan wziął w łeb.
- Tak? – powiedziała dziewczyna do słuchawki, gdy zadzwonił jej telefon w autobusie. – Och, naprawdę? Ale koniecznie dzisiaj? …skoro tak… Wysiądę na następnym przystanku. Dobrze, to na razie – zakończyła rozmowę i zwróciła się do mnie. – Wybacz mi, Kenji, ale wypadło mi coś ważnego.
- Rozumiem – odparłem zawiedziony, a ona uścisnęła moją dłoń i wysiadła z autobusu, jak tylko pojazd się zatrzymał.
Sam wysiadłem przed kinem i zastanawiałem się, co zrobić. Na szczęście biletów jeszcze nie kupiłem, ale miałem rezerwację w restauracji opłaconą z góry i wolałem, żeby pieniądze nie przepadły, lecz pójście tam samemu wydawało mi się trochę patetyczne. Zadzwoniłem więc po Hizumiego.
- Jak tam twoja randka? – spytał, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. – Dobrze się bawisz?
- Świetnie – mruknąłem. – Nie miałbyś nic przeciwko na zjedzenie czegoś poza domem? Mei w ostatniej chwili wypadło coś ważnego.
- Och – Hiroshi wydawał się zaskoczony. – Jasne, podaj tylko miejsce.
Dobrze było mieć takiego przyjaciela jak Yoshida. Może i bywał dupkiem, lecz wiedział, co to przyjaźń.

5 komentarzy:

  1. Czekam na więcej, bo zapowiada się intrygująco O.o tylko tak coś czuję, że ŻONA CZYTASZ MI W MYŚLACH xD Chyba opracowujesz ten sam pairing, co ja z Yuuki w naszej współpracy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież było napisane, że to Tsukasa x Zero w prologu xD

      Usuń
  2. A tam jedzenie poza domem zawsze dobre ;3
    Fajny rozdział! Mam nadzieję, że rzuci M-E-I. ^~^
    //Yūko-3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, ja chcę wiedzieć, jak to będzie dalej :D Pisz szybciutko, póki cię wena nie opuściła :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tsu x Zero, ale super! Jak dla mnie, pairing bardzo ciekawy :3 I... zapomniałam, co miałam napisać, bo czytałam to naawet nie pamiętam kiedy xd
    weny na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń