Zaczęłam kolejną operę mydlaną a poprzednich nawet nie skończyłam.. Mam nadzieję, że się spodoba. Pomysł zaczerpnęłam z mangi Golden Days.
Pairing: Aoi x Uruha
Gatunek: dramat, sci-fi
Ostrzeżenia: podróżowanie
w czasie
Młody
chłopak przedzierał się szybko między ludźmi na ulicy. W tej chwili czas dla
niego był zbyt cenny, by móc sobie pozwolić na chwilę zwłoki. Gdy dotarł do
szpitala, był już lekko zmęczony, lecz nie zwalniał tempa. Nie czekał na windę
tylko wszedł po schodach na odpowiednie piętro i puścił się biegiem przed
siebie. Stanął zdyszany przed białymi drzwiami, poprawił szybko ubranie oraz
sterczące włosy i wszedł do środka. Na łóżku leżał stary mężczyzna oddychający
ciężko przez maskę. Jego pomarszczona skóra była tak blada, że przypominała
pergamin przez który prześwitywała siatka żył. Wyglądał tak krucho, jakby za
chwilę miał odejść na zawsze z tego świata.
–
Cześć dziadku – powiedział chłopak i podszedł do łóżka, siadając na krześle
obok niego.
Stary
mężczyzna otworzył oczy, a jego twarzy jakby się rozjaśniła. Wyciągnął drżącą
rękę w stronę wnuka i dotknął jego ramienia. Drugą podniósł do twarzy i
ściągnął maskę.
–
Witaj Kouyou – przywitał wnuka. – Długo mnie nie odwiedzałeś.
–
Wybacz, miałem dużo nauki w szkole – powiedział chłopak. – Były egzaminy i nie
miałem kiedy przyjść.
–
Rozumiem… - mężczyzna odkaszlnął głośno, a jego oddech stał się świszczący. –
Twoja matka była tu wczoraj. Nie wyglądała najlepiej, lepiej się nią zajmij.
–
Dobrze, dziadku – Kouyou ścisnął pomarszczoną dłoń. – Obiecuję.
–
Dobre z ciebie dziecko – starszy pan uśmiechnął się lekko i pogłaskał wnuka po
głowie. – Mam coś dla ciebie.
–
Dziadku, naprawdę nie musisz – chłopak zaprzeczył momentalnie.
–
Ale chcę – mężczyzna trwał uparcie w swoim postanowieniu. – Jeśli chcesz to
potraktuj to jako zaległy prezent na osiemnaste urodziny.. Wybacz, że ci wtedy
niczego nie dałem.
–
Przecież byłeś w szpitalu. Twoje zdrowie jest ważniejsze niż jakieś urodziny!
–
Widzisz ten futerał w rogu pokoju? – spytał starszy pan. – Przynieś mi go tutaj
i otwórz.
Kouyou
zrobił tak, jak chciał dziadek. Umieścił futerał na krześle i podniósł wieko.
–
Dziadku, to przecież..!
–
To moja pierwsza akustyczna gitara, którą dostałem za młodu.. – mężczyznę
złapał duszący kaszel. Gdy przeszedł, odetchnął parę razy i kontynuował: -
Dostałem ją od mojego brata. Chciałbym teraz ci ją podarować.
–
Ja naprawdę nie mogę – zaprotestował chłopak. – To twoja własność.
–
Dlatego właśnie chcę, żebyś to ty ją miał.
Drżącymi
rękami Kouyou wyciągnął gitarę ze środka i przyjrzał się jej z bliska. Mimo
tylu lat, nadal była w dobrym stanie. Widać było, że była dla kogoś droga i
szanowana.
–
Dziękuję – chłopak spojrzał z wdzięcznością na dziadka.
Chciał
odłożyć gitarę do futerału, ale w oczy rzuciło mu się zdjęcie leżące na jego
dnie. Wyciągnął je i przyjrzał mu się z bliska. Były na nim dwie osoby; w
jednej z nich rozpoznał swojego dziadka. Wyglądał wtedy młodo, chyba musiał
mieć niewiele ponad dwadzieścia lat. Kouyou widział sporo zdjęć mężczyzny i
musiał przyznać, że jego dziadek wyglądał świetnie z tą całą masą kolczyków i
czarnymi włosami.
–
Kto to taki? – spytał chłopak, podsuwając zdjęcie starszemu mężczyźnie i pokazując
osobę obok niego.
Dziadek
rzucił okiem na kawałek pożółkłego papieru i twarz natychmiast mu stężała.
Wyglądał, jakby przypomniało mu się coś bolesnego, a Kouyou momentalnie poczuł
wyrzuty sumienia.
–
Wybacz, nie chciałem…
–
Nic się nie stało – smutny uśmiech zagościł na pomarszczonej twarzy. – To ktoś,
kogo kiedyś kochałem.
–
Myślałem, że kochałeś babcię – odparł Kouyou, nie będąc zbytnio zaskoczonym tym
wyznaniem.
–
To było na długo zanim ją poznałem – rzekł starszy pan. – Na długo..
Chłopak
przyjrzał się jeszcze raz mężczyźnie stojącemu obok dziadka i stwierdził, że
wyglądają podobnie nie licząc tego, że Kouyou miał wydatniejsze usta i dłuższe
włosy o ciemniejszym odcieniu blondu.
–
Jak się nazywał? – spytał z ciekawości.
–
Uruha..
Zapadła
między nimi niewygodna cisza. Kouyou zastanawiał się czy aby nie uraził czymś
dziadka, bo starszy pan wyglądał tęsknie przez okno nie zwracając na niego
większej uwagi. Westchnął ciężko i przeklął siebie w myślach za nadmierną
ciekawość.
–
Będę iść, dziadku – oznajmił po chwili, nie chcąc się dłużej narzucać.
–
Zostań jeszcze trochę – poprosił mężczyzna, odwracając pomarszczoną twarz w
stronę wnuka. – Zagraj mi coś.
–
Ale wiesz dziadku, że ja już..
–
Wiem, ale proszę. Ten jeden ostatni raz…
Kouyou
miał dziwne wrażenie, że za tymi słowami kryje się coś głębszego. Zupełnie
jakby dziadek nie miał nadziei na wyzdrowienie, jakby oddalił tą opcje od
siebie już dawno temu. Przełamał się i wziął gitarę na kolana, by musnąć
delikatnie palcami metalowe struny, które wydały z siebie ciche brzmienie.
Chłopak chwycił pewniej instrument, który okazał się być nastrojony, i zaczął
grać ulubioną melodię dziadka, która była już dosyć stara. Monotonna, smutna,
ale jednak piękna.
Stary
mężczyzna zamknął oczy, a jego ręka zaczęła wystukiwać na łóżku rytm w takt
muzyki. Zupełnie tak, jakby zatracił się w melodii. Lecz czar prysł, gdy
rozległo się pukanie do drzwi i chwilę później do sali wkroczyła pielęgniarka,
a Kouyou momentalnie przestał grać.
–
Dzień dobry panie Shiroyama – kobieta odezwała się ciepłym głosem. – Czas na badania.
Chłopak
uścisnął w pożegnaniu rękę dziadka, życząc mu powrotu do zdrowia, schował
gitarę do futerału i wyszedł, wymijając pielęgniarkę w drzwiach.
***
Następnego
dnia Kouyou znowu przyszedł do szpitala z gitarą na ramieniu. Chciał znowu
zagrać coś dziadkowi. Tym razem również wszedł po schodach; nie chciał czekać
na windę. Gdy stanął w drzwiach sali, z zaskoczeniem odkrył, że łóżko jest
puste a obok niego siedzi jego matka ubrana cała na czarno. Natychmiast
zorientował się o co chodzi i wielki smutek wkradł się do jego serca.
–
Mamo…
Kobieta
spojrzała na syna oczami pełnymi łez, a on nie mogąc znieść tego widoku,
podszedł do niej i ją przytulił.
–
Mamo.. Nie płacz – powiedział łagodnie i pogłaskał ją po plecach.
–
Zostawił list dla ciebie – powiedziała kobieta zachrypniętym od płaczu głosem i
wcisnęła synowi kopertę w rękę.
Co
dziadek chciał mu przekazać? Co mu zostawił w liście? Nie mógł teraz go
otworzyć; w końcu jego matka go teraz potrzebowała i uznałaby to za brak
szacunku.
Kouyou
zauważył, że do sali wślizgnął się niepostrzeżenie młody lekarz i stał
spokojnie w kącie dlatego wypuścił kobietę z objęć i stanął obok niej, czekając
na to co powie mężczyzna.
–
Pani Takashima, bardzo mi przykro z powodu tak wielkiej straty – doktor
wyrecytował utartą formułkę i dla lepszego efektu przybrał zbolały wyraz
twarzy.
Kobieta
skinęła lekko głową, ale nic nie powiedziała. Ten lekarz irytował ją tak samo
jak syna i chciała, żeby zniknął jej z oczu jak najszybciej.
–
Czy mogłaby pani pójść ze mną na chwilę odebrać rzeczy pana Shiroyamy?
Pani
Takashima wstała z krzesła i muskając delikatnie rękę syna, wyszła za młodym
mężczyzną. Kouyou, korzystając z okazji, że jest sam, usiadł na krześle,
otworzył kopertę i wyciągnął ze środka list. Data w prawym górnym narożniku
świadczyła o tym, że został napisany poprzedniego dnia.
Drogi Kouyou,
Dobrze pamiętam ten
dzień, gdy przyszedłeś na świat. Nawet nie wiesz, jak się wtedy cieszyliśmy..
Jak się babcia cieszyła. Szkoda, że nie zdążyłeś jej poznać, była naprawdę
złotą kobietą. Dlatego właśnie postanowiłem napisać ten list. Żebyś poznał moją
przeszłość, historię mojego życia. Coś mi podpowiada, że nie będę miał więcej
okazji, dlatego właśnie sięgnąłem po długopis.
Kai…Ruki…Reita... i
Uruha. Moi przyjaciele z lat młodości i zarazem koledzy z zespołu. Z nich
wszystkich żyje już tylko Kai. Tak bardzo za nimi tęsknię… Byliśmy sławni,
bardzo sławni. Jednak w obliczu starości, a raczej śmierci, sława jest niczym.
Nikt już o nas nie pamięta. O naszej egzystencji świadczą tylko stare nagrania
i płyty, jakie wydaliśmy. Może to nie do tego dążyłem jednak przez całe życie.
Zespół, który
założyliśmy, miał być naszą odskocznią od życia codziennego. Dla mnie stał się
sacrum, w którym się zatraciłem. Lecz po paru latach zniszczyłem to.
Zniszczyłem tą przyjaźń swoim egoizmem. A potem poznałem twoją babcię. Nigdy
jej nie powiedziałem prawdziwych uczuć i nawet na pewien sposób ją kochałem,
lecz to nie było szczęście…
Widzę już Reitę i
Rukiego. Machają do mnie…Może mi przebaczyli?
Kouyou
ścisnął kopertę w ręce. Jego dziadek od początku był nieszczęśliwy, a on nic z
tym nie zrobił. Czytając ten list czuł, że trochę bardziej rozumie starszego
mężczyznę. Ale z drugiej strony się zawiódł. Dziadek wspomniał na początku, że
opowie mu swoją przeszłość, lecz temat nie został zbytnio rozwinięty. Co
przyjaciele mieliby my przebaczyć? Co dziadek zniszczył?
Odwrócił
kartkę na drugą stronę i znalazł tam jakiś adres. Sam adres bez żadnego choćby
wyjaśnienia. Kouyou zauważył, że wymieniona ulica była całkiem niedaleko i
momentalnie podjął decyzję. Wypadł na korytarz i puścił się biegiem wzdłuż
niego, potem aż po schodach do wyjścia. Biegł tak długo rozglądając się szybko
po drodze, aż nie dotarł pod wskazany adres. Stał teraz na wprost małego klockowatego
domku z furtką. Kouyou zawahał się przez chwilę, ale wyciągnął rękę i pchnął
furtkę, a później podszedł aż do drzwi, w które zastukał już bez wątpliwości.
Czekając, aż drzwi się otworzą, zastanawiał się po co dziadek wysłał go do tego
miejsca. Nie wyglądało na specjalnie ważne, a raczej na zwykłe.
–
W czym mogę pomóc? – chłopak momentalnie powrócił na ziemię i skierował całą
swoją uwagę na osobę, która mu otworzyła drzwi.
Był
to siwy mężczyzna koło siedemdziesiątki z laską u boku, trzęsącymi się dłońmi i
pomarszczoną twarzą.
–
Bardzo przepraszam. Przysłał mnie dziadek – odparł Kouyou, ale widząc
nierozumiejące spojrzenie mężczyzny dodał szybko: - Yuu Shiroyama. Znał go pan?
–
Czy go znałem? – starszy pan uśmiechnął się szeroko. – Trudno było go nie znać.
Wejdź do środka.
***
–
A więc nie żyje…
Kouyou
siedział na krześle w kuchni Kaia i pił ciepłą herbatę.
–
Czy mógłby…czy mógłby mi pan coś powiedzieć o dziadku? Wspomniał w liście, że
coś zepsuł i nie wiem do końca o co chodziło. Proszę mi wybaczyć ciekawość.
–
Ach – Kai westchnął przeciągle. – Zakochał się w kimś nieodpowiednim.
Mimo
usilnych starań, Kouyou nie udało się wyciągnąć z mężczyzny kto to był. Pół
godziny później wyszedł z domu Yutaki bardzo zawiedziony. Liczył na to, że
dowie się czegoś więcej, czegoś bardziej użytecznego. Idąc ulicą, zastanawiał
się nad tym, co by to było gdyby poznał dziadka za jego młodości. Jaki był
naprawdę? Jakie sekrety skrywał?
W
tym momencie Kouyou zobaczył jasne światło, a później wylądował całym ciężarem
na chodniku i futerałem na plecach.
–
Nic ci nie jest?
Chłopak
spojrzał w górę i zobaczył nad sobą uśmiechniętą, przystojną twarz młodego
mężczyzny, prawdopodobnie po dwudziestce. Miał czarne włosy, kolczyk w wardze i
wyglądał jak…
–
Dziadek?!
Ale zachęta na komentowanie XD. Ciakowie się zaczyna, ale słabo wyjaśnione, jak on trafił do przeszłości. Fabuła jest ciekawa, coś niezwykłego
OdpowiedzUsuńNo właśnie czytelnik ma się głowić nad tym jakim cudem nagle wylądował w przeszłości xD ale kiedyś zostanie wyjaśnione
UsuńJedno słowo... ZAJEBISTE!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSorry, za wulgaryzm, ale po prostu nie mogę tego inaczej ująć! Na początku stwierdziłam... dziadek? Raczej ojciec byłby lepszym tematem i skrzywiłam się, ale czytałam dalej. Potem zaczęłam główkować - Kouyou i jego rodziną jest Shiroyama? Czy ci nie pomyliły się nazwiska; potem jednak okazało się, że oni są rodziną! I znowu na mojej twarzy odmalowało się wtfq? To będzie nie dość, że kazirodztwo to jeszcze wiązanie nastolatka z dziadkiem? Brr... W takim razie doszłam, że będzie Reituki...
Na początku byłam nastawiona na "nie", bo znów Gazetto, które przejadło mi się do tego stopnia, że rzygam tęczą, ale to opowiadanie jest genialne! Uruha przeniósł się w czasie! Boskie!
Nie mogłam sobie jakoś wyobrazić Yuu, czy Tanabe po siedemdziesiątce, ale to szczegół. W pewnym momencie myślałam, że jakieś dziwne yaoi o starszych ludziach i znów zaczęłam się krzywić, a kiedy nagle Kouyou się przeniósł w czasie! BUM! Moje nastawienie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni! Amen!
To jest genialne - chcę jeszcze!
PISZ, PISZ, PISZ, PISZ, PISZ, PISZ!!!! Błagam pisz dalej, bo ja chcę już next!!!
Weny, czasu i mało nauki! (Już ci nawet nie wypomnę, że nie piszesz ze mną horroru i że to nie jest o Despach, więc teoretycznie nie powinnam tego czytać...)
Błagam, ja chcę jeszcze!!!! @.@
To nasze opowiadanie, to ja naprawdę tam coś tworzę, ale mi jakoś nie idzie. Zawsze mogę Ci odesłać, bo stworzyłam 3/4 tekstu xD
UsuńHa! To się miało tak zaczynać :D Wiem co piszę.
Świetne! W całym moim marnym życiu nie znalazłam lepszego pomysłu! Naprawdę...
OdpowiedzUsuńCzyżby Kouyou spotkał kogoś spokrewnionego z dziadkiem? Lub spotka "wcielenie" tamtych osób? Ja nie mogę, ale jestem teraz ciekawa. I ta rozbieżność pseudonimów... Już kocham to opowiadanie!
Pozdrawiam
Rena X
[Ja chcę dalszą część...^^]
Blisko jesteś xD No ale to się wyjaśni w dalszych częściach. Z tym, że nie wiem kiedy następna będzie bo za dużo pomysłów mam a i Cocoon i My own angel skończyć trzeba..
UsuńOh, rozpłakałam się. I to mocno.
OdpowiedzUsuńMam kilka pomysłów, co może się stać, ale nie wiem, jak by je ubrać w zdania by wyszło w miarę logicznie. Czekam na dalej c:
Super <3
OdpowiedzUsuńJa chcę daleeeeej
OdpowiedzUsuńMoja pierwsza myśl po przeczytaniu ostatnich zdań "Kouyou będzie miał romans ze swoim dziadkiem za młodu?" O_O XDDDDDD Kurna, chcę jak najszybciej kolejne części bo mnie ciekawość zeżre. XDDD
OdpowiedzUsuń