niedziela, 18 sierpnia 2013

Definicja miłości


Kolejny zapychacz i w dodatku miniaturka. Ale spokojnie, pracuję na trzecią częścią Play with me i mam już koło 3 tys. słów. Tylko tak się zastanawiam.. Jaki jest sens jej pisania, kiedy drugi rozdział ma dwa razy mniej wyświetleń niż pierwszy? Aż tak źle piszę?

Pairing:  Shinya x Kyo
Gatunek: obyczajowy (?)
Ostrzeżenia: brak
 

Kiedyś myślałem, że miłość przychodzi nagle, niespodziewanie. Zauważasz gdzieś obcą osobę, trafia cię strzała Amora, i już wiesz, że to właśnie to, na co czekałeś całe życie ze zniecierpliwieniem i pewnego rodzaju bojaźnią w sercu. Uczucie, które jest tak gwałtowne, że zapiera ci dech w piersiach, odbiera zdolność racjonalnego myślenia i funkcjonowania, a jedyne co pozostaje, to trwanie w niemym uwielbieniu. Niestety, mój światopogląd został brutalnie zrewidowany, a definicja miłości uległa przekształceniu. Nic nie przyszło nagle, tylko spokojnie i niezauważenie. Nie było żadnych fanfar, zimnych ogni iskrzących się na tle ciemnego nieba ani porywu emocjonalno-uczuciowego. To przyszło z czasem, stopniowo. A tym bardziej owa miłość nie była obustronna, przynajmniej w moim odczuciu. I w dodatku nie dotyczyła nikogo obcego, a osoby, którą znałem bardzo dobrze od lat i szanowałem, mimo jej irracjonalnych zachowań i ostrych słów.
Od samego początku miałeś na mnie szczególny wpływ, do którego nie chciałem się przyznać, ale powoli zacząłem patrzeć na ciebie inaczej. Każde słowo, każdy gest z twojej strony nabierał nowego znaczenia w moich oczach, aż w końcu zorientowałem się pewnego dnia, że cię kocham. Tak po prostu. Szczera, lekko platoniczna miłość, oczywiście niepozbawiona zazdrości. Niesforne włosy sterczące jak szczotka w różne strony, krzywe uzębienie z jeszcze bardziej krzywym uśmiechem, duże oczy, patrzące na innych wyniośle, ale również z odrobiną ciepła, do którego nigdy nie chciałeś się przyznać, liczne tatuaże pokrywające twoje plecy i ręce… Powoli te rzeczy oddalały ode mnie coraz bardziej wizję idealnej miłości i zastąpiły ją nową, zgoła odmienną od pierwotnej – płochliwą, nieśmiałą i niepewną. Niepewność u mnie nie brała się znikąd. Wszyscy wiedzieli, że potrafisz być szczególnie przykry, gdy masz taką zachciankę. Dlatego właśnie nie chciałem, żebyś się dowiedział. Groziło to uszczerbkiem na zdrowiu, a tego wolałem uniknąć. Stałem się teraz kimś w rodzaju cichego wielbiciela, który patrzy na ukochaną osobę z daleka, ale nie robi nic więcej.
Cichy wielbiciel… To tak śmiesznie brzmi. Nie jestem stalkerem, nie mam w domu poświęconego tobie ołtarzyka ze zdjęciem ani nie zbieram magazynów, w których się pojawiłeś. Za to lubię czasem przejrzeć zdjęcia, które przypominają mi o tym, co było. Moje, twoje, całego zespołu… Kaoru ze swoją poważną miną, Daisuke z olśniewająco białym uśmiechem, którym mógłby reklamować wybielającą pastę do zębów, Toshiya… Właściwie nawet nie wiem, jak określić Tota. On się nie mieści w żadnych kanonach.
Kiedyś miałem własną definicję miłości. Postrzegałem ją jako zaufanie, zauroczenie, szacunek. Ale to nie tak, przynajmniej nie do końca. Podziwiam cię, pragnę, szanuję. Gdy widzę, że darzysz kogoś zainteresowaniem, ogarnia mnie zazdrość. Co jest ze mną nie tak? A może to kompletnie normalne reakcje?
I nagle wszystko dzieje się szybko. Momentalnie zaczynam dostrzegać czułe gesty, ukradkowe uśmiechy, spojrzenia i zastanawiam się, czy coś z tobą nie tak. Nigdy nie zachowywałeś się w ten sposób, więc dlaczego? Uciekam przed tobą, zachowuję dystans, a ty mnie gonisz, gonisz, gonisz, aż doganiasz i nie dajesz szansy na ucieczkę. To wszystko jest dla mnie wielce niezrozumiałe. Czemu? Dlaczego? Po co? Staram się zamknąć w sobie, odciąć od całej, nowej dla mnie, sytuacji. Na próbach już praktycznie się nie odzywam, nie wychodzę już z tobą do baru, ale to i tak za mało. Czego ode mnie chcesz, co planujesz? Odejdź, zostaw, zapomnij, bo w końcu wszystko ci powiem. Będziesz żałować tak samo jak ja.
Lecz wcale mnie nie zostawiasz. Jesteś bardziej natrętny, nachalny i starasz się przebić przez mój mur obronny, którym się otoczyłem. Czemu mi się wydaje, że każdą poruszającą piosenkę, jaką śpiewasz na próbach, dedykujesz mojej osobie? I coś klika w mojej głowie, wszystkie elementy układanki zaczynają do siebie pasować. Bo może ty już wiesz. Ale jak? Byłem taki uważny… Kaoru! Jemu tylko powiedziałem co mnie trapi, za bardzo naciskał. Więc jeśli wiedziałeś, to dlaczego mnie nie odepchnąłeś? Czy to dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi? Racja, prawdziwy przyjaciel nie pozostawi kogoś z powodu odmiennej orientacji. Wybacz, że w ciebie wątpiłem.
Przez to zaczynam spędzać z tobą coraz więcej czasu. Cały mój misterny plan diabli wzięli i to właśnie przez ciebie. Powoli burzę mur wokół siebie i wpuszczam cię do środka. I wcale nie żałuję. Bo jesteś najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu przytrafiła. Wybacz, że widzę cię w kategoriach przedmiotu, ale nie mam innego określenia.
Przychodzisz do mojego mieszkania; nic nowego, często wpadałeś z jakimś alkoholem w torbie, by obejrzeć ze mną jakiś film lub po prostu pogadać. Ale wyczuwam coś dziwnego. A może mi się zdaje? Tak, pewnie jestem przewrażliwiony. Zapraszam cię od razu do środka, otwieramy po puszce piwa i zaczyna się nasza „męska” dwuosobowa impreza.
Jeden dotyk dłoni, drugi i trzeci. Potem delikatny pocałunek, kolejny głębszy, twoja ręka pod moją koszulką… Odpycham cię i wrzeszczę na ciebie, bo nie potrafię zrozumieć, co najlepszego wyprawiasz. Myśl, że możesz czuć do mnie to samo, co ja do ciebie, jest mi obca, irracjonalna. Lecz ty natychmiast mówisz, że kochasz. Powiedz, jak tobie nie wierzyć, gdy stwierdzasz to tak spokojnie i naturalnie; przecież nie będę robić melodramatu.
Nie muszę pytać, skąd wiedziałeś - to dla mnie oczywiste. Już nie przeklinam Kaoru, tylko wielbię. Wiem, że będę mu wdzięczny do końca życia, nawet jeśli się nam nie ułoży. Okropna myśl, ale przecież wypadki chodzą po ludziach. Lecz na razie wolę się cieszyć tym momentem, który został mi dany, licząc, że będzie ich więcej.
Znam cię długo i tylko ten fragment twojego charakteru, który sam ukazujesz. Dlatego chcę poznać prawdziwego ciebie, Kyo. Nie osobę z koncertów, z wywiadów, ale tą, którą skrywasz w sobie i nie pokazujesz światu, nawet zespołowi. Obawiasz się czegoś? Przecież wiesz, że nie musisz… Nie przy mnie. Zaakceptuję cię takiego, jakim jesteś, a twoja osobowość nie jest wcale taka mroczna.
Pytam, co teraz będzie, czy coś się zmieni. Ściskasz moją rękę i odpowiadasz, że nic, a jedyne co ulegnie zmianie, to nasze stosunki. Wiem do czego zmierzasz – chcesz być razem ze mną. I tyle tylko muszę wiedzieć, bo ufam ci całkowicie i bezgranicznie. Może nie jesteś idealny (nikt przecież nie jest), może masz swoje humory (a kto ich nie miewa), może okaleczasz się na scenie (to potrafisz zrobić tylko ty), ale wiem, że jesteś tą osobą właśnie dla mnie, która odwzajemnia moje uczucia. Nie potrzebuję niczego więcej. Jesteś wszystkim tym, co zawiera się w mojej definicji i nie chcę zamieniać cię na nikogo innego. Bo wtedy byłbym nieszczęśliwy. A jaki jest tego sens?

4 komentarze:

  1. Jakie to ładne ^.^
    Piszesz bardzo ładnie !
    Mnie za to nie słuchają xD

    taionnoakarigazette.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Shinya x Kyo, nareszcie! <3 bardzo, muszę przyznać, fajny ten zapychacz. Co prawda trochę zawiłe te rozważania Shina, i trochę się już pogubiłam z czasem (mówił raz coś, a potem jakby temu zaprzeczał.. czy tylko ja mam takie wrażenie?), ale spodobało mi się to, w jaki sposób "opisał" swoje uczucia. Czekaj, będę cytować, o ile nie zapomniałam, co chciałam zacytować xD :
    ~" Niesforne włosy sterczące jak szczotka w różne strony, krzywe uzębienie z jeszcze bardziej krzywym uśmiechem, duże oczy, patrzące na innych wyniośle..." - zajebiste zdanie, padłam! :D Tylko te duże oczy mi nie pasują, przecież on ma takie małe szpareczki, których mu zazdroszczę. -.- I masz coś do uśmiechu Kyo? *podskakuje i łypie groźnie spode łba* xD
    ~"Zaakceptuję cię takiego, jakim jesteś, a twoja osobowość nie jest wcale taka mroczna." - to zdanie z kolei jest... okropne. Serio, kompletnie zepsułaś je tą mroczną osobowością, bo jak osobowość może być mroczna.. to tak żenująco brzmi. Ja bym całe zdanie wywaliła...
    ~"Gdy widzę, że darzysz kogoś zainteresowaniem, ogarnia mnie zazdrość" - tak trafnie to ujęłaś <3 Doskonale go rozumiem.
    Hm, coś jeszcze chciałam zacytować, ale mi się zgubiło. W każdym razie, fajny fick, i cieszę się, że o Dirach! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało mi się to. Ciekawie są przedstawione punkty. Nie napisze nic więcej, bo nie wiem, co.

    OdpowiedzUsuń
  4. No w końcu mogę skomentować, bo mi się chce :P To było naprawdę piękne. Takie zapychacze to ja lubię :D Oby takich więcej, ale za fragment opowiadania się nie obrażę :P

    OdpowiedzUsuń