Kolejny zapychacz i w dodatku miniaturka. Ale spokojnie, pracuję na trzecią częścią Play with me i mam już koło 3 tys. słów. Tylko tak się zastanawiam.. Jaki jest sens jej pisania, kiedy drugi rozdział ma dwa razy mniej wyświetleń niż pierwszy? Aż tak źle piszę?
Pairing: Shinya x Kyo
Gatunek: obyczajowy (?)
Ostrzeżenia: brak
Kiedyś
myślałem, że miłość przychodzi nagle, niespodziewanie. Zauważasz gdzieś obcą
osobę, trafia cię strzała Amora, i już wiesz, że to właśnie to, na co czekałeś
całe życie ze zniecierpliwieniem i pewnego rodzaju bojaźnią w sercu. Uczucie,
które jest tak gwałtowne, że zapiera ci dech w piersiach, odbiera zdolność
racjonalnego myślenia i funkcjonowania, a jedyne co pozostaje, to trwanie w
niemym uwielbieniu. Niestety, mój światopogląd został brutalnie zrewidowany, a
definicja miłości uległa przekształceniu. Nic nie przyszło nagle, tylko
spokojnie i niezauważenie. Nie było żadnych fanfar, zimnych ogni iskrzących się
na tle ciemnego nieba ani porywu emocjonalno-uczuciowego. To przyszło z czasem,
stopniowo. A tym bardziej owa miłość nie była obustronna, przynajmniej w moim
odczuciu. I w dodatku nie dotyczyła nikogo obcego, a osoby, którą znałem bardzo
dobrze od lat i szanowałem, mimo jej irracjonalnych zachowań i ostrych słów.
Od
samego początku miałeś na mnie szczególny wpływ, do którego nie chciałem się
przyznać, ale powoli zacząłem patrzeć na ciebie inaczej. Każde słowo, każdy
gest z twojej strony nabierał nowego znaczenia w moich oczach, aż w końcu
zorientowałem się pewnego dnia, że cię kocham. Tak po prostu. Szczera, lekko
platoniczna miłość, oczywiście niepozbawiona zazdrości. Niesforne włosy
sterczące jak szczotka w różne strony, krzywe uzębienie z jeszcze bardziej
krzywym uśmiechem, duże oczy, patrzące na innych wyniośle, ale również z
odrobiną ciepła, do którego nigdy nie chciałeś się przyznać, liczne tatuaże
pokrywające twoje plecy i ręce… Powoli te rzeczy oddalały ode mnie coraz
bardziej wizję idealnej miłości i zastąpiły ją nową, zgoła odmienną od
pierwotnej – płochliwą, nieśmiałą i niepewną. Niepewność u mnie nie brała się
znikąd. Wszyscy wiedzieli, że potrafisz być szczególnie przykry, gdy masz taką
zachciankę. Dlatego właśnie nie chciałem, żebyś się dowiedział. Groziło to
uszczerbkiem na zdrowiu, a tego wolałem uniknąć. Stałem się teraz kimś w
rodzaju cichego wielbiciela, który patrzy na ukochaną osobę z daleka, ale nie
robi nic więcej.
Cichy
wielbiciel… To tak śmiesznie brzmi. Nie jestem stalkerem, nie mam w domu
poświęconego tobie ołtarzyka ze zdjęciem ani nie zbieram magazynów, w których
się pojawiłeś. Za to lubię czasem przejrzeć zdjęcia, które przypominają mi o
tym, co było. Moje, twoje, całego zespołu… Kaoru ze swoją poważną miną, Daisuke
z olśniewająco białym uśmiechem, którym mógłby reklamować wybielającą pastę do
zębów, Toshiya… Właściwie nawet nie wiem, jak określić Tota. On się nie mieści
w żadnych kanonach.
Kiedyś
miałem własną definicję miłości. Postrzegałem ją jako zaufanie, zauroczenie,
szacunek. Ale to nie tak, przynajmniej nie do końca. Podziwiam cię, pragnę,
szanuję. Gdy widzę, że darzysz kogoś zainteresowaniem, ogarnia mnie zazdrość.
Co jest ze mną nie tak? A może to kompletnie normalne reakcje?
I
nagle wszystko dzieje się szybko. Momentalnie zaczynam dostrzegać czułe gesty,
ukradkowe uśmiechy, spojrzenia i zastanawiam się, czy coś z tobą nie tak. Nigdy
nie zachowywałeś się w ten sposób, więc dlaczego? Uciekam przed tobą, zachowuję
dystans, a ty mnie gonisz, gonisz, gonisz, aż doganiasz i nie dajesz szansy na
ucieczkę. To wszystko jest dla mnie wielce niezrozumiałe. Czemu? Dlaczego? Po
co? Staram się zamknąć w sobie, odciąć od całej, nowej dla mnie, sytuacji. Na
próbach już praktycznie się nie odzywam, nie wychodzę już z tobą do baru, ale
to i tak za mało. Czego ode mnie chcesz, co planujesz? Odejdź, zostaw,
zapomnij, bo w końcu wszystko ci powiem. Będziesz żałować tak samo jak ja.
Lecz
wcale mnie nie zostawiasz. Jesteś bardziej natrętny, nachalny i starasz się
przebić przez mój mur obronny, którym się otoczyłem. Czemu mi się wydaje, że
każdą poruszającą piosenkę, jaką śpiewasz na próbach, dedykujesz mojej osobie?
I coś klika w mojej głowie, wszystkie elementy układanki zaczynają do siebie
pasować. Bo może ty już wiesz. Ale jak? Byłem taki uważny… Kaoru! Jemu tylko
powiedziałem co mnie trapi, za bardzo naciskał. Więc jeśli wiedziałeś, to
dlaczego mnie nie odepchnąłeś? Czy to dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi? Racja,
prawdziwy przyjaciel nie pozostawi kogoś z powodu odmiennej orientacji. Wybacz,
że w ciebie wątpiłem.
Przez
to zaczynam spędzać z tobą coraz więcej czasu. Cały mój misterny plan diabli
wzięli i to właśnie przez ciebie. Powoli burzę mur wokół siebie i wpuszczam cię
do środka. I wcale nie żałuję. Bo jesteś najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu
przytrafiła. Wybacz, że widzę cię w kategoriach przedmiotu, ale nie mam innego
określenia.
Przychodzisz
do mojego mieszkania; nic nowego, często wpadałeś z jakimś alkoholem w torbie,
by obejrzeć ze mną jakiś film lub po prostu pogadać. Ale wyczuwam coś dziwnego.
A może mi się zdaje? Tak, pewnie jestem przewrażliwiony. Zapraszam cię od razu
do środka, otwieramy po puszce piwa i zaczyna się nasza „męska” dwuosobowa
impreza.
Jeden
dotyk dłoni, drugi i trzeci. Potem delikatny pocałunek, kolejny głębszy, twoja
ręka pod moją koszulką… Odpycham cię i wrzeszczę na ciebie, bo nie potrafię
zrozumieć, co najlepszego wyprawiasz. Myśl, że możesz czuć do mnie to samo, co
ja do ciebie, jest mi obca, irracjonalna. Lecz ty natychmiast mówisz, że
kochasz. Powiedz, jak tobie nie wierzyć, gdy stwierdzasz to tak spokojnie i
naturalnie; przecież nie będę robić melodramatu.
Nie
muszę pytać, skąd wiedziałeś - to dla mnie oczywiste. Już nie przeklinam Kaoru,
tylko wielbię. Wiem, że będę mu wdzięczny do końca życia, nawet jeśli się nam
nie ułoży. Okropna myśl, ale przecież wypadki chodzą po ludziach. Lecz na razie
wolę się cieszyć tym momentem, który został mi dany, licząc, że będzie ich więcej.
Znam
cię długo i tylko ten fragment twojego charakteru, który sam ukazujesz. Dlatego
chcę poznać prawdziwego ciebie, Kyo. Nie osobę z koncertów, z wywiadów, ale tą,
którą skrywasz w sobie i nie pokazujesz światu, nawet zespołowi. Obawiasz się
czegoś? Przecież wiesz, że nie musisz… Nie przy mnie. Zaakceptuję cię takiego,
jakim jesteś, a twoja osobowość nie jest wcale taka mroczna.
Pytam,
co teraz będzie, czy coś się zmieni. Ściskasz moją rękę i odpowiadasz, że nic,
a jedyne co ulegnie zmianie, to nasze stosunki. Wiem do czego zmierzasz –
chcesz być razem ze mną. I tyle tylko muszę wiedzieć, bo ufam ci całkowicie i
bezgranicznie. Może nie jesteś idealny (nikt przecież nie jest), może masz
swoje humory (a kto ich nie miewa), może okaleczasz się na scenie (to potrafisz
zrobić tylko ty), ale wiem, że jesteś tą osobą właśnie dla mnie, która
odwzajemnia moje uczucia. Nie potrzebuję niczego więcej. Jesteś wszystkim tym,
co zawiera się w mojej definicji i nie chcę zamieniać cię na nikogo innego. Bo
wtedy byłbym nieszczęśliwy. A jaki jest tego sens?
Jakie to ładne ^.^
OdpowiedzUsuńPiszesz bardzo ładnie !
Mnie za to nie słuchają xD
taionnoakarigazette.blogspot.com
Shinya x Kyo, nareszcie! <3 bardzo, muszę przyznać, fajny ten zapychacz. Co prawda trochę zawiłe te rozważania Shina, i trochę się już pogubiłam z czasem (mówił raz coś, a potem jakby temu zaprzeczał.. czy tylko ja mam takie wrażenie?), ale spodobało mi się to, w jaki sposób "opisał" swoje uczucia. Czekaj, będę cytować, o ile nie zapomniałam, co chciałam zacytować xD :
OdpowiedzUsuń~" Niesforne włosy sterczące jak szczotka w różne strony, krzywe uzębienie z jeszcze bardziej krzywym uśmiechem, duże oczy, patrzące na innych wyniośle..." - zajebiste zdanie, padłam! :D Tylko te duże oczy mi nie pasują, przecież on ma takie małe szpareczki, których mu zazdroszczę. -.- I masz coś do uśmiechu Kyo? *podskakuje i łypie groźnie spode łba* xD
~"Zaakceptuję cię takiego, jakim jesteś, a twoja osobowość nie jest wcale taka mroczna." - to zdanie z kolei jest... okropne. Serio, kompletnie zepsułaś je tą mroczną osobowością, bo jak osobowość może być mroczna.. to tak żenująco brzmi. Ja bym całe zdanie wywaliła...
~"Gdy widzę, że darzysz kogoś zainteresowaniem, ogarnia mnie zazdrość" - tak trafnie to ujęłaś <3 Doskonale go rozumiem.
Hm, coś jeszcze chciałam zacytować, ale mi się zgubiło. W każdym razie, fajny fick, i cieszę się, że o Dirach! Pozdrawiam.
Podobało mi się to. Ciekawie są przedstawione punkty. Nie napisze nic więcej, bo nie wiem, co.
OdpowiedzUsuńNo w końcu mogę skomentować, bo mi się chce :P To było naprawdę piękne. Takie zapychacze to ja lubię :D Oby takich więcej, ale za fragment opowiadania się nie obrażę :P
OdpowiedzUsuń