Sprawdzałam pobieżnie, więc mogą być błędy. Scenkę +18 zaaprobowały dwie osoby, dlatego jej nie usunęłam z opowiadania.. No i cóż, miłego czytania.
A tak, co do zawieszenia.. Zrobiłam to, bo chciałam na nowo znaleźć radość z pisania. Problem rozwiązał się po dwóch dniach... xD
A tak, co do zawieszenia.. Zrobiłam to, bo chciałam na nowo znaleźć radość z pisania. Problem rozwiązał się po dwóch dniach... xD
Ledwo
Karyu przyjechał na komisariat, a już został zawalony papierkową robotą. Fakt
faktem, przez ostatni miesiąc unikał pracy przy biurku jak ognia, dlatego
trochę się tego wszystkiego nazbierało. Wziął do ręki pierwszą teczkę z
pokaźnego stosiku i otworzył ją. Sprawa Hizumiego… Karyu pokręcił rozbawiony
głową i sięgnął po długopis. Był bardzo ciekaw, kiedy Tsukasa zorientuje się,
kto tak naprawdę jest Hizumim, ale z drugiej strony igranie z tokijską policją
było jak zabawa z ogniem. W każdej chwili można było łatwo wpaść, wystarczył
tylko jeden nieostrożny ruch…
***
Tsukasa
siedział na podłodze w swoim mieszkaniu i myślał. Jego detektywistyczny
instynkt podpowiadał, że z Akirą Fukanaką jest coś nie tak i nie należy mu
ufać. Nigdzie nie można było znaleźć adresu zamieszkania tego mężczyzny, bo
mimo że był zameldowany w domu zamordowanego brata, mieszkał gdzie indziej. Coś
tu śmierdziało, ta sprawa od początku była podejrzana.
Ktoś
zadzwonił do drzwi i Kenji podniósł się z podłogi. Otrzepał ręką tyłek z kurzu,
poprawił na sobie luźną koszulkę i poszedł sprawdzić kto to taki. Za drzwiami
stało trzech mężczyzn – wszyscy gdzieś po trzydziestce, ubrani w czarne, drogie
garnitury, wypastowane buty i ciemne okulary. Jeden z nich, stojący na środku,
miał na szyi tatuaż ze smokiem zaczynający się koło ucha, a kończący zapewne
gdzieś pod kołnierzem koszuli. Widząc tych trzech mężczyzn Tsukasa stropił się
nieco, ale nie dał tego po sobie poznać. Ostatnią rzeczą, na jaką mógł w tej
chwili sobie pozwolić, było ukazanie strachu przed yakuzą, bo – bez wątpienia –
z takimi ludźmi miał w tej chwili do czynienia.
-
Oota Kenji? – spytał facet z tatuażem.
-
Tak, to ja.
-
Egami Daisuke – mężczyzna ukłonił się lekko i Tsukasa momentalnie się uspokoił.
Jeśli yakuza się witała, to z pewnością nie chciała cię zabić. Chwila moment.
EGAMI!??
-
Możemy wejść? – to pytanie zabrzmiało wręcz grzecznie.
Tsukasa
odsunął się od drzwi robiąc przejście i poczekał, aż trzech podejrzanych
osobników wejdzie do jego mieszkania i ulokuje się w jego salonie. Przełknął
fakt, że weszli w obuwiu, bo sam nie zawsze przestrzegał zasad etyki.
Daisuke
usiadł w fotelu, a dwóch jego ochroniarzy stanęło po obu stronach szefa. Kenji
przysiadł na krześle naprzeciwko nich i czekał, aż któryś mężczyzna zdradzi cel
wizyty. Musiał przyznać, że był ciekaw, w końcu niecodziennie odwiedzał go ktoś
taki.
-
Przyszedłem do pana z pewnymi informacjami, ale nie zdradzę nic, jeśli nie
dostanę zapewnienia, że ta rozmowa zostanie między nami, a oficjalnie ja i mój
brat nie będziemy mieli nic wspólnego ze sprawą, którą pan prowadzi – rzekł
Daisuke.
-
Nie mogę dać gwarancji, że to, co będzie powiedziane, zostanie tylko i
wyłącznie tutaj, jeśli pomoże w śledztwie, ale mogę sprawić, że wasze nazwisko
nigdzie nie padnie – odparł powoli Tsukasa. Jego detektywistyczny instynkt
podpowiadał mu, że warto się targować dla informacji, nawet jeśli pewne rzeczy
musiałyby być pominięte w raporcie.
Daisuke
ściągnął okulary i przetarł dłonią oczy. Ciemne cienie i poszarzała cera świadczyły
o zmęczeniu; coś najwyraźniej go martwiło.
-
Ktoś uprowadził Juna – powiedział Daisuke, dając do zrozumienia, że zgadza się
na postawione warunki. – Zawsze akceptowałem jego inność. Ale w momencie, gdy związał się z mężczyzną starszym od
siebie o ponad 10 lat, moje zrozumienie zostało wystawione na próbę. A potem
wyniknęły z tego problemy. Dostałem po paru dniach anonim, w którym ktoś pisał,
że Eiji Fukanaka jest z moim bratem tylko po to, by zbliżyć się do mnie i
wyciągnąć ode mnie pewne informacje.
-
Jakie informacje? – przerwał mu zainteresowany Tsukasa, a jeden z osiłków
ruszył się nieznacznie, jakby chcąc dać do zrozumienia, że takie traktowanie
jego szefa jest niedopuszczalne.
-
Właśnie sam nie wiem – Daisuke wzruszył ramionami. – To jest w tym wszystkim
najdziwniejsze. Ale mimo to zakazałem Junowi zbliżania się do Fukanaki, jednak
ten chłopak mnie nie posłuchał. Po pewnym czasie znowu dostałem anonim, zapewne
od tej samej osoby, w którym ktoś proponował pozbycie się Fukanaki dla mojej
korzyści. Jeślibym się zgodził, miałbym zostawić w swojej skrzynce na listy
odpowiedź, a jeśli nie, Jun zostałby porwany. Oczywiście zignorowałem to. Kto
normalny grozi komuś takiemu jak ja? Plus odpowiedź w skrzynce na listy? No bez
jaj! – prychnął zły Daisuke. – Jednak na wszelki wypadek dałem bratu dodatkową
ochronę. Nic to nie dało, dwa dni później zniknął. Szukałem go, gdzie tylko
mogłem, użyłem do tego wszystkich swoich kontaktów i wpływów, ale Jun jakby
zapadł się pod ziemię! Ten, kto zabił Eijiego, musiał maczać palce w porwaniu
mojego brata. Właśnie dlatego przyszedłem do ciebie.
-
Nie mogłeś pójść z tym na policję? – Kenji nie miał nic przeciwko przejściu z
Daisuke na „ty”.
-
Wolałem przyjść do ciebie. Paru policjantów za mną nie przepada – Egami zaśmiał
się głośno, ale w tym śmiechu nie było ani krzty wesołości. – Dlatego proszę
cię – znajdź mojego brata. Nie obchodzi mnie w jaki sposób to zrobisz i jakim
kosztem. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, dam ci to. Pieniądze, ludzi...
cokolwiek chcesz. Tylko go znajdź.
Kenji
zaczął rozpatrywać wszystkie za i przeciw. Daisuke musiał być naprawdę
zdesperowany, żeby poprosić go o pomoc. Plus, proponował pomoc materialną… Taki
układ był opłacalny.
-
Nadal będę tropił mordercę. Mam przeczucie, że jeśli go znajdę, Jun również się
odnajdzie. Jednak musisz się liczyć z tym, że twój brat może być martwy –
odparł spokojnie Tsukasa.
-
Wierzę, że żyje. Po prostu go znajdź.
-
Ale w zamian czegoś chcę – Oota zaczął się bawić bransoletką na ręce. – W
szpitalu leży policjant, który jako pierwszy prowadził sprawę Fukanaki. Ktoś
celowo chciał się go pozbyć, dlatego – jeśli to możliwe – zapewnij mu ochronę –
Tsukasa był pod tym względem naprawdę wściekły na Sano, ale skoro komendant nie
miał zamiaru nic z tym zrobić, Kenji sam musiał zadbać o przyjaciela.
Daisuke
kiwnął głową, a oficer podał mu imię i nazwisko Zero oraz szpital i salę, gdzie
przebywał.
-
Jeszcze dzisiaj kogoś tam wyślę – obiecał mężczyzna – ale proszę mnie
poinformować, jeśli wpadniesz na cokolwiek dotyczącego Juna – Daisuke wyciągnął
z kieszeni marynarki telefon. – Jaki masz numer?
Tsukasa
podyktował Egamiemu numer, a mężczyzna zapisał go i puścił strzałkę, by Kenji
miał możliwość skontaktowania się z nim. To najwidoczniej był koniec ich wizyty
szefa yakuzy w domu Ooty, bo po tym Daisuke wstał z fotela, pożegnał się i
wyszedł wraz ze swoją obstawą. Kenji uśmiechnął się pod nosem. Egami musiał
mieć do niego duży kredyt zaufania, jeśli się nie bał, że Tsukasa go
przyskrzyni. Albo miał na niego jakiegoś haka.
Gdy
Kenji miał już pewność, że został sam, podszedł do drzwi i zamknął je na zamek.
Trójka niezapowiedzianych gości stanowczo mu na dzisiaj starczyła. Nie miał już
nawet siły na prysznic, więc kiedy tylko doszedł do łóżka, padł na nie jak
kłoda i natychmiast zasnął.
***
-
Spóźniłeś się – powitał oficera na drugi dzień Hiroshi, gdy Tsukasa w końcu
przybył na komisariat.
-
I co z tego? – Kenji od rana był w złym humorze i teraz wyładowywał się na
wszystkich i wszystkim.
Yoshida
momentalnie się naburmuszył i wrócił do przeglądania gazety. Kenji obszedł swoje
biurko i usiadł ze stękiem na krześle. Dużą część nocy przespał na fotelu w
dość niewygodnej pozycji, a teraz odczuwał tego efekty. Szczerze powiedziawszy,
nie bardzo wiedział, co ma teraz ze sobą zrobić. Żona została przesłuchana,
miejsce pracy przeszukane, a jeszcze wcześniej Zero zajął się najbliższymi
współpracownikami. Papiery rozwodowe przejrzane, raport przeczytany, anonimowy
list oddany do laboratorium… Właśnie! Tsukasa wyciągnął telefon ze spodni i
wybrał odpowiedni numer.
-
Słucham? – odezwał się Daisuke po drugim sygnale.
-
Zapomniałem wczoraj zapytać… Masz jeszcze te anonimy?
-
Jasne, choć chciałem się ich pozbyć.
-
Potrzebuję tego – rzekł Tsukasa.
-
Ktoś ci dostarczy listy na komisariat za godzinę.
-
Tylko jest jeszcze coś. Muszę mieć odciski palców wszystkich osób, które ich
dotykały.
Tsukasa
wyłapał podejrzliwe spojrzenie Hiroshiego, więc odsunął się od ciekawskiego
mężczyzny i ściszył głos. Przecież nie znał Yoshidy na tyle dobrze, żeby mu
ufać.
-
Tylko ja je dotykałem, ale akurat w obu przypadkach miałem na rękach
rękawiczki.
Akurat?
Albo facet miał szczęście, albo po prostu kłamał, jednak Kenji nie chciał teraz
tego roztrząsać. Im więcej dowodów w sprawie, tym lepiej.
Policjant
zakończył rozmowę i rzucił komórkę na blat biurka. Olał całkowicie Yoshidę,
który chyba chciał mu wywiercić wzrokiem dziurę w głowie i kolejny raz sięgnął
po raport. Znał już go praktycznie na pamięć, ale wolał się upewnić, że nic nie
umknęło jego uwadze. Tak na wszelki wypadek, przecież nigdy nic nie wiadomo.
Nie
minęła godzina, a na komisariat przyszedł młody wyrostek z kopertą pod pachą.
Złapał na progu jakiegoś podstarzałego policjanta i spytał się o Ootę.
Mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu i wskazał chłopakowi kierunek.
-
Pan Oota? – spytał trochę bojaźliwie młody człowiek, gdy dotarł do miejsca
rezydowania Kenjiego.
-
Tak, to ja – potwierdził Tsukasa, a chłopak wysunął w jego stronę kopertę.
-
Od pana Egamiego – powiedział i, gdy tylko Kenji wziął listy do ręki, czmychnął
z komisariatu w tempie natychmiastowym jakby coś go goniło.
-
Co to takiego? – zapytał Yoshida i sięgnął po kopertę, ale Tsukasa trzepnął go
po łapach.
-
Nie dotykaj. To dowody w sprawie.
Oota
schylił się i wyciągnął z jednej szuflady biurka parę rękawiczek, które nałożył
na ręce i teraz spokojnie mógł się przyjrzeć listom. Były napisane w podobnym
stylu jak ten znaleziony w gabinecie Fukanaki, a nic w nich nie zdradzało
tożsamości osoby, która za tym stała. Kiedy obaj mężczyźni przeprowadzili
ich oględziny, Kenji schował je ponownie do koperty i ściągnął rękawiczki.
-
Wyślij to do laboratorium – powiedział Yoshidzie, a sam poszedł na poszukiwania
Karyu.
Znalazł
go dopiero wśród całej masy różnych papierów, które wyglądały, jakby miały
zaraz zwalić się mu na głowę.
-
I jak sprawa z Hizumim? – zagadnął Yoshitakę.
-
Stoi. A właściwie to nie. Leży i kwiczy – wyburczał Karyu, odrywając dosłownie
na sekundę nos od drobno zapisanej kartki. – Nie sądzę, że w najbliższym czasie
wpadnę na coś nowego.
Kenji
podrapał się po głowie i zmarszczył śmiesznie nos. To było do przewidzenia.
Przysiadł na krzesełku obok kolegi i zerknął mu przez ramię. Karyu nie był
nawet w połowie tego, co właśnie robił. Gdyby Tsukasa znał znaczenie słowa
litość, prawdopodobnie zaproponowałby pomoc. Choć z drugiej strony był tak
leniwy, że nie przeszło mu to nawet przez głowę – po co pchać się do tak
katorżniczej pracy?
Analizując
dokładnie wszystkie wydarzenia i plan działania, którego de facto nie było,
Kenji doszedł do wniosku, że brak czegokolwiek do roboty, to tak naprawdę wina
Akiry! Gdyby zaproponował bardziej ludzką godzinę, Tsukasa zaplanowałby wtedy
cały dzień, a tak co?
Przez
następne parę godzin zdążył powkurzać Karyu i powiedzieć mu wszystkie
wydarzenia minionego dnia plus swoje obawy (to przyjaciel, przecież można),
pokręcić się po komisariacie i podwędzić komuś jedzenie. Dopiero koło 14 złapał
Hiroshiego za fraki i zaciągnął do wozu, mówiąc wcześniej Matsumurze, gdzie
jadą.
-
Jestem ciekaw--
-
Lepiej nie bądź – przerwał Yoshidzie niezbyt grzecznie Kenji i przyhamował, gdy
dojeżdżał do drogi z pierwszeństwem przejazdu.
Prychając
wściekle, Hiroshi wyciągnął z kieszeni swój telefon i zaczął wściekle pisać coś
na klawiaturze. Oota wywrócił tylko oczami i porównał w myślach mężczyznę do
starej babci, która z braku jakiegokolwiek konstruktywnego zajęcia, obgaduje z
koleżankami swoich sąsiadów. Mohery, kto je tam zrozumie…
Dom
mieścił się na peryferiach miasta. Szczerze powiedziawszy, to wyglądał na
opuszczony, a ponury wizerunek dopełniało odludne miejsce otoczone prowizorycznym
laskiem.
-
Aż ciarki przechodzą po plecach – mruknął Yoshida, gdy Kenji zaparkował na
podjeździe.
-
Tak jak mi na twój widok – odparł oficer i wysiadł z samochodu.
-
Masz jakiś problem ze sobą? – fuknął Yoshida, idąc w jego ślady.
Kenji
rzucił mu mordercze spojrzenie, ale nie dał się sprowokować. Bo w jego
mniemaniu, jedynym problemem był tutaj Hiroshi. Jak on mógł wczoraj tak się
zachować? Toż to hańba i skaza na honorze heteroseksualnego faceta! Hm, a może
jednak bi? W końcu Karyu… Policjant otrząsnął się szybko z dziwnych myśli i
ruszył w kierunku małego budynku, a za nim podążył Hiroshi z rękoma wciśniętymi
głęboko w kieszenie czarnej bluzy i z zaciętym wyrazem twarzy.
-
Witam panów – powitał Ootę i Yoshidę Akira, stając w drzwiach, gdy do nich
zadzwonili.
-
Pan wybaczy, ale przejdę do konkretów – oznajmił Kenji, gdy przeszli do salonu.
Żółtobrudne ściany, rozpadające się meble… Czy Akira na pewno tu mieszkał? –
Eiji chciał się rozwieść z żoną. Mówił coś panu o tym?
-
Cóż, wiedziałem, ze zbytnio im się nie układa, ale nie sądziłem, że może dojść
do czegoś takiego – odparł Fukanaka, ale gniewny grymas wykrzywił jego twarz.
-
Wracając do listu…
-
Już mówiłem, nic o tym nie wiedziałem – żachnął się Akira.
-
Och, nie. Ja mam inną teorię – rzekł Kenji, a Yoshida zaczął obserwować uważnie
całą sytuację. – Myślę, że pan wiedział o obydwu rzeczach. Tylko nie mogę dojść
do tego, czemu pan to przed nami ukrywa.
Akira
już otworzył usta, by coś odpowiedzieć, ale zanim zdążył, z góry dobiegł ich
przeraźliwy krzyk. Yoshida momentalnie wstał z krzesła, ale ktoś powalił go na
podłogę. Zanim Kenji zdążył mu pomóc, poczuł uderzenie w tył głowy i nagle
zrobiło się czarno…
***
Tsukasa
otworzył oczy i skrzywił się, czując tępy ból w potylicy. Dookoła było ciemno,
a on siedział skrępowany na podłodze nie bardzo wiedząc, co się dzieje.
-
Yoshida? – spytał niepewnie.
-
Jestem – odparł Hiroshi i poruszył się za plecami Kenjiego. A więc byli
związani razem.
-
Gdzie…
-
Nie wiem, ale zabrano nam wszystko. Telefony, broń, portfele – Yoshida parsknął
śmiechem i pokręcił głową.
Nad
ich głowami zapaliła się słaba żarówka i do piwnicy - bo jak się okazało, tam
byli zamknięci – wkroczył Akira w obstawie dwóch ludzi.
-
Dlaczego? – spytał prosto Tsukasa.
-
Dlaczego? Za dużo podejrzewaliście – rzekł Fukanaka i zaśmiał się
nieprzyjemnie. – Eiji nie zadawał takich pytań.
-
To ty go zabiłeś! – zorientował się Hiroshi, choć było już trochę za późno.
-
A co miałem zrobić? Miał wspaniałą pracę oraz żonę, ale chciał to porzucić dla
pierwszego lepszego chłopaka! O nie.. Kimiko na to nie zasługiwała.. Ona
powinna być moja! – stwierdził stanowczo Akira, ale w jego głosie brzmiała
odraza dla brata.
-
Psychol - wydusił z siebie Kenji.
Fukanaka
zachichotał opętańczo, a Hiroshi zaczął się poważnie bać o jego zdrowie
psychiczne. No to on i Oota pięknie się władowali.
-
Usunę każdego, kto stanie mi na drodze – powiedział już spokojnie Akira. –
Zacznę od tego policjanta, którego nie udało mi się zlikwidować…
-
Zero – szepnął bezgłośnie Kenji.
-
… i sprawię, że Kimiko na mnie spojrzy!
Drzwi
zamknęły się za Akirą i dopiero wtedy Tsukasa pozwolił sobie na słowne
wyrażenie swojej frustracji.
-
Kurwa! Nie wierzę, że dałem się tak łatwo złapać! To wszystko przez ciebie,
Yoshida! – w sytuacjach stresowych oficer zawsze zwalał winę na innych.
-
Co z nami teraz będzie? – spytał cicho Hiroshi.
-
A skąd ja mam to wiedzieć?! Co ja, wróżka? Przyszłość mam ci przepowiedzieć?
W
głębi serca każdy z nich wiedział, że można spodziewać się najgorszego.
Zresztą, skoro Akira wspomniał coś o pozbyciu się Zero, to czemu nie miałby
zrobić tego z nimi? Na samą myśl o tym, Tsukasa zaczął się szarpać w swoich
więzach, ale były zbyt mocne.
-
A więc tak ma wyglądać mój koniec? – Kenji zaśmiał się gorzko. – Mam zostać
zabity w piwnicy?
Hiroshi
oparł się wygodniej o plecy Ooty i westchnął ciężko. Nie przewidział pewnych
rzeczy, czego teraz bardzo żałował, i nie sądził, że przyjdzie mu wyjawiać
swoją tajemnicę w takich okolicznościach, ale chyba Kenji zasługiwał na to,
żeby wiedzieć.
-
Muszę ci coś powiedzieć.
-
Co takiego? – Tsukasa zaciekawił się i przekręcił głowę, by lepiej słyszeć
Yoshidę.
-
Hizumi… Ja… jestem Hizumim – przyznał Hiroshi.
-
Hiroshi.. Doceniam to, że próbujesz rozluźnić sytuację, ale nie kłam.
Nienawidzę kłamców.
-
To nie jest kłamstwo. To prawda – gdyby Yoshida mógł, wzruszyłby w tej sytuacji
ramionami, ale niestety, jego ruchy były ograniczone.
Śmiech
Tsukasy zamarł mu na ustach. Nagle sobie uświadomił, że jego partner jest śmiertelnie
poważny i to wcale nie jest żart, jak mogło się na początku zdawać. Tyle, że
grzebiąc w odmętach swojej pamięci, nie znalazł niczego, co wskazywałoby na
Hiroshiego.
-
Jakim cudem? Jak to jest w ogóle możliwe? Czemu nigdy nie było śladów? – zadał
dręczące go pytania. – I czemu zostawiałeś te kartki?
-
Może opowiem ci wszystko od początku, żebyś zrozumiał. Cztery lata temu
współpracowałem z pewną osobą, z Tooru Nishimurą. Pamiętasz go może? Był moim
przyjacielem… Pewnej nocy mieliśmy obrobić kolekcjonera dzieł sztuki, nasz drugi
poważny skok. Nie pytaj jak się w to wplątaliśmy, bo nie pamiętam, ale… W
każdym razie ten facet miał bardzo dobre zabezpieczenia, wpadliśmy chwilę po
tym, jak weszliśmy do jego mieszkania. Ja uciekłem, lecz Tooru został złapany i
właśnie ty tego dokonałeś. To nie tak, że zostawiłem przyjaciela, tylko on
kazał mi się stamtąd wynosić, póki była okazja. Na drugi dzień w gazetach
pisali o młodym policjancie, który zapobiegł kradzieży i złapał niedoszłego
złodzieja. Było nawet podane imię i nazwisko tego oficera… Wtedy postanowiłem
się na nim zemścić. Przez parę miesięcy ćwiczyłem, poprawiałem swoje
umiejętności. Z każdym skokiem stawałem się coraz bardziej znany i miałem coraz
więcej klientów na różne obrazy, rzeźby. Odnowiłem swoją znajomość ze starym
znajomym i zaproponowałem mu współpracę, zgodził się natychmiast. Znasz go, to
Yoshitaka Matsumura.
-
Karyu!?
-
Heh, tak. Nie podejrzewałeś go o to? Błąd z twojej strony… Poprosiłem go, żeby
namówił Sano na przydzielenie tobie sprawy Hizumiego. Byłeś wtedy jednym z
najlepszych policjantów, zresztą nadal jesteś, dlatego chciałem ci pokazać, że
nie potrafisz każdego złapać, że nie jesteś dość dobry. Miło było wodzić cię za
nos – Hiroshi zachichotał cicho. – Ale chęć zemsty przerodziła się w swoistą
chęć zabawy. Kradzieże przestały mnie już interesować, dlatego wstąpiłem do
Akademii Policyjnej. Chciałem być bliżej ciebie, poznać cię i zobaczyć jak
pracujesz… Ale zawiodłeś moje oczekiwania. Nie potrafiłeś mnie złapać, ba,
nawet nie byłeś blisko mimo moich podpowiedzi! Chociaż.. te włosy, co zostały
podrzucone, nie były moje. Kenji… - Hizumi trącił łokciem bok mężczyzny – nie
chciałem ci mówić, ale sądzę, że jestem ci to winien, szczególnie, że możemy
niedługo pożegnać się z życiem.
-
O…kurwa… - wydusił z siebie Tsukasa. – Chcesz mi powiedzieć, że miałem cały
czas rozwiązanie zagadki pod nosem?
-
Mniej więcej – przyznał Yoshida.
-
Jeśli wyjdziemy z tego cało, trafisz do pierdla razem z Karyu, popierdoleńcu!
-
Wątpię. Nie przyznałbym się do tego wszystkiego, gdybym nie miał pewności, że
nic ci to nie da. Nie ma żadnych dowodów, nie byliśmy na tyle głupi. Zresztą
pomyśl, dlaczego wybrałem Karyu na wspólnika? Jeśli przypadkiem zostawiłem
jakiś niezamierzony ślad, on natychmiast się go pozbywał. Przecież Sano nie
będzie o to podejrzewał swojego siostrzeńca.
Kenji
fuknął wściekły. Jak mógł być taki ślepy? Został wpuszczony w bagno przez
Yoshidę i Matsumurę… Chociaż nigdy nie dostał powodu, by nie ufać Karyu.
Rozejrzał się wokół siebie i dostrzegł, że piwnica, w której ich zamknięto, nie
posiada nic oprócz gołych ścian. Czemu nie posłuchał swojej matki i nie został
malarzem? Nie musiałby się męczyć z ludźmi pokroju Hizumiego, którzy prawo
mieli w poważaniu i dbali tylko o swoje dobro. Śmierć z takim człowiekiem nawet
nie wchodziła w rachubę! Musiał się stąd wydostać. Tsukasa zaczął szarpać się w
więzach, ale nic nie zdziałał, co wywołało u niego rosnącą frustrację.
-
Przestań się tak wiercić – fuknął Hizumi.
-
Bo co? Przynajmniej usiłuję coś zrobić, a nie siedzieć bezczynnie jak ty!
-
Próbuję się uwolnić z kajdanek, idioto – odparł Hiroshi, szperając namiętnie w
kieszeni spodni. – Mam!
Wyciągnął
wsuwkę, a następnie odgiął na boki jej ramiona. Jeden z końców zgiął tak, że
przypominał haczyk, i zaczął majstrować przy zamku. Po paru sekundach dało się
słyszeć ciche kliknięcie i Hizumi ściągnął kajdanki z nadgarstków, a następnie
zajął się sznurem, którym byli związani. Cóż, Akira nie popisał się
inteligencją; zapiąłby im wtedy kajdanki z tyłu, a sznur byłby zawiązany
mocniej i dokładniej - wystarczyło parę ruchów, by Hiroshiemu udało się
przełożyć go przez głowę i uwolnić siebie wraz z Tsukasą. Policjanci stanęli na
nogi i rozmasowali zdrętwiałe kończyny. Hizumi podszedł do drzwi piwnicy i
spróbował je otworzyć, ale były zamknięte.
-
Nic z tego – pokręcił głową.
-
Świetnie – prychnął Kenji i spojrzał bezradnie na swoje ręce nadal uwięzione w
kajdankach. – Mógłbyś coś z tym zrobić? – spytał Yoshidę.
-
Co ja, cudotwórca? – Hizumi podszedł do Tsukasy i uwolnił jego dłonie od
zbędnego metalu.
-
Dzięki. Zawsze nosisz wsuwki przy sobie?
-
Nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą – Yoshida wzruszył ramionami.
Obchodząc
pomieszczenie naokoło, Oota nie natknął się na nic, co pomogłoby im w ucieczce,
a nikłe światło żarówki wcale nie ułatwiało sytuacji. Nie było nawet okna, byli
kompletnie odcięci od świata zewnętrznego.
-
I co teraz zrobimy? – Kenji usiadł na podłodze i zerknął na Hiroshiego.
Hizumi
spojrzał na policjanta i uśmiechnął się szeroko. Rozpięta koszula ukazywała
bladą klatkę piersiową, a praktycznie na jej środku widniała jasna, długa
blizna. Rozmierzwione włosy dodawały Tsukasie uroku i Hiroshi powoli zaczynał
mieć pomysł na to, co ewentualnie mogliby robić.
-
Skąd ją masz? – spytał Yoshida wskazując na bliznę i podchodząc do oficera.
-
Podczas jednej akcji zostałem zaatakowany – odparł Kenji i wzdrygnął się,
czując chłodne palce Hizumiego na swoim torsie. – Zabieraj te łapy – warknął.
Hiroshi
zaśmiał się dźwięcznie i popchnął Tsukasę tak, że wylądował na tyłku. Ignorując
oburzone krzyki starszego mężczyzny, kucnął przed nim i złapał go za kolana.
-
Nie powiedziałem ci najważniejszej rzeczy – powiedział. – Spodobałeś mi się,
Kenji, nawet bardzo.
-
O Boże – jęknął Tsukasa. Tego się z całą pewnością nie spodziewał.
-
Wiesz, Tsu? Skoro nie mamy jak stąd wyjść, może spożytkujemy jakoś ten czas,
który nam dano – Hizumi przybliżył się do Kenjiego, zmuszając go do położenia
się na ziemi.
Oficer
przełknął zdenerwowany ślinę. Jeszcze nigdy nikt nie napastował go seksualnie,
co powinien zrobić?
-
Zero grozi niebezpieczeństwo, Akira najwyraźniej coś knuje, a ty jesteś w
stanie myśleć tylko o jednym? Jesteś… Ej, co robisz! – krzyknął zirytowany
Kenji. Nie zauważył, kiedy Hiroshi skuł kajdankami jego ręce za plecami.
-
To tak na wszelki wypadek.
-
Wypadek?! Wypadek?! Nie pozwalaj sobie szczylu, bo-- hmp!
Hiroshi
przygniótł Kenjiego całym swoim ciężarem do podłogi i pocałował go mocno,
wsuwając natychmiast język do otwartych z zaskoczenia ust. Tsukasa próbował się
uwolnić, ale z uwięzionymi rękoma było to ciężkie zadanie. Skopać z siebie
Hizumiego nie dał rady, więc po prostu ugryzł go w język. Yoshida warknął i
oderwał się od warg Kenjiego.
-
Lubimy ostrą grę, tak?
-
Nic nie lubię, nie jestem gejem! Złaź ze mnie i daj mi spokój!
-
Och Kenji, Kenji – Yoshida pokręcił głową. – Twoje ciało cię zdradza, mnie nie
sposób oszukać.
Wsunął
swoje kolano między nogi mężczyzny i przycisnął nim lekko krocze. Z ust Tsukasy
wydobyło się niekontrolowane westchnienie. Z całego serca nienawidził tej
sytuacji i tego, co robił z nim Hizumi, ale powoli jego opór zaczął słabnąć. Zacisnął
uda wokół nogi Hiroshiego, na co ten zaśmiał się szczerze i znowu pocałował
Ootę. Tym razem Kenji nie znalazł w sobie tyle siły, by zniechęcić natręta.
Yoshida przygryzł delikatnie dolną wargę Tsukasy i pociągnął ją figlarnie
wydając z siebie coś w rodzaju śmiechu. Wsunął jedną dłoń w spodnie oficera i
musnął jej wierzchem wypukłość w bokserkach.
-
Zostaw! – warknął Kenji, obracając głowę w bok. – Przysięgam, jeszcze mnie
popamiętasz!
Hizumi
wzruszył ramionami i zabrał swoje kolano spomiędzy nóg Tsukasy, lecz jeśli Oota
myślał, że to koniec, to bardzo się mylił. Hiroshi usiadł na udach mężczyzny, a
zwinna dłoń rozpięła rozporek w spodniach i zsunęła je trochę z bioder, by zabrać
się później za bokserki.
-
Tylko mnie tknij… - wysyczał Kenji, ale Yoshida potraktował to jako zachętę.
Tsukasa
zobaczył jak Hiroshi bierze w dłoń jego członka, a potem zamknął oczy czując
poniżenie i wstyd. Jakim cudem doszło do takiej sytuacji? Czemu akurat on?
Rozmyślania
Kenjiego przerwały powolne i solidne ruchy ręki. Mężczyzna mimowolnie wydał z
siebie ciche westchnienie i wypchnął odrobinę biodra do góry. Przez zabiegi
Hizumiego, strategiczna część ciała Ooty
zaczęła budzić się do życia i Kenji – mimo zaprzeczeń umysłu – chciał więcej,
mocniej, intensywniej. Chociaż podświadomość mówiła mu, że to złe i niemoralne,
ciało wcale nie miało zamiaru przyjąć tego do wiadomości. Mózg Tsukasy był
niezdolny do myślenia i zanim policjant się zorientował, Hiroshi zdążył zejść z
jego ud i ściągnąć całkowicie spodnie wraz z bielizną. Teraz Kenji leżał
półnagi na podłodze, zdany całkowicie na łaskę Yoshidy, z rozłożonymi nogami i
z Hizumim między nimi.
-
Poliż je – młody mężczyzna podsunął Tsukasie pod usta swoje palce.
-
Zapomnij – Kenji spojrzał na niego jak na kosmitę.
Widząc,
że Tsukasa nie ma najmniejszego zamiaru współpracować, Hizumi ścisnął dość
mocno jego przyrodzenie, przez co oficer momentalnie rozchylił wargi w głośnym
jęku. Palce Hiroshiego znalazły drogę do ust Ooty i wsunęły się do środka.
Kenji chciał zacisnąć na nich swoje zęby, lecz jakoś nie mógł znaleźć w sobie
siły. Było zupełnie tak, jakby Hizumi miał nad nim pełnię władzy. Może i
stawiał słowny opór, ale nie przejawiało się to w czynach.
Palce
zagłębiły się w ciele Tsukasy jeden po drugim. Kenji zacisnął zęby i poruszył
niekontrolowanie biodrami; nie był przyzwyczajony do tego nowego uczucia. Cóż,
nie na co dzień ma się cudze palce w szlachetnym zakończeniu pleców, i to w
dodatku drugiego faceta. Hizumi rozciągał go ostrożnie, ale dokładnie – nie
chciał sprawić mu niepotrzebnego bólu. Gdy musnął przypadkiem prostatę
mężczyzny, z jego ust wyrwał się okrzyk zaskoczenia; pewnie tego Kenji się nie
spodziewał.
-
Co.. co to było? – spytał Tsukasa, łapiąc głęboki oddech.
-
Chciałbyś jeszcze? – Hiroshi zmrużył oczy i z premedytacją zaczął masować ten
wrażliwy punkt w ciele policjanta.
Teraz
Oota praktycznie zamienił się w jeden wielki kłębek jęków i westchnień. Nie
wiedział, co robił z nim Yoshida, ale cokolwiek to było, fundowało mu wycieczkę
do nieba. Gdy palce zostały zabrane, prawie wyraził na głos swoje
niezadowolenie, lecz dało się słyszeć dźwięk rozpinanego rozporka i Kenji już
automatycznie wiedział, co ma dalej nastąpić.
-
Ani. Mi. Się. Waż – wycedził Oota, choć tak naprawdę chciał. Och, i to jak
bardzo.
-
Wybacz, będzie boleć – Hizumi ściągnął z siebie bluzę. – Podnieś biodra.
I
Kenji posłuchał. Mimowolnie, z lekkim oporem, ale posłuchał. Hiroshi ułożył pod
nim bluzę na ziemi – w końcu nie chciał, żeby Tsukasa obtarł sobie skórę o
beton – a następnie złapał w mocnym uścisku biodra Kenjiego i zaczął wprowadzać
powoli swoją twardą męskość do ciała mężczyzny.
Oota przygryzł z bólu dolną wargę i poruszył się niespokojnie pod Hizumim; na
taką torturę nie był przygotowany. A więc to wtedy odczuwał Karyu?
Hiroshi
pogładził policzek Tsukasy i zaczął składać delikatne pocałunki na całej jego
twarzy, a ręce zawędrowały pod plecy Kenjiego i ściągnęły mu kajdanki. Wbrew
pozorom Oota wcale nie zrzucił z siebie mężczyzny, tylko przyciągnął go bliżej
siebie i zaplótł nogi w okolicach krzyża Hizumiego. Dość niewygodna pozycja,
ale Yoshida chciał widzieć twarz swojego kochanka. Po paru długich minutach
Kenji wyglądał na jako tako odprężonego – o ile można na takiego wyglądać w
zaistniałej sytuacji – więc Hiroshi zaczął się poruszać. Na początku powolne
ruchy zaczęły z czasem przybierać na szybkości i sile i Tsukasa nie mógł się
już zdobyć na nic, niż tylko poddaniu się szaleńczemu tempu.
-
Tak! Właśnie…ach.. Właśnie tam!
W
momencie, gdy Hizumi trafił w ten czuły punkt, Kenji był pewien, że zobaczył
gwiazdki przed oczami. A młodszy mężczyzna był bardziej niż skłonny spełnić tę
prośbę. Tsukasa zrobił się tak wokalny, że Yoshida stłumił jego krzyki swoimi ustami,
a rękę zacisnął na członku, poruszając nią w rytm pchnięć.
-
Mocniej. Cholera, mocniej, Hiroshi! Ja.. zaraz..
Kenji
pierwszy osiągnął orgazm. Ostatnie muśnięcie prostaty, głośny jęk i doszedł w
rękę Hizumiego, zaciskając na nim mięśnie. Jeszcze nikt nigdy nie zafundował mu
tyle przyjemności i to tak intensywnej. Chwilę potem ciepłe nasienie rozlało
się w jego wnętrzu, a Hiroshi opadł zmęczony na niego, bo ręce zawiodły,
uginając się pod ciężarem ciała. Oota podniósł dłoń i pogładził machinalnie
ciemne włosy mężczyzny, który pocałował go w szyję w wyrazie niemego
podziękowania, a następnie wysunął się z Ooty i wstał, doprowadzając się do
porządku. Kenji patrzył na niego spod półprzymkniętych powiek, czując, jak
strużka spermy spływa mu po udach i stwierdził, że Yoshida jest w gruncie rzeczy
przystojny i wcale nie żałuje tego, że uprawiał z nim seks, do którego został
tak właściwie zmuszony. Hizumi wyłapał jego spojrzenie i uśmiechnął się. Nie
był to żaden złośliwy czy krzywy uśmiech, ale ładny. Ciepły.
-
Ubieraj się – Hiroshi rzucił w Tsukasę paczką chusteczek higienicznych i
wyciągnął z kieszeni dwie małe metalowe rzeczy. – Czas stąd wyjść.
-
ŻE JAK!? – Kenji wytrzeszczył w niedowierzaniu oczy, a szczęka prawie spotkała
się z podłogą. Magia chwili prysnęła jak bańka mydlana.
-
Normalnie. Wytrychem – odparł zadowolony z siebie Hizumi.
-
MOGŁEŚ CAŁY CZAS OTWORZYĆ TE PRZEKLĘTE DRZWI, ALE WOLAŁEŚ MNIE PRZELECIEĆ?! –
wrzasnął wściekły Oota.
-
Jeszcze nie wiem, czy mogę. To zależy od tego, czy zamek jest cylindryczny,
czy…
-
A CO MNIE TO, DO CIĘŻKIEGO CHUJA, OBCHODZI!
-
Cicho, bo nas usłyszą, jeśli są w domu – mruknął Hizumi, który wyglądał na
wielce zadowolonego z siebie.
-
Szkoda, że o tym nie pomyślałeś zanim zacząłeś się do mnie dobierać – syknął
jadowicie Kenji, ale wyciągnął jedną chusteczkę i zaczął z siebie zcierać mieszaninę
krwi i spermy.
Gdy
naciągnął na siebie spodnie, Yoshida stał już przy drzwiach i nasłuchiwał. Nie
dobiegły go żadne odgłosy, więc odgiął agrafkę, zaginając ją na końcu, i włożył
razem z kawałkiem wąskiego sztywnego metalu do zamka. Majstrował przy nim dobre
5 minut, kiedy w końcu dało się słyszeć ciche kliknięcie. Byli wolni…
Kocham to +.+ genialna wyobraźnia!
OdpowiedzUsuńtaionnoakarigazette.blogspot.com
//Yuuko-san
Co do scenki, moją opinię już znasz, była świetna :D
OdpowiedzUsuńCała ta część jest genialna. Hizumiemu w końcu się grzecznie wyspowiadał, ale szkoda, bo mógł jeszcze trochę się podrażnić z Tsukasą :)
Na początku trochę się pogubiłam, kto jest czyim bratem, bo już dawno nie czytałam tego, a zresztą ostatnio anime zaprząta mi głowę; ale później już się połapałam.
OdpowiedzUsuńZ początku również nie pasowało mi trochę zachowanie Yoshidy - tak jakby stracił ten swój pazur... Na szczęście końcówka wszystko naprawiła i wyjaśniło się, że to była kolejna intryga Hizumiego, a nie jakaś chwila słabości czy coś w ten deseń, co by mi tu nie pasowało.
W sumie nie rozumiem, dlaczego Hiroshi przyznał się, że jest Hizumim, skoro mógł po prostu się wyplątać z więzów, przelecieć Tsu i wyjść... Jakby nie patrzeć... to popełnił błąd. teraz Tsukasa powinien mu nie ufać, wsypać go, znaleźć na niego jakiegoś haka, bo w końcu jakiś się znajdzie. Interesuje mnie też rola Karyu w kradzieżach Hizu - jaki miał w tym udział i czy miał jakieś z tego zyski? Dlaczego w ogóle mu w tym pomagał, skąd się znali...
A co do scenki +18 - opis bardzo fajny i realistyczny (dobra, może to złe określenie, bo nie jestem gejem i nie wiem, co odczuwa chłopak kochając się z drugim, ale w każdym razie miałam takie wrażenie). Ale tu mam kolejne pytanie; czy Hizumi ma jakiś fetysz uprawiania seksu w dziwnych miejscach? xD Dlaczego wybrał obskurną piwnicę w domu czy kryjówce wroga zamiast zaciągnąć Tsu pod jakimś pretekstem do swojego mieszkania czy nie wiem... np. hotelu? W sumie, gdyby byli w domu Yoshidy Oota mógłby przygwoździć (słownie) Hizu i choćby sarkastycznie powiedzieć, że ten mu pasuje na złodzieja, a wtedy Hiroshiemu dopiero zebrałoby się na wyznania i naszłaby go ochota czy coś... Ale teraz spekuluję.... Wymyślam... Sorry, nie myślę dzisiaj x.x''
Czekam na next ;p
Robi się z tego naprawdę dobry fick! Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, co do całości. I przede wszystkim tego, jak obmyśliłaś całą historię, bo... zrobiło się fascynująco! Hizumi tak to wszystko uknuł, że... no nie mam słów, ale podziwiam, że potrafiłaś tak to wymyślić. No i patrz, kto tu był tego wspólnikiem! XD
OdpowiedzUsuńA scenka bardzo mi się podobała, była.. ekscytująca! Tak, Hizu wybrał sobie dobre miejsce i czas, no naprawdę... No i ten pairing, muszę przyznać, że do siebie pasują. Tak świetnie i fascynująco wykreowałaś tu Hizu ^^
No i znowu wszystko, co chciałam powiedzieć, wyleciało mi z głowy... ;/
To cóż mogę powiedzieć, chyba tylko tyle, że czekam na następną część i wierzę, że będzie równie ekscytująca, co ta! ;)
Hahaha, końcówka powala XD Robi się naprawdę interesująco. Jestem ciekawa, co będzie dalej.. Pisz :O
OdpowiedzUsuńhmm i wyłapałam parę drobnych błędów
"Kiedy obaj mężczyźni się przeprowadzili ich oględziny," bez się
"Ja uciekłam, lecz Tooru został złapany i właśnie ty tego dokonałeś." uciekłem
"Dopiero koło 14 złapał Hiroshiego za fraki i zaciągnął do wozu, mówiąc wcześniej Matsumurze, gdzie jadą." nie mówiąc powinno chyba być XD
z tym ostatnim jest dobrze xD powinny być "mówiąc". a resztę poprawiłam :)
UsuńA, faktycznie, bo tam jest 'mówiąc Matsumurze', a ja myślałam, że chodzi o Hizu... Bosze >.>
UsuńTo bylo suuuper chce jeszcze!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń~Mayumi
Ciekawie to wyszło. Nie spodziewałam się, że to może być brat zamordowanego. Choć jego motyw jest dobry. Akira zakochał się w jego żonie i zazdrościł chyba bratu dobrej pracy. Chociaż nie musiał go mordować, jak tamten chciał wszystko rzucić dla kochanka, wraz wziąć rozwód z żoną. To byłaby idealna okazja dla Akiry, żeby go zdobyć. A zabijcie i porwanie brata szefa yakuzy nie wyszło mu na dobre. Bynajmniej, jakby wykorzystał to, co ja pomyślałam, to by nie miał problemów z policją. Więc w sumie za dużo nie myślał, jak zaczął pokazywać, jak mu się nie podoba to co robi jego brat. Myślałam, że Tsukasa jest trochę bystrzy, a w tym rozdziale, nie był za dobrym detektywem. Wcześniej to było bardziej widoczne, że jest dobry, ale tutaj wyszedł, jak taka rozdziawa, co jeszcze bardziej potęguję, jak Hiroshi przyznał się do tego, że jest Hizumim. Ale Hizumi sobie sytuacje wykorzystał. Nie dziwie się reakcji Tsukasy, gdy Hizumi oznajmił, że może ich stad wyciągnąć.
OdpowiedzUsuńAoi przepraszam ale nie mam siły na więcej niż "bardzo mi sie podobało" padam z nóg ; ; serio.... nawet nie mam siły nic czytać >.>
OdpowiedzUsuńTam mi trochę jedna scenka nie pasowała xD Znaczy ta wymiana numerami między tym yakuzą a Ootą była taka... No... Śmieszna jak dla mnie xD Powinni się wymienić wizytówkami a nie sobie strzałki puszczać xD No ale chrzanić, nadrobiłaś resztą xD
OdpowiedzUsuńWiesz co? Kocham Cię xD Scenka +18 mnie rozwaliła xD Albo raczej... To wszystko po niej xD Albo to jak Hizumi wytykał Tsukasie niekompetencję i to, że się na nim zawiódł xD Czekam na resztę! *.*
Heh niezle zajebiste smieszne czekam na kolejna czesc
OdpowiedzUsuń