sobota, 31 sierpnia 2013

Kolor gwiazd


Już od bardzo dawna chodziło za mną, żeby napisać coś o nich, więc.. proszę bardzo.

Pairing: Asagi x Ruiza
Gatunek: romans
Ostrzeżenia: brak


- Jaki kolor mają gwiazdy? – pyta Ruiza.
Patrzę na niego zdziwiony, bo przecież nie spodziewałem się takiego pytania. Ale on przestał spoglądać w niebo i skupił swoją uwagę na mojej osobie, ponaglając mnie wzrokiem.
- To zależy od promieniowania, jakie emitują – zaczynam swój wywód. – Im go więcej, tym--
- Nie racz mnie fizycznymi zawiłościami, tylko udziel prostej odpowiedzi – prosi Ruiza. Nie, nie prosi. Rozkazuje.
- Różny – odpowiadam potulnie, a gitarzysta wznosi oczy ku niebu.
Zerkam na niego ukradkiem i uśmiecham się kącikiem ust. Ta fascynacja gwiazdami nie wzięła się znikąd. Musiał nad czymś rozmyślać przez cały czas, od kiedy wyszliśmy na balkon, by zapalić (w moim wypadku) i wypić piwo (w wypadku Ruizy). Czekam więc spokojnie, aż zacznie mówić, bo przecież kiedyś to nastąpi. Nigdy nie potrafił długo milczeć; nie, żebym miał mu to za złe.
Lecz cisza się przeciąga. Jest coraz dłuższa i dłuższa, a ja powoli robię się tym faktem zaniepokojony. Patrzę na gwiazdy, licząc, że chociaż one dadzą mi jakąś podpowiedź, ale nic z tego. Może nie rozumiem jego toku myślenia, a może nie jestem w stanie zauważyć tego, co on.
- Nigdy nie zastanawiałeś się, dlaczego? – Ruiza przerywa w końcu milczenie.
- Co „dlaczego”?
- Dlaczego mają różną barwę, dlaczego jest ich tak wiele, dlaczego tak długo żyją…
- Nie, nigdy – odpowiadam ze śmiechem, ale on jest całkowicie poważny i zaczynam czuć się tak, jakby moje zachowanie było nie na miejscu.
- A ja często – Ruiza podnosi do ust butelkę i pociąga solidnego łyka.
- Powinieneś zostać astronomem – stwierdzam, wrzucając niedopałek do popielniczki stojącej na małym stoliku.
Odsuwam się od balustrady i siadam przy ścianie, a Ruiza zaraz podąża moim śladem, usadawiając się na podłodze obok mnie. Opiera ręce na kolanach i stawia bezpiecznie piwo między swoimi nogami, a przez głowę przebiega mi myśl, że wolę, gdy jest roześmiany.
- Nie, dzięki. Za bardzo odpowiada mi praca muzyka – odpowiada.
- Co się stało? – pytam w końcu i muszę przyznać, że nawet jestem ciekaw.
- Nic, tylko…
- Tylko?
- Czasem mam wrażenie, że jestem czymś ograniczony, że jestem zwykłym, szarym człowiekiem. Rozumiesz, o czym mówię? – Ruiza odwraca głowę w moją stronę. – A gwiazdy… Mimo że jest ich wiele, są różne i wolne. Czy to źle, że pragnę być niezwykły?
- Ależ jesteś – odpowiadam zdziwiony, a on wykrzywia sceptycznie usta. – Jesteś – powtarzam z naciskiem i biorę między palce kosmyk jego jasnych włosów. – Świecisz swoim blaskiem zupełnie jak gwiazda. Byłoby inaczej, gdybyś nie robił tego, co kochasz, ale przecież… Przecież muzyka jest twoją pasją.
- Jak dobrze mnie znasz, Asagi.
I te słowa uświadamiają mi, że to nieprawda. Że jest jeszcze wiele rzeczy, o których mi nie wiadomo, a które chciałbym poznać, nawet takie banalne, jak ulubiony kolor, czy jedzenie. Jaka ignorancja z mojej strony.
Ruiza opróżnia w końcu butelkę i odstawia ją w kąt. Zastanawia mnie, co teraz zrobi – wstanie i wyjdzie, czy zostanie tutaj ze mną. Szczerze powiedziawszy, wolałbym tą drugą opcję; za bardzo lubię jego towarzystwo. Włosy wymykają mi się z ręki, a on kładzie swoją głowę na moim ramieniu. Tak zupełnie naturalnie, nie ma w tym ani krzty sztuczności. Pojedyncze kosmyki splatają się razem w dziwniej plątaninie blondu i czerni, jakby stanowiły jedność. Uśmiecham się teraz otwarcie na tą myśl, a Ruiza podnosi się i patrzy na mnie pytająco, przez co mój uśmiech robi się jeszcze szerszy. Jest taki naiwny w swojej niewinności… Zupełnie nie zdaje sobie sprawy z pewnych faktów, które pewnie i tak wyjdą na światło dzienne, prędzej czy później.
- Wcale nie czuję tego, że jest między nami różnica pięciu lat – mówi powoli. – Dobrze mi się z tobą rozmawia, dogaduje. Traktujesz mnie jak równego sobie.
- Czemu miałbym traktować cię inaczej, Ruiza? – pytam, zdziwiony tym stwierdzeniem.
- Bo czasem cię nie rozumiem. Twoje idee są dla mnie odległe, a ja jestem bardziej… przyziemny.
- Idee nie są wszystkim – wzdycham ciężko, a moja ręka znajduje drogę do jego ramienia, obejmując go.
Już dawno nie mieliśmy takiej szczerej rozmowy. Może przez nawał obowiązków, a może dlatego, że unikaliśmy od pewnego czasu poważnych tematów. Nie wiem, ale cieszę się, że gitarzysta otworzył się przede mną.
- Mogę zadać ci osobiste pytanie? – w jego głosie jest jakaś bojaźliwość, jakbym miał zaraz wybuchnąć gniewem. Co jest dzisiaj z tobą, Ruiza?
- Oczywiście.
- Czemu nikogo nie masz? – pochyla głowę tak, by włosy zasłoniły jego twarz. – Czemu jesteś sam?
- To dwa pytania – odpowiadam lekko, choć zaczynam  czuć wewnętrzny ciężar. – Bo czekam na kogoś, kogoś bardzo ważnego.
Ruiza zasępił się nieco, ale dzielnie stara się prowadzić rozmowę dalej, którą sam zaczął.
- Tsunehito i Hiroki zaczęli podejrzewać, że jesteś gejem – powiadamia mnie niby przez śmiech, starając się rozluźnić atmosferę.
- Co byś wtedy zrobił?
- Hę? – patrzy na moją twarz niezrozumiale.
- Gdybym nim był – precyzuję.
- Nie wiem. Wiesz, na pewno bym cię nie odrzucił, bo to by zawiało hipokryzją… - zaczyna, ale nie daję mu dokończyć.
- Hipokryzją? – łapię go za słowo.
Ruiza wygląda teraz na zmieszanego i chce się uwolnić z mojego uścisku, lecz nie daję mu okazji.
- Hipokryzją… - powtarzam.
I nagle wszystko wyłapuję. Pytania, zmianę jego nastroju po odpowiedzi, zmieszanie. A więc to tak… Pochylam się szybko i składam krótki pocałunek na tych wykrzywionych nieładnie ustach, by później wrócić do pierwotnej pozycji.
- Sądzę, że ich przypuszczenia są możliwe – mówię.
Przez długi czas Ruiza w ogóle się nie porusza, co daje mi do zastanowienia, czy aby przypadkiem nie odczytałem źle sygnałów, lecz potem znowu opiera swoją głowę na moim ramieniu i zaczyna się bawić guzikami swojej koszuli.
- Długo? – dobiega mnie ciche pytanie.
- Bardzo – odpowiadam.
- Ja też.
Dziwna rozmowa, ale rozumiem go tak jak on mnie. Nie potrzeba zbędnych wyjaśnień czy słów, które wszystko by popsuły. I nagle moje myśli wracają do pewnej kwestii, nad którą niedawno myślałem.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? – zerkam na Ruizę, który prycha szaleńczym śmiechem, rozbrzmiewającym w moich uszach jak najpiękniejsza muzyka.
- Kolor gwiazd – mówi w końcu, gdy udaje mu się pokonać falę nagłej wesołości.
Mój sceptycyzm jest najwyraźniej widoczny na mojej, bo dodaje:
- Czarny, Asagi. Czarny.

8 komentarzy:

  1. To było śliczne. Tak po prostu bardzo ładnie napisane i cała fabuła... Urocze ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. O ile w książkach nie lubię wszelkich romansów, miłości i tak dalej, tak w opowiadaniach... uwielbiam. Uwielbiam takie urocze, pełne miłości opki... Naprawdę, aż się miło człowiekowi robi. Dziwne, ale taka prawda, aż się uśmiecham do monitora teraz..xD Pisz więcej w takim stylu.. proszę *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. To było takie śliczne. Dobrze, że wstawiasz takie miniaturki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zaczęłam czytać początek, to od razu mi się skojarzyło z moimi one shotami o nich XD Bo te rozmowy są takie podobne i nastroje XD. Spodobała mi się ta odpowiedź Ruizy, że jego ulubiony kolor to kolor gwiazd. Przyjemnie się to czytało.

    OdpowiedzUsuń
  5. O CORKA PRZECZYTALA TO! co ty mi z dzieckiem robisz ;^; dobra nwm xD
    w końcu mam czas na komenta... JEJUNIU OPKO Z MOJĄ DZIEWICA (czyt. Ruiza) który trochę jak dziewica się zachowuje xD
    Hipokryzja? Oj tam..czytalam wywiad z gejem który lubil bić pedalkow (mial juz 3 lata chłopaka) co tam taka hipokryzja XD (jak chcesz wywiad to krzycz na fb)
    Ładne, słodkie... czego chcieć więcej? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj..... mamusiu, ty nic nie widziałaś! :O ................SPACZYŁYŚCIE MNIE.

      Usuń
  6. Asagi nie pali. Dalej nie mam zamiaru czytać, bo po takiej gafie to już mi ręce opadły. Amen.

    OdpowiedzUsuń