Już od bardzo dawna chodziło za mną, żeby napisać coś o nich, więc.. proszę bardzo.
Pairing: Asagi x Ruiza
Gatunek: romans
Ostrzeżenia: brak
- Jaki kolor mają gwiazdy? – pyta
Ruiza.
Patrzę na niego zdziwiony, bo przecież
nie spodziewałem się takiego pytania. Ale on przestał spoglądać w niebo i
skupił swoją uwagę na mojej osobie, ponaglając mnie wzrokiem.
- To zależy od promieniowania, jakie
emitują – zaczynam swój wywód. – Im go więcej, tym--
- Nie racz mnie fizycznymi
zawiłościami, tylko udziel prostej odpowiedzi – prosi Ruiza. Nie, nie prosi.
Rozkazuje.
- Różny – odpowiadam potulnie, a
gitarzysta wznosi oczy ku niebu.
Zerkam na niego ukradkiem i uśmiecham
się kącikiem ust. Ta fascynacja gwiazdami nie wzięła się znikąd. Musiał nad
czymś rozmyślać przez cały czas, od kiedy wyszliśmy na balkon, by zapalić (w
moim wypadku) i wypić piwo (w wypadku Ruizy). Czekam więc spokojnie, aż zacznie
mówić, bo przecież kiedyś to nastąpi. Nigdy nie potrafił długo milczeć; nie,
żebym miał mu to za złe.
Lecz cisza się przeciąga. Jest coraz
dłuższa i dłuższa, a ja powoli robię się tym faktem zaniepokojony. Patrzę na
gwiazdy, licząc, że chociaż one dadzą mi jakąś podpowiedź, ale nic z tego. Może
nie rozumiem jego toku myślenia, a może nie jestem w stanie zauważyć tego, co
on.
- Nigdy nie zastanawiałeś się,
dlaczego? – Ruiza przerywa w końcu milczenie.
- Co „dlaczego”?
- Dlaczego mają różną barwę, dlaczego
jest ich tak wiele, dlaczego tak długo żyją…
- Nie, nigdy – odpowiadam ze śmiechem,
ale on jest całkowicie poważny i zaczynam czuć się tak, jakby moje zachowanie było
nie na miejscu.
- A ja często – Ruiza podnosi do ust
butelkę i pociąga solidnego łyka.
- Powinieneś zostać astronomem –
stwierdzam, wrzucając niedopałek do popielniczki stojącej na małym stoliku.
Odsuwam się od balustrady i siadam
przy ścianie, a Ruiza zaraz podąża moim śladem, usadawiając się na podłodze
obok mnie. Opiera ręce na kolanach i stawia bezpiecznie piwo między swoimi nogami,
a przez głowę przebiega mi myśl, że wolę, gdy jest roześmiany.
- Nie, dzięki. Za bardzo odpowiada mi
praca muzyka – odpowiada.
- Co się stało? – pytam w końcu i
muszę przyznać, że nawet jestem ciekaw.
- Nic, tylko…
- Tylko?
- Czasem mam wrażenie, że jestem czymś
ograniczony, że jestem zwykłym, szarym człowiekiem. Rozumiesz, o czym mówię? –
Ruiza odwraca głowę w moją stronę. – A gwiazdy… Mimo że jest ich wiele, są
różne i wolne. Czy to źle, że pragnę być niezwykły?
- Ależ jesteś – odpowiadam zdziwiony,
a on wykrzywia sceptycznie usta. – Jesteś – powtarzam z naciskiem i biorę
między palce kosmyk jego jasnych włosów. – Świecisz swoim blaskiem zupełnie jak
gwiazda. Byłoby inaczej, gdybyś nie robił tego, co kochasz, ale przecież…
Przecież muzyka jest twoją pasją.
- Jak dobrze mnie znasz, Asagi.
I te słowa uświadamiają mi, że to
nieprawda. Że jest jeszcze wiele rzeczy, o których mi nie wiadomo, a które
chciałbym poznać, nawet takie banalne, jak ulubiony kolor, czy jedzenie. Jaka
ignorancja z mojej strony.
Ruiza opróżnia w końcu butelkę i
odstawia ją w kąt. Zastanawia mnie, co teraz zrobi – wstanie i wyjdzie, czy
zostanie tutaj ze mną. Szczerze powiedziawszy, wolałbym tą drugą opcję; za
bardzo lubię jego towarzystwo. Włosy wymykają mi się z ręki, a on kładzie swoją
głowę na moim ramieniu. Tak zupełnie naturalnie, nie ma w tym ani krzty
sztuczności. Pojedyncze kosmyki splatają się razem w dziwniej plątaninie blondu
i czerni, jakby stanowiły jedność. Uśmiecham się teraz otwarcie na tą myśl, a
Ruiza podnosi się i patrzy na mnie pytająco, przez co mój uśmiech robi się jeszcze
szerszy. Jest taki naiwny w swojej niewinności… Zupełnie nie zdaje sobie sprawy
z pewnych faktów, które pewnie i tak wyjdą na światło dzienne, prędzej czy
później.
- Wcale nie czuję tego, że jest między
nami różnica pięciu lat – mówi powoli. – Dobrze mi się z tobą rozmawia,
dogaduje. Traktujesz mnie jak równego sobie.
- Czemu miałbym traktować cię inaczej,
Ruiza? – pytam, zdziwiony tym stwierdzeniem.
- Bo czasem cię nie rozumiem. Twoje
idee są dla mnie odległe, a ja jestem bardziej… przyziemny.
- Idee nie są wszystkim – wzdycham ciężko,
a moja ręka znajduje drogę do jego ramienia, obejmując go.
Już dawno nie mieliśmy takiej szczerej
rozmowy. Może przez nawał obowiązków, a może dlatego, że unikaliśmy od pewnego
czasu poważnych tematów. Nie wiem, ale cieszę się, że gitarzysta otworzył się
przede mną.
- Mogę zadać ci osobiste pytanie? – w jego
głosie jest jakaś bojaźliwość, jakbym miał zaraz wybuchnąć gniewem. Co jest
dzisiaj z tobą, Ruiza?
- Oczywiście.
- Czemu nikogo nie masz? – pochyla
głowę tak, by włosy zasłoniły jego twarz. – Czemu jesteś sam?
- To dwa pytania – odpowiadam lekko,
choć zaczynam czuć wewnętrzny ciężar. –
Bo czekam na kogoś, kogoś bardzo ważnego.
Ruiza zasępił się nieco, ale dzielnie
stara się prowadzić rozmowę dalej, którą sam zaczął.
- Tsunehito i Hiroki zaczęli
podejrzewać, że jesteś gejem – powiadamia mnie niby przez śmiech, starając się
rozluźnić atmosferę.
- Co byś wtedy zrobił?
- Hę? – patrzy na moją twarz
niezrozumiale.
- Gdybym nim był – precyzuję.
- Nie wiem. Wiesz, na pewno bym cię
nie odrzucił, bo to by zawiało hipokryzją… - zaczyna, ale nie daję mu dokończyć.
- Hipokryzją? – łapię go za słowo.
Ruiza wygląda teraz na zmieszanego i
chce się uwolnić z mojego uścisku, lecz nie daję mu okazji.
- Hipokryzją… - powtarzam.
I nagle wszystko wyłapuję. Pytania,
zmianę jego nastroju po odpowiedzi, zmieszanie. A więc to tak… Pochylam się
szybko i składam krótki pocałunek na tych wykrzywionych nieładnie ustach, by
później wrócić do pierwotnej pozycji.
- Sądzę, że ich przypuszczenia są
możliwe – mówię.
Przez długi czas Ruiza w ogóle się nie
porusza, co daje mi do zastanowienia, czy aby przypadkiem nie odczytałem źle
sygnałów, lecz potem znowu opiera swoją głowę na moim ramieniu i zaczyna się
bawić guzikami swojej koszuli.
- Długo? – dobiega mnie ciche pytanie.
- Bardzo – odpowiadam.
- Ja też.
Dziwna rozmowa, ale rozumiem go tak
jak on mnie. Nie potrzeba zbędnych wyjaśnień czy słów, które wszystko by
popsuły. I nagle moje myśli wracają do pewnej kwestii, nad którą niedawno
myślałem.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? –
zerkam na Ruizę, który prycha szaleńczym śmiechem, rozbrzmiewającym w moich
uszach jak najpiękniejsza muzyka.
- Kolor gwiazd – mówi w końcu, gdy
udaje mu się pokonać falę nagłej wesołości.
Mój sceptycyzm jest najwyraźniej
widoczny na mojej, bo dodaje:
- Czarny, Asagi. Czarny.
To było śliczne. Tak po prostu bardzo ładnie napisane i cała fabuła... Urocze ^.^
OdpowiedzUsuńO ile w książkach nie lubię wszelkich romansów, miłości i tak dalej, tak w opowiadaniach... uwielbiam. Uwielbiam takie urocze, pełne miłości opki... Naprawdę, aż się miło człowiekowi robi. Dziwne, ale taka prawda, aż się uśmiecham do monitora teraz..xD Pisz więcej w takim stylu.. proszę *.*
OdpowiedzUsuńTo było takie śliczne. Dobrze, że wstawiasz takie miniaturki :)
OdpowiedzUsuńJak zaczęłam czytać początek, to od razu mi się skojarzyło z moimi one shotami o nich XD Bo te rozmowy są takie podobne i nastroje XD. Spodobała mi się ta odpowiedź Ruizy, że jego ulubiony kolor to kolor gwiazd. Przyjemnie się to czytało.
OdpowiedzUsuńSłodkie C;
OdpowiedzUsuńO CORKA PRZECZYTALA TO! co ty mi z dzieckiem robisz ;^; dobra nwm xD
OdpowiedzUsuńw końcu mam czas na komenta... JEJUNIU OPKO Z MOJĄ DZIEWICA (czyt. Ruiza) który trochę jak dziewica się zachowuje xD
Hipokryzja? Oj tam..czytalam wywiad z gejem który lubil bić pedalkow (mial juz 3 lata chłopaka) co tam taka hipokryzja XD (jak chcesz wywiad to krzycz na fb)
Ładne, słodkie... czego chcieć więcej? XD
oj..... mamusiu, ty nic nie widziałaś! :O ................SPACZYŁYŚCIE MNIE.
UsuńAsagi nie pali. Dalej nie mam zamiaru czytać, bo po takiej gafie to już mi ręce opadły. Amen.
OdpowiedzUsuń