Parę słów wyjaśnień. Kamen Riderem jest Eiji Hino, a pomagał mu Ankh, który był Greedem (stworzeniem żywiącym się pragnieniami innych ludzi - tak w skrócie). Ankh na pewien czas przejął ciało detektywa - brata Hiny Izumi, dziewczyny o nadludzkiej sile. Hm.. To chyba wszystko, co powinno się wiedzieć, jeśli chce się to przeczytać, a nie zna się dramy.
Starałam się oddać charakter postaci, lecz mi chyba nie wyszło. Właśnie dlatego zastosowałam końcówki -kun, -san i -chan używane przez bohaterów. Jeśli coś Wam się nie podoba, proszę dać mi znać :)
Pairing: Eiji x Ankh (Kamen Rider OOO)
Gatunek: nie wiem
Ostrzeżenia: spoilery z ostatnich odcinków
-
Ankh…
Eiji
westchnął, patrząc na dwie części złamanego medalu. Nie miał teraz żadnego
pragnienia oprócz tego, żeby Ankh do niego wrócił… Brakowało mu jego obecności,
docinek, nawet pozornej obojętności. Bo mimo wszystko, pomógł mu na końcu za
cenę własnej egzystencji.
-
Kiedyś… Jakoś… Przywrócę cię do życia.
Hino
obiecał to sobie po raz kolejny w ciągu tych paru miesięcy. Od śmierci Ankha i
pokonania doktora Makiego minęło prawie pół roku. Od kiedy wszystkie Greedy
zostały zniszczone, nie pojawiały się żadne potwory, które żerowały na ludzkich
pragnieniach i Oz odszedł w zapomnienie. Eiji mógł sobie nareszcie pozwolić na
długie, zasłużone wakacje, w czasie których udał się na wycieczkę po różnych
krajach. Pierwszą od momentu, gdy poznał Ankha i został Kamen Riderem. Jednak
czegoś mu brakowało i filantropia już go tak nie cieszyła. Dlatego teraz, po
kilku miesiącach, znowu stał przed restauracją, w której jeszcze tak niedawno
pracował.
Wszedł
niepewnie do środka i uśmiechnął się nieznacznie. To miejsce było jak zwykle żywe,
a sądząc po ubraniach Chiyoko i Hiny, dziś była tematyka indyjska. Pierwsza
zauważyła gościa Hina i natychmiast się na niego rzuciła, miażdżąc mu żebra w
stalowym uścisku.
-
Eiji-kun! Wróciłeś…
-
Hina-chan…! – wydusił jedynie z siebie chłopak, a dziewczyna momentalnie
zorientowała się, że robi mu krzywdę i go puściła.
-
Wybacz, ciągle nie potrafię wyczuć mojej siły – powiedziała zmartwiona.
-
Dobrze ci idzie – pocieszył ją Hino i podszedł do Chiyoko.
-
Eiji-kun – uśmiechnęła się kobieta. – Jak wycieczka?
-
Bardzo dobrze, Chiyoko-san. A, mam coś dla was – wyciągnął z torby dwa spore
pakunki i wręczył je właścicielce, a potem Hinie. – Sari.
-
Byłeś w Indiach? – spytała zdziwiona dziewczyna. – Jakie piękne!
-
Tak, byłem. Ach, Chiyoko-san, mogę się tutaj zatrzymać?
-
Oczywiście! Twój pokój nadal na ciebie czeka.
Eiji
uśmiechnął się z wdzięcznością. Poprawił torbę na ramieniu i poszedł do pokoju.
Nic się tu nie zmieniło. Nadal na podeście była czerwona satyna po Ankhu, a w
rogu łóżka leżała złożona, świeża pościel, jakby Chiyoko wiedziała, że wróci.
Eiji rzucił torbę na podłogę, zasłał kołdrę i padł na nią zmęczony. Prawie
wszystko było jak dawniej. Prawie. Chłopak sięgnął do woreczka na szyi i
wyciągnął z niego kawałki medalu Ankha. Ile by dał, żeby przywrócić go do
życia… Eiji zasnął, przyciskając odłamki do swojego serca.
Miał
niespokojny sen, pełen koszmarów, których i tak by rano nie pamiętał. Ciemność,
strach, zniekształcone postacie, i ten dobrze znany głos, który go nawoływał.
-
Eiji. Eiji! Oi, Eiji, wstawaj!
Hino
obudził się zlany potem, a pierwsze co zarejestrował, to duże brązowe oczy
podkreślone kredką, które się wpatrywały w niego z niejaką kpiną.
-
Dobrze spałeś?
-
Ankh? – spytał z niedowierzeniem Eiji. – Przecież ty…nie żyjesz.
-
Nie żyję? – fuknął Ankh. – Nie wierzysz w to, co widzisz?
-
Więc jesteś prawdziwy? Nie jesteś moim snem?
Ankh
sięgnął do torby i wyciągnął z niej podręczny scyzoryk. Przyłożył go do
wewnętrznej strony dłoni i zrobił małe nacięcie, z którego popłynęła krew.
-
Ty krwawisz – zauważył zdziwiony Eiji. – Jak? I skąd wiedziałeś, gdzie co
trzymam?
-
Bo ciągle z tobą byłem – odparł Ankh – tylko w duchowej postaci.
-
Przecież zawsze twierdziłeś, że Greedy nie mają duszy – Eiji wywindował się do
siedzącej pozycji.
-
Najwyraźniej się myliłem – przyznał niechętnie blondyn i usiadł obok Hino. – A
teraz jestem człowiekiem. Moje pragnienie się spełniło, Eiji!
Eiji
natychmiast otworzył pięść, którą przez cały czas zaciskał, ale nie było w niej
kawałków medalu. Nie było ich nigdzie.
-
Ale…jak? – chłopak ciągle nie potrafił tego zrozumieć. – Po tylu miesiącach
pojawiasz się w końcu, ale w postaci detektywa, i twierdzisz, że jesteś
człowiekiem? Nie mów mi, że znowu przejąłeś jego ciało.
-
Nie zrobiłem tego – warknął Ankh. – Za kogo ty mnie masz? Zresztą sam nie wiem,
jak to się stało. W jednej chwili byłem niczym więcej niż tylko duchem, a w
drugiej człowiekiem!
Nie
wierząc w tę historię, Eiji musiał wszystko jeszcze raz przeanalizować.
Szczerze powiedziawszy nie sądził, że jeśli Ankh zostanie przywrócony do życia,
pierwszą rzeczą jaką zrobi będzie kłótnia z nim.
-
Więc czujesz? – zapytał w końcu.
-
Ciepło, zimno…
-
A to? – Eiji położył delikatnie dłoń na policzku Ankha.
-
Czuję – blondyn przymknął lekko oczy.
-
A to? – teraz ręka zaczęła wodzić po jego twarzy, zahaczając o podbródek, nos,
wargi.
-
Czuję.
-
To też? – ostatnie pytanie i Eiji przywarł wargami do ust Ankha, który
westchnął lekko i zarzucił chłopakowi ręce na szyję.
Pocałunek
był długi i gwałtowny. Zawarta w nim była cała tęsknota, ból i niepewność,
które nagromadziły się w ciągu tych paru miesięcy.
-
Też – przytaknął Ankh, gdy odsunęli się od siebie.
-
Wybacz. Nie wiem, czemu to zrobiłem – mruknął Eiji i zaśmiał się sztucznie. Nie
był zbyt dobry w radzeniu sobie w takich sytuacjach.
-
Ja wiem. Tęskniłeś za mną – w głosie blondyna nie było ani krzty złości. – Ja za
tobą też.
-
I nie znikniesz już?
-
Nie, nie zniknę. Zostanę z tobą.
Eiji
podniósł się z łóżka i poprawił swoją koszulę w kolorowe wzroki. Zerknął na
Ankha, który wyglądał tak jak zwykle – farbowane blond włosy, biała koszula,
czerwone spodnie. Jedyne, czego brakowało, to ręka Greeda. Więc naprawdę był
człowiekiem.
-
Dziękuję – powiedział Ankh, a na jego usta wpłynął lekki uśmiech.
-
Za co?
-
Że o mnie nie zapomniałeś.
-
Czemu miałbym zapomnieć? Jesteś ważną częścią mnie. Walczyliśmy razem,
uratowałeś mnie. To nie jest warte zapomnienia.
Ankh
spojrzał na swoje ręce i odezwał się cicho.
-
Teraz, gdy jestem człowiekiem, nie mam ci czego zazdrościć. Moje jedyne
pragnienie zostało spełnione – podniósł głowę i natrafił na ciepły wzrok
Eijiego. – Naucz mnie. Naucz mnie tego, co ludzkie. Przyjaźni, miłości…
-
Przecież już to wszystko znasz.
I
Ankh przypomniał sobie, jak się poświęcił dla Eijiego i Hiny, oraz to, co przed
chwilą zaszło w tym pokoju między nim a chłopakiem. Racja, znał te rzeczy. Już
nie był pusty. Już nie był Greedem…
Muszę przyznać, że bardzo mi się podobało :) Szkoda, że takie krótkie :(
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta, wszystko się rozkręca, sporo ułatwiających poruszanie się w tekście objaśnień dla takiego ciemniaka jak ja, który o Kamen Rider słyszał tylko dlatego, ze Gackt coś tam kiedyś zagrał... A tu nagle koniec D: TO BYŁO NIE FAIR, ŻONA! xD Myślałam, że to będzie dłuższe D:
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcie kto, jest kim, co z kim, ani o co chodzi, ale było ciekawe. Tylko krótkie, a szkoda, bo zapowiadało się chyba na dłuższą historię^^.
OdpowiedzUsuńTak krótko, bo jeszcze tyle do nadrobienia...
Pozdrawiam, i życzę dużo momentów inspiracji=^.^=
Rena X
NIE WIEM CO TO I KTO TO ALE KURCZACZKI CHCE JESZCZE XD za krótkie ._.
OdpowiedzUsuńAle ładne bo w sumie nie potrzebuje aż tak bardzo wiedzieć co było wcześniej XD ale.. DALEJ CHCE
Czekaj chwilę...
OdpowiedzUsuń...
...
Dobra, już mogę pisać. To było niesamowite i piękne. Uwielbiam postać Ankh'a. (znam Kamen Rider: OOO i W). Błaaagam, napisz coś jeszcze o Ankh'u. Prooooooszę. O:-)