Wszystkiego najlepszego, Kiro! Wybacz, prezentu dla Ciebie nie mam, za to napisałam opowiadanie, które - mam nadzieję - przypadnie Ci do gustu. Właściwie, to chodziło o inne, ale z tamtym nie zdążyłam... xD Chciałam Ci życzyć wszystkiego co najlepsze, a przede wszystkim spełnienia marzeń (Reitę w paczce, Kaia w kuchni)!
Pairing: Tsukasa x Karyu
Gatunek: komedia
Ostrzeżenia: wulgaryzmy,
jak zwykle
Hizumi
podszedł do Karyu i położył mu rękę na torsie nie przestając śpiewać.
Uśmiechnął się lekko na widok groźnej miny gitarzysty i rozpiął mu trzy
pierwsze guziki koszuli, przez co materiał zsunął nieznacznie z ramienia
ukazując jasną skórę. Uciekł ze śmiechem na swoje miejsce na środku sceny, gdy
Karyu spiorunował go wzrokiem. Hizumi był dzisiaj w nastroju na dokuczanie
gitarzyście, właściwie to miał w tym inny cel, i wcale się nie przejął emanującą
od mężczyzny żądzą mordu. To i tak była praktycznie końcówka koncertu, została
tylko jeszcze jedna piosenka do zagrania, więc co złego mogło się stać?
Po
dłuższej chwili znowu podszedł do Karyu i rozpiął mu koszulę do końca, przez co
Yoshitaka przerwał w połowie swoją solówkę, pozwalając swojej gitarze swobodnie
zwisać na pasku, i odepchnął z całej siły Hizumiego, który poleciał wprost na
perkusję Tsukasy lądując na niezbyt miękkim bębnie. Trochę zajęło, zanim
Yoshida stanął na nogi, ale gdy mu się udało, Karyu znowu go popchnął i
wokalista utknął między talerzami, doszczętnie niszcząc ustawienie perkusji.
Matsumura uśmiechnął się triumfalnie i zwinął się ze sceny, nie przejmując się
koncertem. Tsukasa zszedł szybko ze swojego miejsca i pomógł Hizumiemu
wygrzebać się spomiędzy metalowych części. Nie było już sensu kontynuować
koncertu w takim stanie.
Karyu
poszedł do garderoby i odłożył gitarę w kąt. Hizumi go dzisiaj stanowczo
wkurwił, ale czuł się źle z tym, że potraktował tak wokalistę. W sumie nie
zrobił nic złego, więc nie powinien tak zareagować. Zerknął na pluszową krowę,
która siedziała sobie na krześle w kącie, i prychnął.
-
Durny Karubi – warknął.
Szczerze
nienawidził tego pluszowego kawałka materiału. Gdyby mógł, przerobiłby z chęcią
krowę na befsztyk, ale Hizumi by go zabił. Ten przerośnięty chomik uwielbiał tą
zabawkę i nie rozstawał się z nią na krok, więc gdyby się jej coś stało, Karyu
niechybnie straciłby życie.
Zerknął
jeszcze raz z nienawiścią na Karubiego i usiadł na krześle przed lustrem. Ta
maskotka była ostatnio całym życiem zespołu. Wszyscy ją kochali, a w
szczególności Hizu, który poświęcał jej cały swój czas. Ostatnio nawet opisywał,
jak ją uczył jeździć wózkiem widłowym! I Karyu czuł się odrzucony, zepchnięty
na drugi plan. Jak miał zdobyć miłość swojego życia, gdy ona zajmowała się
jakimś cholernym pluszakiem, który w dodatku roznosił roztocza?
-
Wiesz co narobiłeś?! – krzyknął na niego Tsukasa, gdy tylko reszta chłopaków
weszła do garderoby.
-
Wiem. I co z tego? – odburknął obrażony na wszystko i wszystkich gitarzysta.
-
Co z tego? To, że moja perkusja została rozwalona, bo nasza księżniczka
wepchnęła w nią Hizumiego za zwykły fanservice!
-
Zwykły, nie zwykły.. Ja tego nie robię, proszę trzymać się ode mnie z daleka –
Karyu był zły, bo został wzięty z zaskoczenia i nie bardzo wiedział jak zareagować,
a nie lubił, gdy dotykano go bez pozwolenia.
-
I tylko z tego powodu zniszczyłeś nam koncert!? – gdyby Tsukasa mógł, z
pewnością by go rozszarpał.
-
Nie przesadzaj. I tak już był prawie koniec – prychnął Karyu.
Lider
prawie rzucił się na krnąbrnego gitarzystę, ale Zero powstrzymał go, szepcząc
mu coś zawzięcie do ucha i trzymając w pasie.
Hizumi
usiadł w kącie obrażony na cały świat, a gitarzysta poczuł się jeszcze gorzej.
Podszedłby i przeprosił, ale nie pozwalała mu na to duma. Jak by to wyglądało?
Gdyby to zrobił, reszta weszłaby mu na głowę i nie dała spokoju. Jak to dobrze,
że został jeszcze jeden koncert, a później czekało już tylko wolne.
Karyu
przebrał się szybko we własne ciuchy, zostawiając makijaż na twarzy. Szczerze
powiedziawszy, był w tak parszywym nastroju, że było mu obojętne jak wygląda.
Rzucił jeszcze raz nienawistne spojrzenie Karubiemu i wyszedł z garderoby. O
gitarę się nie martwił, ktoś z technicznych pewnie ją zabierze jak i resztę
sprzętu.
Całą
drogę do hotelu, w którym zespół był zameldowany, przebył na piechotę, zyskując
dziwne spojrzenia od przechodniów. No tak, jego twarz normalnie nie wyglądała.
Może przed wyjściem należało doprowadzić ją do względnego porządku? Doszedł do
pokoju, który dzielił z Hizumim i zamknął za sobą drzwi. Rzucił się na łóżko,
rozpaczając nad swoją głupotą. Pewnie teraz Hiroshi go znienawidzi…
Hizumi
wrócił jakieś pół godziny później, ignorując ostentacyjnie gitarzystę. i
zamknął się w łazience. Z laptopem. I Karyu już wiedział, że tak szybko nie zostanie
mu wybaczone. Westchnął ciężko i przewrócił się na plecy, kładąc ręce pod
głowę. Będzie ciężko, ale powinien jakoś udobruchać wokalistę.
***
Karyu
obudził się na następny dzień z bólem karku. Musiał najwyraźniej zasnąć w
niewygodnej pozycji i teraz przez to cierpiał. Rozejrzał się po pokoju, ale nigdzie
nie było widać Hizumiego, który zazwyczaj hałasował już od rana. Przygnębiony
gitarzysta powlókł się do łazienki, umył, przebrał w inne ciuchy i usiadł z
laptopem na łóżku. Wszedł na profil nawigacyjny swojego bloga i zobaczył, że
wokalista dodał nowy wpis. Zaciekawiony kliknął na link i zaczął czytać.
„Pragnę
przeprosić naszych fanów za wczorajsze zajście…To nie było zamierzone i sam
jestem zdziwiony tym, jak koncert się potoczył. Niedobry pan K. wepchnął mnie w
perkusję i teraz mam pełno siniaków i zadrapań. To boli! Jestem bardzo
nieszczęśliwy… T.T”
Tego
Karyu się nie spodziewał. Nie zmieniło to jednak faktu, że zachciało mu się
śmiać. Czasem Hizumi był taki dziecinny…
„Przepraszam
pana H. za takie potraktowanie, ale trzeba było nie tykać mojej osoby bez
pozwolenia! W każdym razie zareagowałem za ostro.. Oby pan T. nie był zły za
perkusję.”
Matsumura
przeczytał jeszcze raz to, co napisał i opublikował wpis na swoim blogu.
Żołądek całkiem głośno dał znać o swoim życiu, więc mężczyzna wyłączył
komputer, wziął klucze od pokoju leżące na szafce nocnej i wyszedł, zamykając
drzwi za sobą. Zszedł na dół i wszedł do pomieszczenia, w którym mieściła się
prowizoryczna restauracja.
- SEZON POLOWANIA NA KARPIE! - wrzasnął Hizumi i nałożył Karyu
podbierak na głowę, gdy tylko ten pojawił się na widoku.
- Ja cię zabiję! Nadzieję na jebany pal! - gitarzysta wyplątał się
z siatki i zaczął gonić wokalistę.
- Skąd Hizu wytrzasnął podbierak? - spytał Tsukasa bardziej
zaskoczony samym faktem posiadania tego przedmiotu niż tego, że Hiroshi
zasugerował Karyu wygląd karpia.
- Kupił go, gdy wyciągnął mnie dzisiaj rano do sklepu wędkarskiego,
twierdząc, że mu się przyda na ryby - odparł Zero, śmiejąc się cicho pod nosem
i upił łyk herbaty.
- Zabiję twoją krowę! Przerobię ją na szaszłyk. Karubi jest już
martwy. Martwy! Słyszysz?! – Karyu krzyczał za wokalistą, który pobiegł po
schodach na górę do pokoju.
Gitarzysta fuknął wściekle i wrócił do stołu, przy którym
siedzieli Tsukasa z Zero, jedząc swoje śniadanie. Usiadł na krześle, które
wcześniej zajmował Hizumi i położył głowę na blacie.
- Mogło być gorzej - Zero poklepał po plecach kolegę. – Hizu mógł
kupić wędkę i wypróbować ją na tobie.
Karyu rzucił basiście mordercze spojrzenie i sięgnął po niedopitą
kawę, którą zostawił po sobie Hiroshi. Ochota na jedzenie odeszła mu całkowicie
i teraz pragnął tylko położyć się na łóżku i zasnąć. Tyle, że w pokoju siedział
pewnie Hizumi… Gitarzysta dopił kilkoma łykami jeszcze ciepłą kawę i postanowił
przejść się po mieście z dala od reszty zespołu.
Wyprawa nie trwała zbyt długo, bo po dwóch godzinach brzuch znowu
dał o sobie znać, a Karyu nie miał przy sobie pieniędzy na nic do jedzenia.
Przeklinając, na czym ten świat stoi, wrócił to hotelu. Na jego szczęście,
wyżywienie było wliczone w koszt pobytu, więc usiadł przy stole i poczekał, aż
podejdzie do niego kelner.
Po obiedzie, na który składało się spaghetti, poszedł na górę do
pokoju. Hizumi siedział na swoim łóżku i oglądał telewizję zaś Karubi okupował
łóżko gitarzysty.
- Zabierz swoją krowę – poprosił w miarę uprzejmie Karyu, chcąc
się położyć i zasnąć.
- Nie – Hizumi nie oderwał wzroku od ekranu telewizora, na którym
leciała reklama cudownego proszku do prania, który ponoć czyścił wszystko.
- Zabierz. Tą. Krowę – wycedził coraz bardziej zły gitarzysta.
- Karubi jest zmęczony i musi odpocząć – odparł złośliwie
wokalista.
- Przecież to pieprzona pluszowa maskotka!
- Patrz co zrobiłeś… Zraniłeś uczucia Karubiego – Hizumi spojrzał
gniewnie na Karyu. – I nie dotykaj go! – dodał, widząc jak mężczyzna chce
zrzucić pluszaka ze swojego łóżka.
„To jakaś paranoja” – pomyślał Matsumura i usiadł na podłodze,
chowając załamany twarz w dłoniach. Nie miał już nawet siły na kłótnię, a
pewnie i tak by nie wygrał.
Rozległo się głośne pukanie i po
chwili w pokoju zjawili się Zero z Tsukasą, targając ze sobą reklamówkę,
w której coś podejrzanie postukiwało.
- Nie – Karyu pokręcił zdegustowany głową. – Niech to nie będzie
to co myślę.
- Tak! – oznajmił radośnie basista.
- …
Jeśli Zero miał w rękach alkohol, czekała ich całonocna libacja.
Nie, żeby Karyu to jakoś specjalnie przeszkadzało, ale dziś nie miał na nic
humoru. Chciał zachować się jak typowy stereotyp emo – pójść do kąta i pociąć
się masłem. No chyba, że zabrakłoby masła, wtedy w ruch poszłaby margaryna.
Zero i Hizumi ulokowali się na łóżku Karyu (pewnie dlatego, że tam
był Karubi), a Tsukasa z gitarzystą zajęli to należące do wokalisty. Z początku
rozmowa zbytnio się nie kleiła, a przynajmniej dla Matsumury, który starał się
nie brać w niej udziału, lecz później wszystko się rozkręciło. O, i to jeszcze
jak! Hizumi z szerokim uśmiechem na twarzy wciskał Karyu kolejne piwa, Zero
siedział już bez koszulki i obwiązywał biednego lidera papierem toaletowym,
robiąc z niego mumię.
- Ej, mam pomysł – oświadczył basista, dając na chwilę spokój
Tsukasie. – Zagrajmy w „prawda lub wyzwanie”.
- Już wolałbym zagrać w rozbieranego pokera – mruknął Karyu, będąc
negatywnie nastawiony do wszelkich pomysłów wychodzących od Zero, jednak zszedł
z łóżka na ziemię razem z pozostałą trójką.
Hizumi sięgnął po pierwszą lepszą pustą butelkę i położył ją na
środku w ich małym kręgu. Pierwszą ofiarą padł Kenji.
- Prawda – zaryzykował perkusista.
- Dlaczego nie jesteś gejem?
- Bo matka chciała, żebym była lesbijką – odparł Tsukasa i zaśmiał
się, widząc wlepione w siebie trzy pary oczu.
- „Żebym była”? – wyrzucił z siebie Hizumi.
- „Lesbijką”? – powiedział Karyu niemal w tym samym czasie.
- Za kłamstwo jest kara – oznajmił poważnie Zero.
- To wcale nie kłamstwo. Matka zawsze chciała mieć wnuki.
- A będzie je mieć? – podłapał basista, podając perkusiście
kolejne piwo.
- To już następne pytanie – Tsukasa uśmiechnął się tajemniczo.
Złapał butelkę leżącą na ziemi i nią zakręcił. – Karyu.
- Jeśli macie wymyślać takie głupoty, to wolę wyzwanie –
stwierdził gitarzysta.
Oczy lidera błysnęły niebezpiecznie.
- Pocałuj Karubiego.
Karyu zerknął na pluszową krowę i wzdrygnął się, ogarnięty wizją
całowania się z roztoczami.
- Gdybyś nie był liderem, złożyłbym cię w ofierze jako całkiem
przydatną i jeszcze młodą dziewicę – oznajmił ponuro, wstając z miejsca.
- Gdybym tą dziewicą był, to byś mnie złożył – poprawił go
Tsukasa.
- Jakoś nie chcę wiedzieć co, z kim i gdzie – prychnął Karyu i
wziął pluszaka do rąk.
Wyobraził sobie, że po prostu trafił twarzą we włochatą poduszkę i
przytknął do niej swoje usta. Przytrzymał je tam z trzy sekundy i odsunął się,
plując włoskami.
- Mój Karubi! – zawył Hizumi. – Teraz będę musiał go wyprać i zdezynfekować!
Teraz został zarażony pesymizmem, sadyzmem i impotencją!
- Weź nie dramatyzuj – Karyu pacnął wokalistę w tył głowy,
uprzejmie ignorując uwagę odnośnie impotencji, i wrócił na podłogę, by zakręcić
butelką. Zapowiadała się długa noc.
Hahahahaha, no nie mogę, hahahahaha :D
OdpowiedzUsuńA więc Aoi-chan, to był bardzo dobry prezencik na urodziny :D Dziękuję ci bardzo:* Jesteś kochana :*
Jak zaczęłam czytać, to sobie myślę, gdzieś to już czytałam :D Musisz mi przestać posyłać fragmenty na gg, albo nie posyłaj dalej :D
Och, no nie wierzę własnym oczom :D Jestem pierwsza :D No proszę kolejny prezent ^^
UsuńCześć! Chce jeszcze!!
OdpowiedzUsuńWiesz, już, że to było dobre XD. Ale ich pisanie na blogach do siebie było dziecinne, tak właściwie to dla mnie brzmiało XD. Ciekawa jestem, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńOj, jak długo mnie nie było... Gomene - ale jest pozytyw; w końcu odzyskałam swojego laptopa! ♥
OdpowiedzUsuńOpowiadanie bardzo mi się podobało ze względu na to, że uwielbiam Karubiego :D Sama chyba kupię sobie taką krowę-pluszaka.
Karyu zarażający pesymizmem? Hizu, szoruj Karubiego, ale już! I to dokładnie, bo jak Karubi potnie się masłem/margaryną to będzie go ciężej doprać...
A tak w ogóle... Karyu, jak można nie lubić Karubiego? Przecież on jest cudowny! (gdybym dostała Karubiego w swoje ręce zapewnie zachowywałabym się jak Hizu i również poświęcałabym mu mój cały wolny czas xD)
Nie mogę doczekać się kolejnej części ♥
*jebut* mwahahahaha dawno się tak nie uśmiałam, jak czytając ten rozdział xD na początku chciałam wymienić wszystkie najśmieszniejsze teksty, które zwaliły mnie z nóg, ale koniec końców doszła do wniosku... Że byłoby tego za dużo xD
OdpowiedzUsuńŻe też głupia maskotka sprawia tyle problemów.... xD
OdpowiedzUsuń"SEZON POLOWANIA NA KARPIE! - wrzasnął Hizumi i nałożył Karyu podbierak na głowę, gdy tylko ten pojawił się na widoku." *niepohamowany śmiech*
"Mój Karubi! – zawył Hizumi. – Teraz będę musiał go wyprać i zdezynfekować! Teraz został zarażony pesymizmem, sadyzmem i impotencją!" *spadła z krzesła*
TO... BYŁO... GENIALNIE... ŚMIESZNE <3 Pisz więcej takich komedii, dużo dużo więcej!