sobota, 21 września 2013

My own angel 3


Ta seria była dla mnie prawdziwym utrapieniem. Zaczęłam ją pisać ponad rok temu i wtedy wydawała mi się ciekawa, a teraz najchętniej skasowałabym wszystkie 3 rozdziały. I właśnie dlatego ten jest bardzo krótki... I dziwny. Bardzo. Plus nie sprawdzany - nie chciało mi się nawet na to patrzeć. Poza tym ma otwarte zakończenie, możecie sobie dopowiedzieć, co się dalej mogło stać.
Chyba Wam Defspiral nie przypadło do gustu, dlatego nie martwcie się. Mam w planach serię o nich! Mwhahahahah!



- Kai, błagam. Wdepnij ten gaz, bo ja tu nie chcę umierać! – warknął Aoi i sięgnął po broń do schowka.
- Umierać.. Twoje niedoczekanie – prychnął Kai i przyspieszył.
Kluczyli między budynkami starając się zgubić pościg, lecz z marnym skutkiem. Kai wyprowadził ich aż do lasu na granicy miasta mając nadzieję, że może drzewa jakoś ich spowolnią, lecz to również nie wypaliło.
- Yuu, kończy się nam paliwo.
- Jasna cholera!
Aoi odwrócił się na fotelu i zaczął gramolić się do tyłu. Przycupnął na tylnym siedzeniu i wycelował. Dwa strzały i jedno koło samochodu poszło. Kolejne trzy i następne zostało przebite, a pojazd zaczął zwalniać, aż zahamował dopiero na drzewie.
- I po pościgu – oznajmił z dumą Yuu, a Kai się zatrzymał.
- Zobaczymy, kto nas ścigał – rzekł Tanabe i wysiadł z auta.
- Yuu, nie wychodź – poprosił Kouyou, który cały ten czas był z Aoim.
Lecz Yuu go nie słyszał. Chłopak wysiadł i podążył za szefem.
- Yuu!
Shiroyama zatrzymał się w połowie drogi i obejrzał za siebie. Nikogo nie zauważył, lecz wydawało mu się, że ktoś go woła.
- Proszę, nie idź…
Nagle przed chłopakiem zaczął pojawiać się jakiś kształt. Najpierw zamazany, a później coraz bardziej ostry, aż w końcu dało się zobaczyć rysy twarzy.
- Takashima…
- Yuu, nie idź tam – rzekł Kouyou.
- Co? Czemu?
- Bo…
Krzyk Kaia, strzał i zimno w klatce. Yuu spojrzał w dół i zobaczył, jak jego ubranie zaczyna przyozdabiać coraz większa plama krwi. Zdążył tylko zauważyć szok na twarzy Takashimy, i padł na ziemię.
- Yuu – Kouyou przyłożył dłonie do twarzy. – Wybacz, że nie mogłem cię uratować…

***

- Yuu, słyszysz mnie?
Chłopak pokiwał głową, nie odwracając wzroku od krajobrazu za szybą. Kobieta westchnęła, ale przynajmniej teraz dostała jakąś reakcję ze strony pacjenta.
- Przenoszą mnie do innego szpitala. Nie będę już się tobą zajmować – powiedziała smutno. Zajmowała się Yuu kilka miesięcy i zdążyła się do niego przywiązać.
- Dlaczego? – pierwszy raz od dawna Shiroyama powiedział z własnej woli coś innego, niż opisy własnego świata.
- Sama dokładnie nie wiem, ale nie zostaniesz bez opieki. Zastąpi mnie inny lekarz, ale proszę, współpracuj z nim.
Yuu nic już nie odpowiedział, a jego uwagę znowu przykuł świat zewnętrzny. Kobieta pokręciła głową i wstała z krzesła. Dużo czasu zajęło jej przekonanie chłopaka do siebie, a teraz cała jej praca mogła pójść na marne, jeśli osoba, która ją zastąpi nie okaże zrozumienia.
- Żegnaj Yuu – powiedziała i wyszła z pokoju, zamykając cicho za sobą drzwi.
Zaczęła iść korytarzem prosto do swojego gabinetu, ale natknęła się po drodze na dyrektora szpitala z młodym, przystojnym lekarzem obok niego.
- Doktor Ochida? Szukaliśmy właśnie pani. Przedstawiam Takashimę Kouyou – starszy pan wskazał na mężczyznę stojącego obok niego – który zajmie się pani pacjentami.
- Miło mi panią poznać – młody lekarz ukłonił się grzecznie.
- Mi pana również – kobieta uśmiechnęła się miło, ale przez jej twarz przebiegł ledwo widoczny cień. – Dyrektorze, nie obrazi się pan, jak porwę go na chwilę? Chciałabym przekazać mu dokumentację pacjentów.
- Nie, oczywiście, że nie – odparł dyrektor. – A teraz wybaczcie, ale muszę coś załatwić – oświadczył.
Lekarka zaprowadziła Takashimę do swojego gabinetu i posadziła go na fotelu. Nie mogła jakoś przywyknąć do myśli, że będzie musiała rozstać się z tym miejscem.
- W tej szafce jest pełna dokumentacja – powiedziała, wskazując na metalową szafeczkę stojącą w rogu i wyciągnęła z niej teczkę. – Mogę pana o coś prosić?
- O co tylko pani zechce.
Kobieta podeszła do lekarza i podała mu papiery. Takashima przejrzał je pobieżnie, a później skierował pytający wzrok na Ochidę.
- Ten chłopak, Shiroyama... Proszę mu poświęcić trochę więcej uwagi, zająć się nim – poprosiła.
- Musi być dla pani ważny – uśmiechnął się mężczyzna.
- Łatwo przywiązuję się do ludzi – odparła ze śmiechem lekarka.
- Z tego co widzę, od początku pobytu w szpitalu rodzice nie odwiedzili go ani razu – rzekł Takashima, gdy skończył przeglądać pierwszą stronę.
- Właśnie dlatego ten chłopak jest tutaj – kobieta momentalnie spoważniała. – Parę miesięcy temu złodziej włamał się do domu, gdzie Yuu mieszkał z rodzicami. Zostali zamordowani na oczach chłopaka… Biedne dziecko. Doznał takiego szoku, że odciął się od rzeczywistości. Zaczął sobie wyobrażać, że jest zabójcą, który mści się na mordercy, że jest częścią pewnej organizacji… Jak na wymyślony świat, był on bardzo dokładny.
- Trzeba być potworem, żeby zrobić komuś coś takiego – warknął Kouyou.
- Więc zaopiekuje się nim pan? On nie ma już nikogo.
- Nie musi pani nawet o to pytać…

***

- Yuu? – zapytał Kouyou i zamknął za sobą drzwi.
Młody czarnowłosy chłopak siedział na łóżku w kącie i obejmował rękoma kolana. Przeniósł wzrok ze swoich stóp na lekarza, który usiadł właśnie na krześle naprzeciwko niego, i kiwnął lekko głową.
- Od dzisiaj będę się tobą zajmować. Jestem Kouyou Takashima – twój nowy lekarz – przedstawił się mężczyzna.
Yuu drgnął, gdy usłyszał to nazwisko, i przyjrzał się lekarzowi dokładniej.
- To ty – oświadczył po chwili. – Ty jesteś tą osobą, którą często sobie wyobrażam. Wyglądasz zupełnie tak samo…
- Musiałeś już gdzieś mnie widzieć – stwierdził sceptycznie lekarz. – Ludzki mózg nie jest w stanie wyobrazić sobie twarzy, której nie widział.
- Nie – Yuu pokręcił gwałtownie głową – nigdy cię nie widziałem. Zresztą, skąd bym wiedział, jak się nazywasz?
Takashima westchnął i potarł palcami nasadę nosa. Chłopak stanowczo nie był wariatem, ale trauma jaką przeżył, odcisnęła na jego psychice swoje piętno.
- Dowiedziałeś się o tym przed chwilą – wytłumaczył cierpliwie.
- Jeśli mi nie wierzysz, sprawdź w dokumentacji – odparł Yuu. – Zresztą nie obchodzi mnie, czy mi wierzysz, czy też nie.
Kouyou zrobił dokładnie to, co zasugerował chłopak. Po opuszczeniu pokoju udał się wprost do gabinetu i zaczął przeglądać historię Shiroyamy. Pojawiło się tam jego nazwisko, chłopak powtarzał je kilkakrotnie. Nawet go dokładnie opisał! Nie, takie rzeczy nie były logiczne. Yuu musiał go wcześniej widzieć, wiedzieć coś o nim, inaczej nie było żadnego wyjaśnienia. Lub ktoś mu o nim powiedział…
- Doktor Ochida? – spytał dla upewnienia, gdy ktoś odebrał telefon.
- Ach, pan Takashima.
- Czy zdaje sobie pani sprawę, jak wielce niemoralne jest zmuszanie pacjenta do kłamstwa? Co pani chciała tym osiągnąć?
- Yuu jest osobą jedyną w swoim rodzaju. Nie da się go do niczego zmusić. I wnioskując z pana reakcji sądzę, że już pan wie co, a raczej kto, występował w jego wymyślonym świecie.
- Podam panią do sądu!
- Proszę spojrzeć na to realnie. Nigdy o panu nie słyszałam, nawet nie wiedziałam, kto mnie zastępuje! Lecz powiem coś panu. Od początku uważałam, że to co Yuu mi mówił, jest nieprawdziwe., mimo że opisywał wszystko ze wszelkimi szczegółami. Ale potem zobaczyłam pana… Pańskie nazwisko… To by znaczyło, że Yuu mówił prawdę. Teraz tylko pozostaje pytanie, jak? Chłopiec, który w ciągu tych miesięcy nie wychodzi poza szpital, nie ma praktycznie z nikim kontaktu, skąd może wiedzieć takie rzeczy?

***

- Nadal ci nie wierzę – przyznał Takashima, gdy przyszedł do pokoju chłopaka.
- Nie musisz, nie wymagam tego – na Yuu stwierdzenie doktora nie wywarło najmniejszego wrażenia.
- Poza tym jesteś nieuprzejmy. Powinieneś zwracać się do starszych osób z należytym szacunkiem.
Shiroyama uśmiechnął się ironicznie.
- Wcześniej nie robiło ci to żadnego znaczenia – zauważył.
Kouyou otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Chłopak miał rację. Jak na kogoś, kto przesiedział parę długich miesięcy w zamknięciu, był bardzo spostrzegawczy.
Doktor wyciągnął notes z długopisem, usadowił się wygodnie na krześle i spojrzał na pacjenta.
- Opowiedz mi o swoich wizjach.
Odpowiedziała mu głucha cisza.
- Yuu?
- Nie ma o czym opowiadać. Wszystko zostało już powiedziane.
- Nadal trwają? – Takashima nie zwrócił uwagi na oschły ton chłopaka.
- Nie – odparł Yuu. – Zresztą, to były raczej senne marzenia.
- A kim ja w nich byłem? – spytał zaciekawiony lekarz.
Tutaj Shiroyama uśmiechnął się lekko.
- Moim aniołem stróżem.
Doktor uniósł brwi wielce zaskoczony i spojrzał na chłopaka.
- I cię broniłem?
- Raz – potwierdził Yuu. – Drugiego razu nie było… Za drugim zginąłem i nic nie mogłeś na to poradzić.
- To straszne.
- Nieprawda. To była zasada równej wymiany. Ty oddałeś swoje życie za mnie, bym ja na końcu stracił swoje. Ostatecznie obaj na końcu zostaliśmy aniołami.
Kouyou przestał pisać i przyłożył w namyśle końcówkę długopisu do ust.
- Myślę, że te wyobrażenia symbolizują twoje najskrytsze pragnienia. Tym pragnieniem jest bezpieczeństwo, bycie chronionym.
- Nie mam już nikogo, to chyba normalne – odparł Yuu, a doktorowi zrobiło się żal chłopaka. – Ale wiesz co myślę?
- Co takiego?
- Że naprawdę możesz być moim aniołem.
- Może naprawdę chcę nim być.

Koniec

4 komentarze:

  1. Koniec strasznie mi się podobał, właściwie nie odczuwam niedosytu. Jest dobrze i było bardzo fajne ^.^~

    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze zakończone. Taka końcówka bardzo pasuje do tego opowiadania :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. ,, - Raz – potwierdził Yuu. – Drugiego razu nie było… Za drugim zginąłem i nic nie mogłeś na to poradzić.
    - To straszne.
    - Nieprawda. To była zasada równej wymiany. Ty oddałeś swoje życie za mnie, bym ja na końcu stracił swoje. Ostatecznie obaj na końcu zostaliśmy aniołami." Zakochałam się w ty fragmencie *.* Pozwolisz mi to wziąć, jako cytat na bloga? XD
    Właściwie od początku nie lubiłam tej serii. Pierwszy odcinek mi się nie podobał, a drugi już mi się podobał i byłam ciekawa co dalej. Trzeci tak od połowy. Widać, że wymuszony. Ale mnie zaskoczyłaś w nim. I chyba dlatego mi się to podobało, że to skończyło się inaczej niż sobie myślałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie wiecej nic nie napisze bo nie umiem tego obrac piekna tylko szokda ze koniec

    OdpowiedzUsuń