Ta seria była dla mnie prawdziwym utrapieniem. Zaczęłam ją pisać ponad rok temu i wtedy wydawała mi się ciekawa, a teraz najchętniej skasowałabym wszystkie 3 rozdziały. I właśnie dlatego ten jest bardzo krótki... I dziwny. Bardzo. Plus nie sprawdzany - nie chciało mi się nawet na to patrzeć. Poza tym ma otwarte zakończenie, możecie sobie dopowiedzieć, co się dalej mogło stać.
Chyba Wam Defspiral nie przypadło do gustu, dlatego nie martwcie się. Mam w planach serię o nich! Mwhahahahah!
-
Kai, błagam. Wdepnij ten gaz, bo ja tu nie chcę umierać! – warknął Aoi i
sięgnął po broń do schowka.
-
Umierać.. Twoje niedoczekanie – prychnął Kai i przyspieszył.
Kluczyli
między budynkami starając się zgubić pościg, lecz z marnym skutkiem. Kai
wyprowadził ich aż do lasu na granicy miasta mając nadzieję, że może drzewa
jakoś ich spowolnią, lecz to również nie wypaliło.
-
Yuu, kończy się nam paliwo.
-
Jasna cholera!
Aoi
odwrócił się na fotelu i zaczął gramolić się do tyłu. Przycupnął na tylnym
siedzeniu i wycelował. Dwa strzały i jedno koło samochodu poszło. Kolejne trzy
i następne zostało przebite, a pojazd zaczął zwalniać, aż zahamował dopiero na
drzewie.
-
I po pościgu – oznajmił z dumą Yuu, a Kai się zatrzymał.
-
Zobaczymy, kto nas ścigał – rzekł Tanabe i wysiadł z auta.
-
Yuu, nie wychodź – poprosił Kouyou, który cały ten czas był z Aoim.
Lecz
Yuu go nie słyszał. Chłopak wysiadł i podążył za szefem.
-
Yuu!
Shiroyama
zatrzymał się w połowie drogi i obejrzał za siebie. Nikogo nie zauważył, lecz
wydawało mu się, że ktoś go woła.
-
Proszę, nie idź…
Nagle
przed chłopakiem zaczął pojawiać się jakiś kształt. Najpierw zamazany, a
później coraz bardziej ostry, aż w końcu dało się zobaczyć rysy twarzy.
-
Takashima…
-
Yuu, nie idź tam – rzekł Kouyou.
-
Co? Czemu?
-
Bo…
Krzyk
Kaia, strzał i zimno w klatce. Yuu spojrzał w dół i zobaczył, jak jego ubranie
zaczyna przyozdabiać coraz większa plama krwi. Zdążył tylko zauważyć szok na
twarzy Takashimy, i padł na ziemię.
-
Yuu – Kouyou przyłożył dłonie do twarzy. – Wybacz, że nie mogłem cię uratować…
***
-
Yuu, słyszysz mnie?
Chłopak
pokiwał głową, nie odwracając wzroku od krajobrazu za szybą. Kobieta
westchnęła, ale przynajmniej teraz dostała jakąś reakcję ze strony pacjenta.
-
Przenoszą mnie do innego szpitala. Nie będę już się tobą zajmować – powiedziała
smutno. Zajmowała się Yuu kilka miesięcy i zdążyła się do niego przywiązać.
-
Dlaczego? – pierwszy raz od dawna Shiroyama powiedział z własnej woli coś
innego, niż opisy własnego świata.
-
Sama dokładnie nie wiem, ale nie zostaniesz bez opieki. Zastąpi mnie inny
lekarz, ale proszę, współpracuj z nim.
Yuu
nic już nie odpowiedział, a jego uwagę znowu przykuł świat zewnętrzny. Kobieta
pokręciła głową i wstała z krzesła. Dużo czasu zajęło jej przekonanie chłopaka
do siebie, a teraz cała jej praca mogła pójść na marne, jeśli osoba, która ją
zastąpi nie okaże zrozumienia.
-
Żegnaj Yuu – powiedziała i wyszła z pokoju, zamykając cicho za sobą drzwi.
Zaczęła
iść korytarzem prosto do swojego gabinetu, ale natknęła się po drodze na
dyrektora szpitala z młodym, przystojnym lekarzem obok niego.
-
Doktor Ochida? Szukaliśmy właśnie pani. Przedstawiam Takashimę Kouyou – starszy
pan wskazał na mężczyznę stojącego obok niego – który zajmie się pani
pacjentami.
-
Miło mi panią poznać – młody lekarz ukłonił się grzecznie.
-
Mi pana również – kobieta uśmiechnęła się miło, ale przez jej twarz przebiegł
ledwo widoczny cień. – Dyrektorze, nie obrazi się pan, jak porwę go na chwilę?
Chciałabym przekazać mu dokumentację pacjentów.
-
Nie, oczywiście, że nie – odparł dyrektor. – A teraz wybaczcie, ale muszę coś
załatwić – oświadczył.
Lekarka
zaprowadziła Takashimę do swojego gabinetu i posadziła go na fotelu. Nie mogła
jakoś przywyknąć do myśli, że będzie musiała rozstać się z tym miejscem.
-
W tej szafce jest pełna dokumentacja – powiedziała, wskazując na metalową
szafeczkę stojącą w rogu i wyciągnęła z niej teczkę. – Mogę pana o coś prosić?
-
O co tylko pani zechce.
Kobieta
podeszła do lekarza i podała mu papiery. Takashima przejrzał je pobieżnie, a
później skierował pytający wzrok na Ochidę.
-
Ten chłopak, Shiroyama... Proszę mu poświęcić trochę więcej uwagi, zająć się
nim – poprosiła.
-
Musi być dla pani ważny – uśmiechnął się mężczyzna.
-
Łatwo przywiązuję się do ludzi – odparła ze śmiechem lekarka.
-
Z tego co widzę, od początku pobytu w szpitalu rodzice nie odwiedzili go ani
razu – rzekł Takashima, gdy skończył przeglądać pierwszą stronę.
-
Właśnie dlatego ten chłopak jest tutaj – kobieta momentalnie spoważniała. –
Parę miesięcy temu złodziej włamał się do domu, gdzie Yuu mieszkał z rodzicami.
Zostali zamordowani na oczach chłopaka… Biedne dziecko. Doznał takiego szoku,
że odciął się od rzeczywistości. Zaczął sobie wyobrażać, że jest zabójcą, który
mści się na mordercy, że jest częścią pewnej organizacji… Jak na wymyślony
świat, był on bardzo dokładny.
-
Trzeba być potworem, żeby zrobić komuś coś takiego – warknął Kouyou.
-
Więc zaopiekuje się nim pan? On nie ma już nikogo.
-
Nie musi pani nawet o to pytać…
***
-
Yuu? – zapytał Kouyou i zamknął za sobą drzwi.
Młody
czarnowłosy chłopak siedział na łóżku w kącie i obejmował rękoma kolana.
Przeniósł wzrok ze swoich stóp na lekarza, który usiadł właśnie na krześle
naprzeciwko niego, i kiwnął lekko głową.
-
Od dzisiaj będę się tobą zajmować. Jestem Kouyou Takashima – twój nowy lekarz –
przedstawił się mężczyzna.
Yuu
drgnął, gdy usłyszał to nazwisko, i przyjrzał się lekarzowi dokładniej.
-
To ty – oświadczył po chwili. – Ty jesteś tą osobą, którą często sobie
wyobrażam. Wyglądasz zupełnie tak samo…
-
Musiałeś już gdzieś mnie widzieć – stwierdził sceptycznie lekarz. – Ludzki mózg
nie jest w stanie wyobrazić sobie twarzy, której nie widział.
-
Nie – Yuu pokręcił gwałtownie głową – nigdy cię nie widziałem. Zresztą, skąd
bym wiedział, jak się nazywasz?
Takashima
westchnął i potarł palcami nasadę nosa. Chłopak stanowczo nie był wariatem, ale
trauma jaką przeżył, odcisnęła na jego psychice swoje piętno.
-
Dowiedziałeś się o tym przed chwilą – wytłumaczył cierpliwie.
-
Jeśli mi nie wierzysz, sprawdź w dokumentacji – odparł Yuu. – Zresztą nie
obchodzi mnie, czy mi wierzysz, czy też nie.
Kouyou
zrobił dokładnie to, co zasugerował chłopak. Po opuszczeniu pokoju udał się
wprost do gabinetu i zaczął przeglądać historię Shiroyamy. Pojawiło się tam
jego nazwisko, chłopak powtarzał je kilkakrotnie. Nawet go dokładnie opisał!
Nie, takie rzeczy nie były logiczne. Yuu musiał go wcześniej widzieć, wiedzieć
coś o nim, inaczej nie było żadnego wyjaśnienia. Lub ktoś mu o nim powiedział…
-
Doktor Ochida? – spytał dla upewnienia, gdy ktoś odebrał telefon.
-
Ach, pan Takashima.
-
Czy zdaje sobie pani sprawę, jak wielce niemoralne jest zmuszanie pacjenta do
kłamstwa? Co pani chciała tym osiągnąć?
-
Yuu jest osobą jedyną w swoim rodzaju. Nie da się go do niczego zmusić. I
wnioskując z pana reakcji sądzę, że już pan wie co, a raczej kto, występował w
jego wymyślonym świecie.
-
Podam panią do sądu!
-
Proszę spojrzeć na to realnie. Nigdy o panu nie słyszałam, nawet nie
wiedziałam, kto mnie zastępuje! Lecz powiem coś panu. Od początku uważałam, że
to co Yuu mi mówił, jest nieprawdziwe., mimo że opisywał wszystko ze wszelkimi
szczegółami. Ale potem zobaczyłam pana… Pańskie nazwisko… To by znaczyło, że
Yuu mówił prawdę. Teraz tylko pozostaje pytanie, jak? Chłopiec, który w ciągu
tych miesięcy nie wychodzi poza szpital, nie ma praktycznie z nikim kontaktu,
skąd może wiedzieć takie rzeczy?
***
-
Nadal ci nie wierzę – przyznał Takashima, gdy przyszedł do pokoju chłopaka.
-
Nie musisz, nie wymagam tego – na Yuu stwierdzenie doktora nie wywarło
najmniejszego wrażenia.
-
Poza tym jesteś nieuprzejmy. Powinieneś zwracać się do starszych osób z
należytym szacunkiem.
Shiroyama
uśmiechnął się ironicznie.
-
Wcześniej nie robiło ci to żadnego znaczenia – zauważył.
Kouyou
otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Chłopak miał rację. Jak na kogoś, kto
przesiedział parę długich miesięcy w zamknięciu, był bardzo spostrzegawczy.
Doktor
wyciągnął notes z długopisem, usadowił się wygodnie na krześle i spojrzał na
pacjenta.
-
Opowiedz mi o swoich wizjach.
Odpowiedziała
mu głucha cisza.
-
Yuu?
-
Nie ma o czym opowiadać. Wszystko zostało już powiedziane.
-
Nadal trwają? – Takashima nie zwrócił uwagi na oschły ton chłopaka.
-
Nie – odparł Yuu. – Zresztą, to były raczej senne marzenia.
-
A kim ja w nich byłem? – spytał zaciekawiony lekarz.
Tutaj
Shiroyama uśmiechnął się lekko.
-
Moim aniołem stróżem.
Doktor
uniósł brwi wielce zaskoczony i spojrzał na chłopaka.
-
I cię broniłem?
-
Raz – potwierdził Yuu. – Drugiego razu nie było… Za drugim zginąłem i nic nie
mogłeś na to poradzić.
-
To straszne.
-
Nieprawda. To była zasada równej wymiany. Ty oddałeś swoje życie za mnie, bym
ja na końcu stracił swoje. Ostatecznie obaj na końcu zostaliśmy aniołami.
Kouyou
przestał pisać i przyłożył w namyśle końcówkę długopisu do ust.
-
Myślę, że te wyobrażenia symbolizują twoje najskrytsze pragnienia. Tym
pragnieniem jest bezpieczeństwo, bycie chronionym.
-
Nie mam już nikogo, to chyba normalne – odparł Yuu, a doktorowi zrobiło się żal
chłopaka. – Ale wiesz co myślę?
-
Co takiego?
-
Że naprawdę możesz być moim aniołem.
-
Może naprawdę chcę nim być.
Koniec
Koniec strasznie mi się podobał, właściwie nie odczuwam niedosytu. Jest dobrze i było bardzo fajne ^.^~
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san
Dobrze zakończone. Taka końcówka bardzo pasuje do tego opowiadania :-D
OdpowiedzUsuń,, - Raz – potwierdził Yuu. – Drugiego razu nie było… Za drugim zginąłem i nic nie mogłeś na to poradzić.
OdpowiedzUsuń- To straszne.
- Nieprawda. To była zasada równej wymiany. Ty oddałeś swoje życie za mnie, bym ja na końcu stracił swoje. Ostatecznie obaj na końcu zostaliśmy aniołami." Zakochałam się w ty fragmencie *.* Pozwolisz mi to wziąć, jako cytat na bloga? XD
Właściwie od początku nie lubiłam tej serii. Pierwszy odcinek mi się nie podobał, a drugi już mi się podobał i byłam ciekawa co dalej. Trzeci tak od połowy. Widać, że wymuszony. Ale mnie zaskoczyłaś w nim. I chyba dlatego mi się to podobało, że to skończyło się inaczej niż sobie myślałam.
Boskie wiecej nic nie napisze bo nie umiem tego obrac piekna tylko szokda ze koniec
OdpowiedzUsuń