piątek, 3 maja 2013

Chodź kochanie w krzaki robić sobie dzieci (wersja z Dirami)


Ten tekst został napisany dla Reili. Wyjeżdża i nie będzie jej przez ponad miesiąc :( To takie odwdzięczenie się za opowiadanie, które dla mnie napisała (tak na marginesie, bardzo świetne opowiadanie. padłam ze śmiechu jak je czytałam). Więc nie przyzwyczajajcie się. to jest na serio ostatnie co wstawiam do 20 maja (ta, a pewnie i tak zrobi swoje...)! Jako, że w oryginale miało być z Despami, powstała też druga wersja, bo wiem, że niektórzy bardziej wolą bardziej o nich czytać :)
Ogłoszenie parafialne! Ogłaszam konkurs na najdłuższy komentarz xD Osoba, która wygra ma prawo zażyczyć sobie opowiadania z pairingiem, który sobie sama wybierze i na jej warunkach (miejsce akcji, czas, rodzaj opowiadania (w sensie czy AU, fantasy, dramat itd)). Zaznaczam, że proszę mnie o sceny seksu nie prosić. Nie lubię o nich pisać, poza tym raczej nie umiem. Będą brane komentarze pod tą i pod drugą wersją opowiadania. Macie czas do 20 maja.
Pozdrawiam!


Pairing: Kyo x Daisuke, Toshiya x Shinya
Gatunek: komedia
Ostrzeżenia: grzybki!
Beta: Kyou Niimura

  
Kyo wszedł do sali prób w wyśmienitym nastroju. Toshiya spojrzał na Shinyę z przerażeniem, Kaoru skrzywił się niemiłosiernie a jedynie Die pozostał niewzruszony. Wszyscy wiedzieli, że jeśli Kyo jest z czegoś zadowolony, znaczy że musiało się stać coś niedobrego.
- Co się stało? - spytał Die. - Złożyłeś kota w ofierze? Poznałeś cywilizację pozaziemską? Zostałeś trenerem pokemonów?
- Dai, skarbie. Z łaski swojej - zamknij twarz - odparł radośnie wokalista.
- Twoja radość jest podejrzana - burknął czerwonowłosy gitarzysta.
- Chodź kochanie w krzaki robić dzieci. Ale w sumie, to jesteś facetem. No nic, najwyżej adoptujemy - oznajmił Kyo uśmiechając się szeroko.
- Matko jedyna! - krzyknął Totchi. - Ktoś nam podmienił Tooru! Kaoru, co ty z nim zrobiłeś? W końcu sfiksował przez twoją tyranię!
- Toshi, uspokój się – warknął zdenerwowany lider. – Wczoraj był jeszcze normalny, więc nie wmawiaj mi, że to moja wina!
Cała czwórka spojrzała na Kyo, który jakby nigdy nic poszedł w stronę kuchni by zrobić sobie kawę.
- Co z nim robimy? – spytał cicho Shinya. – Bo przecież nie możemy go tak zostawić. Coś musiało się stać.
- Tak, ShinShin. Kosmici nam go podmienili – odparł ironicznie Daisuke.
- Dai, mówię poważnie. To nie jest normalne! – syknął perkusista uderzając lekko gitarzystę w ramię.
- Co ja ci na to poradzę? Może przechodzi kryzys wieku średniego. Nawet najlepszym się zdarza.
- Cicho! Idzie tu – uciszył chłopaków Kaoru.
Kyo wyszedł z kuchni trzymając w ręku kubek. Podszedł do kanapy i usiadł obok Toshiego, który skorzystał z okazji i upił łyk jego kawy.
- To jest ohydne! Co to ma być? – skrzywił się, czując łagodny smak na języku.
- Kawa ze śmietanką i trzema łyżeczkami cukru – odparł spokojnie Kyo.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Kyo!? Od kiedy pamiętam zawsze pija mocną czarną kawę! – Toshiya odsunął się od wokalisty na kilometr.
- Tooru, co robiłeś wczoraj po próbie i dzisiaj przed nią? – spytał poważnie zaniepokojony Kaoru.
- No więc Dai odwiózł mnie wczoraj do domu i…

- Dzięki za podwózkę – powiedział Kyo i wyszedł z samochodu.
- Nie ma za co. Nie mogłem ryzykować, że ktoś zaliczy z tobą bliskie spotkanie trzeciego stopnia – Die uśmiechnął się szeroko.
- Jeszcze jedno słowo i jesteś martwy – oznajmił chłodno wokalista. – Już cię chciałem zaprosić do środka, a teraz nic z tego.
Kyo odwrócił się i poszedł w stronę swojego domu. Dai natomiast szybko wypadł z samochodu, zamknął go i pobiegł za kolegą. Rzadko kiedy się zdarzało by blondyn zaprosił kogoś do siebie. Tooru otworzył drzwi i chciał je zatrzasnąć gitarzyście przed nosem, lecz ten uniemożliwił mu to swoim glanem.
- Kyo, nie obrażaj się – powiedział przymilnie. – Dobrze wiesz, że nie chciałem cię urazić.
- Tak samo jak nie chciałeś otruć mojego chomika, usmażyć rybek, zostawić w lesie psa, podpalić domu, rozwalić moją ulubioną Yamahę i wiele innych rzeczy – podsumował go Kyo puszczając drzwi i dając tym samym gitarzyście przyzwolenie na wejście do środka.
- Co poradzę, że pech się mnie trzyma? – spytał Daisuke, zamykając za sobą drzwi i ściągając płaszcz oraz buty.
- Dziwne, że ten twój pech ma wpływ również na mnie – odparł Kyo z kuchni. – Chcesz coś do jedzenia? Ostrzegam tylko, że nie mam za dużo. Jedynie makaron, jakieś grzyby i fasolkę szparagową.
- Jeśli chcesz, to mogę z tego przygotować dla nas obiad – rzekł gitarzysta zaglądając wokaliście przez ramię do lodówki.
- Ty umiesz gotować? – zdziwił się Kyo. – Tym bardziej coś jadalnego?
- Oczywiście, że tak – obruszył się Dai. – Czemu miałbym nie umieć?
- Wszystko co jest w tej kuchni, jest do twojej dyspozycji – odparł mniejszy mężczyzna i usiadł na krześle przy stole z zamiarem przyglądania się poczynaniom kolegi.
Czerwonowłosy mężczyzna wprawnymi ruchami obrał i opłukał fasolkę. Gdy wstawił ją do gotowania, zajął się grzybami. Oczyścił, wyciął złe części i umył w zlewie pod ciśnieniem. Cieszył się z tego, że nie było ich za dużo, bo inaczej zaharowałby się na śmierć. Wstawił makaron, pokroił grzyby w plasterki i wrzucił je na patelnię do przysmażenia. W międzyczasie znalazł sos pieczarkowy w jednej z szuflad i rozrobił w rondelku wstawiając na gaz i mieszając co chwila.
- Kyo, możesz wyciągnąć talerze? – spytał wokalisty, który rozwiązywał krzyżówki panoramiczne mrucząc coś co chwila pod nosem.
- Wzmacnia dźwięk instrumentu – rzucił Tooru.
- Detonator – sarknął Dai. – Oczywiście, że wzmacniacz. Powinieneś to wiedzieć.
- Wyleciało mi z głowy – burknął Kyo wykrzywiając się lekko i wpisując literki w pola. – Prosiłeś o coś?
- Tak. Podaj mi dwa talerze.
Blondyn wstał z miejsca odkładając krzyżówkę na bok i sięgnął do szafki. W tym czasie Dai odsączył makaron, wyłączył gaz pod grzybami i wyciągnął fasolkę z wody. Nałożył odpowiednią ilość na talerze, polał sosem i postawił na stole wraz ze sztućcami. Kyo spojrzał podejrzliwie na to, co stało przed nim, a co niewątpliwie było jedzeniem.
- Smacznego – powiedział i wziął do ręki widelec.
- Może być? – spytał Daisuke, gdy Kyo trochę zjadł.
- Ujdzie – odparł wokalista, nie do końca zgodnie z prawdą. – Bardzo smaczne DaiDai – dodał po chwili widząc zawiedziony wyraz twarzy u gitarzysty. – Mianuję cię swoją pełnoetatową kucharką.
- A czemu nie kucharzem?
- Die – westchnął przeciągle Kyo. – Nie oszukujmy się. Potrafisz gotować, prasować, szyć, zmywasz naczynia, sprzątasz, a każdy szanujący się mężczyzna unika takich zajęć jak ognia. Większość tego nawet nie potrafi! Byłbyś lepszą kobietą.

- Hahahah – Toshiya wybuchł śmiechem. – W tym aspekcie zgodzę się z Tooru!
- Tot, nie przerywaj – zganił go Kaoru. – I co było dalej?
- Zjedliśmy, zmyłem naczynia i pojechałem do siebie – dokończył Daisuke, bo Kyo zamilkł i nie chciał się odezwać.
- Nie dowiedzieliśmy się niczego pożytecznego! - lider wyglądał jakby zaraz miał przeżyć załamanie nerwowe.
- Dai… Mówisz, że Kyo zjadł grzyby? – Shinya zbladł.
- Tak. Coś w tym złego?
- A jak wyglądały?
- Takie ciemnozielone z czarnym spodem – odparł Dai drapiąc się po głowie. – Czy to ważne?
- Bardzo! – Shin prawie krzyknął. – Dostałem takie grzyby od siostry. Pamiętacie? Przyszedłem z nimi na próbę. Ale okazało się, że to grzybki halucynki i chciałem się ich od razu pozbyć. Kyo musiał je zabrać ze sobą!
- Ja myślałem, że to zielonki! – jęknął gitarzysta, łapiąc się za głowę.
To miało sens. Wszyscy wiedzieli jak bardzo blondyn uwielbiał grzyby. To była chyba jego druga miłość zaraz po muzyce.
- Zaraz.. – Toshiemu coś stanowczo nie pasowało. – Ale przecież ich nazwa sugeruje, że po nich powinno się mieć halucynacje, a nie zmiany osobowości! I co z Daiem? Przecież też je jadł.
- Nie jadłem – odparł ponuro Daisuke. – Nienawidzę grzybów. Wszystkie wpierdzielił Kyo.
- Nie sugeruj się nazwą Toshiya – pouczył basistę Shinya. – Te grzyby silnie wpływają na zmiany w charakterze i nie powodują halucynacji.
Zapadła niezręczna cisza. Cała czwórka przetwarzała właśnie to, czego się dowiedziała i wszyscy doszli do jednego wniosku.
- Co z tym mamy zrobić? – jęknął perkusista.
- Shin, jak długo efekt zmiany osobowości będzie trwać? – spytał Kaoru.
- Dzień, może dwa…
- To nie tak źle – lider wyglądał, jakby z jego ramion został ściągnięty wielki ciężar. – Zrobimy tak. Dai – bierz Kyo i jedźcie do domu, ale masz być razem z nim i go pilnować. Shinya, Toshiya – macie wymyślić jakąś wymówkę dla menagera. A ja odpocznę i się prześpię..
- Kaoru, to nie fair! – zbuntował się Toshiya. – Nie możesz nas prosić o coś takiego, jeśli sam nie będziesz nic robić.
- Totchi, ja nie proszę. Ja wymagam i rozkazuję. I masz wykonywać moje polecenia – powiedział chłodno lider i tyle go widzieli.

Dai zapakował opierającego się Kyo do auta i pojechał z wokalistą do jego domu. Było ciężko, bo mniejszy mężczyzna cały czas próbował się do niego kleić. Gdy dojechał na miejsce, wyciągnął go z samochodu i postawił przed drzwiami.
- Kyo, nie wygłupiaj się tylko otwórz te drzwi – warknął Daisuke, gdy blondyn nie zrobił żadnego ruchu świadczącego o tym, że wejdzie w końcu do domu.
- Ależ skarbie, po co te nerwy – Kyo uśmiechnął się kokieteryjnie. – Złość piękności szkodzi.
- Ja cię lojalnie ostrzegam…
- Wiem, że mnie pragniesz kochanie. Ja ciebie też.
- KYO, DO KURWY NĘDZY!
Wokalista wzruszył tylko ramionami i wyciągnął z kieszeni klucze. Otworzył drzwi i wszedł do środka a za nim powlókł się czerwonowłosy gitarzysta. Pozbyli się odzieży wierzchniej i poszli do salonu. Die wolał nie ryzykować i nie dawać Kyo dzisiaj niczego do jedzenia - zawsze mogło się mu pogorszyć. Usadził wokalistę przed telewizorem a sam opadł obok niego na kanapie.
- Chcesz czegoś Kyo? – spytał po chwili.
- Tak. Ciebie – blondyn uśmiechnął się jednoznacznie.
Dai miał ochotę wyć do księżyca. Nigdy w całym swoim życiu nie przypuszczał, że usłyszy coś takiego z ust Tooru. To było nie do wyobrażenia! Zawsze zdystansowany, chłodny dla innych.
- Kyo, bredzisz – odparł ze śmiechem gitarzysta, który zamarł w momencie, gdy wokalista usiadł mu na kolanach i pocałował.
Kyo go właśnie pocałował. Kyo. Go. Pocałował. POCAŁOWAŁ?! To się w żaden sposób nie łączyło! Zepchnął z siebie blondyna a ten jakby nigdy nic wrócił do oglądania telewizji. Tak więc Daisuke utknął na resztę popołudnia na kanapie w towarzystwie osoby niestabilnej psychicznie.
Około godziny 22 wieczorem wstał z miejsca rozciągając obolałe mięśnie i rzucił:
- Kyo, idź spać.
Wokalista o dziwo posłuchał. Poszedł do łazienki, umył się, przebrał i wyszedł gotowy do snu. Daisuke odprowadził go aż do łóżka w sypialni by mieć pewność, że Kyo nie zrobi sobie krzywdy. Gdy blondyn leżał już pod kołdrą, Dai odwrócił się by wyjść, lecz powstrzymał go silny uścisk wokół nadgarstka.
- Zostań – poprosił Tooru.
- Ale ja… - gitarzysta nie zdąży dokończyć. Został pociągnięty w dół i chwilę później leżał obok wokalisty, który objął go ramionami i przytulił do siebie.
- Kyo! – syknął Daisuke, ale spotkał się tylko z miarowym oddechem. Kyo zasnął.
Próbował się jeszcze uwolnić z rąk blondyna, ale ten miał bardzo silny uścisk. W końcu poddał się i poszedł w ślady Tooru.

Obudził się koło 9 rano. Przetarł ręką oczy i rozejrzał się dookoła. To definitywnie nie było jego mieszkanie. No tak, ciągle znajdował się u Kyo. Właśnie, Kyo! Skierował swój wzrok na osobę leżącą obok niego, która właśnie się budziła. Wokalista otworzył oczy i pierwsze co zobaczył to czerwone włosy Daisuke. Zmarszczył brwi, a później westchnął głęboko.
- Dai..
- Tak?
- WYPIERDALAJ Z MOJEGO ŁÓŻKA!
W tym momencie gitarzysta wylądował na podłodze a zaraz później poleciała za nim poduszka.
- To nie tak jak myślisz! – bronił się Daisuke.
- A skąd wiesz co myślę nędzna krewetko!?
Czerwonowłosy mężczyzna miał już coś odpowiedzieć, ale rozdzwonił się jego telefon. Wyłowił go z kieszeni i zerknął na wyświetlacz. Kaoru.
- Lider-sama? Tak, jestem. Nie, nie martw się. Efekt grzybków minął. Nasz Kyo wrócił.

4 komentarze:

  1. Dziękuję, że napisałaś dla mnie ten tekst na pożegnanie. Bardzo to miłe :* Chociaż spodziewałam się, że będziesz stała z tym transparentem z napisem, który mi napisałaś na gg: ,,Kocham cię! Wróć do mnie" padłam, jak mi to napisałam, ale znasz moją odpowiedź na to :D. Shot jest boski, świetna komedia. Ale bardziej pasuję do Dirów niż Despów. Kyo miał niezły humor i taki miły się zrobił, a zawsze każdy z niego robi wrednego, małego skrzata - tak to moje zdanie, co o tym myślę, ale sama też go tak kreuję. Padłam na ten tekst o robieniu dzieciaków, normalnie boskie. Albo to, jak zdefiniował, że jednak trzeba dzieci zaadoptować. Kto by się spodziewał, że Die umie gotować. Nie normalnie, jak jeszcze umie te wszystkie czynności co napisałaś, choć to może i nieprawda, lecz na pewno coś tam zrobić umie. Niech on wyjdzie za mnie XD. Będę mogła się lenić i pisać ficki do woli, bo nic bym nie musiała i byłabym bogata XD. Sadysta z Daisuke tak biedne stworzenia Kyo potraktować, swoją drogą, jak Die się do nich dorwał :D. Trafiłby u nas za to więzienia, za takie krzywdzenie zwierzątek. Mało yaoi było, tak go zepchnął Kyo zamiast wziąć się za niego i przyprzeć do oparcia kanapy. W końcu Kyo taki chętny był XD. A jeszcze, jak grzeczny problemów nie sprawiał. O jednym zapomniałam, jednak nie chce go za męża jeszcze mnie otruje, jak on nie umiał odróżnić grzybów i dał Kyo grzybki halucynacyjne XD. Ale to co było rano było boskie, jak ja często tego słowa używam. Tak go brutalnie z łóżka zepchnął, a Die o od razu pomyślał o jednym. Głodnemu chleb na myśli XD. Ale się rozpisałam, ale nie dla wygrania konkursu, bo i tak na nic nie miałabym pomysłu. Po prostu naszła mnie chęć na napisanie długiego komentarza. Z resztą, jak go skończę będę musiała się pakować na jutro, więc to jest oficjalny powód dlaczego taki długi :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No to po prostu... nie mam słów!
    Nie będę cytować, chociaż chciałam, ale pod koniec nazbierało się tyle tekstów, które po prostu mnie powaliły, że za długo by wymieniać. Po prostu genialne dialogi! :DD
    Kaoru od dzisiaj zostaje mianowany okrutnym dyktatorem, a Die... kucharzem, specjalizacji: trutka na szczury XDD O Kyo się nie wypowiem, ponieważ jego zachowanie mnie po prostu rozbroiło XD
    Miałaś bardzo oryginalny pomysł na fabułę, skromną, ale do shota idealną. Bardzo dobrze się bawiłam, czytając to, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Naprawdę, końcówka chyba najlepsza ze wszystkiego... i jak Kyo się obudził, kiedy grzybki już przestały działać... chowaj się, kto może! ;>
    No chyba konkursu na najdłuższy komentarz nie wygram, ale cóż. W sumie, całkiem niezły pomysł na zmotywowanie czytelników do pisania dłuższych komentarzy :) Się wie, jak zaszantażować, nii?
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. chciałabym napisać, ze wstęp (a mianowicie ostrzeżenie) mnie rozwala doszczętnie ;) Też musze pisać takie coś ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam czytać o Dir en Grey, i zawsze jaki widzę o nich shot, czy jakieś opowiadanie, mam zaciesz na twarzy i czytam z radością^^. O nich zawsze jest najśmieszniej, najsmutniej i w ogóle , lubię czytać shoty z pairingami w tego zepołu^^

    Genialny one-shot. Można umrzeć ze śmiechu. Przyjemnie się czyta, i nie ma jakiejś głębszej, przytłaczającej fabuły, jak czasem bywa. Tylko, nie bardzo mogę zrozumieć tytuł. Fakt, zdanie pojawiło się w taksie, ale, według mnie, nijak się ma do fabuły. Aczkolwiek, jest świetny^^.

    Kyo. Człowiek, który jest dla mnie mistrzem i guru, zarz po Manie-sama. A jego teksy czasem powalają. Z tymi grzybkami to był genialny pomysł. Świetny, wręcz! Ciekawe, czy zrobił to przez przypadek, czy miał w tym ukryty cel? Pozostaje mi zgadywać. Ale nigdy nie zgadłabym, że tak to się właśnie skończyło, naprawdę. Spodziewałem się, ze Tooru nadal będzie pod działaniem grzybów, i będzie zabawnie^.~

    Die jako kucharka, i dobra żona? Jaka byłabym szczęśliwa, gdybym miała go przy sobie! Tak byłoby mi łatwiej...
    Kaoru został okrutnym przywódcą - on wymaga, i żąda. Ciekawe, jak to jest, mieć za lidera w zespole taką osobą...? Po namyśle wolę nie wiedzieć...

    Oby było więcej takich shotów. Czekam na coś innego^^
    Pozdrawiam, i życzę wielu momentów inspiracji^.~
    Rena X

    OdpowiedzUsuń