Ktoś coś mówił o dwóch częściach? Powitajcie trzy... Ta część jest dla Tsuu <3
Z gościnnym występem Tory i Sagi.
Drzwi
windy rozsunęły się i dwaj policjanci weszli do środka. Tsukasa zerknął w
lustro, które wisiało na tylnej ścianie i poprawił sobie włosy. Wyłapał
rozbawione spojrzenie Hiroshiego w odbiciu i fuknął cicho.
-
Coś nie tak?
-
Nie, nic – rzekł Yoshida, ale uśmiech nie zniknął z jego twarzy.
Wjechali
na trzecie piętro i wyszli na korytarz. Było bardzo jasno; światło słoneczne
wpadało przez okna, tworząc przyjazny klimat. Tu i tam można było zobaczyć
pacjentów, którzy wybrali się na mały spacer po szpitalu.
-
99, 100, 101… - mruczał pod nosem Kenji, patrząc na numery sal. – 102!
Zapukali
cicho i weszli do środka, zamykając za sobą drzwi. Tsukasa spojrzał na osobę
leżącą na łóżku i sapnął zszokowany. Zero miał w gipsie prawą rękę i nogę,
głowa była obandażowana, a twarz w paru miejscach miała ślady zadrapań.
-
Michi… - Tsukasa podszedł do kolegi i usiadł przy jego łóżku. – Co ci się
stało?
-
Kto to? – Zero zignorował pytanie i spojrzał ciekawie przez ramię Kenjiego na
mężczyznę stojącego w rogu pokoju.
-
Yoshida Hiroshi – przedstawił policjanta Tsukasa, a Hiroshi ukłonił się nisko.
-
Ach tak, przydzielono ci nowego partnera – oczy Zero błysnęły w zrozumieniu.
Oota
syknął zniecierpliwiony. Michi znowu to robił. Unikał odpowiedzi na postawione
mu pytanie i liczył, że Tsukasa o nim zapomni.
-
Co ci się stało? – powtórzył Kenji po raz drugi, patrząc wyczekująco na
mężczyznę na łóżku.
-
Wepchnięto mnie pod samochód – przyznał niechętnie Michi.
-
I żyjesz? – spytał zaskoczony Yoshida, nie bardzo zdając sobie sprawę, że to co
powiedział, jest trochę nie na miejscu.
Zero
zaśmiał się, ale zaraz potem jego twarz wykrzywiła się w grymasie bólu. Tsukasa
zmartwił się i ścisnął zdrową rękę przyjaciela. Najwidoczniej Shimizu musiał mieć
również niezbyt poważne obrażenia wewnętrzne. Może złamane żebro?
-
Samochód zdążył zwolnić na tyle, by skończyło się to tylko złamaniem i
siniakami. Miałem szczęście.
Kenji
i Hiroshi wymienili spojrzenia. Ktoś ewidentnie próbował zabić Zero. Pozostało
teraz pytanie: dlaczego? Dla kogo policjant był tak niewygodny, że trzeba było
się go pozbyć? Co ważniejsze, jeśli ta osoba spróbowała raz, mogła też
następny. Dlaczego nikt nie przydzielił Zero ochrony?
-
Pieprzony Sano – warknął Tsukasa. – Powiedział, że to był wypadek!
-
Dlaczego cię to dziwi? Powinieneś już dawno przyzwyczaić się do jego charakteru
– odparł spokojnie Zero, najwyraźniej niezbyt przejęty zachowaniem komendanta.
Shimizu
poprawił się na poduszkach, a Yoshida podszedł do niego i usiadł po drugiej
stronie łóżka.
-
Mógłbyś nam powiedzieć, czego się dowiedziałeś w czasie swojego śledztwa? –
poprosił młodszy mężczyzna.
-
Przecież wszystko macie w raporcie – zbył ich Zero, nie bardzo skory do
współpracy.
-
Znam cię na tyle, że wiem, że rzadko kiedy piszesz w nich całą prawdę –
zauważył Tsukasa. – Mów.
-
Nie podlega to pod wykroczenie? – Yoshida uniósł wysoko brwi w wyrazie
uprzejmego zdziwienia. – Czy Sano o tym w ogóle wie?
Zero
zignorował całkowicie Hiroshiego i skierował swoje brązowe oczy na Kenjiego,
który czekał na odpowiedź. Z Michim ciężko było się dogadać, tym bardziej,
jeśli miało się z nim styczność pierwszy raz w życiu. Rzadko kiedy mówił to, co
ktoś chciał usłyszeć, ale nie ukrywał swojego zdania. Niewątpliwie potrafiło to
zirytować rozmówcę i zniechęcić do dalszej konwersacji. Trochę inaczej Zero zachowywał
się przy przesłuchiwaniach; wtedy stawał się bardziej komunikatywny. Inną
sprawą była jego cierpliwość. Tsukasa wciąż pamiętał, jak Michi prawie zrzucił
z dachu nieszczęśnika, który miał czelność podwędzić mu portfel.
-
Mów, Zero.
-
Ja wiem to, co ty byś chciał wiedzieć o tym, co ja wiem, a o czym wiedza nie
będzie ci dana – powiedział Shimizu, uśmiechając się do tego niewinnie.
Tsukasa
zgłupiał. Nie oczekiwał takiej odpowiedzi, a tym bardziej jej nie rozumiał za
cholerę! A przecież nie był głupi.
-
To znaczy, że ci nie powie – wyjaśnił Yoshida, widząc zdezorientowanie
policjanta.
„Swój
swego pozna” – pomyślał ponuro Oota, widząc, że Hiroshi rozumie Michiego.
Jeszcze nigdy taka sytuacja nie miała miejsca.
-
A tak poważnie… Nie wiecie, w co się mieszacie. Ta sprawa jest zbyt
niebezpieczna, więc wycofajcie się, póki jest jeszcze czas – Zero momentalnie
poważniał.
-
Nie zrobię tego – odparł Kenji. – Przecież nie pierwszy rozwiązuję sprawę
powiązaną z yakuzą.
-
Tym razem jest inaczej. Niebezpieczniej. Radzę ci, wycofaj się.
Jednak
Tsukasa był uparty i trwał przy swoim postanowieniu, tak samo jak Zero odmówił
powiedzenia czegoś więcej. Policjanci posiedzieli jeszcze chwilę u Shimizu, by
nie poczuł się samotnie, i wyszli ze szpitala.
-
Co o tym sądzisz? – spytał Yoshida, a ton jego głosu wskazywał na to, że nie
był zbytnio poruszony świadomością, że może się stać coś złego.
-
Im szybciej rozwiążemy tą sprawę, tym lepiej – odparł Kenji, wsiadając do
samochodu. – Chyba, że się boisz – dodał złośliwie.
-
Nie boję się yakuzy – Hiroshi wzruszył ramionami. – Byłem już w wielu
niebezpiecznych sytuacjach.
Tsukasa
przemilczał tą informację, choć zastanawiało go, co mężczyzna miał na myśli, i
przekręcił kluczyk w stacyjce. Nie było nawet mowy o tym, by Yoshida prowadził
po wcześniejszym popisie jego umiejętności, które, nawiasem mówiąc, były
kiepskie. Firma Fukanaki znajdowała się na drugim końcu miasta, przez co
czekała ich ponad godzinna jazda, biorąc pod uwagę korki w centrum. Yoshida
siedział spokojnie na fotelu i patrzył przez szybę na ludzi i budynki, które mijali,
zaś Tsukasa skupił swoją uwagę na prowadzeniu wozu. Były godziny szczytu i
trudno było teraz poruszać się po mieście, choć Tokio nigdy nie spało. Zanim
dotarli do fabryki, zdążyli utknąć w trzech korkach, Hiroshi zdrzemnął się na
blisko trzydzieści minut, a Kenji nawrzeszczał na Bogu ducha winną staruszkę,
którą przepuścił na pasach, a ona w podziękowaniu przystawała co chwila i się
kłaniała.
-
Dojechaliśmy – oznajmił Tsukasa, zatrzymując się przed niskim, ale za to długim
budynkiem.
-
Tak właściwie… Kim był Eiji Fukanaka? – spytał Yoshida po dłuższej chwili
milczenia.
-
Nie przeglądałeś papierów? – w głosie Kenjiego dało się wyczuć niedowierzanie.
-
Przeglądałem, ale pobieżnie…
-
Z kim ja pracuję – Oota westchnął teatralnie i pokręcił głową.
-
Z najlepszym początkujący policjantem pod słońcem – mrugnął do niego Yoshida. –
Więc kim był?
-
Dyrektorem w firmie zajmującej się produkcją telewizorów, która weszła na rynek
około rok temu, ale już na samym początku zdobyła uznanie wśród zarówno
konsumentów jak i konkurencji – Hiroshi pokiwał głową na to wyjaśnienie.
Policjanci
weszli do środka i rozejrzeli się dookoła. Z tego, co zdążyli się zorientować,
budynek był podzielony na dwie części: zarząd z biurami i pomieszczenia, gdzie
odbywała się cała produkcja telewizorów. Tak przynajmniej mówiła tablica
informacyjna zawieszona na ścianie. Oczywiście, obrali kierunek na biura, nie
było potrzeby by iść do drugiej części budynku. Kierując się znakami, dotarli
do gabinetu dyrektora, przed którym urzędowała młoda sekretarka.
-
W czym mogę panom pomóc? – zapytała, gdy zobaczyła przed sobą dwóch mężczyzn.
-
Oota Kenji i Yoshida Hiroshi, wydział kryminalny – przedstawił ich Tsukasa,
wyciągając z kieszeni kurtki odznakę i pokazując ją kobiecie. – Możemy zadać
parę pytań?
Sekretarka
nie wyglądała na zdziwioną i natychmiast się zgodziła. Musiała już wiedzieć, że
jej szef nie żyje. Pokazała im dwa krzesła przed swoim biurkiem i poprosiła, by
usiedli.
-
Kiedy widziała pani ostatni raz pana Fukanakę? – spytał Kenji, podając
Hiroshiemu notes z długopisem i każąc notować.
-
Trzy dni temu, ale proszę mnie nie pytać o dokładną godzinę, bo tego nie
pamiętam.
-
Rozumiem. A czy w ostatnich dniach przed śmiercią Fukanaki, działo się coś
dziwnego lub zwróciło pani uwagę w zachowaniu pracodawcy?
-
Nie, raczej nie. Chociaż… Jakiś tydzień temu przyszedł do dyrektora list.
Zazwyczaj pan Fukanaka ich nie dostawał w pracy tylko przychodziły do jego
domu, więc wydało mi się to odrobinę dziwne.
-
List? A od kogo? – zainteresował się Yoshida.
-
Nie wiem, nie przyglądałam się kopercie. Od razu zaniosłam go dyrektorowi –
odparła kobieta.
-
Kto kieruje teraz firmą?
-
Wicedyrektor. Wrócił właśnie wczoraj z delegacji. Bardzo zasmuciła go wiadomość
o śmierci pana Fukanaki.
„Ta,
jasne” – przeszło przez myśl Tsukasie, a na głos powiedział:
-
Bardzo pani dziękujemy. Moglibyśmy obejrzeć gabinet dyrektora?
-
Oczywiście, drzwi są otwarte – rzekła sekretarka z uśmiechem, patrząc zalotnie
na Yoshidę.
Tsukasa
wywrócił oczami i prychnął widząc, jak młody policjant odpowiada na ten marny
podryw. Doprawdy, Hiroshi nie prezentował wysokiego poziomu swoim zachowaniem.
-
Na co tak patrzyłeś? – spytał pozornie bez zaciekawienia Kenji, gdy weszli do
biura.
-
Podziwiałem infrastrukturę – Hiroshi zaśmiał się dźwięcznie. – Zadziwiły mnie
jej rozmiary i kształty.
-
Uważaj, żebyś nie skończył pod gruzami. Budynki mają tendencje do zawalania się
przy trzęsieniach.
Kenji
poczuł na plecach spojrzenie drugiego mężczyzny, ale nie obrócił się, nie chcąc
dać Yoshidzie tej satysfakcji. Przecież nie mógł być zazdrosny o dziewczynę,
która nie spojrzała na niego, tylko na jakiegoś podlotka, którym w oczach Ooty
był Hiroshi. Zamiast tego, zajął się przeglądaniem papierów leżących na biurku,
jednak nie było wśród nich niczego interesującego. W szufladach również
znajdowały się same śmieci, co sprawiło Tsukasie zawód.
-
Nic nie znalazłem – poinformował go Hiroshi.
-
Ja też…
Patrząc
jeszcze raz na zdobiony mebel z ciemnego drewna, coś kliknęło w głowie Kenjiego.
Mężczyzna wyrzucił zawartość czterech szuflad na podłogę i zaczął badać tył
każdej z nich.
-
Co robisz? – Yoshida stanął za Tsukasą i przyglądał się jego poczynaniom.
-
Widziałem kiedyś taki typ biurka. Jedna z szuflad powinna mieć… – rozległo się ciche kliknięcie – drugie dno!
– dokończył triumfalnie detektyw.
-
Masz tam coś?
-
Tak – Tsukasa wyciągnął złożoną na pół kartkę papieru i jakieś zdjęcie.
Obaj
policjanci pochylili się nad znalezionymi rzeczami i spojrzeli na siebie z
uśmiechem. Kartka była listem, o którym wcześniej mówiła sekretarka, a zdjęcie
przedstawiało Eijiego z młodym mężczyzną, prawdopodobnie Junem.
-
Muszę przyznać, że Fukanaka miał dobry gust – skomentował Yoshida, a Oota
pokręcił głową.
Tsukasa
poświęcił chwilę na przeczytanie listu, który okazał się anonimem i w dodatku
groźbą. Ktoś groził Fukanace śmiercią, jeśli nie zostawiłby Juna w spokoju i
prawdopodobnie ta sama osoba stała za morderstwem dyrektora fabryki.
-
Pięknie, mamy dowód w sprawie – Tsukasa złożył list i schował go do kieszeni
spodni. Pochylił się, by włożyć ponownie do szuflad stos kartek leżących na
ziemi, ale zauważył wśród nich coś ciekawego. – A może jednak żona Fukanaki
mogła mieć coś wspólnego z morderstwem jej męża – pomachał Yoshidzie przed
nosem papierami rozwodowymi. – Chciał się z nią rozwieść.
-
Nawet się nie dziwię – Hiroshi wzruszył ramionami. – Najwyraźniej wolał tego
Juna od własnej żony.
Jeszcze
raz przeszukali dokładnie gabinet, ale niczego nie znaleźli. Opuścili więc to
pomieszczenie, pożegnali się z sekretarką, której udało się wcisnąć Hiroshiemu
do ręki karteczkę ze swoim numerem telefonu, i wyszli z fabryki. Kenji nie
spodziewał się dowiedzieć aż tylu rzeczy po wizycie w pracy Fukanaki, ale nie
narzekał. Nie miał ku temu powodu, a wręcz mógł skakać z radości. Choć z
drugiej strony sprawa zaczęła wydawać się coraz bardziej skomplikowana.
-
Pójdziemy coś zjeść? – spytał Yoshidę, który pokiwał głową i poszli do
pobliskiej budki z ramen.
Usiedli
na krzesłach przy blacie i złożyli zamówienia. Po chwili stały przed nimi dwie,
parujące miski pełne jedzenia. Natychmiast wzięli do rąk pałeczki i zaczęli
jeść. Dla Kenjiego był to pierwszy większy posiłek od paru dni, dlatego
pochłaniał ramen z wielką szybkością.
-
Wow, musiałeś być naprawdę głodny… - Hiroshi patrzył jak kolejne porcje
makaronu znikają w ustach Kenjiego.
-
Nafet ne fesz jak – wymamrotał Tsukasa z wypchanymi policzkami, wyglądając
według Yoshidy pociesznie.
Gdy
skończyli jeść, obaj wzięli jeszcze po dokładce. Ganianie po całym Tokio za
dowodami i ewentualnie mordercą wzmagało apetyt. Nieważne, że to samochód woził
ich po mieście. Po drugiej porcji Tsukasa był tak pełny, że miał wrażenie, że
jego spodnie są za ciasne w pasie. Policjanci podziękowali za posiłek,
zapłacili i poszli w stronę samochodu.
-
Gdzie teraz? – spytał Yoshida.
-
Do klubu – Kenji zlustrował wzrokiem Hiroshiego i pochylił się nad jego
kolanami, by wyciągnąć coś ze schowka. – Użyj tego.
-
Skąd masz w aucie kredkę do oczu? – młody policjant spojrzał dziwnie na
Tsukasę, gdy ten podał mu konturówkę.
-
Nie pamiętam – odburknął oficer śledczy.
-
Jasne.. A po co ci ona? Lubisz przebieranki?
-
Nie zadawaj pytań, tylko wykonuj polecenia – Tsukasa nie był wcale skory do
wyjaśnień, a dodatkowo Hiroshi rozbudzał w nim złość.
-
Nie przyłożę tej rzeczy do swojego oka, póki mi nie powiesz co jest zgrane –
oświadczył Yoshida.
-
Wredna menda… - mruknął Kenji. – Masz wyglądać jak gej. W końcu będziemy w
takim otoczeniu, w które należy się wtopić. Choć ty raczej nie będziesz mieć z
tym problemów.
-
Ach, zapomniałem. Twoje klimaty – skomentował Hiroshi, ignorując złośliwą uwagę
i wziął kredkę do ręki.
-
Uważaj, żebyś sobie czegoś nie wydłubał…
-
O to się nie martw – Hiroshi przekręcił samochodowe lusterko w swoją stronę i
zaczął powoli obrysowywać oko.
Tsukasa
w tym czasie wychylił się do tyłu i wziął z siedzenia torbę. Ściągnął z siebie
bluzę i podkoszulek, a z reklamówki wyciągnął białą, luźną koszulkę z nadrukiem
oraz kamizelkę i ubrał te rzeczy na siebie.
-
Może być? – zadał pytanie Yoshida, gdy skończył.
Wzrok
Kenjiego momentalnie skierował się na twarz mężczyzny i Tsukasa otworzył
szeroko oczy ze zdumienia. Hiroshi wyglądał bardzo dobrze i roztaczał wokół
siebie jakąś niebezpieczną aurę.
-
Ślinisz się – powiedział Yoshida i zaśmiał się, gdy Tsukasa przyłożył na te
słowa rękę do ust.
Kenji
posłał młodemu mężczyźnie mordercze spojrzenie. Nie lubił, gdy stawał się
obiektem żartów dla jakiegoś idioty, którym w tym przypadku był Yoshida. Ten
padalec miał po prostu tupet, a Oota nie miał zamiaru puścić tego w niepamięć.
Jego duma została brutalnie zraniona przez sugestię, że lubi chłopców. Ten
jeden raz z Karyu wcale się nie liczył! Nie ważne, że było lepiej niż z
kobietą. Nie byli mieli świadomości tego, co robią właśnie przez alkohol,
dlatego to nie miało znaczenia!
Kiedy
obaj byli już gotowi, Kenji zawiózł ich pod klub. Musieli wyglądać dobrze, bo
to miejsce miało renomę i byle kto nie miał prawa wstępu. Poza tym ładny wygląd
mógł być czasem bardzo przydatny. Wyszli z samochodu i udali się w stronę
wejścia. Tsukasa objął w pasie Hiroshiego, który drgnął i chciał się wyrwać z
uścisku Kenjiego, lecz syknął z bólu, gdy poczuł palce wbijające się mu między
żebra.
-
Przestań – szepnął Oota. – Musimy udawać parę, chyba że chcesz wylądować z
jakimś facetem w kiblu ze spodniami opuszczonymi do kostek.
-
Trzeba było tak od razu – Hiroshi stanął spokojnie i oparł się o Tsukasę. – I
znowu, uprzedzasz mnie o tym na podstawie własnych doświadczeń…kochanie?
„Panuj
nad sobą, panuj” – mówił sobie w myślach Kenji zaciskając szczęki i popchnął
krnąbrnego policjanta w stronę bramki, przy której stali dwaj ochroniarze,
którzy równie dobrze mogli konkurować z zapaśnikami sumo.
-
Wejściówka – powiedział jeden z nich, a Tsukasa wyciągnął małą rzecz z kieszeni
i podał ją mężczyźnie, który gwizdnął cicho. – Karta stałego klienta?
Oota
kiwnął głową, a ochroniarz oddał mu kartę i wpuścił ich do środka. Wszystko na
razie szło dobrze, skoro nie poproszono go o dowód. Wtedy zaczęłyby się
problemy…
-
Skąd ją masz? – spytał Hiroshi.
-
Od Karyu – Tsukasa puścił w końcu Yoshidę i pokazał mu kartę, na której
widniało nazwisko Matsumura.
-
Nie mam więcej pytań – spasował Yoshida. – Już mnie nic nie zdziwi.
Szli
kawałek czerwono oświetlonym korytarzem, by następnie trafić do wielkiej,
głośnej sali. Większą jej część zajmował ogromny parkiet, a za nim na
podwyższeniu była mała scena, którą obecnie okupował DJ. Po drugiej stronie
wejścia znajdował się długi bar, przy którym pracowało dwóch barmanów. Jeden z
nich miał rude włosy kontrastujące z czarną, lśniącą koszulą, drugi zaś był
brunetem, nieco wyższym i trochę bardziej umięśnionym, a w jego dolnej wardze
połyskiwał kolczyk. Obaj mężczyźni byli młodzi, zapewne nawet nie przekroczyli
trzydziestki.
-
Hej Torashi – Kenji przywitał się z czarnowłosym barmanem, gdy tylko dotarł do
baru, przepychając się między ludźmi.
-
Hej, dawno cię tu nie widziałem – uśmiechnął się Tora i odrzucił szmatkę, którą
wycierał szklankę. – Co ci podać?
-
Dla mnie Kamikaze. A dla ciebie Hiroshi?
-
Whisky z colą – Yoshida spojrzał sceptycznie na butelki z alkoholem za barem i
usiadł na krześle. Ciekawe, gdzie się podziała zasada „nie pić w godzinach
pracy”… - Jesteś pewien, że byłeś tu tylko raz? – zwrócił się do Tsukasy.
-
Kłamałem, ok? Karyu zaciągnął mnie tu parę razy – odparł Kenji, przeklinając
dobrą pamięć Hiroshiego.
Barman
poszedł robić ich drinki, a policjanci rozejrzeli się wokół siebie. Każdy z
nich wypatrywał konkretnej osoby – Juna. Było to jednak trudne w takim tłumie.
Po dłuższej kontemplacji otoczenia wiadome było, że wszyscy tutaj zachowywali
się jak chcieli. Nie obowiązywały żadne zasady poza jedną – co stało się w
klubie, pozostawało w jego murach, dlatego to miejsce miało tylu klientów.
-
Proszę – Tora postawił przed policjantami dwie szklanki. – Kto to? – przyjrzał
się z zaciekawieniem Hiroshiemu.
-
Mój… chłopak.
Mimo,
że Tsukasa znał Torę jakiś czas, nie mógł mu powiedzieć prawdy. Barman był z
natury gadatliwy, dlatego uświadomienie go o pewnych sprawach nie wchodziło w
grę. Wystarczyło już, że wiedział czym zajmuje się Oota.
-
W końcu kogoś znalazłeś!
-
Tak, ale stanowimy dość otwarty związek
– Kenji skrzywił się prawie niezauważalnie na samą myśl o nim i Hiroshim…razem.
-
Idę się rozejrzeć – powiedział cicho Yoshida, zabrał swojego drinka i zniknął
gdzieś na parkiecie.
Taka
samowola irytowała Kenjiego. Był starszy i wyższy stopniem, więc ten wypłosz
powinien się go słuchać! Niestety, wcale tak nie było. Jeśli ten stan rzeczy
miał się utrzymywać tak dalej, to Tsukasa przewidywał w najbliższych dniach
kolejne morderstwo, a ofiarą byłby Yoshida.
-
Więc nie miałbyś nic przeciwko, żebym poprosił cię o przysługę? – Tora spojrzał
prosząco na Tsukasę, który postanowił wykorzystać sytuację.
-
Nie, ale mam do ciebie pytanie – Kenji wyciągnął zdjęcie i położył na blacie
przed barmanem. – Powiedz mi kto to jest, a zrobię co chcesz.
Tora
zerknął na osobę, którą Tsukasa wskazywał palcem, a jego twarz stężała.
Rozejrzał się dookoła i kiwnięciem palca kazał przybliżyć się policjantowi do
siebie.
-
Nie wiem, czemu akurat on cię interesuje, ale to Jun Egami, brat Daisuke
Egamiego, szafa yakuzy. Lepiej unikaj go jak ognia i nie zbliżaj się, jeśli go
zobaczysz, bo możesz skończyć źle – ostrzegł Tora konspiracyjnym szeptem.
-
Mam do niego sprawę. Gdzie mogę go znaleźć?
-
Nie słuchasz mnie Tsu, a dobrze ci radzę – barman pokręcił głową. – On jest
niebezpieczny. Zresztą nie pokazywał się w klubie już od paru dni, skąd mam
wiedzieć, gdzie jest?
Kenji
usiłował wypytać Torę o coś więcej, ale ten jakby nabrał wody w usta – nic
więcej nie chciał powiedzieć. Policjant dał więc spokój i wrócił do sączenia
swojego drinka. Dalsze przyciskanie Tory było bezcelowe; mężczyzna był zbyt
uparty i trudno było go złamać, dlatego trzeba było poszukać innego źródła
informacji.
-
O co chciałeś poprosić? – zmienił temat Tsukasa.
Tora
rozluźnił się trochę, widząc, że Kenji dał za wygraną, a nawet pozwolił sobie
na nikły uśmiech.
-
Pocałuj mnie.
-
Że co?! – Tsukasa prawie zakrztusił się drinkiem.
-
Widzisz… Ostatnio mam mały problem z Sagą – Tora kiwnął głową w stronę
rudowłosego barmana. – Odsunął się ostatnio ode mnie, stał się oziębły, więc
chcę…
-
Chcesz, żeby był zazdrosny – załapał Kenji.
-
Dokładnie. Próbowałem z nim rozmawiać, ale nic nie wskórałem. Więc jak,
pomożesz mi?
Tak
bardzo, jak Tsukasa nie chciał nawet o tym słyszeć, tak nie mógł już się
wycofać. Obiecał, że mu pomoże, a raz danego słowa się nie cofało, bo
powstawała skaza na honorze. Kenji wziął głęboki oddech, złapał Torę za kark i
pochylił się nad blatem, by pocałować mężczyznę. Zdziwił się trochę, gdy barman
przejął kontrolę nad pocałunkiem i włożył mu do ust swój język. Nie minęła
nawet minuta, jak Tora został odciągnięty brutalnie od Tsukasy i stanął twarzą
w twarz ze swoim wściekłym kochankiem.
-
Co ty odprawiasz Torashi? – syknął Saga.
Oota
nie chciał już nawet zagłębiać się w tą sytuację. Bo kto tu zrozumie
homoseksualistów? A przynajmniej tą dwójkę… Policjant zerknął na zegarek –
17:23. Akira Fukanaka powinien już być o tej godzinie w swoim biurze. Zanim Tsukasa
odstawił szklankę, pożegnał się szybko z Torą i wstał z krzesła. Poszedł wzdłuż
baru i skręcił za nim w lewo, w stronę toalet.
-
Dobrze się bawiłeś?
Obrócił
się szybko i zobaczył przed sobą Yoshidę. Jego głupkowaty uśmiech świadczył o
tym, że Hiroshi był świadkiem sceny rozgrywającej się między Kenjim a Torą.
-
To dla dobra śledztwa – burknął Tsukasa, czując, jak na jego policzki zalewa
fala gorąca.
-
Jeśli tak bardzo chciałeś wiedzieć, jak to jest całować się z mężczyzną, mogłeś
mnie o to poprosić – zaśmiał się Hiroshi i minął Kenjiego, który był na skraju
hiperwentylacji.
-
Pierdol się!
-
Kusząca propozycja, ale z niej na razie nie skorzystam.
Teraz
miarka się przebrała. Kenji doskoczył do Yoshidy i złapał go za koszulkę
przyciągając do siebie.
-
Jedno słowo – warknął nieprzyjemnie – wystarczy tylko jedno moje słowo lub
niepochlebna opinia, a Sano wyleje cię na zbity pysk. Chcesz tego?
Yoshida
pokręcił przecząco głową, a Oota uśmiechnął się zwycięsko i puścił mężczyznę. W
końcu go złamał, pokazał, kto tu jest szefem; tak przynajmniej myślał. Ale
właśnie przez takich ludzi jak Hiroshi, Tsukasa wolał pracować sam. Wtedy nikt
o nic nie pytał, nie narzucał własnej woli ani nie podważał jego autorytetu.
Oficer
śledczy ruszył z miejsca i gestem nakazał iść Hiroshiemu za nim. Minęli
toalety, z których dochodziły dość jednoznaczne odgłosy, i za nimi skręcili w
prawo. Na końcu korytarza znajdowały się duże drewniane drzwi, na które była
skierowana kamera przy suficie. Podeszli do nich i zapukali.
-
Proszę – dało się słyszeć przytłumiony głos.
Otworzyli
drzwi i weszli do środka. Za biurkiem siedział mężczyzna koło czterdziestki. Na
jego twarzy nie było jeszcze widać zbyt wielkiej ilości zmarszczek, jak na jego
wiek, ale czarne włosy były mocno przerzedzone.
-
Przepraszamy za najście – powiedział na wstępnie Oota, ale mężczyzna zaśmiał
się tylko dobrodusznie.
-
Panowie Oota i Yoshida, jak mniemam. Kimiko już mnie wczoraj poinformowała, że
dzisiaj przyjdziecie.
-
Jaki szybki przepływ informacji – zauważył rozbawiony Hiroshi, ale zaraz umilkł
pod wpływem morderczego wzroku Kenjiego.
-
Mamy parę pytań związanych z morderstwem pana brata – rzekł Tsukasa i przyjrzał
się dokładnie mężczyźnie.
Był
zadbany i z pewnością zamożny, o czym świadczył drogi zegarek oraz idealnie wyprasowany
siwy garnitur jednej z najlepszych firm. Zresztą, jako właściciel klubu, z
pewnością nie narzekał na niedobór gotówki. Czarne buty były wypastowane na
połysk i nie można było na nich dostrzec ani odrobiny brudu. Jednak w tej
pozornej idealności można było również wskazać skazy. Dłonie Akiry były pokryte
drobnymi bliznami, a paznokcie były nienaturalnie żółte – prawdopodobnie skutek
nadmiaru nikotyny. Lecz tym, co wcześniej uderzyło Tsukasę, był śmiech
mężczyzny, który brzmiał sztucznie i chłodno; podobnie było z uśmiechem, który
nie obejmował oczu. Akira Fukanaka budził w Kenji stanowczo negatywne odczucia,
zdawał się człowiekiem niegodnym zaufania i fałszywym.
-
Proszę pytać – odparł mężczyzna.
-
Kiedy ostatni raz widział pan brata?
-
Tydzień temu; przyszedł do mnie na partyjkę pokera razem ze swoją żoną. Od
tamtego czasu nie miałem już z nim kontaktu.
-
Wiedział pan, że ktoś groził Eijiemu śmiercią? Dostał do pracy list.
-
Nie, nie wiedziałem – powiedział szybko Akira. Jak na gust Tsukasy trochę za
szybko. – Kto to mógł być? Nie miał przecież wrogów.
-
Niestety, tożsamość tej osoby jak na razie pozostaje nieznana – przyznał Kenji
i zadał kolejne pytanie. – Co może nam pan powiedzieć o Junie?
-
Był kochankiem Eijiego, ale nie wiem o nim nic konkretnego – Akira chciał powiedzieć
coś jeszcze, ale przerwał mu telefon. – Co? Naprawdę? Zaraz tam będę.
Fukanaka
wstał z pośpiechem z fotela i podszedł do policjantów, którzy obserwowali z
zaciekawieniem każdy jego ruch.
-
Panowie wybaczą, ale mam pilną sprawę do załatwienia. Oczywiście jeśli chcecie,
możemy dokończyć tą rozmowę jutro – zaproponował. – O 15 na przykład?
Tsukasa
zgodził się na propozycję, a mężczyzna podał od razu adres. Oficer zdziwił się
trochę, że taki mężczyzna jak Akira mieszka na peryferiach Tokio, ale nie
wyraził swojego zdziwienia na głos. Policjanci pożegnali się z Fukanaką i
wyszli z jego biura. Kenji odetchnął dopiero, gdy znalazł się poza klubem. Te
gejowskie klimaty naprawdę do niego nie przemawiały, choć najwyraźniej do
Yoshidy tak.
-
Zauważyłeś coś dziwnego? – zwrócił się do Hiroshiego.
-
Że facet jest prawie łysy?
-
Nie, baranie! On nie nosił żałoby po bracie. Zachowywał się tak, jakby nic się
nie stało! Poza tym zdaje mi się, że kłamał odnośnie listu… Myślę, że wiedział,
że Eiji go dostał – stwierdził Tsukasa po namyśle.
-
Ty tu jesteś ekspertem – powiedział kąśliwie Yoshida, chyba wciąż mając za złe
Kenjiemu, jak wcześniej został przez niego potraktowany.
Wrócili
do samochodu. A właściwie to tylko Tsukasa wrócił, bo Hiroshi zabrał swoje
rzeczy i się zmył.
-
Powinieneś częściej nosić rurki – rzekł jeszcze Yoshida, zanim odszedł.
-
Hę? Dlaczego?
-
Twój tyłek wygląda w nich świetnie – zaśmiał się policjant i odszedł.
„Boże,
czemu mnie tak karzesz?” – zaczął lamentować Tsukasa. Rozumiał, że to mógł być
wpływ miejsca, w którym przed chwilą byli, rozumiał nawet, że jego partner mógł
być gejem, ale czemu, do jasnej cholery, musiał wyrażać takie uwagi na głos? I
dlaczego to Kenji był celem?
KOCHAM CIĘ! boshe, ile razy jeszcze to powtórzę?xD To opowiadanie jest Twoim najlepszym tworem i czuję absolutny niedosyt! Więcej! Więcej! Jak wrócę, BŁAGAM O WIĘCEJ!
OdpowiedzUsuńWkradło Ci się kilka błędów (głównie przecinki), więc przejrzyj jeszcze raz tekst na spokojnie, na pewno je wyłapiesz :) (takie pierdoły jak przycinek przed "by" lub gdzieś pokręcone wyrazy były)
Hahahahaha :D Kocham Hizumiego!! :D To dogryzanie Tsukasie jest wspaniałe:D Ale i tak najbardziej rozbawił mnie moment ze staruszką na pasach :D
OdpowiedzUsuńTen moment jest autentyczny! Tyle, że to byłam ja z instruktorem.. Przepuściłam na pasach staruszkę, a ona właśnie tak robiła i instruktor się wkurzył na nią haha xD
UsuńAAAA! W końcu! <3
OdpowiedzUsuńKocham Yoshidę w tym opowiadaniu~! Jest tu taki... seksi B) Bardziej seksowny niż we wszystkich pozostałych opowiadaniach, jakie czytałam z D'Ray - nie wiem dlaczego mam takie wrażenie, ale wyobrażam go sobie, jako ucieleśnienie seksu... To spaczenie? O.o''
Tsu zje niedługo własne zęby ze złości xD On również podoba mi się w tym opowiadaniu - teoretycznie nie ma nic przeciwko homoseksualistą, ale nie jest ich fanem i wyznaje zasadę "Co za dużo to niezdrowo", jednak niedługo sam się nim stanie! Już Hizuś o to zadba! :D
Podobał mi się ten tekst, kiedy Hizu walnął, że jeśli Tsukasa chciał spróbować, jak to jest całować się z facetem to wystarczyło powiedzieć xp Wyobraziłam sobie, jak przy tym mrużył oczka i zrobił minę ukontentowanego kociaka ~mrau~!
Ciekawa jestem, kiedy Tsu dowie się, że Hiroshi to Hizumi-złodziej :) A przede wszystkim jestem ciekawa, jak Yoshida przekona do siebie Ootę (będą sceny +18? Liczę na to!) i czy zejdą się przed tym, jak Kenji odkryje prawdziwą tożsamość Hiroshiego czy też nie - a jeśli tak to, jak potoczą się ich losy, czy Hizu da się złapać, a jeśli tak to czy Tsu puści go wolno czy zawlecze do pudła... Jezu~! Tyle chciałabym już wiedzieć! Pisz szybciej, bo nie mogę się doczekać kolejnej części! Wciągnęło mnie! <3
Weny!
jak przeczytałam o kocie, to zrobiłam "nyan" -__- co Ty ze mną robisz? >< i tak, postaram się o scenki, o ile znowu nie poniosę porażki :D
UsuńSuper rozdział! Chcę więcej!
OdpowiedzUsuń...nie wiem, czy wiesz, ale masz nowego obserwatora - czyli mnie xD
OdpowiedzUsuńTo jest świetne! Ciekawa historia, a przy okazji zabawna, ekstra. Hizu jest genialny >.<" Czekam na dalszy ciąg... bardzo czekam ; ;